No właśnie - o jachtach typu "Venus" krąży opinia, że to powolna, tępo chodząca łódka, ktora najlepiej się czuje gdy stoi w szuwarach. A ja sobie przypominam, jak to kiedyś Gienek Ziółkowski, dawny mistrz FD, na Venusce o nazwie DIVINA w regatach NEPTUNA regularnie kroił skórę innym turystycznym jachtom o metr dłuzszym. Oczywiście "Venus" to tylko popłuczyny jachtu EDEL 670, który wielokrotnie przepływał Atlantyk (był to jacht kilowy, czyli balastowy). EDEL 670, jak na lata siedemdziesiate był jachcikiem wygodnym, o zupełnie modnej wówczas sylwetce. Mocno zbudowana, dobrze wyposazona "Venuska" zupełnie śmiało moze żeglować po Bałtyku, o ile skipper naprawdę poważnie traktuje prognozy pogody.
Swego czasu Bydgoszcz była kwaterą główną "Venusek", bo Chojnice przecież tak blisko. Bydgoski jacht "PROMYCZEK S" już w zeszłym roku gościł w tym okienku. Robert Sałasinski pewnie nie ma dużo kasy, ale za to nie brakuje mu animuszu. Ten opis dedykuje tym, którzy rozważają decyzję o dezercji z jezior. Żeglarstwo morskie to zupełnie inna bajka ! Sami popatrzcie - Kopenhaga, Europa.... :-) Przyjemnej lektury.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
_______________
Witaj Don Jorge,
W zeszłym roku pisałem o bałtyckim żeglowanku naszej Venuski. Mam nadzieję, że tego typu newsy stanowią zachętę dla innych żeglarzy, dlatego też przesyłam krótką relacje z dwóch tegorocznych wypadów, jakie udało nam się zrealizować. Pierwszy z nich miał charakter typowo rodzinny (moi rodzice i siostra), w drugim zaś uczestniczyli moi znajomi oraz ja. Poniżej zamieszczam krótkie dane:
I. Termin: 25.06 – 14.07.2006 (trzy tygodnie)
Uczestnicy: Jerzy (sternik jachtowy, prowadzący), Małgorzata (żeglarz jachtowy) i Monika Sałasińscy
Trasa: Świnoujście – Sassnitz – Ronne – Hasle – Ystad – Gislov – Limhamn – Kopenhaga – Helsingor – Raa – Landskrona – Dragor – Koge – Bogeskov – Rodvig – Smygehamn – Sassnitz – Ruden – Świnoujście
145 godzin żeglugi, 463 Mm
II. Termin: 15.07. – 29.07.2006 (dwa tygodnie)
Uczestnicy: Marta Grzywacz (sternik jachtowy), Krzysztof Bartoszek, Jarosław Nowakowski, Robert Sałasiński (sternik jachtowy, prowadzący)
Trasa: Świnoujście – Sassnitz – Ronne – Hammerhavnen – Ystad – Smygehamn – Kopenhaga – Dragor – Rodvig – Klintholm – Barhoft – Stralsund – Świnoujście
109 godzin żeglugi, 368 Mm
PROMYCZEK w Rodvig
PROMYCZEK w Kopenhadze
PROMYCZEK w Sundzie
Podczas obu rejsów pogoda dopisała idealnie. Częściej wiało słabo niż silnie, jednak w przypadku żeglugi na Venusce należy traktować to jako pozytyw. Najbardziej ekscytujące warunki napotkaliśmy na trasie Sassnitz – Ronne. Przy wietrze 6B z NW, pod pełnymi żaglami, nierzadko osiągaliśmy prędkość chwilową ponad 6 węzłów, co na naszej łódce nie zdarza się często. Bałtycki cruising cały czas podoba nam się bardzo i już snujemy plany na kolejne sezony. Zawiedziony jestem natomiast mizerną ilością polskich jachtów, jakie napotkaliśmy podczas dwutygodniowego wypoczynku. Z relacji moich rodziców wynika, iż w ciągu trzech tygodni widzieli ich jeszcze mniej. Wiem, że wielu rodaków żegluje w „zagranicznych barwach”, wcale się temu nie dziwie i sam niejednokrotnie się nad tym zastanawiałem, ale tak czy owak nie jest to powód do radości. Dlatego też pragnę zachęcić żeglarzy do chwilowego chociaż odciążenia Mazur i posmakowania przyjemności, jaka płynie z żeglarskiej turystki na wodach Bałtyku. Można tu zarówno dużo zobaczyć, jak i wspaniale wypocząć, a przede wszystkim nieźle pożeglować. Mam nadzieję, że im więcej z nas zachwyci się tymi urokami, tym szybciej uda się zwalczyć bezsensowne ograniczenia i zakazy, jakie wynikają z przepisów naszego prawa.
Pozdrawiam serdecznie
Robert Sałasiński
Bydgoszcz
Nie zaniedbujcie kolejnego etapu RANKINGU - znowu jesteśmy na dorobku - klik:
Zawsze obserwując Venuski na śródladziu miałem wrażenie, że to łódka na większą wodę. W latach 70-tych ubiegłego wieku, gdy pojawiły się pierwsze egzemplarze na naszych wodach, Venuska wydawała się być szczytem marzeń, a gdy dotarła do mnie informacja o jej morskim rodowodzie - tym bardziej. Na naszych jeziorach zaczyna się ta fajna łódka ruszać od 4 B, bo wcześniej okazuje sie być stanowczo za ciężka lub niedożaglowana i w takich warunkach, niejednokrotnie, wyprzedzałem Venuski na swojej INCE !!! Ale kiedy zaczyna wiać mocniej Venuska pokazuje swoje wszystkie walory. Z tego właśnie względu, IMHO, powinna być eksploatowana głównie na wodach morskich - obydwa nasze zalewy, zatoki Pomorska i Gdańska, a gdy ktoś może i chce - dalej i dalej... :-)))
Chyba tylko z powodu naszych restrykcyjnych przepisów ta morska, w założeniach, łódka skazana dotąd była na śródlądzie, gdzie chyba się nieco marnowała...
Robert :-)
Na jednym z tematów są wypowiedzi na temat uprawnień sternika jachtowego. Pan Minister w nowych przepisach dał sternikowi jachtowemu możliwość prowadzenia jachtów do 12 m. po pokładzie na Bałtyku i innych morzach zamkniętych, oraz do 20 mil na innych morzach. Ale parę godzin temu miałem w ręku Kartę Bezpieczeństwa na żeglugę do 6 mil, dla jachtu poniżej 12 metrów (11,4). I Inspektor w sierpniu tego roku wpisał, że prowadzącym musi być sternik morski. Nie wiem, Czy Inspektor nie znał najnowszych przepisów? A może zarządzenia Pana Ministra zostały uchylone zanim zaczęto je stosować?
A rejsiki przyjemne, jak prawie całe tegoroczne lato, wyjątkowo sprzyjające żeglarzom. Żałuję, że mnie starczyło czasu tylko na dwa tygodniowe rejsy.
Edward Zając
Wenuski spotykałem w osiemdziesiątych latach, gdy pływałem Orionem na Mazurach. Faktycznie wtedy panowała opinia, że bardziej nadają się do mieszkania niż żeglowania - była wygodne. Przy takiej pogodzie, jaka panowała na Zachodnim Bałtyku w czerwcu i lipcu, to mogły tam pływać praktycznie wszystkie jachty kabinowe. Zresztą widać, że ta Wenuska jest nieźle wyposażona do żeglugi morskiej. Można przypuszczać, że ma wyposażenie na P-20, bo wypływała ze Świnoujścia. Jeśli chodzi o szybkość osiąganą na morzu przez tej wielkości jachciki, to mam niewielkie doświadczenie. W czerwcu, przy słabych wiatrach i bez spinakera, najczęściej było to2 do 4 węzły, a maksymalna odnotowana przez GPS wynosiła niewiele ponad 6 węzłów. Natomiast we wrześniu trafiłem na wiatry 6 do 7 stopni i szybkości były znacznie wyższe: średnia na dużych dystansach (z Gotlandii na Bornholm czy z Bornholmu do Ustki przekraczała 6 węzłów, a GPS odnotował też 9,6 węzła. Wielkość jachtów porównywalna (""Holly" ma ok. 6,4 m. i jest dużo cięższa od Wenuski). Po wrześniowym rejsie za najważniejszą inwestycję uznałem rolfok - praca na dziobie w sztormie, przy samotnym rejsie, jest dość trudna.
W każdym razie zachęcam do ruszenia na zachodni Bałtyk - na wyspach i na wybrzeżu jest tam mnówstwo portów a prognozy na kilka czy kilkanaście godzin są dość wiarygodne. A więc do zobaczenia na szlaku w przyszłym roku.
Edward Zając
Po wrześniowym rejsie za najważniejszą inwestycję uznałem rolfok - praca na dziobie w sztormie, przy samotnym rejsie, jest dość trudna.
Tak, to ważna sprawa. Na slupie rzeczywiście bez dobrego i sprawnego rolfoka praca na dziobie może być i trudna i niebezpieczna - ja kombinuję takie ożaglowanie, które będzie obsługiwane całkowicie z kokpitu lub nawet spod pokładu ( i nie jest to żaden mój chory wynalazek tylko sprawdzone właśnie w rejsach samotników... ;-) ....ale nie mam pojęcia dlaczego w Polsce jest wcale prawie nie spotykane( ? ), bo na Zachodzie dość popularne... chyba jesteśmy konserwatywni.... na razie nic więcej nie zdradzę na ten temat...).
Robert
PS: napisałem, ze rolfok powinien być dobry i sprawny - niestety widziałem nawet takie ze sztywnym sztagiem, które zacinały się.... a przypuszczam, że kosztowały dość sporo.
Na jednym z tematów są wypowiedzi na temat uprawnień sternika jachtowego. Pan Minister w nowych przepisach dał sternikowi jachtowemu możliwość prowadzenia jachtów do 12 m. po pokładzie na Bałtyku i innych morzach zamkniętych, oraz do 20 mil na innych morzach. Ale parę godzin temu miałem w ręku Kartę Bezpieczeństwa na żeglugę do 6 mil, dla jachtu poniżej 12 metrów (11,4). I Inspektor w sierpniu tego roku wpisał, że prowadzącym musi być sternik morski. Nie wiem, Czy Inspektor nie znał najnowszych przepisów? A może zarządzenia Pana Ministra zostały uchylone zanim zaczęto je stosować?
Jak już kiedys pisałem: każdy urząd (i urzędnik) na "swój strój". Praktyki w stylu "kto wcześniej wstanie ten rządzi" - karygodne i do zaskarżenia... No i może okazać sie, że jest nowy temat do interwencji dla reaktywowanego SAJ, a ów armator ma do przemyślenia, że może też warto się zrzeszyć, by mieć kogoś za sobą w negocjacjach z urzędami i inspektorami...
A rejsiki przyjemne, jak prawie całe tegoroczne lato, wyjątkowo sprzyjające żeglarzom. Żałuję, że mnie starczyło czasu tylko na dwa tygodniowe rejsy.
Rejsiki na pewno przyjemne! Mnie niestety udało się w tym sezonie być... parę godzin na Zalewie Zegrzyńskim, ale przynajmniej ładnie wiało i było słonecznie (aż mi skóra z ryja zeszła doszczętnie - i już się zregenerowała ;-).... )
Robert :-)
Ale parę godzin temu miałem w ręku Kartę Bezpieczeństwa na żeglugę do 6 mil, dla jachtu poniżej 12 metrów (11,4). I Inspektor w sierpniu tego roku wpisał, że prowadzącym musi być sternik morski. Nie wiem, Czy Inspektor nie znał najnowszych przepisów? A może zarządzenia Pana Ministra zostały uchylone zanim zaczęto je stosować?
Witam!
W związku z powyższym,a pewnie takich "złośliwych" wpisów do KB jest(lub) będzie więcej,kto będzie płacił za wymianę KB na aktualne(tj.zgodne z obowiązującymi przepisami)...myślę,że powinien to zrobić Urząd Morski...:-)
pozdrawiam
T.S.
Panie Tomaszu, wysłałem w tej sprawie e-mail do PZŻ-tu i prawie natychmiast otrzymałem wyjaśnienie - przyznaję Panu rację! Zarządzenie nadal obowiązuje i to inspektor popełnił błąd. Jest dla mnie w tym wypadku obojętne, czy zrobił to żłośliwie, czy też nie znał nowych przepisów. Będę interweniował w UM, chociaż sprawa dotyczy jachtu klubowego i kto inny powinien się tym zająć.
Oceniając ilość sterników jachtowych w Polsce, to jest to spora armia żeglarzy mających uprawnienia do pływanie po całym Bałtyku. Pozostaje "tylko" problem jachtów, których bardzo niewielka ilość zdolna jest spełnić wymagania PRS-u. Wyobraźcie sobie takie "Micro" wyposażone we wszystko, co jest wymagane do pełnomorskiej żeglugi ... Złośliwie mógłbym nawet sądzić, że dano te uprawnienia sternikom jachtowym dlatego, aby więcej jachtów stanęło w kolejce do Inspektorów decydujących o zakresie żeglugi. Bo chociaż praktycznie zmazano linie na mapie dotyczące uprawnień, to nic się nie zmieniło w sprawie zakresów żeglugi dla jachtów.
Tak więc sternicy jachtowi mogą pływać po Bałtyku, ale swoje jachty lepiej niech wywożą z Polski promami czy na przyczepach do pierwszego zagranicznego portu. Co zresztą nie zabezpieczy ich przed tym, że na pełnym morzu podejdzie do nich polski patrolowiec i sprawdzi, że ich jacht odpłynął parę mil za daleko od ojczystego wybrzeża.
Edward Zając
Będę interweniował w UM, chociaż sprawa dotyczy jachtu klubowego i kto inny powinien się tym zająć.
... a więc to nie jest sprawa do interwencji dla SAJ...
Złośliwie mógłbym nawet sądzić, że dano te uprawnienia sternikom jachtowym dlatego, aby więcej jachtów stanęło w kolejce do Inspektorów decydujących o zakresie żeglugi. Bo chociaż praktycznie zmazano linie na mapie dotyczące uprawnień, to nic się nie zmieniło w sprawie zakresów żeglugi dla jachtów.
.... nie trzeba być bardzo złośliwym, aby coś takiego dostrzegać... Nasze przepisy skonstruowane są tak aby bodły, a nie po to by człowiekowi się żyło w kraju ojczystym lepiej i swobodniej... ale, jak zauważyłeś, Venuska wypłynęła ze Świnoujścia więc musiała przejść kontrolę wyposażenia według polskich przepisów....
Co zresztą nie zabezpieczy ich przed tym, że na pełnym morzu podejdzie do nich polski patrolowiec i sprawdzi, że ich jacht odpłynął parę mil za daleko od ojczystego wybrzeża.
.... bo "długie ręce ma ludowa władza"... Tak bywało kiedyś, że ścigano za bezprawne przekraczanie wszelkich kresek - na plaży, na wodzie... i teraz nawet w Unii Europejskiej jesteśmy trochę więźniami stalinowskich przepisów - bo to wciąż ta sama mentalność je tworzy! ... a opcje polityczne zmieniły się u władzy od 1989 roku już wielokrotnie...
Robert
Venuskę pod banderą duńską widziałem we wrześniu, w marinie Dyvig, w Danii.
Gratuluję udanych rejsów Robercie.
Jak miło jest widzieć od kilku tygodni cumujące w Tazbirowie burta w burtę; Promyczka S i Promyka. Szkoda, że po spotkaniu w ubiegłym roku w Roone na Bornholmie, w tym buszowaliśmy w różnych rejonach Bałtyku. A może w przyszły sezonie Alandy na przełomie VI/VII?
Pozdrawiam.
ws
Dziękuję i również gratuluję ! Czekałem na okazję aby uczynić to osobiście, ale jakoś w tym sezonie nie możemy na siebie trafić. Rzeczywiście ładnie wyglądają nasze morskie jednostki ustawione obok siebie w Tazbirowie (mniej zorientowanym wyjaśniam - Tazbirowo to najsympatyczniejsza przystań żeglarska nad Zalewem Koronowskim, z wszelkimi europejskimi wygodami). Zdjęcia z kei już sobie porobiliśmy, muszę jeszcze pożyczyć jakiegoś bączka i pstryknąć coś z wody. Promyk ma nad Promyczkiem o tę ogromną przewagę, że nie jest tak opapierowany, czego ten drugi ogromnie mu zazdrości. Każdego sezonu postanawiam sobie, że czas skończyć zmagania z inspektorami i zostać pełnokrwistym gwałtownikiem, a jednak w końcu poddaje się tej biurokratycznej machinie. Transport Promyczka na Alandy rozwiązywałby w pewnien sposób ten problem. Perspektywa zwiedzenia tamtejszych zakątków kusi mnie od dawna, musielibyśmy sobie wszystko dokładnie przeklakulować. Temat warty jest rozważnia.
Pozdrawiam
Robert