NIE RÓB SAMEMU, CO MOZNA W KILKU ?
Wszystko to jakoś mi się też składa z wczorajszym zaproszeniem do udziału w Regatach Samotników http://www.kulinski.navsim.pl/art.php?id=2022&page=0
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
_______________
Zdarza mi się, że wyjde na zatoke samotnie. Ale to to tylko parę godzin - no do Pucka trochę dalej. I wlasnie z Pucka, jak wracałem nocą przy dobrej widoczności, gwiazdy świeciły czułem się wolny, Panem Zatoki, gdzie chcę tam plynę. Ale na morze wybrać się samotnie to albo zawody, rekordy,które jestem w stanie zrozumieć lub szarża ułańska lub potwierdzenie nieprzystosowania do świata. Wiele lat pływałem na statkach i wielokrotnie odczuwałem wielką ulgę jak za rufą pozostawiałem ląd, lądowe problemy i konieczność podejmowania decyzji, ale to właśnie świadczy , że zboczenie zawodowe już żem chwycił.
Lat temu parę ,a nawet wiecej czyli gdzieś w końcu lat siedemdziesiątych szedłem stateczkiem do Chin, po drodze Goteborg i Świeta Wielkanocne. Jako, że nie za bardzo żesmy zareagowali na możliwość handlu gorzałką, po paru godzinach się nam skończyła. Patrzymy a tu w porcie cumuje nasza "Skierka" nasz kalosz w relacji Szczecin - Goteborg.
To walimy w ciemno, bo oni muszą mieć.I rzeczywiście, wyciągneli z dziury nawet i biesiada była best a nawet lepiej. Ale w miedzyczasie była dyskusja o tym jak marynarza zmienia pływanie. Po pierwszych 5 latach już trza brać poprawkę, czyli pierwsze stadium, po 10 -ciu jeszcze większą, czyli II stadium , a po pietnastu to juz trza brać dużą poprawke na faceta. Słuchałem tego lekceważąco bo byłem młody no i mało doświadczony.
Ale dziś? To jest racja!
Pływanie zmienia! Szczególnie dzisiejsze, gdzie pomiędzy kontraktami nie płacą i marynarz chąc utrzymać rodzinę na dobrym poziomie pływa, pracuje większość roku.
Ale miałem pisac o samotnym pływaniu. Kolega Marek Tereszewski pisze że wybral samotne pływanie. I ja myślę ,że to jest jednak klęska, klęska bo nikt nie był godny zaufania Kolegi Marka lub zdolność wytrzymania na małej powierzchni z innymi ludżmi była u niego żadna. Każdy inny człowiek w dłuższym okresie czasu i na małej powierzchni drzażni i to bardzo, ale przeciez trza mieć jakąś tolerancję, zdolność do kompromisu !
A z drugiej strony-pływanie w dobrej kompanii, gdzie jest z kim pośpiewać
podyskutować grac w karty nawet, o nie jest lepsze od samotnego pływania???/
Lat temu parę ,a nawet wiecej czyli gdzieś w końcu lat siedemdziesiątych szedłem stateczkiem do Chin, po drodze Goteborg i Świeta Wielkanocne. Jako, że nie za bardzo żesmy zareagowali na możliwość handlu gorzałką, po paru godzinach się nam skończyła. Patrzymy a tu w porcie cumuje nasza "Skierka" nasz kalosz w relacji Szczecin - Goteborg.
To walimy w ciemno, bo oni muszą mieć.I rzeczywiście, wyciągneli z dziury nawet i biesiada była best a nawet lepiej. Ale w miedzyczasie była dyskusja o tym jak marynarza zmienia pływanie. Po pierwszych 5 latach już trza brać poprawkę, czyli pierwsze stadium, po 10 -ciu jeszcze większą, czyli II stadium , a po pietnastu to juz trza brać dużą poprawke na faceta. Słuchałem tego lekceważąco bo byłem młody no i mało doświadczony.
Ale dziś? To jest racja!
Pływanie zmienia! Szczególnie dzisiejsze, gdzie pomiędzy kontraktami nie płacą i marynarz chąc utrzymać rodzinę na dobrym poziomie pływa, pracuje większość roku.
Ale miałem pisac o samotnym pływaniu. Kolega Marek Tereszewski pisze że wybral samotne pływanie. I ja myślę ,że to jest jednak klęska, klęska bo nikt nie był godny zaufania Kolegi Marka lub zdolność wytrzymania na małej powierzchni z innymi ludżmi była u niego żadna. Każdy inny człowiek w dłuższym okresie czasu i na małej powierzchni drzażni i to bardzo, ale przeciez trza mieć jakąś tolerancję, zdolność do kompromisu !
A z drugiej strony-pływanie w dobrej kompanii, gdzie jest z kim pośpiewać
podyskutować grac w karty nawet, o nie jest lepsze od samotnego pływania???/
Że o bezpieczenstwie nie wspomnę/
Pozdrawiam
Witold Pawłowski
Pozdrawiam
Witold Pawłowski
Coś w tym jest. I pewnie kolega Witold Pawłowski ma dużo racji, szczególnie zachwalając pływanie w dobrej kompanii, śpiewanie i granie w karty, nie wspominając już o bezpieczeństwie. Niemniej, pływanie samotne (wolę termin solo) wyzwala emocje, które nigdy nie będą wyzwolone w pływaniu z załogą. Wszystko czuje się bardziej, czasem dużo bardziej. Uważam, że każdy człowiek ma zakodowany atawizm związany z koniecznością podejmowania ryzyka. Tylko ryzyko, prawdziwe ryzyko pozwala doskonalić własne działania, a emocje związane z ryzykiem stają się siłą napędową do dalszego doskonalenia.
Pływanie solo jest niewątpliwie rodzajem świadomego ryzyka.
Czy warto pływać solo?
Moim zdaniem raz na jakiś czas warto. Kiedyś zaryzykowałem stwierdzenie, że każdy żeglarz powinien odbyć rejs solo. Oczywiście nie każdy potrzebuje tego typu emocji, ale tak czy inaczej, pływanie solo pozwala ujrzeć prozaiczne i proste czynności na jachcie w zupełnie innym wydaniu. Mózg zupełnie inaczej pracuje. Wszystko trzeba zrobić samemu i wykonać to perfekcyjnie, bo drugiej szansy może nie być. Wejście do portu przy 15 w, z obojętnie którego kierunku, z załogą nie stanowi kompletnie żadnego problemu, ale to samo wejście solo, gdy nie wiadomo, czy będzie komu cumę odebrać (szczególnie do nieznanego portu), wymaga już pewnych przemyśleń. Uważam, że pływanie solo sprawia, że żeglarz staje się bardziej samodzielny. Jest to umiejętność, którą lepiej mieć, niż jej nie mieć. Podobnie, jak lepiej jest potrafić wejść do portu na żaglach, niż nie potrafić. Nie wspomnę już o wejściu na żaglach solo.
Myślę też, że zostałem źle zrozumiany przez Witka. Nieprawdą jest, że nikt nie był godny mojego zaufania, nie prawdą też jest, że nie potrafię wytrzymać z innymi ludźmi na pokładzie. Nigdzie też nie napisałem, że wybrałem samotne pływanie. Napisałem, że rejs na Azory zaplanowałam, jako samotny. Za dwa tygodnie będę wracał z Azorów w doborowej kompanii ludzi, których znam i nie mogę się już doczekać, kiedy oddamy cumę. Ale.., w zimie zaplanowałem kolejny rejs solo. Tym razem z Dakaru na Kanary.
Mam ogromny szacunek i respekt dla samotników. Wiem, że nigdy nie dorównam im twardością i odwagą, może właśnie dlatego tak trochę próbuję, od czasu do czasu.