Na Mazury, Mazury, Mazury, popłyniemy tą łajbą z tektury
Mazury napewno były kiedyś piękne. To co dziś oglądamy w takich miejscowosciach jak Giżycko czy Mikołajki w mojej subiektywnej ocenie piękne nie jest. Kojarzy mi się jakoś z odpustem w Mogielnicy, czy Górze Kalwarii. Na odpustach kłębią sie tłumy, zapach grilla i waty cukrowej. No i decybele. A skoro tak ludno, to znaczy, że ludziom się podoba. Witold Pawłowski zamiast pożeglować swoim potężnym, dzielnym jachtem (rodem z Głowna) na cichutki, piękny Gotland  - udał sie na Mazury... kontemplować uroki marin. Ja to odbieram (znowu subiektywnie) jako krok wstecz. No, ale skoro lubi ... :-)
Nie samym Samotnym Zającem SSI się zajmuje.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
-----
PS. A to paskudztwo na środku jeziora to bym chętnie potraktował jako cel ćwiczebny dla moździerza piechoty. Takiego jakiego płytę dziwgałem na plecach kiedyś w 34 Pułku Piechoty Zmotoryzowanej.
___________
 
 .-Jest pięknie.Jesteśmy w Mikołajkach, jedna załogantka myje pokład ,druga  poszła po zakupy a ja piję piwo /zimne ale/ w Gospodzie Pod Złamanym Pagajem , kontempluję widoki  na piękną marinę w Mikołajkach , a przede mną scena  na barce w środku mariny gdzie za chwilę będą szanty.
I przez  telefon usłyszałem wyrażnie trzask opadanej szczęki – bezcenne.
Pływaliśmy  od Sztynortu na północy po  południowe Śniardwy, a  zaczęliśmy od  pięknej nowej ekomariny Giżycko, gdzie w sklepie żeglarskim kupiłem niezłe mapy, chociaż na pokładzie też miałem mapy Mazur.

„Na Mazury, Mazury, Mazury, popłyniemy tą łajbą z tektury…” – tak spiewał zespól w "Zęzie" w Sztynorcie i knajpa nie tylko kołysała się całkiem bezpiecznie,ale cała sala śpiewała i tańczyła /gdzieś  about koło północy/ .
Przymierzałem się do Mazur trochę jak pies do jeża, chciałem najpierw z Gdańska płynąć Wisłą , Narwią i Pisą , wreszcie nie wytrzymałem , zamówiłem transport łódeczki /Janmora 28/, zadzwoniłem  do znajomych żeglarzy z Warszawy, którzy z kolei zadzwonili do nieznajomych mi żeglarzy i telefon  się zagrzał. Byłem w sumie 10 dni i muszę  powiedzieć słowami małolatów. BYŁO  ZAJEBIŚCIE. Miałem obsadę  doborową, w zasadzie kompanię doborową, dwie gitary, kompanię , która  śpiewała z marszu czyli przy każdej okazji, ale i bez okazji ,  żartowała tak , że się śmieję  do dziś na samo wspomnienie.

.

Co robi dobry żeglarz  w czasie sztormu?
Pije piwo w tawernie portowej.
I my żeśmy właśnie pili zimne piwo /mam lodówkę na jachcie/ w zatoczce  w miejscowości Głodowo gdzie kupiliśmy przepyszne ryby .
A potem przy spotkaniu z innymi /byliśmy w sumie w 3 jachty/  jak usłyszałem jak to jeden walczył ze szkwałem  na środku jeziora, to mu powiedziałem co robi dobry żeglarz w czasie sztormu.
Trafiłem tez  na festiwal szant w Mikołajkach  i właśnie wtedy  dzwoni do mnie kumpel żeglarz , który miał tez płynać , ale żona  trzyma go na krókiej smyczy , a sama nie żegluje , i mówię:

Kiedyś  słyszałem , że nie ma  jak ciekawa książka, ale jeszcze lepsze jest spotkanie i rozmowa  z inteligentnym , ciekawym człowiekiem. Myślę  ,że  wśród żeglarzy procent osób inteligentnych i ciekawych jest ogromny.
Mazury mają swoje niepowtarzalne uroki  i SĄ PRZEPIĘKNE, a możliwość kąpieli w zasadzie  o każdej porze dnia czy nocy /Bałtyk trochu zimny/ , zawinięcia do leśnej  kei , czy  dzikiej zatoczki, rozpalenia ogniska ma swoje uroki.
Ale śmiem  też twierdzić , że bliskością  /od wody/ bardzo dobrej gastronomii  Mazury przebijają  porty Zatoki czy  polskie porty Bałtyku.
Trafiłem i na szkwał  29.07,  szedłem na Śniardwach jachtem na południe i zewnętrzne odznaki  jak zachmurzenie ,grzywki a przede wszystkim wzmagający się wiatr  kazały mi dużo wcześniej   wiać do najbliższej zatoczki. Jak na wiatromierzu było już w porywach  około 14 m/sek   /potem w czasie szkwału było dużo więcej/  to wtedy już podjąłem decyzje zgodnie  z zaleceniami  Jerzego , że przy siódemce się nie wychodzi , a jak już się jest,  to się wieje.
Zresztą  bardzo mi się podoba  odpowiedź na pytanie:

Wymarzony cel do wstrzeliwania się moździerzem.

.

Podobało mi się  bardzo,tym bardziej że za młodu pływałem na Mazurach choć bardzo krótko.
Ale  raptowne przytarcie  płetwą sterową o dno w Kanale  Niegocińskiem od południowej strony  /od  Wilkas/  nie wspominam mile /to nie można pogłębić???/ , a także spora ilość ludzi nie znających prawa drogi,którym trzeba  ustępować bo wyraznie nie znają zasad.
Pływanie na Mazurach to w porównaniu z Zatoką czy Bałtykiem  stopień trudności delikatnie mówiąc dużo mniejszy /satysfakcja żeglarska też/, ale  ma swoje niepowtarzalne uroki  i na pewno  kiedyś jeszcze tam wrócę.
Pozdrawiam
Witold Pawłowski
 
Komentarze
Mazury TAK, ale mariny w Mikołajkach i Węgorzewie - omijam Bogdan Kiebzak z dnia: 2012-08-18 14:03:00
nie jestem pomorskim pomuchlem Witold Pawłowski z dnia: 2012-08-19 21:10:00
jakie to szczęście ! Tadeusz Biały z dnia: 2012-08-24 17:49:00
znam i takich co przeszkadza im wszystko Witold Pawłowski z dnia: 2012-08-27 08:20:00
ryki słyszałem pod Żurawiem - 4 dni na Mazurach z pieskim Mariusz Wiącek z dnia: 2012-08-27 21:05:00
a jednak Mazury Mariusz Główka z dnia: 2012-09-04 07:18:00