DON JORGE MIJA SIĘ Z PRAWDĄ
Co prawda, to prawda, zełgałem w żywe oczy, czyli teraz muszę sprostować. A tak dokładniej - odszczekać i przeprosić za brak wierności cytatu. Przy okazji ujawniona zostaje tajemnica kuchni, czyli procedura werbunku. Że to nie kandydaci pchają się do SAJ, tylko siłą zostają obuci w kamasze. I to tak szybko, że nawet czasu na onuce nie starcza.
Miła korespondencja. Nie ukrywam, że na takie odszczekiwania jestem gotów H24.

Za skromne 5 złotych

Będziesz miał jak w raju

Z werbunku Jureczka

Trafiając do SAJ-u

(Tadeusz Lis)

Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
------------------------------
Don Jorge mija się z prawdą ...  w żywe oczy.

Szanowny Panie Kapitanie,
Swoją pierwszą relacją z ostatnich Targów "Wiatr i Woda” wywołał mnie Pan do tablicy, więc się stawiam i domagam się sprostowania (to teraz modne).
Napisał Pan: „Przyszedł do mojego stolika pewien sympatyczny, starszy pan - prawie w moim wieku i powiedział sciskajac prawicę - Jerzy dziękuję, że jeszcze żyjesz.”
A było inaczej. Powiedziałem: „Panie Kapitanie, chcę Panu uścisnąć dłoń i podziękować za to, że Pan jest, że Pan istnieje. I jeszcze za to, co Pan zrobił dla żeglarstwa swobodnego”.
Różnica subtelna, aczkolwiek zasadnicza – jak by powiedział poeta.

A jak było dokładnie, opowiem:
Jestem od dłuższego czasu skrytoczytaczem (piękne; nagroda im. Barei dla autora) SSI i z nieukrywaną zazdrością czytałem relacje z rejsów do Zatoki Botnickiej PP. Marka Kaczorowskiego oraz Agnieszki i Włodka Bilińskich. Oczywiste skojarzenie z nieustającym apelem Don Jorge’go o dezercję z Mazur. Zrazu nieśmiało, potem coraz odważniej (zwłaszcza przed samym sobą) zacząłem tę dezercję przygotowywać.
Aż tu, zwiedzam sobie ostatnie targi żeglarskie, patrzę i oczom nie wierzę, siedzi Sam Don Jorge, otoczony wianuszkiem ludzi. Nie wytrzymałem… musiałem podejść. Odbyło się przywitanie – jak we wstępie.
Ale to jeszcze nie koniec:
- witaj, witaj, o tu masz krzesło, siadaj – zachęcającym gestem Kapitan wskazał mi miejsce.
Jaki ten Kapitan sympatyczny, już się ze mną zaprzyjaźnił – pomyślałem trochę chełpliwie.
Potem była bardzo zgrabna anegdotka o Wielkich tego świata a potem już rzeczowo:
- masz jacht?
- mam
- ?
- no, taki szuwarowy „drobnoustrój”
  - dodałem, spuszczając oczy.
- może być, nadaje się, masz tu długopis, papier i pisz. – zawyrokował Kapitan.
Ton Kapitana wykluczał jakikolwiek sprzeciw. To brzmiało jak komenda, a przecież komend kapitańskich się nie kwestionuje. Na nic moje mozolne ćwiczenia bycia asertywnym. Co mam pisać?- pomyślałem spłoszony.  Drżącymi rękami wziąłem papier, gotowy na wszystko. Ale to „wszystko” okazało się nadzwyczaj miłe. Już od dłuższego czasu myślałem o tym „wszystkim”, nie bardzo wiedząc czy z moim szuwarowcem będę się nadawał. Odetchnąłem z ulgą.
Dostałem do wypełnienia deklarację członkostwa SAJ. Wypełniłem ochoczo.


Teraz będzie przesłanie:
Drodzy posiadacze dużych i małych statków (kajak to też statek, no, prawie), przystępujcie do SAJ.
Wszak nieobecni nie mają racji.
I kiedy Don Jorge przetnie Wam drogę, bierzcie od niego papier.
Bez obaw.

Z poważaniem
Andrzej Z – jachtowy sternik szuwarowej żeglugi wielkiej
(nazwisko znane adresatowi)




Komentarze
Brak komentarzy do artykułu