Wbrew pomówieniom żeglarze wcale nie są narzekaczami, pomawiaczami, malkontentami. Musicie uwierzyć, że SSI nie tylko gani, wytyka, ale i umie docenić ludzi, którzy są życzliwi, którym się chce, którym zależy.
Don Jorge,
Bez rozpisywania się: wchodziłem wczoraj w nocy do Darłówka (dość trudne warunki, ostrzeżenie o sztormie, rozbłyskujące się niebo). Zgłosiłem się na kanale 12, szybka odpowiedź: „bardzo proszę”. Po wejściu przed dziobem mocne czerwone światła informujące o kładce.
Pytanie do kapitanatu:
- po której stronie kanału stanąć do rana?
Oczywiście przed kładką. Kapitanat nie zdążył się odezwać, bo odpowiada męski głos:
- wchodźcie dalej otworzę wam kładkę.
Zaskoczenie duże i bardzo miłe, tym bardziej że byliśmy już mocno zmęczeni „dziobaniem” i skutecznie przemoczeni.
Proszę jak miło.
Zatem Don Jorge nie narzekamy tylko i jak mamy dobre wieści i doświadczenia też się nimi dzielmy!
PS. Tak, tak, byliśmy w kamizelkach i jeszcze przypięci.
Jacek Chabowski
--------------------------------
Co do kładki w Darłówku to jak kiedyś tam byłem to kładka była otwierana co godzinę, również w nocy. Oczywiście operator i bosman życzliwi.
Być może dla "Polleda" została otwarta dodatkowo.
Tadeusz
Darłowo/Darłówko cenię od kilku lat. Moje uznanie ten port zdobył nie inwestycjami, a tą prowizoryczną mariną,
która do zeszłego roku funkcjonowała przy kei za mostem - bez dotacji, bez nadęcia, zorganizowano całkiem przyzwoitą,
dobrze funkcjonującą przystań.
Teraz, z nową mariną, jest oczywiście jeszcze lepiej.
Zwrócę jednak uwagę na jeden szczegół: most otwierany jest co godzinę (przez całą dobę).
Czasami trzeba przed mostem zaczekać kilkadziesiąt minut.
Czasami jest tam spore zafalowanie. Nabrzeże przed mostem zupełnie nie nadaje się do cumowania małych i delikatnych przecież jednostek.
Stałem tam pół godziny w lipcu i było mocno nieprzyjemnie.
W Darłowie czuje się życzliwość do odwiedzających port żeglarzy.
Może wystarczy zwrócić uwagę na ten feler, by fragment nabrzeża przystosowany został do tymczasowego postoju jachtów ?
Pozdrawiam,
Marcin