Trudno jest napisać wstęp do tej korespondencji. Po prostu brak mi kompetencji, aby dokonać analizy przedstawionych argumentów. Z Autorem poniższego tekstu spotykam się u mnie przy kielichu dość systematycznie. Dobrze, ze nie mieszkam w bloku (akustyka !), bo sąsiedzi niechybnie zatefonowali by po policję. Autor jest osobą publiczną, w naszym środowisku powszechnie znany. Artykuł dyskusyjny podpisał pseudonimem, ale i tak wiecie kto to taki :-) Zresztą nie chodzi o personalia, ale o analizę. W tekscie wymieniono nazwę "Conradinum". Historię ma długą, ale w latach powojennych, przez jakieś pierwsze 15 lat była to szkoła niezwykła. Porównywalna z szkołą Wawelberga i Rotwanda.
W dyskusjach z Autorem często wracamy do lektury "Faraona". Po latach - przeczytajcie ja od nowa. Koniecznie ! Jakze pomaga zrozumieć co się dzieje dookoła. Fotografia obrazu "Śąd Ostateczny" nie znalazła się w tym newsie bez powodu. Wytłuszczenia w tekscie - moje. Fotografia - Autora.
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
____________
Wielce Szanowny Don Jorge !
Obyś Żył Wiecznie !
Kolega Zbigniew Klimczak na Twojej stronie internetowej wypowiedział się subiektywnie na temat „żeglarstwo a komunizm”. Wynurzenia autora przeczytałem z mieszanymi uczuciami. Jak można się na ten temat wypowiadać nie znając istoty komunizmu? Jeśli niewiele wie o niej Autor, który przeżył życie w tym systemie, to tym mniej na ten temat wie podstawowa „masa” Szanownych Czytelników Twojej, Obyś Żył Wiecznie! - strony.
Przedstawię Ci co na ten temat wykładają Mędrcy ze świątyni Seta w Memfis.
Otóż historię Świata dzielą jak niżej.
Czasy przed pogańskie, w których „ludzie” – o ile można tak ich nazwać – nie rozróżniali dobra i zła, żyli bez boga i bez moralności, żyli jak zwierzęta i wespół z nimi. Jak stadka surykatek.
Czasy pogańskie, gdy ludzie już się odseparowali od zwierząt, już znali dobro i zło, czcili wielu bogów i kierowali się moralnością „Kalego”.
Epokę judeochrześcijańską, gdy ludzie uznawali jednego Boga, wierzyli, że posiadają duszę i kierowali się moralnością opartą na dekalogu. Człowiek tu posiada wolną wolę Jest istotą wolną w ramach ograniczonych dekalogiem. Sam decyduje o sobie, sam za siebie odpowiada. Posiada własne dobra materialne (sam dba o swój byt) i ma własne sumienie. Gdy nadmiernie przekroczy dekalog dusza jego jest skazana na potępienie i idzie do czyśćca, lub na wieczność do piekła.
Epokę komunizmu opierającego się o ideologię marksistowską, która wykluczyła istnienie Boga (a tym samym duszy), zakładała wspólną własność, a w moralności kierowała się „moralnością socjalistyczną”.
Nowo tworzącą się epokę, tzw. „Nową Lewicę” (nie mylić z marksizmem), która relatywizuje pojęcie dobra i zła, odrzuca pojęcie Boga i duszy, i odrzuca jakąkolwiek moralność.
Paradoksy historii.
W wyniku porozumienia Wielkiej Trójki, w Jałcie walcząca Polska została przekazana jako łup wojenny, jako trofeum byłemu ZSRR. Tymczasem kolaborująca z Niemcami Francja niezasłużenie wyszła z wojny jako mocarstwo!
Była radość końca wojny, ale i gorzkie owoce zwycięstwa. Zwycięzca traktował łup jak swoje, przekształcając go na swój wzór i podobieństwo – sam znajdował się już pod wpływem ideologii marksistowskiej.
Więc zlikwidowano całą własność prywatną.
Wszystkie przedsiębiorstwa i organizacje miały rajcę bytu tylko o tyle, o ile o ile były przedłużeniem i ramieniem Partii. Począwszy od wojska, milicji, administracji, dyrekcji przedsiębiorstw, związków zawodowych, spółdzielni rzemieślniczych, poprzez związki sportowe, Ligę Kobiet, Koła Gospodyń Wiejskich na PCK kończąc. Chłopów zrzeszono w „kołchozy” – czyli spółdzielnie produkcyjne, i przemieniono w „robotników rolnych”, aby mogli zmieścić się w pojęciu „komunizm”.
Komunizm znosił także ostatnią własność jakim było własne sumienie.
Dlatego likwidacji podlegała tradycyjna – oparta na dekalogu – moralność. Miała ją zastąpić „moralność socjalistyczna”, nad którą czuwała i nią zarządzała Partia. W myśl tej moralności wszystko było dobre, co było dobre dla, lub w imię Partii. Gdy osoba sprzeniewierzyła się (lub była podejrzana) „moralności socjalistycznej” szła na reedukację (w Kraju Rad do „Gułagu”). Aby to wszystko kontrolować i tym wszystkim zarządzać ustanowiono odpowiedni aparat nadzorczy, wykonawczy i represyjny. Na złą służbę wciągano intelektualistów, dziennikarzy, artystów, pisarzy i poetów.
Jedynymi, których nie można było ugryźć w prosty sposób i nimi „zarządzać” były związki wyznaniowe, w tym największy – kościół katolicki. Opierający się na dekalogu – ze swej natury był wrogiem ideologicznym. Był „anachroniczny”, był „niepostępowy”, był „reliktem” przeszłości, synonimem „starego”, był „wsteczny”, był „ciemnogrodem” – to tylko kilka z epitetów. W zaistniałej sytuacji nie można powiedzieć, że był wrogiem Nr 1 – był po prostu jedynym realnym wrogiem! Najlepiej byłoby go wyciąć i wyrównać jak to uczyniono w Kraju Rad. Jak to czyniono w Niemczech hitlerowskich i Hiszpanii republikańskiej. W ostateczności okiełznać jak to zrobiono w ChRL.
W zderzeniu ze Światem pojawiły się próby modyfikacji pod hasłami:
- „Trzeciej drogi do socjalizmu”. Brak logiki. Efekt taki jak budowanej obecnie autostrady w poznańskim. Oba końce „nitek” nie mogą się „styknąć”.
- „Socjalizm tak, wypaczenia nie”. Zupełny brak logiki. Przecież socjalizm, to jedno wielkie wypaczenie.
- „Socjalizmu z ludzką twarzą”. Ludzką twarz mają też krwiożercze harpie i co z tego? (przy okazji, a co zrobić z tą nieludzką).
Nie tylko kraje za „żelazna kurtyną” znalazły się pod wpływem ideologii marksistowskiej. We Francji wpływy komunistów były olbrzymie. Cztery lata po wojnie śpiewali wyzwolicielom: „Ami, ami, ami go home! Idź precz opuść już nasz dom!” i marzyli o przyłączeniu się do „bratniego związku, który ogarnie ludzki ród”. Wpływy te były olbrzymie w Italii i tylko zdecydowana postawa Stanów Zjednoczonych zabraniających wejścia im do rządu stawiła tamę komunistom. W Hiszpanii (wcześniej), Grecji i Chinach na tym tle doszło do wojen domowych.
Słuchając Mędrców z Memfis widzisz, Obyś Żył Wiecznie ! - , że kwestia „żeglarstwo a komunizm” została postawiona niewłaściwie. Nie można porównywać, przeciwstawiać jedno drugiemu. Przecież we Francji, czy Italii gdzie wpływy komunistyczne były i jeszcze są duże żeglarstwo się rozwijało. Rozwijało się też w byłym ZSRR i NRD. Sportowcy tych krajów trzymani w „stajniach” zdobywali większość medali na Olimpiadach i Mistrzostwach, czym namacalnie dokumentowali wyższość socjalizmu nad kapitalizmem. Płacili systemowi swoiste „royalty”.
U nas po wojnie zachowało się quasi-żeglarstwo. Podstawową komórką „żeglarską” był „klub”. Klub był erzacem „spółdzielni produkcyjnej”. Podobnie jak ona posiadał jachty, które były własnością wspólną ergo niczyją. Spełniony był pierwszy warunek socjalizmu! Członkowie klubu właściwie nie byli par excellence żeglarzami, byli „użytkownikami jachtów” utrzymywanych z dotacji (budżetu) ewentualnie przez większe zakłady produkcyjne. Przykład: Yacht Kluby Stal przy Stoczni im. Komuny Paryskiej, przy stoczni im. Lenina, przy Stoczni Północnej, a w Śremie Klub „Odlewnik” dobrze prosperował przy miejscowej odlewni żeliwa (s/y „Odlewnik” – był jednostką flagową). System ten degenerował ludzi, bo jak zawsze mi tłumaczyłeś: „Prawdziwym żeglarzem jest tylko właściciel jachtu. On żegluje na własną odpowiedzialność. Ryzykuje całym swym mieniem. Wszyscy inni „wożą” się na plecach klubów, kolegów i firm czarterowych”
.
Znam to z autopsji. Jako p.o. komandora stoczniowego klubu kupiłem za stoczniowe pieniądze kilka dużych jachtów. Miałem też kłopoty z „ortodoksyjnymi dołami”, które sprzeciwiały się przyjmowania do klubu ludzi „z miasta” (nauczycieli, lekarzy), bo przecież Yacht Klub utrzymuje stocznia! Kluby musiały też spełniać drugi warunek socjalizmu, musiały świadczyć „usługi” na jego rzecz w tzw. „nadbudowie” (ideologii) ergo włączać się w rząd dusz, ergo przyczyniać się do podnoszenia „świadomości mas”! Najbardziej spektakularnym przedsięwzięciem tych czasów było obowiązkowe uczestnictwo w corocznych pochodach pierwszomajowych (te szturmówki na wietrze!).
Nie były to wcale żarty. W 1959 roku zostałem wyrzucony z „Conradinum” za „nie udział” w pochodzie pierwszomajowym. Musieli przyjechać Rodzice. Pokajać się za niesfornego synalka. Obiecać poprawę, - że nigdy więcej! Po czterech dniach zostałem przyjęty ponownie. Gdyby tego nie uczynili dyrektor szkoły byłby w nie lada kłopocie, bo jak mówił „na boku” całe „teatrum” musiało się odbyć; inaczej musiałby meldować wyżej. Dlatego to, do większości z 80 kilometrów teczek zgromadzonych w IPN podchodzę z dużym dystansem. Nie tak dawno jeden z „żeglarzy” publicznie zarzucił mi, że z „definicji” musiałem być „TW” (to takie teraz „modne”). Niestety nie ma mnie nawet na liście „OZI”.
Obym był złym prorokiem. Przyjdzie jeszcze pora na „lustrację” środowiska żeglarskiego (lepiej zawczasu przyznajcie się sami!), które często wypływając za granicę z „definicji” musiało współpracować z „esbecją”.
Było biednie - Naród lizał powojenne rany. Głęboko myli się kol. Klimczuk pisząc o odwilży 1956 roku. To nie była odwilż, lecz ostra walka Narodu prowadzona na granicy masakry (Poznań, Budapeszt). Walka przyniosła wyłom w systemie: - odwołano marszałka b. ZSRR skierowanego na polski „front” - z polskiego „frontu” wycofano 10 tys. oficerów radzieckich pilnujących wojska, - pierwszym sekretarzem został Gomułka o „odchyleniach prawicowo-nacjonalistycznych” - wypuszczono z internowania kardynała Wyszyńskiego - ponad 100 tys. „wrogów ludu” opuściło więzienia - kilkaset tysięcy Rodaków wróciło z terenów b. ZRRR; niektórzy z łagrów - wymieniono wielu ministrów i działaczy - rozwiązano wraży Urząd Bezpieczeństwa - rehabilitowano niesłusznie oskarżanych i więzionych - rozwiązano Związek Młodzieży Polskiej - odstąpiono od zbyt nachalnej indoktrynacji - odstąpiono od przymusowej kolektywizacji chłopów - zmniejszono ograniczenia tyczące handlu prywatnego - zmniejszono ograniczenia tyczące prywatnego rzemiosła - b. ZSRR zobowiązał się do płacenia za węgiel - wyrażono zgodę na powstawanie „quasi-własności” (np. Spółdzielnie Mieszkaniowe) - wyrażono zgodę na powstanie „quasi-samorządów”, np. organizacje sportowe uzyskały osobowość prawną.
Naród ugiął się jak trzciny na wietrze. Gdyby wpływ na rozwój wypadków miały obecne watażki, jak nic mielibyśmy kolejne powstanie, kolejne krwawe „powstanie październikowe”. Tym razem rozeszło się po kościach.
Godzi się przypomnieć, że w 1957 roku, w Gdyni miał miejsce jedyny owych czasów spontaniczny pochód pierwszomajowy, w tym mieście. Na tej fali żeglarze wzięli sprawy w swoje ręce. Reaktywował się Polski Związek Żeglarski będący federacją Związków Okręgowych stając się organizacją samorządu żeglarskiego. Nie miało to nic wspólnego z „przygotowaniem kadr dla floty handlowej i wojennej”. Reaktywizację prowadzili „przedwojenni żeglarze” wywodzący swój etos z trzech różnych krajów, z tradycji powstawania Państwa, z wojny bolszewickiej i konsolidowania się po zaborach. Stąd przywiązanie do imponderabiliów.
Związek uzyskał pewną suwerenność. Oczywiście suwerenność ta była ograniczona łaskawością sponsora, którym w dalszym ciągu było - jak wyżej - ideologicznie marksistowskie, socjalistyczne państwo, właściciel jachtów, sypiący czasem groszem (ale nie za darmo) i rozdający przywileje, dyplomy, odznaczenia, paszporty (ale nie za darmo). Związek mógł o tyle działać, o ile był „ramieniem i przedłużeniem” samozwańczej sił przewodniej narodu ergo Partii. Kto płaci ten zamawia muzykę! W tym świetle należy rozpatrywać ówczesne meandry żeglarskiej polityki.
Tu dygresja, czyli jak mówią Rosjanie „liriczeskije otstupljenije”. Wiadomo pieniędzy nigdy dość. Mając określoną kwotę postanowiłem obrócić ją na kupno jachtów dużych. Natomiast zaapelowałem o budowę własnym sumptem jachtów małych (r. 1973). Miała powstać „spółdzielnia” budująca jednakowe jachty typu „Karolinka”. Pomysł zasadzał się na tym by własnym sumptem, własną pracą i najprostszym modelem każdy doszedł do własnego (!) „volkswagena” („garbusa”), do własnego jachtu. Zgłosiło się 35 entuzjastów, tyle jachcików miało powstać! Sprawy ruszyły. Niestety kolega podstawił mi nogę. Nie, żeby z zawiści. Był dobrym, miłym, uczynnym kolegą. Nikogo, nawet muchy, by nie skrzywdził. Nic złego nie mogę o nim powiedzieć. Tylko nie wyobrażał sobie, aby w klubie były prywatne jachty! Każdy będzie robił co zechce – uzasadniał - nie mógł tego ogarnąć; nie mógł sobie wyobrazić. Takie głębokie piętno na nim i wielu innych wypaliła, ta ideologia!
Mówiąc o PZŻ możemy mieć na myśli ogół yachtmenów, albo jego strukturę organizacyjną. Struktura powstaje w ten sposób, że „oracze morza” delegują z klubów swych przedstawicieli do Okręgów. Z nich zostają wybrani przedstawiciele na Walne Zebranie PZŻ, które wybiera władze statutowe i Prezesa. Zatem przynajmniej w teorii struktura i władza najwyższa wyrastają z „mas”. „Taka będzie Rzeczpospolita, jakie dzieci chowanie”. Oczywiście w czasach, o których mowa Związek musiał Minotaurowi składać daninę. Delegaci na zjazdy zdawali sobie z tego sprawę i starali się chować pod „kryszę” („dach” - to już ze współczesnej praktyki rosyjskich mafii). Dlatego na Prezesa powoływano jakąś prominentną personę z Partii, lub Rządu (nie koniecznie żeglarza), która podnosiła wiarygodność Związku wobec „socjalistycznej Ojczyzny” i przy okazji mogła coś „załatwić”. Bo wtedy wszystko się załatwiało: „przydziały”, „talony”, „odznaczenia” (a gdy były trzy, to była podstawa o ubieganie się o czwarte, które mogło już być „chlebowym?”) itp., a od zawsze wiadomo, że: „Pokorne cielę dwie matki ssie”. To i ssało.
Dlatego „komunizm nie był dla ówczesnych żeglarzy jeszcze jednym wyzwaniem”, ani do realizacji „szczytnych celów socjalizmu”, ani do walki „na ubitej ziemi”. Każdy ówczesny żeglarski sukces lepiej, lub gorzej starano się wykorzystać „w nadbudowie”. Poszło na to sporo wazeliny. Natomiast dzisiaj każdy ten sukces można przedstawić jako „pójście na współpracę”. Kolega, inżynier, zresztą żeglarz, budował Port Północny (co byśmy bez tego portu i rafinerii dzisiaj robili strach pomyśleć). Na zakończenie budowy sam Pierwszy Sekretarz wpinał mu w klapę Krzyż Zasługi! Czyż żyjąc i pracując był „Architektami zła”? Czy dzisiaj ma być infamis?
Mimo przeciwności per saldo żeglarstwo miało szczęście. W ramach RWPG Polska otrzymała specjalizację w dziedzinie budowy jachtów. Zasługa to nie jakichś „gnomów”, ale tu i tam usadowionych miłośników morza i żeglowania. Dzięki temu jachty stały się bardziej dostępne (dla klubów). Stocznie, porty i gospodarka morska uzasadniały popieranie żeglarstwa, a trudności, ograniczenia i obostrzenia były udziałem wszystkich. Dzisiejsze budownictwo jachtowe wyrasta z tych korzeni.
W Polskim Związku Żeglarskim ścierały się dwie tendencje jedna bardziej konformistyczna, druga bardziej buńczuczna. Uważam, że była to zdrowa sytuacja zapewniająca stabilność i pewien postęp. Irytację budzili różnej maści „nadgorliwcy”. Także ortodoksyjni zwolennicy „Prawdy”, jak i nieustępliwi „Strażnicy Przepisu”. Dawał także znać o sobie „centralizm warszawski”.
W miarę upływu czasu system „gnił”, ale również „deprawował się PZŻ”. Kostniał. Zamiast być żeglarskim samorządem przepoczwarzał się w biurokratycznego, autokratycznego nadzorcę. Wszystko to działo się niestety za przyzwoleniem „mas żeglarskich”. Szło nowe. Zmieniało się otoczenie zewnętrzne.
Upadek „socjalizmu” zaskoczył. Zaskoczył żeglarzy i ich organizację. Tak, nie było gładko. Lata 1990 i 91 to spadek gospodarki o 16% w porównaniu do 1989 roku (głosy po co nam to było). Dopiero w połowie 1995 osiągnięto stan gospodarki z 1989 roku. Lata 1996-2000, to lata dźwigania się w górę, lata 2001-02 były praktycznie okresem stagnacji. Dopiero lata 2003-06 ponownie przyniosły widoczny postęp.
W życiu publicznym pojawiła się nostalgia za PRL, która obecnie objawia się w postaci widma, widziadła, mary, przywidzenia ergo „PRL-bis”. Wrócił kult biedy. Jego cechą jest pogarda, dla bogactwa – prominenci szczycą się tym, że niczego nie mają. Stawia się biednych kontra bogaci. Każde bogactwo jest wysoce podejrzane. Tak naprawdę należałoby je odebrać i rozdać. Stąd horrendalnie wysoka akcyza na jachty zniesiona dopiero w połowie 2002 roku! Stąd opór przeciwko prywatyzacji. Państwowym (niczyim) miło jest nieodpowiedzialnie zarządzać („dziel i rządź”). Objawia się zawłaszczaniem administracji przez „naszych” i „zaufanych”. W moralności znowu wszystko jest dobre co jest dla, lub w imię „Partii”. Syci się jadem. „Nadbudowa” (ideologia) wymaga, atmosfery pościgu w mediach publicznych, lub zależnych. Wszędzie czai się wróg. Panuje nieodparta chętka do ingerencji w struktury Kościoła i próbami wykorzystania go, dla partykularnych celów.
Nowy system nie dawał jachtów i nie wymagał werbalnego poklasku. Niegdyś jachting i „białoportkowcy” byli synonimem elity i „kapitalizmu”, teraz na odwrót „jacht” stał się symbolem „komunistycznego dobrobytu”. Jakaż przewrotność! Chociaż wazeliny nigdy dość. Niedawno na pokład jachtu wciągano tamtą Pierwszą Damę, teraz wciąga się tą.
Żeglarze (bo przecież oni są władni i kompetentni) i ich Związek nie uporali się z balastem przeszłości. Były wybory, były okazje. Nie chcą przyjąć do wiadomości, że „prawdziwym żeglarzem jest właściciel jachtu”. Związek uwłaszczył się na biurokratycznym aparacie dawnej „władzy”. PZŻ stał się „fantomem” dawnego Związku i kreuje „nową władzę” opartą o „siłę przepisu”. Żeglarski etos zastąpiono potężną wiarą w „układ” i ludzi, którzy „dużo mogą”. Efektem będzie zejście polskiej bandery „do podziemia”; będzie niebawem wisiała, tylko jako gościnna (?).
Nie podoba mi się pomysł pisania „kontr historii” polskiego żeglarstwa. Tworzenia „My” i „Oni”. Jego Historia jest jedna. To prawda widziała ona niejedno, na swej drodze miała chwile lepsze i gorsze, miała wzloty i upadki, miała miałkość i podłość, ale jest tylko jedna. Jedna w całej swej złożoności i pobocznych nurtach. Takie „kontrowanie” wpisuje się niestety w modną dzisiaj swoistą „rewolucję kulturalną” i mogłoby być wykorzystywane przez współczesnych hunwejbinów, dla niegodziwych celów.
Obyś Żył Wiecznie !
Ramzes XXI
______________________________
Wysłuchałem wykładu (przeczytałem), dziekuje za przypomnienie czym był komiunizm, dziekuje za przypomnienie, że Balcerowicz-co-musi-odejść doprowadził do upadku gospodarki o 16% (!?) ale mam pytanie czemu Don Jorge łamiesz reguły, ktore sam narzuciłes, a które my przyjęliśmy? NIe wiem kim jest Ramzes-ileś-tam, nie wiem, czy tez piłem z nim wódkę i nie chce mi się zgadywać ale zupełnie nie rozumiem, czemu nie mógł się podpisać i dlatego proponuje wszystkim, by zbojkotowali ten temat i nie odpowiadali anonimowi, nawet uwiarygodnianemu przez Ciebie.
Żyjcie obaj wiecznie!
Wyżej podpisany Andrzej
Nie przeczę,ze wiele informacji jest tymi, z którymi się utożsamiam.Jest tu dużo prawdy.Ale zdaję sobie sprawę,że nie zawsze prawda jest wygodna dla coniektórych.
W dzisiejszych czasach trudno jest się skapować,kto gdzie stoi.Nie będę wdawał się w polityczne dywagacje,ale gdy ktoś nie mam odwagi firmować wypowiedzi swoim nazwiskiem, to może, dla mnie mniej,ale dla młodego pokolenie,jest conajmniej niewiarygodny.
Wieczność niech będzie naszym udzialem
Jurek
Rozumiem, ze podpisano Anonim - lepiej, zeby nikt sie domyslil kto jest autorem tegoz grafomanstwa..i nikt sie z pewnoscia nigdy nie domysli! A moze by tak cos o zeglarstwie, dla odmiany?
Lukasz Zniesmaczony
To co napisał Ramzes XXI jest naprawdę tym co się działo na przełomie wieków XX i XXI. Uczestniczyłem w tym i tak to odczuwam. To jest prawda!!!!!!!!!
Nareszcie ktoś podsumował byłe 50-lecie!!!!!!!
Jeżeli masz problem to zgłoś się do psychologa!!!!!!!!!
Major
O podsumowaniu mowy być nie może ,bo nie jest to epoka w jakikolwiek sposób badana czy analizowana wnikliwie i w sposób pełny...
Z poradą konsultacji psychologicznych wyluzuj, opanuj emocje i (jak mawia młodzież) "daj na luz" jak przystało na rozsądnych, doświadczonych żeglarzy odwiedzających to forum...;)))
Johann
Z niektórymi tezami sie zgadzam, z innym nie.
Niepokoi mnie formuła wszystkowiedzaca "było tak, bo ja tak mówie"
i na koniec. Nie wiem kto to Ramzes. Ale anonim to anonim. Jurek to Twoje forum, Twoja strona. Ale jak dyskutowac z anonimem? Jak sie przedstawia poglady, szczególnie kontrowersyjne z punktu widzenia wielu, to trzeba miec te odrobine odwagi i sie podpisać.
Maciek"skipbulba"Kotas
Ale jak dyskutowac z anonimem? - ???? Tak samo, jak z Nimem: przedstawiajac wlasne zdanie i popierajac je argumentami, ilustracjami i przykladami z zycia wlasnego i zycia w ogole, tudziez liczac na wsparcie kompaniji calej. Argumentami najbardziej....co nie znaczy najprosciej.
Lukasz Nim
Erystyka nie ma z tym nic wspólnego. A szlachectwo zobowiazuje, nie moge nazwac szlachetnym nikogo kto ukrywa sie za zasłona pseudonimu jak zwykły tchórz.
EOT w temacie anonimów, bo nie o tym jest news. Ja po prostu z aninimami nie gadam i nie traktuje ich wypowiedzi ani powaznie ani wiąząco.
Maciek"S"Kotas
Widze. Ty, i wiekszosc towarzystwa, nie widzisz, ze "podstawa" dyskusji nie jest niczyja odpowiedzialnosc ( zreszta w tym wypadku wzial ja na barki Don Jorge), tylko roznica pogladow (przekonywanie) albo ustalenie wspolnego pogladu ( analiza ). Sprowadzasz dyskusje do starcia osob, nie zdan i opinii. Nie ma potrzeby dyskutowania np. z RamzesemXXI, ale mozna z jego tezami - im bardziej sa dyskusyjne, tym dyskusja lepsza! I coz tego, ze sie pozniej wycofa i zmieni nick? Sensem publikacji, bylo sprowokowanie dyskusji, danie pozywki do refleksji, okazji wyrazenia wlasnego zdania, porownanie wizji...Pozniej autor moze wyparowac, zniknac, zamienic sie w cietrzewia. Niestety wszyscy sie zacietrzewili, mniejsza o pozar, porzadek musi byc i zasady!
Istotnie, anonimowosc nie jest tematem newsa, jest jednak tematem najczesciej powtarzanym w komentarzach (takze twoich) do newsa. Pozwolilem sobie tylko odpowiedziec ci na pytanie "jak"? Powtarzam: normalnie, czyli tak jak to sie robi zwykle na calym swiecie i Erystyka ma z tym cos wspolnego, choc niekoniecznie w czysto schopenhauerowskim tego slowa znaczeniu.
Rozumiem, ze gadasz, ze z Anonimami nie gadasz - kazdy gada z kim chce. Nie rozumiem jednak dlaczego obrazasz miliony dyskutantow, widzacych "podstawy" dyskusji inaczej, niz ty? ( w komentarzu "Beaumarchais" podalem jako przyklad link, kliknij.... ) Podpisu Ramzes XXI uzyl z sobie ( i Don Jorgemu...) znanych powodow Czlowiek. Jego tekst moze sie podobac lub nie - okreslilem go jako grafomanski i potrafie uzasadnic swoje zdanie, gdyby mnie o to zapytal. Ty nazywasz go tchorzem.
Wielkiej odwagi trzeba, by wyzywac Anonimow.....czy przeklinasz tez gluchych i ustawiasz przeszkody przed slepymi?
Graf Lukasz Omanski
"Wielkiej odwagi trzeba, by wyzywac Anonimow.....czy przeklinasz tez gluchych i ustawiasz przeszkody przed slepy"
Większej odwagi trzeba by wyzywać anonimów, niż wiedząc kogo się wyzywa, wyraźnie nie wiesz co mówisz!!! Wyzwij na forum anonima na "potyczkę" - uwierz mi, że napewno stawi się jakiś dwa razy większy od Ciebie!! - taki przykładzik jak już muszę uzasadniać!!!
"Nie rozumiem jednak dlaczego obrazasz miliony dyskutantow, widzacych "podstawy" dyskusji inaczej, niz ty?"
Może miliardy??
Że nie rozumiesz to już każdy zauważył... może Ci się postaram wytłumaczyć - bo generalnie takie tu są zasady, nie jest to forum pl.rec gdzie wypowiada się (w jakiejś części ) banda prowokatorów, tylko po to żeby coś głupiego napisać. Poza tym sam właściciel strony ustalił takie zasady a "dura lex sed lex" zresztą nikt nie ma obowiązku się tu wypowiadać, jeżeli tak go boli podpisanie się to może sobie popisać na innych forach.
Szczerze i mi zdzarzyło się tu nie podpisać, jak pierwszy raz komentowałem - oberwało mi się, ale uznałem swój błąd, nie podpisałem się, bo nie przeczytałem nagłówka!!!
tak na marginesie skonczyły się czasy gdzie anonimowy donos wystarczał by skazać człowieka, więc może czas najwyższy skończyć z tymi anonimami i zacząć brać odpowiedzialność za słowa..
Jestem zapewne jednym z najmłodszych wypowiadających się na tej stronie i nie chcę nikogo oceniać, ale wydaje mi się, że to właśnie ludzie którzy troszeczkę lepiej pamiętają poprzednią "epokę" powinni dawać przykład KULTURY OSOBISTEJ!!!
"Że nie rozumiesz to już każdy zauważył... może Ci się postaram wytłumaczyć - bo generalnie takie tu są zasady....."- Serdeczne dzieki za wytlumaczenie. Tyle, ze nie pisalem o zasadach tu, tylko wszedzie indziej. "Zasady tu" sa znane i szanowane przez wszystkich ( z wyjatkiem wlasciciela, ale mi to nie przeszkadza : ), natomiast ublizanie anonimom od tchorzy mialo charakter generalny. Nie jest to jedyne forum, czy tez grupa dyskusyjna na swiecie - dyskutantow jest miliony, moze jeszcze nie miliard.
Reszty ( o "wiekszym", "epoce ", " donosach" i "kulturze" ) nie bardzo dobrze zrozumialem, co pewnie nikogo nie dziwi, wiec nie warto chyba tlumaczyc mi jej zwiazku moim poprzednim komentarzem
reszty mi sie nie chce tlumaczyc, ale o kulturze to jednak napisze, chociaz juz jest to meczace, bo temat inny. Kultura wymaga, ze jak dzwonisz do kogos to sie powinienes najpierw przedstawic, per analogia, powinno to dotyczyc rowniez wypwowiedzi na forum.
nie chce mi sie, bo tlumaczenie oczywistych spraw jak chociazby kultura osobista jest meczace, tego powinni uczyc rodzice w domu i szkola.
Lukasz Ulepszony
Twoja blyskotliwosc jest porazajaca, dlatego wiecej Ci nie odpowiem.
Zdrowia zycze.
Jak ktoś wie WSZYSTKO, to i tak nie ma co znim dyskutować...
Robert
Napisałbym więcej tylko wkurza mnie wpisywanie kodów. Ale masz całkowitą rację. Nie ma co dyskutować z kimś kto i tak wie lepiej (na podstawie doświadczeń ze swojego podwórka).
Major
Don Jorge! Obyś żył wiecznie!!!!!!!!!!
Dzięki Ci, że puściłeś na swojej stronie ten tekst!
Reakcja niektórych czytelników strony jest dla mnie co najmniej dziwna. To są chyba ci co nie znali tamtych czasów. Czekam na odzew "batiara" i jemu podobnych.
Major
Pamietam wiele wowczas dyskusji o anonimowosci i przekonaly mnie argumenty za podpisywaniem sie mimo ze spora czesc dzialalnosci byla zakonspirowana. Unikanie ukrywania pod pseudonimem uwiarygodnilo nas gdy strajkujacy nas potrzebowali. Przeciez ktos musial pomoc ulozyc sierpniowe postulaty. Ten i ow przypomnial sobie ze widzial nazwisko i podpis. Prowokator ukrywalby sie. Bylem wiarygodny, bo nie bylem anonimem.
Wielokrotnie dziekowano mi za odwage, bo przeciez nie ukrywalem sie. Za moim przykladem inni odwazyli sie podpisywac pod swoimi pogladami. Tak jak w zwyczajnym spoleczenstwie w ktorym mozna sie pomylic, lecz ponosi sie odpowiedzialnosc za czyny i slowa.
Z anonimami nie dyskutuje sie. Ma racje Jaromir!
http://.sychut.com
Może zaproponujmy sprawdzonym trybem kolektywu żeglarskiego aby " wysuneli natychmiast miażdżącą samokrytykę"?!...;))
Dzisiaj to humorystyczne sformułowanie, ale wierzcie,że kiedyś w klubie żeglarskim było początkiem eliminacji z życia klubowego i początkiem alienacji "nieprawomyślnego" w stosunku do wszelkich struktur socjalistycznego żeglarstwa w PRL...
Dzisiaj to już na szczęście "czarny sen przeszłości"...i przestroga.
Johann
Drogi Jerzy - szczerze i z dezaprobatą dziwię się Tobie - od komentatorów wymagasz jawności a publikujesz anonima... ? nie bawi mnie zgadywank kim on jest.
Widzę natomiast, że nie tylko w autorze powyższego śliska przeszłość tkwi...
Choć nie mogę odmówić autorowi powyższego celnych spostrzeżeń, zgodzić się z wymową całości jego artykułu nie potrafię. Jako człowiek dorosły i żeglujący od lat 70-tych na prywatnych głównie jachtach, mam w wielu sprawach inną wiedzę i inne przemyślenia.
Nie podzielę się nimi jednak - nie zwykłem dyskutować z anonimami po prostu.
Żyj wiecznie
Jaromir Rowiński
Ja żegluję od lat 50-tych. I w całości popieram tego wykpiwanego przez Ciebie "anonima"
Zastanów się nim wydasz wyrok.
Major
Nie robi na mnie wrażenia jak długo zeglujesz.
Nie mam tendencji do "popierania w całości".
Nie kpię, tylko krytykuję brak podstawowej cywilnej odwagi.
Nie wydaję wyroków, tylko oględnie piszę, ze brzydzę się dyskusją z anonimami.
Możesz mieć inne zdanie, proszę - postaraj się różnić ładnie...
Ahoj
Jaromir Rowiński
Przepraszam wszystkich za przydługi tekst, ale „nie mam czasu aby pisać krótko!”
Ramzesie XII
Dawno przeszedłem na emeryturę i wiem jak strasznie się nudziłem, jak gorączkowo szukałem miejsca dla siebie. Zacząłem pisać, nawet udało mi się napisać kilka książek. Twój List wskazuje na nieprzeciętny talent a to, że pociągacie z Don Jorgiem ( choć marny z niego „pociągacz”, jak na żeglarskie miarki) uwiarygodnia Twoją osobę. Dlatego, zgadzając się w zasadzie z Jaromirem, jednak postanowiłem zareagować. Głównie, w trosce o Twój przyszły warsztat pisarski.
Aby udowodnić swoją tezę, nie należy zaczynać „ab ovo” ( nie jestem mocny w łacinie, może to nie tak). Szczególnie dotyczy to polemiki, ponieważ trudno szybko doszukać się sensu wypowiedzi, o ile jakiś jest.
Po drugie, nawet, aby ustawić adwersarza do bicia, nieładnie jest imputować mu postępki jakich nie popełnił. / cytat/ Jak można się na ten temat wypowiadać nie znając istoty komunizmu?/koniec cytatu/.
Tak naprawdę to nie wiem czy znam istotę komunizmu, ale to nie jest ważne, ponieważ nigdy nie pisałem ani nie mam zamiaru cokolwiek pisać na ten temat. Już na samym wstępie Listu stajesz się Ramzesie XII pisarzem nierzetelnym. Moje subiektywne rozważania dotyczyły wyłącznie faktu, że w tamtej, jak i w wielu innych epokach tyranów, byli i żyli ludzie realizujący swoje marzenia. Ludzie gnębieni żyli zapewne we wszystkich wymienionych przez Ciebie, epokach. Zostawmy te czasy w spokoju ale, że udało Ci się wplątać w dyskurs o żeglarstwie Jałtę, to już brak szacunku dla czytelnika, że o sobie nie wspomnę. Wymienię tu tylko Twoje stwierdzenie o rzekomo nowo tworzącej się „epoce” „Nowej Lewicy” Czy ktoś słyszał o takiej epoce? Poniosła Cię „licentia poetica”. W dalszej części jest jeszcze gorzej. /cytat/Wszystkie przedsiębiorstwa i organizacje miały rajcę bytu tylko o tyle, o ile o ile były przedłużeniem i ramieniem Partii. I dalej /cytat/ Na tej fali żeglarze wzięli sprawy w swoje ręce. Reaktywował się Polski Związek Żeglarski… Nie miało to nic wspólnego z „przygotowaniem kadr dla floty handlowej i wojennej”. ……Związek mógł o tyle działać, o ile był „ramieniem i przedłużeniem” samozwańczej sił przewodniej narodu ergo Partii. Kto płaci ten zamawia muzykę! W tym świetle należy rozpatrywać ówczesne meandry żeglarskiej polityki. /koniec cytatów/.
Szanowny Ramzesie XII, więc jak to jest…Związek wziął w swoje ręce… czy musiał grać jak mu zagrają? Nie odpowiadaj, bo pytanie retoryczne a cały ten twój wywód nijak się ma do moich rozważań. Jeszcze raz podkreślam, pisałem o mocnych duchem, którzy coś próbowali dokonać i dokonali… wbrew „epoce”. Nie neguję udziału w reaktywacji Związku uczciwych żeglarzy, ale sam piszesz, kto płaci, zamawia muzykę! Niestety Związek grzecznie realizował zamówienie a do dziś próbuje zapisać w historii, że te wyczyny polskich żeglarzy to efekt ich działalności. Autorzy „Polskie jachty na oceanach” aby tę pracę wydać musieli pisać oględnie, bo inaczej nie ujrzałaby światła dziennego ale ja, korzystając z tej ich pracy, mogłem na jej podstawie, wykazać jak nieupoważnione są próby zawłaszczenia cudzych osiągnięć. Zrobiłem to w opracowaniu „80 lat historii polskiego żeglarstwa”, jako protest przeciwko takiemu postępowaniu. „Żeglarstwo a komunizm” , pisane raczej na zamówienie Don Jorga a spowodowane apelem na grupie dyskusyjnej, osoby proszącej o pomoc w zbieraniu materiałów do pracy badawczej, jest jakby wycinkiem poprzedniego opracowania. Jeśli są w nim nawet błędy czy stwierdzenia z którymi nie wszyscy mogą się zgodzić, to tak właśnie było.
Ramzesie XII,
Grzecznością Faraonów ( było ich XII?) i królów a zapewne wśród żeglarzy jest poprawne przytaczanie nazwiska adwersarza, chyba, że jak swego Kolega Zbigniew Stosio, aby pokazać zupełną moją nicość, użył …jakiś Klimek! Ale do rzeczy: /cytat/.. Głęboko myli się kol. Klimczuk pisząc o odwilży 1956 roku. To nie była odwilż, lecz ostra……..
Na Neptuna i biust Sanacji, kolejne nadużycie aby dołożyć przeciwnikowi. W odróżnieniu od Ciebie, nie pisałem dysertacji naukowej. Użyłem stosowanego powszechnie skrótu myślowego, bez wnikania, dlaczego doszło do tych przemian. Dla mnie ważne było, że obok Jastarni uruchomiona została Trzebież a ja pierwszy raz zobaczyłem Bałtyk. /cytat/ …U nas po wojnie zachowało się quasi-żeglarstwo. /koniec cytatu/. No cóż, sam pisałeś… kto płaci ten…tylko, na Boga, powiedz mi Ramzesie XII, kim wobec tego byli ci dzielni żeglarze, którzy zasiedli w PZŻ, po 56 r?! Quasi czy żeglarzami, bo się pogubiłem w Twojej retoryce? Aby było jasne- ja byłem zapewne quasi-żeglarzem a…., /cytat/ kwestia „żeglarstwo a komunizm” została postawiona niewłaściwie / koniec cytatu/, wyjaśniam; to tytuł newsa ( może mylący) z którego treści wynika, że takiej tezy nigdy nie postawiłem. Jeśli już używać mądrego języka , jaki stosujesz, wprawiając mnie w traumę, to tezą jego było, a jednak się nie dali !
/ cytat/ Dlatego „komunizm nie był dla ówczesnych żeglarzy jeszcze jednym wyzwaniem”, ani do realizacji „szczytnych celów socjalizmu”, ani do walki „na ubitej ziemi”. Każdy ówczesny żeglarski sukces lepiej, lub gorzej starano się wykorzystać „w nadbudowie”. Poszło na to sporo wazeliny./koniec cytatu/. Po pierwsze, nie pisałem, że komunizm był wyzwaniem lecz pokonywanie barier jakie stwarzał. Z tym musieli sobie poradzić żeglarze a nie z filozofią ustroju. To poważna różnica. Po drugie w przytaczanym już opracowaniu „80 lat….” Daję tam przykłady, że nie było żadnego wykorzystywania sukcesu w „nadbudowie” przynajmniej do czasu Leonida Teligi, ale też dopiero po fakcie. „Wspaniali „ faceci” z Związku brali czynny udział w obwożeniu śmiertelnie już chorego żeglarza, po Polsce. I nie mam tu na myśli władz tylko reakcje PZŻ. Długo by pisać o pomieszaniu z poplątaniem, w tym Liście. Ale na koniec muszę ustosunkować się do końcowych akapitów Listu. /cytat/
Nie podoba mi się pomysł pisania „kontr historii” polskiego żeglarstwa. Tworzenia „My” i „Oni”. Jego Historia jest jedna…….Takie „kontrowanie” wpisuje się niestety w modną dzisiaj swoistą „rewolucję kulturalną” i mogłoby być wykorzystywane przez współczesnych hunwejbinów, dla niegodziwych celów. /koniec cytatu/.
To już brzmi groźnie i muszę się zastanowić o co tak naprawdę chodzi Ramzesowi? Jeśli „My” to my dzisiaj a „Oni” to żeglarze z „epoki”, to oświadczam, że Kolega Ramzes postąpił nieuczciwie. Nigdy i nigdzie nie próbowałem pisać takiej „kontr historii”. Zgadzam się, że żeglarstwo jest jedno, tamto "quasi.." i to obecnie. Tu się jednak gubię całkowicie, ponieważ to Ramzes XII postawił wyróżnik ! Ja próbowałem jedynie prosić aby „żaba nie podstawiała nogi, tam gdzie konie kują”, ponieważ Związek dla mnie nie mieści się nawet w kategorii "Quasi". To chyba jedyna rzecz w której się z Autorem zgadzamy. Tym optymistycznym akcentem pozostaję
z szacunkiem ,dla egipskich faraonów, też
lwowski Batiar- quasi-żeglarz
Zbigniew Klimczak
Zanosi sie na to, ze nie o komunizmie bedzie, tylko znowu o anonimach : ) Jak ktos ma czas, niech zajrzy na http://groups.google.com/group/fr.rec.bateaux/topics?lnk=sg - blizniaka p.rec. z. i policzy ile jest tam komentarzy podpisanych imieniem i nazwiskiem. Wiadomo, ze pisuja tam wylacznie pryszczaci, niewychowani, tchorze i oszusci bez odwagi cywilnej, ale dyskusje bywaja ciekawe, pouczajace i bez inwektyw.... moze dlatego, ze dotycza tresci, pomyslow i pogladow, nie osob?
Lukasz Coorwellabezobrzydzeniaczytal
Trudno mi zrozumieĆ, dlaczego don Jorge puścił anonim. Trudno tym bardziej, że nie widzę powodów aby takie poglądy musiały być anonimowe. Anonim to ten, który z ukrycia rzuca błotem, zza węgła uderza kamieniem ... W tym tekście, niezależnie od jego oceny, tego nie widzę. Czyżby więc była to pozostałość dawnego systemu, podwójnej moralności, dwóch twarzy: oficjalnej i prywatnej?
W "minionym" ustroju można było żeglować na dwa zasadnicze sposoby: szukać szczelin umożliwiających wypłynięcie lub płynąć z prądem obowiązującej ideologii. Gdy na zakładowej przystani znalazłem zaniedbaną BM-kę, to własnym wysikiem i kosztem wyremontowałem ją i pływałem - nie zastanawiając się nad związkiem socjalu z ideologią. Gdy w 80-tych latach pływałem zakładowym "Orionem" po Mazurach, to też nie wiązałem tego z komunistyczną ideologią. Zresztą na burcie była naklejona nazwa "Marsz. Józef Piłsudski", a pływał wtedy "Lechu", "Zapluty karzeł reakcji" i wiele jachtów z podobnymi nazwami. Chcąc wypłynąć na morze, płaciłem za rejs z Trzebieży na tych samych zasadach, co obecne czartery.
Była jednak również inna droga: zostać działaczem żeglarskim, czasem w powiązaniu z inną organizacją. Jak to ktoś napisał na tym Forum - kupowano jachty, była kasa na rejsy. I to była transakcja: coś za coś. Za dobry etat, za te pochody ze szturmówkami, za wciskanie młodzieży komunistycznej ideologii, za kompromis sumienia.
Jest jeszcze jedno oblicze ówczesnego żeglarstwa morskiego, może najbardziej wstydliwe: rejsy, po których sprawozdania trafiały do instytucji niewiele mających wspólnego z żeglarstwem. Jeśli ktoś myśli, że przypadkiem było "błądzenie" polskich jachtów w okolicach stref zakazanych, że szwedzkie czy inne okręty bez powodu podejrzliwie obserwowały nasze jachty, to jest bardzo naiwny. Czy jacht płk. Kuklińskiego służył jedynie do przyjemnościowych rejsów? Może przyszedł czas, aby sięgnąć do archiwów i rozliczyć również ten fragment "działalności" żeglarskiej?
Edward Zając
Trudno jest zrozumieć dlaczego Ramzes XXI zasłonił się kryptonimem.Nie ma się czego wstydzić!!!Wiedzę o świecie posiadł gdyż wspomina o czasach przedpogańskich, a że ma inne zdanie na ten temat to jego odwieczne prawo.Można tu tylko zacytować Zenona Laskowika z festiwlu w Opolu, że "Ramzes odszedł a Kryzys żyje".I tak chyba jest.
Andrzej Pociej...
koleżanka - Dorota Kobierowska Dębiec?? ;)))
Młoda i ambitna dziewczyna - dziennikarka i żeglarz
Don Jorge jeśli "nie zaprzeczasz i nie potwierdzasz", to nie obawiaj się ewentualnej dyskryminacji w naszym kręgu żeglarzy człowieka z uwagi na płęć...;)) czy wiek .
Wszak niewiasty nie raz udowodniły na morzu ,że znają się doskonale na rzeczy, a intuicją w dociekaniu do sedna spraw, bija nas na głowę...:)))
Jeśli "strzał chybiony" szkoda, bo ...mało okrutnie na tym zdominowanym przez facetów forum ... naszych koleżanek i przyjaciółek z pod żagla...;))
Johann
Nawiązując jeszcze do "Ramzesowej klasyfikacji prawdziwych żeglarzy" ,trzeba by skonstatować niestety, że : począwszy od dokonań wielu w II RP - Ziółkowskiego , Zaruskiego, a kończąc na sukcesach Baranowskiego czy Chojnowskiej - Liskiewicz w PRL-u, nie byli to - "PRAWDZIWI ZEGLARZE"- bo nie posiadali na on czas własnego jachtu...
Można to także odnieść do innych dziedzin ale czy jest sens?
Czy ładnie tak uogólniać kwalifikacje, doświadczenie i kompetencje żeglarskie na podstawie li tylko stanu posiadania jednostki pływającej (nawet Omegi)...?!
Doświadczenia armatorskie to bardzo cenna rzecz ale nie predysponująca do miana "prawdziwych żeglarzy", bo to raczej przymioty ducha i charakteru...
Największa ignorancja, to uogólnianie...:(((
Nie wszyscy starożytni władcy Egiptu byli rozsądni i szlachetni...
Kim jest "Prawdziwy Żeglarz"??? To temat na osobną dyskusje, polemikę czy refleksję, a nie klasyfikację...
Johann - wieloletni były armator 50 stopowego jachtu.
Wychodzi też na to, że ja również bylem zawsze bardziej "prawdziwy" od wielu znanych polskich żeglarzy (kapitanów kaphornowców również!!!), bo byłem armatorem małej dinghy (numer większej od kajaka), kabinowej INKI i prototypowego MICRO... bo przecież w Polsce każde pływające g... używane do żeglowania przyjemnościowego nazywane jest JACHTEM !!! Nie dość, że byłem "PAWDZIWYM ŻEGLARZEM", to jeszcze do tego "JACHTSMENEM" ;-)))
Takie to są skutki zbytnich uogólnień i uproszczeń - w tym wypadku Ramzesa XXI, może chciał dobrze, a wyszło mu - co wyszło ;-)
Robert
Nie dyskutować z anonimem? Nie dlatego nie kontynuowałem dyskusji, że uważałem, iż z anonimem się nie godzi, bo zasada podpisywania w tej witrymie (wypisana na czerwono w nagłówku) dotyczy tylko KOMENTARZY. Autor newsa ma więc pełne prawo do anonimowości!!! To jedno.
Drugie: tekst wydał mi się interesujący, ale miejscami dosyć płytki, jak np. podział historii cywilizacji na "przedpogański", "pogański" itd. - ale może to był żart? ...bo jeżeli autor tak myśli naprawdę, to szkoda strzępić sobie klawiaturę...
Niektóre spostrzeżenia Ramzesa XXI są bardzo trafne... ale niektóre wprost śmieszne z powodu stosowania dalszych uproszczeń w stylu j.w. ...
A w ogóle, to sobie pomyślałem, że autor sobie trochę z nas zrobił "jaja", żeby zobaczyć jak się tu będzie gotowało... Miałem też zamiar spytać Dona Jorge z kim pija i co, że takie teksty zamieszcza z ilustracją Sądu Ostatecznego (może rzeczywiście to bimber Wędrowycza?) dla kawału??? Ale to jego i tych co znim pija sprawa ;-)
Poważny Pan na emeryturze (?zależny od Boga i ZUSu?) może sobie pisać co chce, ale ja (młodzian 50 letni) mu nadal nie wierzę ;-)
Pozdrawiam
Robert
....gdy sobie ten tekścik Ramzesa XXI czytam po raz kolejny (a lubie czasem wrócić do tego co już było), to staje mi się trochę bliższy ;-)
....może to zgodnie z zasadą , którą sformułował niejaki dr Goebbels, że kłamstwo powtarzane wielokrotnie staje sie prawdą??? ;-)
...chyba jednak warto trochę zastanowić się dłużej nad tym tekstem, ...i spojrzeć też czasem w lustro...
...???...
Szkoda, że dyskusja zboczyła na temat: "wolno czy nie wolno autorowi ńjusa zachowywać anonimowość", a tak mało kto odniósł się do samego artykułu... (może był przydługi? może zbyt wiele uogólnień i uproszczeń?)
...ja się lustracji w żeglarstwie nie boję, pewnie dlatego, że w sumie niewiele sobie pożeglowałem, bo gdybym musiał częściej ocierać się, w poszukiwaniu drogi na morze, o specsłużby, to kto wie jaką bym miał tam teczkę...
Robert
PS: a ten Sąd Ostateczny to symbol lustracji (?) czy wzajemnego zagryzania się (?), a może dopiero sam Pan Bóg nas rozsądzi, w taki jak na obrazie sposób???? (!)
PPS: mam nadzieję, że wrócimy do dyskusji o żeglarstwie :-)
tytuł wystarczy....i po dyskusji! Moim zdaniem, jedni powinni dyskutować z anonimem a inni nie, zgodnie ze swoimi przekonaniami. Natomiast udowadnianie, że to ja mam rację, pozostawiając meritum na boczku jest ....nie nazwę, aby nie wypaść z roli.
pozdrawiam wszystkich w tym Ramzesa XXI- choć schował głowę w piasek.
Batiar
pozdrawiam wszystkich w tym Ramzesa XXI- choć schował głowę w piasek.
Co pokazuje struś chowając głowę w piasek?
Chyba miejsce w którym ma innych.
Jacek ;-)
"Co pokazuje struś chowając głowę w piasek?"
...a może to miejsce do całowania (w jego mniemaniu), lub do kopania (w mniemaniu innych) ;-)
Na coraz to bardziej niebezpieczne ścieżki zbacza część komentarzy ;-)))
Robert
PS: skoro Ramzes XXI jest chroniony przyjaźnią Dona Jorge, to już sobie odpuśćmy dalsze rozważania o pokazywanym przez strusia miejscu ;-)