Zaczęło zgrzytem, ale po kilku mailach okazało się w praktyce, to co ja dobrze wiem i to od bardzo dawna. Jest szansa negocjowania z administracją morską, o ile utrzymamy "zainteresowanych materialnie" daleko od stołu rozmów. Wydaje mi się, że administracja morska czuje, że została potraktowana jako "zderzak". A zderzaki przecież się wymienia (obejrzyjcie ofertę w internecie). Dyrektor Waldemar Rekść, marynarz najwyższego dyplomu - porzucił dobrą pracę za granicą i zaoferował swe doświadczenie administracji morskiej, w której urzęduje dopiero pół roku. Odnoszę wrażenie (subiektywne, subiektywne !) że jest rozgoryczony. Ma plany, a spotykają go poszturchiwania. Otrzymał polecenie niezwłocznego "uregulowania", tego, czego jego poprzednikom nie udało się zrealizować przez kilkanaście lat. Jest prawdziwym człowiem morza, ma chęci, jest "świeży" i naprawdę chce rozmawiać. No, może zaczął niefortunnie - jednym takim niezręcznym sformułowaniem. Po refleksjach obie strony uznały ten akcent za niebyły. To zupełna nowość. Nie liczcie na jego omnipontecję, ale myślę, że czas usiąść do stołu. Rozmawiać (bez postronnych) zawsze warto i to bez "warunków wstępnych".
Wymieniam korespondencję z panem Waldemarem Rekściem. Przy dzisiejszej znalazłem załącznik - list do Dyrektora od naszego Marka Grzywy, armatora "Focuss". Pan Waldemar jakby użalił mi się, że to jak dotąd jest pierwszy przyjazny sygnał z naszej strony, Szanowny Panie Dyrektorze - będzie ich więcej, jeśli pozbędziemy się tego i owego. A w kwestii formalnej - kto dostał zaproszenie na rozmowy ? Kiedy i gdzie mają rozpocząć ?
Zanim przejdziemy do listu Marka - koniecznie (aby nie zapomnieć) kliknijcie tu:
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
___________________
Szanowny Panie Dyrektorze,
Docierają do mnie echa dyskusji, która przetacza się przez polski internet i dotyczy projektu "Zarządzenia Porządkowego w sprawie bezpieczeństwa żeglugi morskich jachtów o długości pomiarowej do 24m"
Chciałbym Panu podziękować i pogratulować odwagi. Widzę, że po "latachpełnych mroku" znalazł się wreszcie ktoś, kto potrafi powiedzieć DOŚĆ ucieczce Polskich jachtów pod obce bandery.Wiem, że Gdyński i Szczeciński UM są przeciwne złagodzeniu
restrykcyjnych przepisów dotyczących żeglarstwa przyjemnościowego, alewiem (a przynajmniej wierzę), że uda się Panu Dyrektorowi przekonać tamtych dyrektorów i doprowadzić do takiego stanu prawnego, że właściciel Polskiego jachtu nie będzie musiał uciekać pod obcą flagę,żeby móc legalnie (i bez SOLASowskiej tratwy:-) popływać po Bałtyku.
Życzę wytrwałości i powodzenia w uwalnianiu polskich żeglarzy spodkomunistycznych okowów prawnych.
Ufając, że Pańskie decyzje przejdą do najjaśniejszych kart historii żeglarstwa, pozdrawiam.
Marek Grzywa
Żeglarz z Warszawy,
armator jachtu Focus,
chwilowo jeszcze pod szwedzką flagą.
Szanowni Państwo !
Lista Gości zaproszonych na słupskie spotkanie ciągle rośnie. Uprzejmie proszę o kilka dni czasu i po powrocie ze służbowej podróży, której owocami (oby były) świat żeglarski będzie bardzo zainteresowany, opublikuję listę zaproszonych gości.
Zależy mi tylko na tym, aby w spotkaniu wzięli udział kompetentni reprezentanci federacji żeglarskich, gdyż jakkolwiek na wszelki wypadek zarezerwowaliśmy też i dużą salę konferencyjną w dawnym Urzędzie Wojewódzkim, to lepiej, aby nie było zbyt wiele osób. Chodzi bowiem o to, aby to było spotkanie robocze, które przyniesie konkretne rezultaty, a nie wiecowanie i bezowocne bicie piany.
Serdecznie wszystkich Państwa pozdrawiam
Waldemar Rekść
Aż trudno uwierzyć, że wreszcie w Urzędzie Morskim znalazły się osoby, która naprawdę chce coś zrobić dla rozwoju żeglarstwa morskiego. Czyżby znowu Słupsk stał się symbolem pozytywnych zmian w żeglarstwie morskim? Obserwując wypowiedzi dyrektora UM w Słupsku p. Piechoty mam czasem nawet nadzieję, że i w usteckim porcie nastąpią pozytywne zmiany.
I jeszcze jedno: nasza reprezentacja i jej program. Już teraz trzeba, punkt po punkcie, przygotować te sprawy, których załatwienie jest w kompetencjach Urzędów Morskich, oraz takie w których nasze postulaty muszą trafić na wyższy szczebel administracji morskiej czy rządowej. Dobrze by było, aby trafiły tam z poparciem UM.
Edward Zając
Edwardzie, tacy są po prostu ci "z piwnicy" oczywiście nie ujmując kolegom od gwiazdek;)). Robią a nie ględzą. Chłop gadac nie musi:))
pozdrawiam
były bywalec "piwnicy"
krzysztof klocek
A zagraniczna wojaż Pana Dyrektora utwierdzi go w konieczności walki z pozostałościami "kubańskiego" systemu przepisow żeglarskich w RP...
Noblesse oblige...
Johann
"Chodzi bowiem o to, aby to było spotkanie robocze, które przyniesie konkretne rezultaty, a nie wiecowanie i bezowocne bicie piany"
Spotkanie robocze nad czym? Zarządzeniem porządkowym Dyrektora Urzędu Morskiego? Czegoś nie rozumiem:-((( Albo uważamy, że Zarządzenia porządkowe w sposób nie uprawniony ograniczają naszą wolność albo z entuzjazmem sami włożymy głowę w pętle. A możemy sobie tylko podyskutować i wywalczyć, żeby to była pętla jedwabna a nie ze zgrzebnego konopnego sznura...
z całym szacunkiem dla p. Rekścia ale... cienko widzę jego walkę. Podziwiam jego odwagę, porwał się już nie na beton ale na beton zbrojony już nie mówiąc o tych którzy po przeczytaniu projektu już liczyli wpływy za te radary, UKF i tratwy które żeglarze musieli by kupić.
pzdr
Meping
Jurku, czy to zarządzenie jest naprawdę takie złe? Czy tyle pracy urzędników jest rzeczywiście bez znaczenia i nie należy nad nim dyskutować? Ja mogę je nawet zaakceptować!
Jeden warunek: dodamy na wstępie, że Zarządzenie nie dotyczy jachtów do 12 (lub 24) metrów długości, używanych do celów rekreacyjnych. Tak jak w Szwecji lub Anglii.
Czy nad takim zapisem nie warto dyskutować?
Edward Zając
Myślisz, że ci którzy wymyślili tratwy ratunkowe w żegludze osłoniętej* pójdą na to? No spróbować można:-))))
*) nooo jest co prawda "lub koła ratunkowe...":-)))
Czy nad takim zapisem nie warto dyskutować?
Nie warto :-(
Bo z definicji wszystko co pływa po morzu jest statkiem morskim i wymogom morskim jest podane, tako rzecze ustawa o bezpieczeństwie morskim i żaden urzędnik mimo najszczerszych chęci tego zmienić nie może. Bieda nasza będzie dotąd dokąd w ustawie nie będzie napisane:
art. 4.1. Przepisów ustawy nie stosuje się do jednostek pływających Marynarki Wojennej, Straży Granicznej i Policji oraz jednostek rekreacyjnych, z zastrzeżeniem przypadków określonych w ustawie.
Zarządzenia porządkowe są o tyle w mocy o ile brak jest odpowiednich rozporządzeń ministra które to zarządzenia w celu „zapewnienia bezpieczeństwa” muszą uzupełnić. I jak szybko zarządzenia powstaną tak szybko następny mniej żeglarzom przychylny urzędnik, coby sobie nikt nie myślał, że o korupcje czy stronniczość go posądzam, zmienić może. Ale ze spotkania się cieszę i jestem pełen nadziei. Może poprawa nie przyjdzie już jutro ale co będzie po jutrze?
No wlaśnie - dobrze że Ty jeden o tym pamiętałeś...
Urzędy morskie, choćby nie wiem ile dostały wyrazów poparcia, po prostu nie mają prawa regulować takich kwestii!
Nie mogą wprowadzać nowej klasyfikacji statków, bo to reguluje kodeks morski.
Nie mogą ustanawiać inspekcji, dokumentów czy wyposażenia dla statków (jakichkolwiek!), bo to domena ustawy o bezpieczeństwie morskim i rozporządzeń do niej.
Nie mogą określać rejonów żeglugi, bo to też nie ich kompetencja.
Nie mogą ograniczać żeglugi pełnomorskiej i oceanicznej, bo to z definicji poza obszarem ich jurysdykcji.
Na dobrą sprawę w ogóle nie mogą w ogóle ustanawiać jakiejkolwiek kontroli technicznej w ramach zarządzeń porządkowych, których zawartość ograniczona jest ustawowo do "zakazów lub nakazów określonego zachowania sie".
Jeżeli urząd wyda zarządzenie porządkowe, wykraczające poza ustawową deledację, minister ma psi obowiązek unieważnić je jako bezprawne. Jeżeli nie minister, zrobi to sąd administracyjny.
Więc o czym tu, za przeproszeniem, rozmawiać? O bezprawnych działaniach administracji w państwie prawa?
pozdrawiam
krzys
pozdrawiam
meping
LIST DO DYREKTORA URZĘDU MORSKIEGO W GDYNI
Jako armator jachtu morskiego porzesyłam moje uwagi do projektu Zarządzenia Porządkowego dotyczącego jachtów i małych statków o długości do 24m.
"...jako że Zarządzenie jest wspólnym projektem wszystkich UM (co jest oczywiste, jako że przepisy powinny być jednolite w całym kraju)."
Proszę się zastanowić czy to takie oczywiste? Powołano trzy urzędu morskie aby każdy administrował przydzielony odcinek wybrzeża. Jeżeli przedstawiciele urzędów morskich uważają, że należy regulować jakieś sprawy jednolitymi przepisami, to powinni przedstawić odpowiednie wnioski swojej jednostce nadrzędnej. Gdyby tworzeniem jednolitych przepisów miały zajmować się nieformalne grupy jednostek administracji państwowej, to może na przykład "Koleżeński Zjazd Bosmanów Portów Polskich" wystarczyłby do administrowania gospodarką morską.
z poważaniem
Krzysztof Kluczek
krzysztof.kluczek@wp.pl
Powołano trzy urzędu morskie aby każdy administrował przydzielony odcinek wybrzeża. Jeżeli przedstawiciele urzędów morskich uważają, że należy regulować jakieś sprawy jednolitymi przepisami, to powinni przedstawić odpowiednie wnioski swojej jednostce nadrzędnej.
Chociażby ta struktura, to doskonały dowód na to, że zarządzenia porządkowe były przeznaczone do regulowania spraw stricte porządkowych, związanych z danym miejscem. Sprawy porządkowe w porcie czy jego otoczeniu. Wykorzystywanie zarządzeń porządkowych do ogólnych regulacji żeglarstwa jest nieuprawnione. Tego typu regulacje muszą być czynione aktem wyższej rangi. A najlepiej, jakby ich było jak najmniej, tylko podstawowe.
Tak, jest obawa, że ktos powie po spotkaniu słupskim, że zarządzenie "było szeroko konsultowane".
Tak, jest obawa, że na spotkaniu słupskim zrobi sie "spęd", nasz strona to będzie wiele stron i wiele zdań, a w końcu wszystko stanie się pyskówką w której urazimy Pana Rekścia.
Tak, jest obawa, że nawet jeśli powyższe to tylko moje obawy, spotkanie nie przyniesie żadnych rezultatów.
Ale:
Jeśli jest zaproszenie do rozmów, to trzeba rozmawiać! I to grzecznie! Przypomnijcie sobie tylko obawy, które trwały przed Okrągłym Stołem, od lata 1988 do wiosny 1989 i obawy przed 35%wyborami z czerwca 1989! A co sie stało? CAŁY SYSTEM SIE ZAWALIŁ !
Dziś stoimy przed spotkaniem Wałęsa-Kiszczak-Siła Nowicki z sierpnia 1988!
A więc reprezentanci organizacji niech jadą do Słupska, dobrze by nie jechało zbyt wielu "singli", aczkolwiek ich obecnośc zapewne NAm ułatwi zadanie, bo reprezentanci organizacji będą mogli od razu odwoływac sie do głosu ludu.
A Panu Rekściowi mój szacunek, cieszę sie także, że czyta Pan tę witrynę. Życzę Panu siły, konsekwencji, spokoju i odwagi.... no i DUŻO ZDROWIA!
Mysler ze masz racje. Trzeba rozmawiać, chociaz osobiscie trudno mi uwierzyc by pan p.o. dyr w jednym z Urzedów był w stanie cos zmienić, ale może sie mylę. Zobaczymy, na ile narodowcom zalezy na polskiej banderze. napeweno to opiszemy.
Maciek
Również uważam, że trzeba podjąć rozmowy (i być czujnym). Jeśli jest zaproszenie do rozmów, to zaproszeni powinni tam być. Mam nadzieję, że sprostają zadaniu. Będę trzymał kciuki!!!
Dla Pana Dyrektora Rekścia wyrazy szacunku, bo po naszych (moich TEŻ) tekstach mógł sie całkiem zeźlić na nasze środowisko, a jednak chce rozmawiać... *)
<Liczę na bezpatencie i bezrejestracje (tzn. brak ustawowego -i innego- obowiązku do jakichś parametrów LxB "logicznych" - szwedzkich?) w przyszłości...>
Pozdrawiam :-) Pana Dyrektora RÓWNIEŻ!!!
Robert
*) większość ludzi zapewne zareagowałaby inaczej: np. obraza, np. odgrywanie się, a przecież praca na urzędzie jest (powinna być!) pracą dla społeczeństwa, a nie tylko miejscem, z ktorego sprawuje się wladzę i bierze pieniądze podatników jako swoja pensję, dzięki ukladom kolesiów... niestety, wciąż takie panuje przeświadczenie wśród większości społeczeństwa i to nie większość społeczenstwa wpłynęła na taką opinię...
W moim wieku ja się specjalnie na nic nie obrażam i to, czy mnie ktoś urazi czy też nie, nie ma większego znaczenia. To najwyżej będzie rzecz do wyjaśnienia miedzy dwoma facetami, albo przy dobrej wódce, albo w ciemnym zaułku.
Chodzi natomiast o to, abyście Państwo wyłonili dostateczną liczebnie i merytorycznie reprezentację, która rzeczowo i spokojnie pokona merytorycznie opory tych, którzy albo ciągle jeszcze myślą kategoriami peerelowskiego urzędasa, albo ulegają - nazwijmy to - innym motywacjom, raczej sprzecznym z interesami polskich żeglarzy.
To MUSI być robocze spotkanie, które zakończy się sukcesem.
Podobnie było ze sprawą uproszczenia przepisów odnośnie naboru chętnych do zawodu rybaka, bo większość już siedzi za granicą i armatorzy mają kłopoty z załogami, a - z drugiej strony - w popegeerowskich wioskach siedzi sporo chętnej młodzieży, którą odstrasza konieczność kończenia kilku różnych kursów.
Zaczęło się od wiecowania, które ja szybko zakończyłem. Rybacy wyłonili reprezentację, wspólnie opracowaliśmy projekt i po kilku tygodniach walki rzecz zaakceptowało ministerstwo i dziś mamy znaczne złagodzenie przepisów, a więc chętni muszą zrobić tylko kurs ITR (tak jest we wszystkich państwach Europy), pozostałe szkolenia przechodząc na burcie i już mogą być okrętowani jako praktykanci.Rybacy są z tego bardzo zadowoleni i inne urzędy albo już poszły albo będą musiały pójść naszym śladem.
Powtarzam : kwestia urażenia mnie jest bez znaczenia. Najważniejsze, aby polskie jachty pływały pod polskimi banderami !!!
Raz jeszcze pomyślnych wiatrów
Waldemar Rekść
Pan Waldemar Rekść napisał:
To MUSI być robocze spotkanie, które zakończy się sukcesem.
To piekne zdanie, natomiast mam poważne obawy, że sukces nie dla każdego będzie znaczył to samo.
Celem Pańskich partnerów jest WOLNOŚĆ! Od tego nie odstąpimy. Natomiast jestem, byc moz eniesłusznie, przekonany, ze w Słupsu nie spotka sie PAn z jednolitym stanowiskiem, a z róznicami zdań, zarówno co do terminologii i definicji, jaki co do konkretnych rozwiązań, a już na pewno kompromis, który powstanie (a celem każdych rozmów jest jakis kompromis) będzie kontestowany przez niezadowolonych.
Niezadowoleni ze strony "liberatorów" będa go publicznie kontestowac, niezadowoleni ze strony Pańskich szefów mogą uniemożliwić jego wdrożenie. Mimo wszystko WARTO ROZMAWIAĆ.
I mówię teraz tylko za siebie: Jeśli zostanie uczynionychoćby krok w dobra stronę, to uznam to za Pański i nasz sukces i będe sie cieszył. Jesłi krok będzie a tyle duży, że mój przyszły wymarzony mikrojachcik trafi pod Białoczerwoną, a nie belgijskę banderę, to będe szczęśliwy.
Ale proszę, żeby Pan pamiętał, zdanie z wytłuszczonym słowem WOLNOŚĆ.
Z szacunkiem Andrzej R.
Nic dodać nic ująć!!!
Pozdrawiam :-)))
Robert
Ja też jestem już siwy, ale wierze, że nie takich jeszcze pięknych rzeczy sie doczekamy. Ostatecznie - mamy wolność i - wszystko w naszym ręku. Casus upiornego PZPN nie powinien nas zrażać, bo i z PZPN też porządek zrobić można. I to jest tylko kwestia czasu...
Pozdrawiam
Waldemar Rekść
A założymy się, że nie?:-)))) Stajnia Augiasza to salon w porównaniu do PZPN... A już się mówi o odwołaniu Komisarza.
Ależ obydwaj chcemy dokładnie tego samego. Najważniejsze, że mamy sojusznika, który się nazywa Rafał Wiechecki.
Serdecznie pozdrawiam
Waldemar Rekść
Pozwalam sobie jeszcze raz w tym miejscu zwrócić się do Pana Dyrektora z osobistym stanowiskiem, ponieważ jako dopiero „przyszły armator” i do tego zajęty zawodowo, nie mogę pojawić się na spotkaniu 22 marca. Powtarzam raz jeszcze : piszę wyłącznie we własnym imieniu, a nadziei, ze Pan Dyrektor, jako zawodowy pracownik morza, zechce to przeanalizować.
Na początek się przedstawię: mam za sobą 48 lat żeglowania plus rodzinna tradycję (w pewnym momencie czterech czynnych jachtowych kapitanów żeglugi wielkiej), pod koniec lat 80 dysponowałem maksymalnymi polskimi uprawnieniami żeglarskimi, ponadto miałem kontakt z żeglarstwem i morzem jako inżynier-okrętowiec, w stoczni remontowej, a potem w Polskim Rejestrze Statków (także w Dziale Jachtów) oraz jako inspektor nadzoru technicznego PZŻ (nieczynny od kilkunastu lat). Po za jednym zdarzeniem żeglowałem zawsze bez najmniejszej awarii ani wypadku, za to ten jeden raz skończył się spektakularną utratą sławnego jachtu i rozprawą w Izbie Morskiej. Zajmowałem się także szkoleniem młodzieży. Żeglowałem od Mazur, poprzez Bałtyk, do Północy o tropiku. Mogę więc powiedzieć, ze mam świadomość czym jest morze i czym jest żeglarstwo.
Pozwalam sobie ustosunkować się wyłącznie do materii objętej regulacjami dyrektorów Urzędów Morskich, na boku pozostawiając sprawy regulowane ustawami albo też wewnętrznymi przepisami związku sportowego. Są więc to sprawy bezpieczeństwa.
Genezy zarządzeń porządkowych należy szukać w czasach PRL. Nie jest to stwierdzenie obraźliwe lub dyskwalifikujące: po prostu wtedy były takie reguły życia publicznego, że państwo regulowało wszystko i wszędzie, a ponadto, co jest dla mojego wywodu szczególnie ważne, jachty były państwowe, a w każdym razie uspołecznione i żeglarstwo było organizowane przez instytucje uspołecznione. To powodowało, że państwo czuło się w obowiązku dbać o bezpieczeństwo swojego majątku i swoich załóg wydając stosowne przepisy prawne. Nie dyskutuję, czy były to dobre przepisy, po prostu były. Ponadto niektóre przepisy wynikały z obawy władzy przed nadmiarem wolności poddanych – typowy przykład to zakazy pływania nocą na Mazurach albo zakazy dobijania do plaż i nocowania na nich.
Dziś sytuacja jest inna. Żeglarstwo jest prywatne, jachty są prywatne, załogi są prywatne. Oznacza to, że każdy z nas żegluje na własne ryzyko finansowe, sam za siebie odpowiada i nie ma żadnej potrzeby, aby państwo wydawało przepisy chroniące nasz majątek.
Państwo może się czuć w obowiązku chronić nasze życie i zdrowie, nawet wbrew naszym intencjom. To mogę zrozumieć. Jednak jeśli zada Pan sobie trud prześledzenia wydarzeń ostatnich kilkunastu lat, z łatwością zauważy Pan, że nie ma żadnej zauważalnej różnicy w ilości wypadków i awarii jachtów spełniających wymagania zarządzeń porządkowych dyrektorów UM i nie spełniających ich. Przy czym od kiedy znaczna część polskiego żeglarstwa przeniosła się pod obce bandery albo na akweny, gdzie nie sięga polska jurysdykcja, nie można nawet twierdzić, że Niemcy albo Szwedzi, czy Anglicy mają tradycje morka i lepiej sobie radzą – Polacy radzą sobie tak samo dobrze. Powiem więcej: ustawa o polskich obszarach morskich stanowi, iż uprawianie żeglarstwa na polskim obszarze morskim podlega polskim przepisom, a przecież nie żąda się od jachtów zagranicznych wypełniania wymogów zarządzeń porządkowych. Oznacza to nierówne traktowanie przez prawo obywateli polskich i obywateli innych krajów. Nierówne – odczuwane subiektywnie jako dyskryminacja Polaków! Nie ma żadnej potrzeby, by państwo chroniło nas wbrew nam samym.
Wreszcie sprawa pozornie tylko „szczegółowa”. Projekt zarządzenia porządkowego wprowadza definicje jachtów sportowych, rekreacyjnych, komercyjnych. Jeżeli przyjąć, że jachty sportowe służą do „wyścigów”, to przepisy regatowe i przepisy organizacji sportowych regulują ich konstrukcje i niezbędne wyposażenie, tak, by zapewnić bezpieczeństwo sprzętu i ludzi. Inaczej sport żeglarski strzelałby sam sobie gola (prosta analogia: walka o bezpieczeństwo np. w Formule 1 albo skokach narciarskich). W czasach PRL było o tyle inaczej, że całe żeglarstwo klasyfikowano jako sport – inaczej nie dałoby się uzyskać środków finansowych dla klubów, paszportów dla załóg itd. Te problemy to juz prehistoria.
Z kolei definicja jachtu komercyjnego jest swego rodzaju hybrydą. „Jacht” w tradycji światowej, to statek sportowy albo przyjemnościowy, czyli rekreacyjny. Nie ma czegoś takiego jak jacht komercyjny. Komercyjny może być statek żaglowy, nawet o wielkości i budowie jachtu, służący do przewozu pasażerów, na podstawie umowy, np. biletu za przewóz. A pasażerem jest osoba płacąca za usługę przewozu, płacąca i dająca się przewieźć – natomiast żeglarze płyną i czynnie żeglują! W odniesieniu do statków pasażerskich, nawet o wielkości i budowie jachtu i nawet przewożących mniej niż 12 pasażerów, istnienie zarządzeń w sprawie bezpieczeństwa wydaje się mieć uzasadnienie.
Natomiast jachty przyjemnościowe, rekreacyjne, turystyczne i sportowe takim zarządzeniem nie powinny być objęte!
I na koniec rozwiejmy jedno nieporozumienie:
Z żeglarstwie używa się powszechnie słowa czarter. Jest to zbliżone do znanego Panu z praktyki zawodowej określenia „czarter na czas”. Ale jest to nieporozumienie. Jeżeli mam 8-metrowy jachcik i wypożyczam go kumplowi z czasów szkolnych na weekend za darmo to tez jest czarter oparty o umowę ustną. Jeżeli inny znajomy wypożycza mi swój jacht w zamian za to, że kupie mu nowy żagiel, to tez jest czarter. Wreszcie jeśli mam cztery jachty i wypożyczam je odpłatnie na tygodniowe turnusy na podstawie pisemnej umowy, to tez jest czarter. W każdym przypadku ten, kto korzysta z czarteru i żegluje, jest (on i jego załoga) rekreacyjnym żeglarzem, pływającym na własny rachunek i odpowiedzialność dla własnej przyjemności, w odróżnieniu od pasażerów wiezionych jako „ładunek” statku komercyjnego. Tak więc z paragrafu 1 projektu zarządzenia powinny po prostu zniknąć definicje „jachtów” i zostać zastąpione stwierdzeniem, że dotyczy ono statków o długości do24 m , służących przewozowi pasażerów w ilości do 12.
I to by było Panie Dyrektorze na tyle.
Z wyrazami szacunku
Andrzej Remiszewski
Jak najserdeczniej dziękuję Panu i wszystkim Państwu. Sądzę, ze Pańskie uwagi pokazują właściwie sedno sprawy i do takiego lub bardzo podobnegio stanu powinniśmy doprowadzić. Ja sądzę, ze względów czysto ekonomicznych być może jest celowe pozostawienie nadal terminu jachty komercyjne, aby ułatwić a nie utrudnić rozwój gospodarczy przede wszystkim Srodkowego Wybrzeża. Ale autentyczne jachty sportowo - rekreacyjne powinny być od tej sprawy wyrażnie oddzielone. Kwestia wymagań kwalifikacyjnych dla żeglarzy i to obojętnie, czy właścicieli czy też czarterujących te jachty to odrębna sprawa. Ale generalnie, to zamiast na nowo odkrywać Amerykę wystarczy sięgnąć do sprawdzonych wzorów na przykład brytyjskich.
Pomyślnych wiatrów
Waldemar Rekść
Witam
Jeżeli na spotkaniu w Słupsku będzie to myśl przewodnia,to nic innego, jak tylko bić brawo.
W kwesti nazewnictwa."Jacht komercyjny" nie jest poprawnie etymologicznie.Nie warto tworzyć nowomowy.Na tej samej zasadzie można stworzyć:
"rower komercyjny",kajak komercyjny.Wystarczy statek handlowy do 24m długości. W kodeksie morskim to pojęcie jest wyjaśnione.
Pozdrawiam
Jerzy Buczak
Żagle Mazury Info
Phi... nie takie problemy nasi prawodawcy pokonywali:-)))) A Żandarmeria Wojskowa jest poprawnie??? :-)))))
Jureczku
Policja Wojskowa brzmi równie beznadziejnie.Ale to nie powód, by tworzyć bez potrzeby neologizmy.Poza tym powiązanie jachtu z komercją otwiera furtkę dla nadużyć.
Albo jacht albo statek hadlowy (pasażerski).Nie można być trochę w ciąży.
Jurek
Eeee nie zrozumiałeś mnie:-((( Żandarmeria to policja wojskowa i dodatek "wojskowa" jest zbędny no ale to już całkiem OT
We Francji, to nie jest tak jednoznaczne.Natomiast jacht znaczy wszędzie to samo. :)
Faktycznie tu jest totalne OT
Jurek
Jacht komercyjny, żandarmeria wojskowa i węzeł na godzinę to kwiatki z tej samej łączki - są tak samo bezsensowne. Ale chyba główna przeszkoda nie w nazewnictwie, lecz w przepisach dołączonych do określeń: Jacht rekreacyjny i jacht komercyjny. Jeśli to ma być warunkiem liberalizacji ...
Edward Zając
Szanowny Panie Dyrektorze!
O wymaganiach kwalifikacyjnych dla żeglarzy sie dotychczas nie wypowiadałem, przyjmując założenie, że nie jest to materia regulowana przez Urzędy Morskie, a przez ustawodawcę lub też ministerstwo. Do tego tematu chętnie wrócę innym razem.
Natomiast chcę bardzo podziękować za odpowiedź ( i to w sobotę!) i wyjasnić tytuł mojego postu.
Nadzieja - chyba nie wymaga komentarza, jest to nadzieja na istotną zmianę w wymarzonym przez wielu kierunku. Nadzieja, którą dają Pańskie kolejne wypowiedzi.
Obawa - z tego muszę się wytłumaczyć. Jest Pan zawodowcem i jest Pan człowiekiem życzliwym. Ale jest Pan także urzędnikiem. Sam jestem urzednikiem i oczywiście od dziesiątków lat petetem urzędników i aż trudno mi uwierzyć, zeby u r z ą d dobrowolnie chcial wyrzec się formalnej władzy nad p e t e n t a mi , sterowania wszystkim za pomocą przepisu i tworzenia (przepraszam za słowo) dupochronów. Jeśli Pan pomoże do tego doprowadzic to będzie Pan miał pomnik w sercu każdego żeglarza i miejsce na każdym jachcie.
Pozdrowienia
Andrzej Remiszewski
A co ze Szczecinem i Gdynią?
Czy spotkanie w Słupsku jest lokalną inicjatywą, czy też firmowane jest również przez pozostałe Urzędy Morskie i/lub Ministerstwo?
Obawiam się sytuacji, w której cała nasza energia wyładowana i skanalizowana zostanie w Słupsku, a decyzje zapadną w Szczecinie, Gdyni oraz Warszawie i niewiele będą miały wspólnego z opiniami wyrażanymi w Słupsku
Marcin Palacz
s/y Lotta
bandera szwedzka
W Słupsku spotkanie ma być spotkaniem WSZYSTKICH zainteresowanych, a więc także i przedstawicieli WSZYSTKICH urzędów morskich.
Do zobaczenia
Waldemar Rekść
Wielce Szanowny Panie !
Mam kłopoty z komputerem i nie mogę normalną drogą Panu odpowiedzieć. Mam nadzieję, że Szanowny Pan Kuliński nie pogniewa się, ze użyłem tego forum do korespondencji z Panem.
Miałem już przyjemność się z Panem spotkać, tylko ciągle rozpaczliwie brakuje czasu, gdyż staramy się usunąć wieloletnie zaniedbania i wykorzystać dobrą politycznie koniunkturę dla gospodarki morskiej.
Normalnie w tygodniu nocuję w malowniczym ,,domu na wydmie" przy zachodnim usteckim falochronie - dawnej strażnicy WOP i serdecznie Pana do siebie zapraszam, tylko po 12 marca.
Ukłony
Waldemar Rekść
W związku z tym tematem dyskusji zamieściłem swoją odpowiedź Panu Dyrektorowi Waldemarowi Rekściowi pod newsem "To brzmi jak pogróżka", ale w celu szerszego oddźwięku dodam ją i tutaj:
"Szanowny Panie Dyrektorze!
Przeczytaliśmy dokładnie, a do tego nawet Don Jorge nadał newsowi odpowiedni tytuł, bo on też tak zrozumiał...
Wcześniej (do Prezesa A. Mazurka) napisał Pan, że projekt zarządzeń porządkowych był w pocie czoła opracowywany przez szacowne grono specjalistów (przy współpracy publicystów) z UMów przez kilkanaście miesięcy (a nam się to niepodoba), a teraz Pan pisze, że nie wiadomo czy jest dobry i do tego czy jest potrzebny zwykłym jachtom... To co można myśleć o kompetencji tychże autorów jeśli sami oni mają takie wątpliwości? To dlaczego za pieniądze podatników przez kilkanaście miesiecy tworzyli ten ewidentny gniot prawny?
Ja, niestety, nie wierzę w "cudowną przemianę" kogoś, kto produkuje projekt zarządzenia mającego zdławić żeglarstwo, nawet jeśli robi to nieświadomie (a może tym bardziej, bo zajmuje stanowisko urzędnicze ...i działa nieświadomie???). Nie mam zaufania zarówno do Pana, ani do pańskich kolegów z UMów. Dotychczasowe pańskie w działania w UM, przed uczestnictwem w tej dyskusji na forum Dona Jorge, utwierdzają mnie w moim stanowisku. Mam nadzieję, że koledzy zaproszeni do udziału w spotkaniu w Słupsku będą czujni i nie dadzą się omamić pięknymi słówkami.
Ucieczka pod obce bandery jest faktem i dławienie polskiego żeglarstwa przez administrację morską również. Aby tę sytuację naprawić są konieczne stosowne deregulacje prawa - wykreślenie obligatoryjności (obowiązku) z wielu aktów prawnych już funkcjonujących, a dotychczasowe działania UMów idą w zupełnie innym kierunku... a do tego - w świetle analizy przepisów wyższej rangi - okazują się być działaniami bezprawnymi...
Być może próbuje Pan pokazać nam się jako swoisty Konrad Walenrod, ja jednak poczekam na efekty pańskich działań w przyszłości...
Pozostając z szacunkiem, ale też z dystansem
Robert Hoffman"