MAŁY GENERATOR NA MAŁYM JACHCIE

Generatorów jest mnóstwo. Tym razem mowa jest o małym generatorze prądotwórczym

na małym jachcie. Teraz wszystko jest na prąd, nawet szczoteczki do zębów.

Zapotrzebowanie energii rośnie z każdym instalowanym na jachcie gadżetem. Tylko nowe

generacji  żarówki oświetlenia nawigacyjnego mają mniejszy apetyt. Tadeusz Lis doradza

w sprawach dotyczących „elektrowni jachtowych”.

Zaraza covidowa się rozprzestrzenia – maskujcie się, dystansujcie się, nie wałęsajcie się !

Zyjcie wiecznie!

Don Jorge

==========================

 Bardzo mały generator na niewielkim jachcie

Drodzy Czytelnicy i Skrytoczytacze SSI

Temat generatora awaryjnego był już poruszany wcześniej na gościnnych łamach SSI. Ale wraca jak bumerang ponieważ:

·       Pływamy coraz dalej

·       Pływamy w coraz dziksze rejony

·       Stajemy częściej na kotwicy osaczani przez opłaty portowe lub potrzebę ciszy.

Cieszą mnie maile, które świadczą, że lata mijają, a świadomość członków Klanu SSI rośnie. No i generatory dobrej klasy tanieją. Uprzedzę pytanie: oczywiście, że hektary paneli fotowoltaicznych i tony akumulatorów powinny być podstawowymi źródłami energii na jachcie. Ale.

Pewny generator to nie tylko wzrost komfortu bytowania ze względu nie tylko na energię, ale przede wszystkim ze względu na moc gwarantowaną. Tym samym istotny wzrost bezpieczeństwa. Dzięki niemu uruchomimy główny silnik, gdy zdechną baterie, a sytuacji krytycznej jest duża szansa, że dostarczy energię do pomp zęzowych o dużej wydajności. Odpowiednio zabudowany jest super suszarką dla mokrych swetrów i sztormiaków

Ponieważ większość z nas żegluje na łódkach małych kwestia rozmiarów generatora ma znaczenie. Dlatego dzisiaj skupię się tylko na małym generatorze walizkowym i jego adaptacji do pracy quasi-stacjonarnej. W sprawie odpowiedniego wyboru takiego generatora proponuje do konkretnego jachtu proszę o bezpośredni kontakt. Warto być ostrożnym, bo rynek jest zalany dużą ilością lekt rozłomu. Rozwiązania uchodzące za pewne są natomiast dość drogie (około 5-6 tys. Zł). Po dokładnym przejrzeniu rynku możecie założyć, że przygotowany do pracy na morzu generator nie powinien przekroczyć 3-3,5 tys. Złotych.

Wygląda on mniej więcej tak, jak na załączonej fotografii.



Rysunek 1 – przykład generatora walizkowego

.

Istnieją także wersje w tak zwanej obudowie półotwartej – nie są jednak powszechne. Tutaj przykład:



Rysunek 2 – kompaktowy agregat jednofazowy. 230v, 50Hz, 1,8 kW

.

Na rynku jest bardzo duży rozrzut jakościowy co rzutuje na cenę. Niestety nie ma prostej korelacji pomiędzy ceną, a jakością wykonania.

Trzeba bardzo, bardzo uważać na wpadki. Wpadka oznacza, że:

·       Korpus gaźnika nie będzie ciśnieniowym odlewem aluminiowym ze stopu odpornego na korozję, ale paskudnym kawałkiem plastiku z wtryskarki z podziemi Mordoru – nie zachowujący jakikolwiek tolerancji wymiarowych. Niekiedy rozpuszczający się w benzynie

·       Łożyska potrafią się rozsypać, gdy kulki zmieniają się w wielościany nieforemne radośnie grzechocące po pordzewiałej bieżni ze stali nierdzewnej inaczej.

·       Rozpuści się w oleju tracąc zęby plastikowe kółko rozrządu wykonane z tworzywa z przemiału

·       Koła stalowe tracą zęby z innego powodu – w kiepskich silnikach osie wałów nie są równoległe i ścierane opiłki z przekoszonych kół zębatych prędzej czy później doprowadzą do zatarcia.

·       Powyginają się dźwigienki zaworowe lub oklapną sprężyny wykonane z drutu pozyskanego na śmietniku

·       Spali się uzwojenie nawinięte drutem aluminiowym malowanym na kolor miedzi. Ten śliczny kolor zobaczymy patrząc przez otwory wentylacyjne prądnicy – co ma Was zachęcić do kupna

·       Ale czasami się nie spali, bo wcześnie spalą się elementy półprzewodnikowe w czymś, co miało przypominać automatyczny regulator napięcia (AVR).

Niewiarygodne jest to, że producenci z dolnej półki oszczędzają na jakości linki rozruchowej. Niestety kiepska linka nie urwie się po bożemu, ale z powodu rozwarstwienia zaczepi o koło koronowe szarpaka i prawdopodobnie nawet jeżeli nie utnie wam palca środkowego i wskazującego to poważnie je okaleczy (tak na marginesie – uszkodzony palec wieziemy do szpitala obłożony kostkami lodu. Jest duża szansa na przynajmniej częściowy ratunek. Oczywiście wzywajcie pogotowie bo utkniecie na SOR – przykre, kilkukrotne doświadczenie).

Zastanówmy się za tym, jakie powinny być cechy idealnego generatora awaryjnego na małą łódkę (w kolejności ważności). Oto moje przemyślenia:

Jest na tyle niewielki i lekki, że daje się zanieść i wynieść w jedną osobę – o ile nie zdecydowaliśmy się zabudować go na stałe

Ma moc trwałą nie mniejszą niż 1,7 – 2 kW, 230V, 50 Hz

Gwarantuje łatwy rozruch ręczny nawet dla najsłabszego członka załogi

Ma wbudowane zabezpieczenia nadprądowe oraz przepięciowe

Ma zabezpieczenie przed pracą bez oleju

Ma opcje cichej pracy z małą mocą i zredukowanym zużyciem paliwa

Ma wyprowadzenie zewnętrzne uziemienia ułatwiające wykonanie bezpiecznej instalacji

Jeżeli to możliwe ma wbudowane gniazdo (gniazda) USB do szybkiego podładowania małych urządzeń

Ma wbudowany co najmniej licznik motogodzin, inne dane na wyświetlaczu są miłym dodatkiem – na przykład częstotliwość (elektronarzędzia!) oraz napięcie (również pod obciążeniem)

Ma wbudowany układ stabilizacji napięcia (AVR – automatic voltage regulator)

Ma elektryczny rozruch.

Jest wyciszony sam z siebie (max. 62-65 dB/7m, praktyka) – niezależnie od faktu, że będziemy budować dla niego specjalną komorę z wygłuszeniem. Przy większych mocach (i większych kadłubach) opcja z otwartą ramą może być atrakcyjna.







Po długich poszukiwaniach ku mojemu pewnemu zdumieniu udało się znaleźć taki generator, który ma większość tych cech poza elektrycznym rozruchem, nawet w wersji dwupaliwowej (benzyna, lpg). Moc maksymalna 2kW, ciągła 1,8 kW. W rodzinie jest też wersja 4kW. Pewną ciekawostką jest to, że za pomocą niedrogiego łącznika możemy połączyć każdy z nich równolegle podwajając generowaną moc…

 

Tak wygląda to małe słodkie baby. Celowo pracowicie zamazałem dane identyfikacyjne marki, aby nie być posądzony o kryptoreklamę

Dla naszych rozważań ważne są wymiary: 480х280х460 oraz waga (około 18 kg). Pytanie jak znaleźć optymalne miejsce na jachcie. Jest kilkoro poważnych kandydatów.

Najbardziej naturalne. Komora silnika, nad skrzynką przekładniową (jeżeli jest górna klapa w podłodze kokpitu co szczerze polecam). Ale w praktyce okazuje się, że w jachtach o LOA rzędu 25-30 ft nie ma tam tyle miejsca aby zmieścić maszynę bez wybitnych kombinacji alpejskich. Poza tym dość kłopotliwe jest wyprowadzenie linki rozruchowej.

Jedna z bakist lub achterpik. Dużo lepiej niż nr 1 – ale też nie idealnie ponieważ zazwyczaj są one wypełnione po brzegi i zazwyczaj – nie bez powodu. Oczywiście generator walizkowy w pokrowcu mógłby tam mieszkać wyciągany na czas potrzeby, a następnie mocowany na pokładzie – ale nie o to w proponowanym pomyśle chodzi.

Zabudowa pod zlewem w kambuzie. Trochę przeróbki, ale pomysł ma sens, jeżeli zainstalujemy wymienniki ciepła na rurze wydechowej – jest to niezwykle proste - i wtedy mamy naszą małą elektrociepłownie konkurującą ekonomią z Webasto.

Ze względu na niewielką szerokość pochyliłbym się poważnie nad umieszczeniem generatora w dedykowanej skrzyni nad kingstonem oraz drogą treningów zoptymalizowanie ilości guzów u stałych użytkowników jachtów. Rozwiązanie ma tą zaletę, że ciepło odpadowe będzie bezcenne do suszenia sztormiaków.

Jednak po wielu pomiarach i przemyśleniach uważam, że najdoskonalsze miejsce dla generatora jest w forpiku, a ściślej w skrajniku dziobowym. Jest tutaj kilka podejść. Po pierwsze jeżeli układ koi jest typu V można zabudować wierzchołek trójkąta nie degradując zbytnio dostępu do koi.

Drugi sposób, to zrobić drugie dno w komorze kotwicznej i pod nim zabudować generator. Nawet na moim ciasnym Donaldzie byłoby to proste. Dogmatycy natychmiast zarzucą podniesienie środka ciężkości wyniesionym w górę łańcuchem kotwicznym. To prawda, ale znaj proporcje mociumpanie… Donald odchyla się o 10-15 stopni gdy ośmiu rosłych mężczyzn staje na burcie.

Trzeci sposób to zbudować półkę (skrzynię) nad nogami koi.

Omówmy dwa ostatnie sposoby. Oto praktyczne wskazówki.

Wykonujemy rurę wydechową prowadząc ją poniżej linii wodnej. Rura zabezpieczona jest gęsią szyją i izolowana od kadłuba – najlepiej opaską aramidową lub podobnym materiałem termoizolacyjnym. Proponuje zlikwidować wbudowany tłumik zastępując go kolankiem. Połączenie wibrującego generatora ze stałą rurą wydechową za pomocą karbowanego węża – identycznego jak do Webasto







Całość skrzyni wyklejamy twardą wełną mineralną – na przykład bardzo tanią płytą Ursa SILENTIO 38 5 50. Możemy dać jedną lub dwie warstwy (5 lub 10 cm). Jeżeli mamy miejsce to sugerowałbym 10 cm. Nie paprzcie ścianek klejem – do tego służą mocne taśmy dwustronne (np. Isover). Narożniki wykańczamy tanimi taśmami akustycznymi. Całość materiału to około 90-140 zł.

Po wyklejeniu płyt naklejamy finalne wygłuszenie. Powinno ono składać się z dwóch warstw. Przykładowo możemy najpierw na płytę matę butylową np. AB-2/AB-25/StP, następnie piankę LT10/LT15. Butyl tworzy barierę dla hałasu, pochłania wibracje i rezonans od silnika spalinowego (w szczególności z układu wydechowego oraz rozrządu, natomiast pianka pochłania i izoluje od szumów wyższych częstotliwości związanych z przepływem powietrza oraz brzęczeniem uzwojeń generatora (trudno, ten model tak ma). Przywołane przeze mnie konkretne produkty polskiej firmy Bitmat są bardzo wysokiej jakości i deklasują zagraniczną konkurencje (może za wyjątkiem rosyjskiej StP – ale cena jest kosmiczna, tak jak pierwotne zastosowanie maty).

Pozostaje kilka ważnych kwestii. Po pierwsze skuteczne chłodzenie. Niestety musimy zainstalować tutaj dodatkowy wiatrak. Proponuje umieścić go na ściance czołowej z nadmuchem na kabinę – jako grzejnik. W upalne dni po prostu otworzymy luk dziobowy. Jeżeli jednak zamontujemy wiatrak w przednich drzwiczkach wycinając w nich po prostu otwór zmarnujemy większość pracy związanej z wygłuszeniem. Koniecznie musimy zastosować tutaj przegrodę labiryntową. Całość konstrukcji na poniższym rysunku.

 










Rysunek 5 - schemat ideowy zabudowy generatora
 
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


.

Całość nie jest zbyt wymyślna ale działa bardzo skutecznie. Teraz kilka ważnych wskazówek realizacyjnych. Luk Holta, najlepiej z przeźroczystą pokrywką służy do nalewania paliwa. Powinien być podklejony płytą głuszącą. Można go wykleić ścinkami, które zostały nam po docinaniu płyt.

Substytutem grzybka czerpni powietrza (nie powinien być zbyt mały. Jego powierzchnia czynna nie może być mniejsza niż 1,5 x przekrój otworów chłodzenia generatora – to samo dotyczy wentylatora. W praktyce dla 2kW średnica 150-200 mm jest wystarczająca. Wentylator nie musi być wysokoobrotowy bo hałas jest przykry. Należy podłączyć go bezpośrednio do zacisków generatora, tak, aby jego uruchomienie jednocześnie uruchamiało wentylator

Pamiętajcie koniecznie o odkręceniu odpowietrzenia i zakręceniu go po użyciu generatora. Zawracanie głowy? Tak. Dlatego proponuje, abyście odpowietrzenie w korku zakręcili na stałe i zrobili własne odpowietrzenie wpinając trójnik w wężyk paliwa. Odpowietrzenie wyprowadzany do stójki najbliższego relingu wiercąc w niej otwory od góry. To sprawdzony trick – trudno go przebić. Jeżeli generator ma być łatwo wyjmowanyodpowietrzenie powinno mieć zamontowane szybkozłącze, takie samo jak zbiornik paliwa do Waszego pontonu. Jeżeli generator miałby pracować dłużej na postoju to podłączcie po prostu do niego zbiornik paliwowy od pontonu.

Ale szczerze mówiąc nie widzę takiej potrzeby bo w trybie oszczędnym maleństwo potrafi pracować 6 godzin na własnym zbiorniku. 

Na koniec sugerowałbym zamontowanie jeszcze dwóch rzeczy. Wyłącznika temperaturowego (można kupić gotowy). Podłączamy go pod przycisk gaszenia – to nieduża przeróbka. Drugim jest detektor spalin. Na przykład taki jak na rysunku. Mocujemy go nad wentylatorem. Ostrzeże nas gdyby nastąpiło rozszczelnienie rury wydechowej. Alarm jest bardzo głośny i o to chodzi. Pamiętajcie o gaśnicy w pobliżu


Rysunek 6 - detektor tlenku węgla

Pojawiły się pytania dotyczące bezpieczeństwa podłączenia do sieci jachtowej – w końcu to 230 V. Generator ma wyprowadzony zacisk uziemienia. Należy podłączyć do głównej szyny uziemienia na jachcie – patrz wcześniejsze artykuły. NIE ŁĄCZYMY GO Z PRZEWODEM N W GNIAZDKU. Jeżeli jest miejsce obok proponuje umieścić w nim mocny prostownik beztransformatorowy wpięty w akumulatory rozruchowe (zabezpieczone przed zalaniem) oraz główną szynę zasilającą pompy zęzowe.

Pozdrawiam Cały Klan.

T.L.

 

Komentarze
Brak komentarzy do artykułu