TRZEJ STARSI PANOWIE W ŁÓDCE (NIESTETY BEZ PSA)

Oczywiście – tytuł newsa przywołuje słynną książkę Jerome K. Jerome z 1889 roku. Dziś rozpoczynamy cykl opowiadanek nawiązujących do osobliwego poczucia humoru przywołanej książki. Książka miała i nadal ma powodzenie. Wydano ją nawet w Kacapii. Dobrze Wam znany Autor naszego cyklu to Zbigniew Rembiewski – emerytowany regatowiec morski. Jakie przesłanie? Każdy wiek jest odpowiedni dla włóczęgi po zakamarkach naszego morza.

Oto dobry przykład.

Oczekujcie kolejnych odcinków.

Żyjcie wiecznie!

Don Jorge

=====================================

Jurku,

Dziś taki temat; Ogląd zależy od położenia obserwatora. Około 20 lat temu na Twojej stronie zamieściłeś korespondencję opisującą rejs „Trzech panów  DZ-etą na Bornholm”. W tym rejsie dwie rzeczy były niecodzienne: DZ-eta jako jacht pełnomorski i wiek żeglarzy - średnia 65 lat. Moje refleksje były następujące: "DZ-etą po morzu ciekawy wyczyn, ale niewiele odbiegający od mojego wówczas żeglowania po Bałtyku małymi mieczówkami". Natomiast w kontekście wieku, pomyślałem "fajnie się starsi panowie bawią, może i ja w ich wieku dam radę!". Lata minęły, aktywność żeglarska trochę mi siadła, ale nie na tyle żeby się jak co roku wybrać na daleki wakacyjny rejs. Trochę z uwagi na sytuację geopolityczną, trochę z uwagi na własne możliwości - padło na bliski północny zachód, czyli Blekinge i Skania.

A teraz o załodze i jej wieku. Załoga, jak zwykle dwóch moich przyjaciół, Zbyszek i Grzesiek. Jak Grześ, najmłodszy z nas wyliczył, suma wieku załogi to 210 lat, co dzielone przez 3 daje równo 70 lat. I tym razem ten wynik nie wzbudził we mnie żadnej refleksji, przecież jest jak zwykle. Ale po zastanowieniu, widzę jednak objawy kunktatorstwa związanego z wiekiem. Po pierwsze - namówiłem w Gdański u przyjaciół, żeby mi łódkę wystawili poza Zatokę. Wystartowaliśmy więc przedwczoraj z Władysławowa, od razu z mniejszymi żaglami, bo wprawdzie była flauta, ale na końcówkę prognozowano "gale" więc taki zestaw. To jeden z tych objawów. Teraz siedzimy w Karlskronie, odpoczywamy po uczcie kartaczowej u miejscowych augustowiaków, a trochę czekamy na wywianie się, w czym nas utwierdza załoga gdyńskiego jachtu, która zawróciła z główek. Następne planowane porty to Roenneby i Kalshamn.

Mam nadzieję donieść Ci o dalszych kolejach naszego rejsu po zakończeniu.

Karlskrona 29 lipca'25

ZR

 

Komentarze
Brak komentarzy do artykułu