Poprosiłem Wiesława Cybulskiego o notatkę z przebiegu drugiej audycji RADIA GDAŃSK (czwartek) na temat liberalizacji. Sam przerwałem słuchanie, kiedy to szef dręczycieli, czyli Zespołu Nadzoru Technicznego PZŻ, V-prezez gdyńskiej ekspozytury Chocimskiej i członek Rady Starców oświadczył, ze PZŻ od 20 lat walczy o ....swobodę żeglugi. Klik - radio wyłączone (a miałem przez moment zamiar trzasnąć nim o podłogę).Takiej bezczelności znieść nie mogłem. Mój doktor w takich przypadkach radzi mi własnie tak postepować, aby uniknac wylewu, zawału lub obu tych nieszczeć jednocześnie.
Powtarzam - to juz nie jest tupet, to jest bezczelnośc obliczona przecież nie na żeglarzy, ale na .... no własnie - kto to kupi ?
Na Radiu Gdańsk też się troche zawiodłem. Kilka dni temu pozwolono funkcjonariuszom POZŻ strzelać do naszej bramki, która była ....pusta. Oczekiwałem ze czwartkowa audycja bedzie symetryczna. A nie była. Całe szczęscie że ich bramkarz jest taki słaby.
Reszta w Pucku. Chodzi mi o spotkanie na antypodach, czyli w Szczecinie.
Wiesławowi dziękuję ! Jest niezawodny, chociaż ma teraz duzo obowiązków zawodowych.
Zakładajcie kamizelki i zyjcie wiecznie !
Don Jorge
tu klik rankingowy
___________
Wczoraj, 11.10.07r po godz. 1705 można było wysłuchać na antenie Radia Gdańsk półgodzinnej debaty (to teraz modne słowo) na temat liberalizacji w żeglarstwie polskim. Audycja miała być polemiką do audycji, która miała miejsce w Radiu Gdańsk w środę 03.10.07r., i w której dwóch działaczy PZŻ grzmiało, że wprowadzone w tym roku liberalizujące przepisy są złe, niebezpieczne i trzeba jak najszybciej powrócić do poprzednich.
Chodziło konkretnie o rozporządzenie Ministra Gospodarki Morskiej, zmiany w ustawach o żegludze śródlądowej oraz zmiany w ustawie o sporcie kwalifikowanym. (o tych zmianach możecie przeczytać w newsie Krzysztofa Klocka pt. „Ściaga- czego już nie musicie”)
W debacie wzięli udział: Dorota Żychowska, Jan Talik (GFŻ), Jerzy Makieła (SAJ), Jacek Kijewski (SAJ), Wiesław Cybulski (SAJ), oraz Jerzy Maćkowiak (POZŻ). Jak widać ze składu dyskutantów siły były rozłożone jak 5:1. Pięciu przedstawicieli zwolenników liberalizacji przedstawiało nasze opinie i poglądy na temat uwolnienia polskiego żeglarstwa spod niepotrzebnych nakazów i zakazów, a Jerzy Maćkowiak miał bronić zasad głoszonych przez PZŻ. Wolty, którą wykonał J.Maćkowiak, prawdę mówiąc nikt się nie spodziewał. Otóż okazało się, według jego słów, że PZŻ już od dwudziestu lat walczy o swobodę polskiego żeglarstwa, o zniesienie niepotrzebnych patentów, o rezygnację z obowiązkowych przeglądów(!!) i w ogóle jest w pierwszym szeregu „liberatorów”. Była to dość sprytna zagrywka, bo nagle się okazało, że nie ma punktów spornych, nie ma o czym dyskutować a wszyscy, ramię w ramię, walczą o dobro żeglarza. Ogarnął nas pusty śmiech ale rozmowa była kulturalna i nikt nie powiedział wprost – KŁAMIESZ!!
Gdybym jednak miał ocenić ogólny wydźwięk tej debaty to oceniłbym ją pozytywnie. Dla słuchacza, który się nie orientuje jaką pozycję zajmuje naprawdę PZŻ, przekaz był jasny – wprowadzane liberalizacje są dla żeglarzy dobre, zbliżają nas do standardów światowych, i spowodują rozwój żeglarstwa rekreacyjnego. Nas do nich przekonywać nie trzeba. A jeżeli chodzi o wypowiedzi pana Maćkowiaka to można je powycinać z tej audycji i używać jako oficjalnego stanowiska PZŻ-tu w rozmowach np. z komisjami kodyfikacyjnymi, albo zrobić z nich śmieszny program kabaretowo-satyryczny.
Wiesław Cybulski
W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych Polak mógł wyjechać za granicę:
1. Służbowo
2. Do rodziny
3. Na rejs żeglarski.
To osiągnął Związek
Krzysztof
A co mu się teraz "nagle" porobiło??? Demencja??? Rozdwojenie (rozpięciorzenie) jaźni???
Szanowny Panie, daj sobie już Pan spokój, bo nikt tego za dobrą monetę nie bierze - ani gadania tego pana z POZŻ, ani też pańskiego.
Wiemy: "Związunio jest cacy, tylko III i IV Rzeczpospolita robią cały ten zamordyzm przy jego aktywnym sprzeciwie..."
Eeeeech! :-(((
Robert
PS: Don Jorge, chyba musisz zacząć wycinać pewne posty, bo będziesz miał mnie na sumieniu!
;-)
Krzysztof
Mnie nie interesuje co Pan robił wtedy gdy ja koszulę w zębach nosiłem. Pytam się co Pan robił obecnie, gdy Pańscy koledzy, z samej wierchuszki Związku, Funio i Stosio w imieniu całego PZŻ (a tym samym powołując się na rzekome poparcie niżej podpisanego, skoro nadal jestem członkiem ŻKT "Rejsy") usiłowali storpedować liberalizację przepisów, pisząc do Prezydenta RP haniebne paszkwile. Kto bronił Panu wysłac wówczas pismo o przykładowej treści:
"Ja, niżej podpisany kpt. Krzysztof Kwaśniewski, będąc również członkiem Zarządu Głównego PZŻ stanowczo protestuję przeciw manipulacjom jakich w wysłanych do Pana pismach dopuścili się panowie Stefan Heinrich i Zbigniew Stosio. Ich stanowisko nie jest stanowiskiem całego PZŻ, a tym bardziej nie jest stanowiskiem stowarzyszonych w tej instytucji żeglarzy. Z pełną odpowiedzialnością zaświadczam że celem tych panów jest obrona dochodów pieniężnych działaczy Okręgowych Związków Żeglarskich, którym to działaczom panowie ci zawdzięczają obecnie pełnione wysokie funkcje w Związku".
Co by Panu zrobiono gdyby wysłał Pan pismo o podobnej treści? Wezwali na dywanik? Zawiesili w prawach członka Zarządu? Pozbawili prawa do postoju jachtu w Kozinie? Skoro ugiął Pan karku przed podobnymi groźbami, niech więc już Pan zamilczy! Z tchórzami tu się nie rozmawia!
nie chcę sie powtarzać
K
"Ja, niżej podpisany kpt. Krzysztof Kwaśniewski, [...]
Ależ Tomku! Pan kapitan Krzysztof Kwaśniewski przedstawiający się jako bojownik o wolność nawet w swym wiekopomnym dziele którego kopie pokazuje na stronie http://www.kwasniewska.pl/polemika/4.jpg
występuje jako tajemniczy J.kapt.ż.b.
O tym, że ów tekst stoi w sprzecznośći z tym co próbuje nam wmawiać zamilczmy.
Szanowny Panie,
Nadszedł już czas, żeby spojrzeć w lustro i uderzyć się w piersi - niekoniecznie Pan osobiście, ale pewnie również, ale na pewno organizacja, której tak żarliwie Pan broni. W przeciwnym razie wszyscy tu będziemy Panu pokazywać inne linki do innych polemik i dowody, których aż nadto jaką postawę zajmuje od lat PZŻ. Dowody na piśmie, to m.in. oficjalne dokumenty PZŻ - podpisane przez Zarząd, lub jego poszczególnych członków, a znajdziemy również ciut i z pańskich wypowiedzi tu, na tej witrynie jakie ma pan poglądy na temat wolności, więc po co to czarowanie?! Niech Pan sobie weźmie do serca to co wyżej napisał Gospodarz tej witryny:
Powtarzam - to juz nie jest tupet, to jest bezczelnośc
To sprawa poważna!
Bez odbioru (i proszę mnie więcej nie nazywać pańskim kolegą)
Robert
K
Szanowny Panie, odpowiem następująco:
Na pewno nie byłem wtedy działaczem żeglarskim (i nie jestem!!!), na pewno nie byłem na pierwszej linii walki z zamordyzmem.
Gdzie byłem? Tam gdzie była większość z nas - budowałem przyszłość swojej rodziny starając się zapewnić godziwy byt, korzystałem z pierwszych lat ekonomicznego rozwoju, po zmianie systemu totalitarnego na demokratyczny i gospodarki uwolnionej z centralnego planowania - byłem już wtedy (od 1987 r.) na własnym rozrachunku - jako freelancer. Byłem też działaczem swojej organizacji zawodowej.
Odsyła Pan do swojego artykułu z 1990. Chwalebne to było by, gdyby Pan konsekwentnie wprowadzał to w życie i rozwijał to stanowisko - zamiast trwać wewnątrz PZŻ bo stamtąd pańskiego głosu nie słychać - bo zdominowany bełkotem "genseków" i "zderzaków" oraz "betonów".
PZŻ od kilkunastu lat hamuje rozwój żeglarstwa w Polsce, a konkretny odpór dostaje głównie (jeśli nie wyłącznie!) ze strony części żeglarskiego środowiska związanej z SIZ, oraz stowarzyszeniami Bryfok, Samoster... a ostatnio również SAJ.
Szanowny Panie, być może mnie nieco poniosło, ale wybaczy Pan, powtarza Pan jak zacięta płyta o zasługach PZŻ w okresie 60 lat, ale nie chce Pan dostrzec i przyznać tego co widzą wszyscy wokół, że ostatnie kilkanaście lat działalności PZŻ, to głównie czas kompromitujących działań na szkodę środowiska żeglarskiego (wie Pan o czym mówię!), którego mieni się reprezentantem, a de facto stara się być dozorcą. Że PZŻ nie zauważył demokratycznych przemian jakie nastąpiły w tym czasie, tylko z uporem godnym lepszej sprawy lansuje rozwiązania przestarzałe, rodem z poprzedniej epoki, niezgodne z duchem czasu ani ze standardami demokratycznego i wolnego Państwa. Tu, w tej witrynie wielokrotnie wskazywano i piętnowano te działania, ale jakoś nie chciał się Pan od nich zdystansować, tylko wskazuje na swój artykuł z 1990 roku...
Mam nadzieję, że Pan wreszcie rozejrzy się wokół siebie i dostrzeże to, co dla wszystkich wokół jest oczywiste. Zobaczy rzeczy takie jakimi są tu i teraz, w październiku 2007, a nie w artykule z 1990 roku (polemicznym do stanowiska związkowego kolegi?).
Robert
Robercie, nie zawsze a nawet nieczęsto zgadzam się z tym co piszesz, ale tym razem zgadzam się z Tobą w 100%. Od kiedy zacząłem żeglować, a było to AD 1988, nigdy nie potrzebowałem nic od PZŻ i uważam, że ów związek potrzebny jest jak piąte koło u wozu, a nawet jak napisałeś, działa na szkodę żeglarstwa rekreacyjnego. Kol. Kwaśniewski zdaje się tego nie dostrzegać, albo wygodniej mu nie dostrzegać. Ciągłe opowiadanie o tym że już w latach 90 tych był za albo nawet przeciw jest zwyczajnie nudne i mało wiarygodne. Dla mnie kpt. Kwaśniewski będzie wiarygodny dopiero wtedy, gdy tupnie na Chocimskiej nogą i przeforsuje choć cząstkę tego o czym mówi, albo powie, że rezygnuje z pełnionej funkcji w PZŻ, bo nie może realizować swjego programu. Dopuki tego nie zrobi, to dyskusja z nim pozbawiona jest większego sensu. Słowa, słowa, słowa, taki był tytuł znanej włoskiej piosenki. Słowa i nic więcej. Zero odwagi.
Mariuszu, w 100% tak samo i ja :-)
Wystarczy przeczytać te dyrdymałki, które pan Kwaśniewski nam tu podsyła jako dowód swojej rewolucyjnej postawy w latach 199x oraz z czym występował jego adwersarz...
Właśnie!!! Ciekawe czemu pan K.K. nie podpisał się tam wtedy imieniem i nazwiskiem i nie wystąpił z Zarządu PZŻ jeśli się z nim nie zgadza, bo ja takiej postawy nie rozumiem, a jego prawdziwie rewolucyjnej postawy również nie mogę dostrzec.
Robert
Ładnie mówić budowałem byt swojej rodziny, teraz mam pieniądze i ......, a ja, zasuwałem społecznie, byłem wicekomandorem klubu, członkiem Zarządu Okręgu i członkiem komisji w PZŻ. Co w połączeniu z pracą zawodową i inną społeczną dawało 16 godzinny dzień pracy. I nie byłem sam, wielu działaczy, na których ujeżdża sobie Tomek Janiszewski robiła tak samo. A teraz pomyślcie, cała batalia toczy się o kilkadziesiąt złotych rocznie. Te kilkadziesiąt złotych, które Związkowi mogą zapewnić byt i możliwość realizacji statutowych działań. Na moją broszurkę nie było pieniędzy, na osobną komisję historii-nie ma pieniędzy, na ratowanie żeglarskich zabytków-nie ma pieniędzy, na sport dzieci i młodzieży-nie ma pieniędzy, ma szkolenie sędziów-nie ma pieniędzy, na obóz dla dzieci z poprawczaka-nie ma pieniędzy, długo by wymieniać.
W Polsce akurat robi się odwrotnie jak na świecie, kiedy Niemcy rozważają wprowadzenie obowiązkowej rejestracji, u nas się od niej uwalnia wszystkie jachty (komercyjne też).
A jeszcze jedno padło pytanie, dlaczego tekst nie jest podpisany. W moim liście towarzyszącym tekstowi (nie było wtedy internetu) napisałem że bardzo istotne jest , że pisze to bałtycki, który "najwięcej zyska" bo już chodziły słuchy, że może być skrócony regulamin i bałtyccy "dogonią" wielkich, a dziewczyna w redakcji zrozumiała to że stopień żeglarski ma być podpisem i tak wszyscy wiedzieli kto to napisał. A wystąpić z Zarządu PZŻ nie mogłem bo po pierwsze w nim nie byłem a po drugie nie występuje się ze Zarządu w środku kadencji, ci co mnie wybrali widzą mój głos, chociażby w tym, co prezydium da pod głosowanie.
Pozdrawiam
Krzysztof
Za wolnością w żeglarstwie byłem od zawsze - żegluję, nie tak intensywnie jak wszyscy tu obecni, na rodzinnych własnych łodziach od 1966 roku. Moim sprzeciwem było właśnie nie robienie patentu przez długie lata. Wiedziałem jak jest za żelazną kurtyną i chciałem żyć i żeglować jak tam, ale system mi to uniemożliwiał. Dzisiaj, wcale nie dzięki "reprezentacji" środowiska żeglarskiego taką możliwość stopniowo zdobywam.
Propozycje pańskie z lat 199x dotyczące systemu stopni nijak się się mają do tego co jest dziś w Polsce, jak i do tego co jest normą w cywilizowanym świecie i rozwiniętych krajach UE. Dużo więcej wcześniej zrobił J.Pieśniewski, pisząc artykuł "Żeglarstwo=Swoboda" bo taki właśnie był jego wydźwięk poruszający wtedy środowisko i uświadamiający różnym ludziom, że system rodem z najczarniejszych lat stalinizmu jest łańcuchem dla żeglarstwa. Dużo więcej zrobił J.Kuliński, lansując konsekwentnie wychodzenie na morze mazurskich szuwarowców i w swych książkach i artykułach wielokrotnie opisywał patologiczną sytuację związaną np. z utrudnieniami w rejestracji morskiego jachtu, a także z systemem stopni w porównaniu np. do Skandynawii, którą często odwiedzał na swoich jachtach.
W tym czasie działania PZŻ skierowane były na zachowanie status quo, zachowanie dominującej pozycji a do tego, na wprowadzeniu systemu, który pozwoli mu na czerpanie zysków z tej sytuacji. Teraz, gdy ten system z powodu nacisków oddolnych środowiska i generalnych przemian w kierunku demokracji i wolności, ujawnił swój absolutny bezsens - Pan wylewa tu swe żale, że został on wprowadzony - na wyraźne żądanie Waszej organizacji. Przez te lata PZŻ nigdy nie stanął po stronie wolności dla żeglarstwa i żeglarzy, nigdy nie stanął po stronie ułatwień i rzetelnej edukacji prowadzonej w nowoczesnym stylu na zasadach dobrowolności, w warunkach konkurencji z innymi, międzynarodowymi i krajowymi renomowanymi szkołami i systemami szkoleń. Nie, wolał być monopolistą i dozorcą, a także w naganny moralnie sposób czerpać zyski z takiej działalności.
Pieniędzy na dokumentację historii i ochronę zabytków brak? Czy z patentów i rejestracji, a nie z działalności komercyjnej i darowizn zamierzaliście je zdobywać??? Jak robią to inne organizacje, fundacje itd. w Polsce i za granicą. Jak i kto organizuje i za czyje pieniądze takie rejsy np. Zawiszy Czarnego, który nie jest przecież żaglowcem PZŻ???
Budowałem byt swojej rodziny, bo to właśnie uważałem za priorytet, żeglarstwo jest też moim życiem, ale jednak muszę je poświęcać czasem innym, uważam, że ważniejszym, sprawom np. ochronie środowiska (napisałem w tej dziedzinie więcej niż 1 artykuł polemiczny w "mańkowskich" Żaglach)... a z pieniędzmi bywało i bywa różnie...
Robert
Panie Robercie
Zwlekałem z odpowiedzią bo chciałem uzyskać odpowiedzi na pytania, które Ponieważ nie doczekałem się odpowiedzi to odpowiadam sam
Pytanie do kpt. Jerzego Kulińskiego:
Kto był wiceprezesem PZŻ do spraw morskich po Bogdanie Olszewskim ( w latach 1991-1995)?
Pozostało bez odpowiedzi
Odpowiedź brzmi Jerzy Kuliński,
dodam że potem jeszcze był członkiem Zarządu jeszcze dwie kadencje nieprzerwanie do roku 1995
A teraz do rzeczy:
Żeglarza zrobiłem w wieku lat 12 tu sternika jachtowego w wieku lat 17 tu, kapitana w wieku lat 27u.
W międzyczasie jeszcze sędziego regatowego, mierniczego i trenera. Natomiast na pierwszym rejsie zagranicznym (nie licząc portów NRD i ZSRR) byłem 10 lat później.
Od 18 tego roku życia do spadnięcia na rentę byłem (z małymi wyjątkami) najemnym żeglarzem. Za prowadzenie jachtów na jeziorach otrzymywałem miejsca na morzu, za prowadzenie jachtów po zatoce, miejsca na pełnym morzu (lub „diety”). Za prowadzenie rejsów na pełnym morzu dostawałem (lub nie) „diety”. Do tego sędziowałem regaty i częścią mego życia zawodowego było trenerstwo.
Dlatego patrzę na żeglowanie szerzej niż inni, moje doświadczenie pozwala patrzeć z wielu stron. Właśnie dlatego bronię jak niepodległości obowiązkowej rejestracji wszystkich jachtów i przeglądów jachtów zarobkowych. Jacht musi mieć numer widoczny z daleka a przegląd w sytuacji jachtów niezarobkowych winien być zależny od decyzji armatora. Broniłbym tego tak samo, gdyby jachty były rejestrowane w wydziałach komunikacji.
Pisze Pan:
”Propozycje pańskie z lat 199x dotyczące systemu stopni nijak się się mają do tego co jest dziś w Polsce, jak i do tego co jest normą w cywilizowanym świecie i rozwiniętych krajach
UE.”
Wręcz odwrotnie właśnie takie ustalenia są w większości krajów (vide GB)
Pisze Pan:
„Dużo więcej wcześniej zrobił J.Pieśniewski, pisząc artykuł "Żeglarstwo=Swoboda" bo taki właśnie był jego wydźwięk poruszający wtedy środowisko i uświadamiający różnym ludziom, że system rodem z najczarniejszych lat stalinizmu jest łańcuchem dla żeglarstwa.”
Przypomnę iż Jurek jest zdecydowanie przeciw uwolnieniu jachtów od rejestracji. http://www.piesniewski.pl/?menu=&lang=&a=art&id=1
Pisze Pan:
„Dużo więcej zrobił J.Kuliński, lansując konsekwentnie wychodzenie na morze mazurskich szuwarowców i w swych książkach i artykułach wielokrotnie opisywał patologiczną sytuację związaną np. z utrudnieniami w rejestracji morskiego jachtu, a także z systemem stopni w porównaniu np. do Skandynawii, którą często odwiedzał na swoich jachtach.”
Zasługi Kulińskiego to przede wszystkim znakomite locyjki dla żeglarzy.
Porównywanie Polski ze Szwecją jest nieadekwatne, kraju gdzie żeglują wszyscy, w którym jest jeden jacht na 11 mieszkańców nie można porównać z krajem, gdzie optymistycznie licząc jest jeden jacht na 350 mieszkańców. W Szwecji żeglarstwa komercyjnego (na taką skalę) nie ma, tam (przeważnie) jak ktoś chce płynąć to zabiorą go znajomi. Natomiast w Polsce przeszło 90%żeglarzy to klienci firm oferujących czartery lub miejsca na rejsach komercyjnych. Dla nich musza być utworzone przepisy. Stąd moja obecna propozycja przepisów we wątku http://www.kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=559&st=0&fload=1 proszę zobaczyć posty „Kwalifikacje żeglarskie” , „Daj ludziom prawo wyboru !!!” i „Rozmawiamy jak głuchy ze ślepym.”
Pisze Pan:
„ W tym czasie działania PZŻ skierowane były na zachowanie status quo, zachowanie dominującej pozycji a do tego, na wprowadzeniu systemu, który pozwoli mu na czerpanie zysków z tej sytuacji.”
Nie wiem czy Pan wiedział wcześniej, ale w latach 1991-1995 nie kto inny jak właśnie Jurek Kuliński był wiceprezesem PZZ do spraw morskich. Pytanie „dlaczego w tamtej kadencji nie wykonano żadnego ruchu liberalizacyjnego” a dopiero w następnej uchwalono czterostopniowego „potworka”?. jest następnym pytaniem skierowanym do Jurka
Pisze Pan:
„Pieniędzy na dokumentację historii i ochronę zabytków brak? Czy z patentów i rejestracji, a nie z działalności komercyjnej i darowizn zamierzaliście je zdobywać???
Jak robią to inne organizacje, fundacje itd. w Polsce i za granicą.”
Zwróciłem się do Klubu będącego członkiem PZŻ armatorem najstarszego jachtu morskiego w Polsce. Tym razem oficjalnie jako członek Zarządu PZZ odpowiadający za działkę historii, o przysponsorowanie kilku miejsc na „Korsarzu” dla młodzieży, która wskaże najciekawsze zabytki i nie doczekałem się odpowiedzi. Sponsor sponsoruje to co mu się opłaci, nic więcej.
Krzysztof
"Pytanie do kpt. Jerzego Kulińskiego:
Kto był wiceprezesem PZŻ do spraw morskich po Bogdanie Olszewskim ( w latach 1991-1995)?
Pozostało bez odpowiedzi
Odpowiedź brzmi Jerzy Kuliński,
dodam że potem jeszcze był członkiem Zarządu jeszcze dwie kadencje nieprzerwanie do roku 1995"
Wiedziałem, oczywiście! Znam nawet kogoś innego z grona byłych członków zarządu PZŻ, kto publicznie formułował pewne pretensje do Dona Jorge, że nie wykorzystał szansy w okresie prezesury Ludwika Vogta i bytności w zarządzie PZŻ Jerzego Sydowa w tym samym czasie. A jak było naprawdę? Być może Don Jorge kiedyś nam to opisze, natomiast z jego relacji (zdawkowych, bo on mnie się nie zwierza! - nie jesteśmy jeszcze na takiej stopie ;-) ...) wiem, że opór reszty Zarządu PZŻ był tak duży, że nie udało się nic zrobić - dlatego przeszedł do aktywnej opozycji na zewnątrz struktur PZŻ i niedawno reaktywował SAJ.
Pytania skierowane do Jerzego Kulińskiego powinny dotyczyć - całego ówczesnego Zarządu PZŻ.(Pan również może kiedyś dojdzie do takiego wniosku, że nie da się rozsadzić i zreformować tej organizacji od wewnątrz, ale słyszymy, że gdzieś tam już to próbują... ? ...)
Porównywanie Polski ze Szwecją ma sens, bo z całą jaskrawością pokazuje wszystkim (również tym "betonowym" powinno dać do myślenia!), że system polski krępował i krępuje rozwój żeglarstwa morskiego, a system Szwedzki pozwala na jego praktycznie nieograniczony rozwój.
W prawie każdej książce J.Kulińskiego znajdziemy wiele odniesień do patologicznego systemu restrykcji w polskim żeglarstwie.
Potworek legislacyjny, to jest po prostu efekt "liberalizacyjnego ciśnienia oddolnego" i "pezetżetowskiego obstrukcjonizmu" - tyle mam na ten temat do powiedzenia.
Nie całkiem zgadzam się z J.Pieśniewskim na temat rejestracji, chociaż szanuję jego stanowisko, bo rozumiem z czego wypływa - uważam, że jest na to sposób bez obowiązkowej rejestracji wszystkiego, a wynikający z przepisów Prawa Autorskiego: licencja na budowę określonych typów łodzi może wymagać konkretnego ich oznakowania numerem seryjnym kadłuba, coś w rodzaju numeru klasowego. Praktykowane jest to w pewnych krajach i nie wydaje się być w sprzeczności do zasady dobrowolności rejestracji. Może wrócimy do przykładu Szwecji - jak tam rozwiązuje się tę kwestię i czy stanowi to jakiś problem z autorskimi prawami majątkowymi projektantów jachtów?
Co do poszukiwania sponsorów - nie jestem od tego specjalistą, ale uważam, że trzeba mieć do tego przede wszystkim zapał i trochę talentu, tak samo jak do handlu, czy do gry w piłkę ....i wielu innych rzeczy ;-)
Robert
1 Oficjalnie - Na sejmiku w Poznaniu (wymachując jego locjami, było ich wtedy trzy) złożyłem wniosek by nasi delegaci głosowali na Jurka.
2 Nieoficjalnie - Poprosiłem moja Mamę (była delegatem) by zadziałała na sejmiku, przy okazji innych kuluarowych rozmów na kogo głosować.
Jurek zostaje wiceprezesem PZŻ cieszymy się i :
1. Po roku Jurek zdaje funkcję przewodniczącego pozostając w Komisji (w pierwszej wersji dokopałem się sprawozdania z sejmiku później do sprawozdania zarządu na kadencje). Może jak podjął decyzję. że będzie zdawał na kapitana (stopień przyznano mu 11 marca 1994), może nie chciał zdawać u ludzi w pewien sposób jemu podległych (ja sędziego klasy pierwszej i kapitana zdawałem w Warszawie, bo nie chciałem zdawać w Poznaniu u kolegów), nie wiem ale jako wyborca mam prawo wiedzieć, bez domyślania się.
2. Kadencja ta nie przynosi żadnych zmian liberalizacyjnych, pomimo prezesury Ludwika (Dziadka) Vogta i udziału w Zarządzie kilku wspaniałych ludzi nie było w nim Jurka Sydowa (jednego z moich nauczycieli konstrukcji jachtów) nie wiem skąd go Pan tam wziął) ale byli inni Janusz Matzken (wiceprezes ds sportu) , znakomity organizator imprez sportowych, ale również żeglarz morski i zwolennik liberalizacji, Marian Jankowski, Maniek Krupa, Staszek Latek i kilku innych. Również był w Zarządzie twórca dwu systemów stopni żeglarskich Bogdan Olszewski. Jedyną "opozycją" dla liberalizatorów był Wacek Petryński, ale on był w mniejszości (w każdym razie na pewno w Prezydium).
Powtarzam Każdy żeglarz ma prawo zadać każdemu członkowi Zarządu PZŻ po każdej kadencji pytanie:
Co w trakcie kadencji zrobił a czego nie zrobił i dlaczego?
Pisze Pan:
"Pan również może kiedyś dojdzie do takiego wniosku, że nie da się rozsadzić i zreformować tej organizacji od wewnątrz, ale słyszymy, że gdzieś tam już to próbują... ? ..."
Powtarzam po raz nty gdybym uważał że w PZŻ jest wszystko idealne to zamiast kandydować do Zarządu wolałbym się zając bardziej moimi Klubami ile jeszcze można zrobić innych rzeczy. Ale organizacji tej nie należy "rozsadzać" tylko reformować.
Nie zgadzam się z Pańskim twierdzeniem:
"Porównywanie Polski ze Szwecją ma sens, bo z całą jaskrawością pokazuje wszystkim (również tym "betonowym" powinno dać do myślenia!), że system polski krępował i krępuje rozwój żeglarstwa morskiego, a system Szwedzki pozwala na jego praktycznie nieograniczony rozwój."
Może sie źle wyraziłem , można porównywać ale nie można kopiować stamtąd prawa bez uwzględnienia polskiej rzeczywistości. Prawo nalezy dostosowywać do zjawisk społecznych, a nie pomijać zjawiska bo nie ma ich w prawie.
W Szwecji nie było zaborów, nie było dwóch wojen, kraj ten zawsze był bogaty więc ludzie mieli jachty. W Polsce żeglarstwo przez wiele lat opierało się prawie wyłącznie na sprzęcie klubowym. Postaram się wejść do OZŻ i sprawdzić stary rejestr ile było jachtów klubowych a ile prywatnych. System krępujący rozwój żeglarstwa morskiego stworzyło totalitarne państwo. Żeglarze z PZŻ zrobili wiele by go obejść. Przypominam iż "obecnie rekściowy" podział jachtów i skiperów proponował Bogdam Olszewski (myślę że triumfuje widząc iż dziś przyjmuje się na morzu jego podział) a ja pewna dobrowolność uprawnień zaraz po upadku socjalizmu jeszcze raz podaję link http://www.kwasniewska.pl/polemika/teksty.htm proszę spojrzeć na daty.
Na temat obowiązkowej rejestracji dla wszystkich i przeglądów dla komercyjnych napisałem na tym forum pół niewielkiego dysku, powtórzę jedynie iż (podobnie jak Jurek Pieśniewski) broniłbym tego również jak by PZŻ nie czerpał z tego dochodów.
Pisze Pan:
"Co do poszukiwania sponsorów - nie jestem od tego specjalistą, ale uważam, że trzeba mieć do tego przede wszystkim zapał i trochę talentu, tak samo jak do handlu, czy do gry w piłkę ....i wielu innych rzeczy"
Ja takiego talentu nie mam i między innymi dlatego zawsze byłem "od roboty" a od załatwiania kasy byli inni.
Na koniec na marginesie, pisanie tego postu łącznie z szukaniem w kartonach materiałów i ich studiowanie zajęło mi ponad dwie godziny.
Pozdrawiam
Krzysztof
Zacznę jak w starym kawale:
Pytanie do Radia Erewań - Prawda li eto, był Jurek Kuliński wiceprezesem PZŻ???
Odpowiedź - My jewo nie za eto cenim!!!
Również i ja z wiceprezesowaniem Dona Jorge w PZŻ wiązałem sobie wtedy pewne nadzieje... Wyszło, to co wyszło, może kiedyś dowiemy się dlaczego. Za co ja cenię Dona Jorge już pisałem. Przypomnę, że głównie chodzi mi o TU i TERAZ
Nie znam zbyt dobrze spraw kuluarowych PZŻ, a info o jednoczesnym byciu w Zarządzie pod prezesurą L. Vogta obu Panów (Kulińskiego i Sydowa) otrzymałem od kogoś kto był tam w owym czasie (nie mam upoważnienia do ujawnienia kto to), ale mogłem coś poplątać, bo luźna, prywatna rozmowa, to nie jest kwerenda w archiwum.
Jeżeli czegoś zreformować nie można, to pewnie trzeba rozsadzić.
Proszę nie wracać zbytnio do przeszłości, tylko skupić się na TU i TERAZ i na tej podstawie zastanowić się, czy introdukcja systemu ze Szwecji jest rzeczywiście nie na miejscu. Dla mnie może być i brytyjski, bo ja jestem za swoim żeglowaniem na mojej własnej, małej łódce... Myślę o sobie, a wiem, że jest taki system korzystny również dla reszty.
No i nie mogę się zgodzić z Panem, że Szwecja była zawsze bogata - Szwecja początku XX wieku była krajem bardzo biednym (emigracja do USA!), a i wcześniej, np. w okresie Potopu, również (stąd właśnie wzięła się ta wojna - o bogactwa przedrozbiorowej Polski)! Dopiero po II Wojnie Światowej Szwecja wyszła na swoją pozycję "bogatego kraju".
Właśnie w poprzednim poście wykazałem jak można uniknąć obowiązkowej rejestracji i nie zaniedbywać praw autorskich. Gdyby rejestracja łodzi przyjemnościowych wyglądała tak jak rejestracja jednostek wędkarskich, to pewnie mniejszy byłby co do niej opór niż do tego co proponował (wciskał) nam PZŻ. I znowu Szwecja i Wlk.Brytania - tam nie ma rejestracji "pleasure crafts" i jakoś nic złego się nie dzieje, a ludzie myślą, że w Polsce nastąpi zaraz jakiś kataklizm... Na jakiej podstawie?
Co do uwagi na marginesie: naprawdę, mnie niewiele obchodzi kto i ile czasu spędza na dyskusjach w internecie - ja wiem ile czasu sam na to tracę ;-)))
Pozdrawiam
Robert
2. Na temat rejestracji i przeglądów napisałem pismo do posłów można to przeczytać tutaj http://jachting.pl/forum/viewtopic.php?t=132&sid=eab9d9f5b007fad3bf061128470a1948 i zapisałem wiele tasiemcowych postów również na tym forum jak sprawa była na wokandzie w parlamencie i naprawdę nie chcę zaczynać tego od nowa. Zwracam jedynie uwagę iż uwolniono wszystko a nie tylko "pleasure crafts". O co zabiegali usilnie panowie
Pisze Pan:
"Myślę o sobie, a wiem, że jest taki system korzystny również dla reszty."
dla jakiej reszty czarterobiorców, którym wciska się złe jachty, dzieci z "kolonii pod żaglem" zatłoczone w siedmioro na "wenusce" a może skiperów wysyłanych na przeładowane i niesprawne jachty. Jest to dobre jedynie dla armatorów i tych co mają własne jachty dla siebie i tych ślizgających się komercyjnie po wygodnym dla nich prawie.
Pisze Pan:
"Również i ja z wiceprezesowaniem Dona Jorge w PZŻ wiązałem sobie wtedy pewne nadzieje... Wyszło, to co wyszło, może kiedyś dowiemy się dlaczego."
Ja czuję się zrobiony w konia, proszę pamiętać że aktywnie przyczyniłem się do wybrania go wiceprezesem i nie '"może kiedyś" tylko każdy żeglarz ma prawo zadania mu konkretnych pytań dotyczących jego działaności w Zarządzie ja również nawet TU i TERAZ.
Pozdrawiam
Krzysztof
"1. Specjalnie przestudiowałem sprawozdania PZŻ za wszystkie trzy kadencje bytności w Zarządzie Jurka i nie występuje tam nazwisko Jerzego Janusza Sydowa. "
Pewnie tak było jak Pan pisze i: albo mój informator coś pokręcił, albo to ja mam sklerozę... albo i jedno i drugie - nie będę się upierał, ale przecież ten problem nie stanowi podstawowego tematu tej dyskusji.
Co do rejestracji - nie zgodzimy się pewnie, ale jak napisałem, system "brytyjski" byłby dla mnie ok (zarówno w patentach, jak i rejestracjach) - myślę, że ten temat już wyczerpaliśmy.
"dla jakiej reszty czarterobiorców, którym wciska się złe jachty, dzieci z "kolonii pod żaglem" zatłoczone w siedmioro na "wenusce" a może skiperów wysyłanych na przeładowane i niesprawne jachty. Jest to dobre jedynie dla armatorów i tych co mają własne jachty dla siebie i tych ślizgających się komercyjnie po wygodnym dla nich prawie."
Pozwolił bym jednak na to, żeby rynek regulował pewne sprawy - ja to reguluję tak: jeśli dla mnie za drogo, lub warunki i sprzęt nie taki, to nie biorę łódki i już. Klienta nikt nie zmusza do brania z czarterowni niesprawnego sprzętu - każdy dorosły człowiek odpowiada sam za siebie, a od spraw kryminalnych są odpowiednie służby. Biadolenie na czarterownie niczego nie zmieni - dopóki klienci będą tolerować taki stan, a regulowanie tego obowiązkową rejestracją i przeglądami jest IMHO tylko traktowaniem wszystkich dorosłych ludzi albo jako nieodpowiedzialnych, albo jak potencjalnych oszustów - dajmy ludziom być rozsądnymi i uczciwymi, a tych którzy nie są ...niech skazują sądy.
Pisze Pan o koloniach żeglarskich - to nie dzieci, tylko ich opiekunowie odpowiadają za stan bezpieczeństwa i już są mechanizmy, by uniknąć patologi, trzeba tylko stosować się do już obowiązujących zasad, a nie wprowadzać kolejne restrykcje, bo to jest właśnie powrót do państwa policyjnego = zamordyzmu.
"Ja czuję się zrobiony w konia, proszę pamiętać że aktywnie przyczyniłem się do wybrania go wiceprezesem i nie '"może kiedyś" tylko każdy żeglarz ma prawo zadania mu konkretnych pytań dotyczących jego działaności w Zarządzie ja również nawet TU i TERAZ."
Ja również mógłbym się tak czuć, ale wiem, że nobody is perfect, więc niby dlaczego Don Jorge miałby być? Poruszamy tu sprawy sprzed kilkunastu lat - pewne sprawy już przecież przedawniły się, a J.Kuliński może nie chcieć odpowiedzieć i każdy z nas może sobie myśleć o tym co chce - ja oceniam jego działalność obecną, a o dawnej potrafię zapomnieć. Wiem, że podobne pretensje do pańskich wysuwa również "mój informator", ale także i jemu odpowiedziałem, że nie oceniam kogoś za epizod sprzed kilkunastu lat, tylko za całość, a przede wszystkim za to co dziś. Pan oczywiście może mieć swoje własne zdanie na ten temat (może nawet, jak koledzy z PZŻ nazywać go fałszywym guru). Mogę tylko poradzić Panu coś co mnie radzi ktoś, kogo darzę wielkim autorytetem: "Nie zatrzymuj się na wspomnieniach i puszczaj wszystko co nie jest TU i TERAZ, bo tego nie ma, to nie istnieje, więc nie warto się tego czepiać, żyj chwilą obecną, bo tylko ona jest rzeczywista, szkoda tracić życie, zarówno na wspomnienia, jak i na rozważanie tego co się kiedyś może wydarzy - Jest tylko TA chwila i nic więcej." Zapewniam Pana, że takie podejście pomaga utrzymać równowagę i spojrzeć na wszystko z dystansu oraz skupić się na tym co jest naprawdę w życiu ważne. Na przeszłość wpływu już nie mamy, a każdy za swoje postępowanie i tak sam odpowie...
Pozdrawiam
Robert
Panie Robercie
Jeszcze raz przestudiowałem sprawozdanie tym razem sięgnąłem do sprawozdania Komisji Morskiej i Jurek Sydow był do niej powołany z poza Zarządu (podobnie jak ja do komisji żeglarstwa śródlądowego). Po rezygnacji Jurka Kulińskiego z funkcji wiceprezesa, z udziału w Komisji zrezygnowali: Jacek Cenkowski, Piotr Mroczek, Paweł Morzycki, Jarosław Marszał, Zygfryd Perlicki , Jerzy Sydow, Andrzej Szlemiński, Tomasz Szwed. Pewnie pański informator jst jednym z nich.
Pisze Pan:
„ system "brytyjski" byłby dla mnie ok (zarówno w patentach, jak i rejestracjach) - myślę, że ten temat już wyczerpaliśmy.”
Proszę zwrócić uwagę iż właśnie w wielkiej Brytanii istnieje drugi system tylko i wyłącznie dla jachtów komercyjnych proszę zobaczyć tutaj http://www.kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=418&st=0&fload=1
Czy po przestudiowaniu tego wątku nazwie Pan brytyjskie przepisy „zamordystycznymi”?
Pisze Pan:
„Pozwolił bym jednak na to, żeby rynek regulował pewne sprawy...”
Odpowiem historyjką: Mikołajki duży szyld „wypożyczalnia motorówek bez uprawnień” mam załogę do odebrania w Starych Sadach, nie czuję się na siłach płynąć tam sam Nie to zdrowie by samemu kłaść maszt. Idę do tej wypożyczalni i łódki nie biorę (pojechałem taksówką). Ale to był rzut oka doświadczonego inspektora technicznego z patentem kapitana motorowodnego, a nie osoby bez patentu. Czy interesu tej osoby bez patentu nie powinno chronić prawo?
Pisze Pan:
„Wiem, że podobne pretensje do pańskich wysuwa również "mój informator"”
Czyli widzi Pan dwóch mówi to samo.
Pozdrawiam
Krzysztof
"Pewnie pański informator jst jednym z nich."
Nie odpowiem...
"(...) nazwie Pan brytyjskie przepisy „zamordystycznymi”? "
Nie nazwę, ten system, tam w UK, jest bardzo spójny i chroni zarówno jednostki (indywidualistów takich jak ja, którzy "chcą się topić na własne ryzyko") jak i czarterobiorców. Pleasure crafts, do iluś tam stóp (duuuużo więcej niż w PL), są wyłączone z obowiązków rejestracji i patentów, a "komercyjne" nie. Jest tam też wyraźnie określone, który jest który.
Nie uważam jednak, że bardziej liberalny system szwedzki w dłuższej perspektywie przyniósł by jakieś poważne szkody - proszę pozwolić ludziom być odpowiedzialnym za siebie samych i ...edukować, edukować, edukować, uświadamiać, uświadamiać oraz ...wychowywać, wychowywać, wychowywać - bo taka powinna być rola związku żeglarzy.
"Ale to był rzut oka doświadczonego inspektora technicznego z patentem kapitana motorowodnego, a nie osoby bez patentu."
Panie Krzysztofie - rozumiem, ze uważa Pan resztę społeczeństwa za stado baranów, które samo sobie robi krzywdę - jak ta małpa z brzytwą (Tygodnik Solidarność???). Jeszcze raz przywołam system szwedzki i brytyjski - ludzie tam nie muszą mieć patentów kapitanów żeglugi wszelakiej, ani być inspektorami technicznymi, żeby odróżnić łódkę niesprawną od sprawnej, nabierają stopniowo doświadczenia i szkolą się - bo tak chcą. Proszę pozwolić swoim rodakom dojść do tego stanu, a nie traktować wszystkich jak dzieci. Widział Pan nieprawidłowości w "wypożyczalni"? Trzeba to było zgłosić np. do organu nadzorującego działalność gospodarczą tam w gminie lub innej instytucji (może nawet do prokuratury - narażenie zdrowia i życia...). Każdy obywatel ma obowiązek reagować na nieprawidłowości, a nie - głowa w piasek... a potem walczyć o restrykcyjne prawo. Nie reagując na nieprawidłowości zachowujemy się tak jak owa "była posłanka PO", która od razu nie dała odporu (uczestniczymy w procederze). To co Pan wypisuje, nie jest dobrym przykładem na konieczność wprowadzenia bardziej restrykcyjnego prawa niż jest - można było wykorzystać istniejące mechanizmy.
"Czyli widzi Pan dwóch mówi to samo."
Domyślam się, że może być ich nawet dużo więcej, ale z tego wynika tylko to, że Don Jorge wtedy mógł nie wykorzystać swojej szansy, którą mu dano. Co z tego? Może Pan iść do niego i się z nim rozmówić. Możecie to rozgłaszać wszem i wobec. To nie zmieni faktu, że teraz jest po właściwej stronie i patronuje tym, którzy próbują tu w Polsce i w polskim żeglarstwie wprowadzić normalność (żeby normalnego, dorosłego, zdrowego człowieka nie traktowano jak ubezwłasnowolnionego więźnia systemu). Dziś ja nie mam do niego zastrzeżeń (ale o tym już chyba rozmawialiśmy).
Pozdrawiam
Robert
Panie Krzysztofie,
Pisze Pan:
”Nie odpowiem...”
Wiem ze Pan nie powie, natomiast może mu Pan pokazać naszą rozmowę i powiedzieć że się nie zmartwię jak do mnie napisze. Adres na stronie http://www.kwasniewska.pl/kontakt.html
Pisze Pan w poprzednim poscie:
„ Co do rejestracji - nie zgodzimy się pewnie, ale jak napisałem, system "brytyjski" byłby dla mnie ok (zarówno w patentach, jak i rejestracjach) - myślę, że ten temat już wyczerpaliśmy.
Pisze Pan teraz:
„Nie nazwę, ten system, tam w UK, jest bardzo spójny i chroni zarówno jednostki (indywidualistów takich jak ja, którzy "chcą się topić na własne ryzyko") jak i czarterobiorców. Pleasure crafts, do iluś tam stóp (duuuużo więcej niż w PL), są wyłączone z obowiązków rejestracji i patentów, a "komercyjne" nie. Jest tam też wyraźnie określone, który jest który.”
Czyli w Polsce byłby zamordystyczny ale w GB nie jest?
Pisze Pan:
„Nie uważam jednak, że bardziej liberalny system szwedzki w dłuższej perspektywie przyniósł by jakieś poważne szkody - proszę pozwolić ludziom być odpowiedzialnym za siebie samych i ...edukować, edukować, edukować, uświadamiać, uświadamiać oraz ...wychowywać, wychowywać, wychowywać - bo taka powinna być rola związku żeglarzy.”
W Szwecji prawie nie istnieje zjawisko czarterów i jachtów komercyjnych, w kraju gdzie jest 1 jacht na 11 osób, prawie każdy ma możliwość popływania na jachcie rodziny lub przyjaciół.
Tam żaden podział nie jest potrzebny. W kraju gdzie przeszło 90% żeglarzy korzysta z czarterów lub ofert form komercyjnych taki podział jest potrzebny. Prawo powinno brać pod uwagę wszystkie zjawiska społeczne występujące w konkretnym społeczeństwie.
Pisze Pan:
”rozumiem, ze uważa Pan resztę społeczeństwa za stado baranów, które samo sobie robi krzywdę - jak ta małpa z brzytwą”
Otóż nie, jedynie za niefachowców w sprawach technicznych łodzi, gdyby ktoś mnie kazał sprawdzić stan techniczny samochodu lub motocykla to bym z pewnością nie potrafił. Nie jestem fachowcem w tej dziedzinie, co mi nie przeszkadza jechać taksówką, bo wiem iż tam prawo gwarantuje mi sprawny sprzęt i właściwe kwalifikacje „skipera”.
Pisze Pan:
„Trzeba to było zgłosić”
napisałem nawet z fotkami
Pisze Pan:
„Dziś ja nie mam do niego zastrzeżeń (ale o tym już chyba rozmawialiśmy).”
Rozmawialiśmy i się nie zgadzamy, moim zdaniem lansuje prawo korzystne jedynie dla armatorów i nie tylko „przyjemniaczków’.Pozdrawiam
Krzysztof
Panie Krzysztofie,
Pisze Pan:
”Nie odpowiem...”
Wiem ze Pan nie powie, natomiast może mu Pan pokazać naszą rozmowę i powiedzieć że się nie zmartwię jak do mnie napisze. Adres na stronie http://www.kwasniewska.pl/kontakt.html
Pisze Pan w poprzednim poscie:
„ Co do rejestracji - nie zgodzimy się pewnie, ale jak napisałem, system "brytyjski" byłby dla mnie ok (zarówno w patentach, jak i rejestracjach) - myślę, że ten temat już wyczerpaliśmy.
Pisze Pan teraz:
„Nie nazwę, ten system, tam w UK, jest bardzo spójny i chroni zarówno jednostki (indywidualistów takich jak ja, którzy "chcą się topić na własne ryzyko") jak i czarterobiorców. Pleasure crafts, do iluś tam stóp (duuuużo więcej niż w PL), są wyłączone z obowiązków rejestracji i patentów, a "komercyjne" nie. Jest tam też wyraźnie określone, który jest który.”
Czyli w Polsce byłby zamordystyczny ale w GB nie jest?
Pisze Pan:
„Nie uważam jednak, że bardziej liberalny system szwedzki w dłuższej perspektywie przyniósł by jakieś poważne szkody - proszę pozwolić ludziom być odpowiedzialnym za siebie samych i ...edukować, edukować, edukować, uświadamiać, uświadamiać oraz ...wychowywać, wychowywać, wychowywać - bo taka powinna być rola związku żeglarzy.”
W Szwecji prawie nie istnieje zjawisko czarterów i jachtów komercyjnych, w kraju gdzie jest 1 jacht na 11 osób, prawie każdy ma możliwość popływania na jachcie rodziny lub przyjaciół.
Tam żaden podział nie jest potrzebny. W kraju gdzie przeszło 90% żeglarzy korzysta z czarterów lub ofert form komercyjnych taki podział jest potrzebny. Prawo powinno brać pod uwagę wszystkie zjawiska społeczne występujące w konkretnym społeczeństwie.
Pisze Pan:
”rozumiem, ze uważa Pan resztę społeczeństwa za stado baranów, które samo sobie robi krzywdę - jak ta małpa z brzytwą”
Otóż nie, jedynie za niefachowców w sprawach technicznych łodzi, gdyby ktoś mnie kazał sprawdzić stan techniczny samochodu lub motocykla to bym z pewnością nie potrafił. Nie jestem fachowcem w tej dziedzinie, co mi nie przeszkadza jechać taksówką, bo wiem iż tam prawo gwarantuje mi sprawny sprzęt i właściwe kwalifikacje „skipera”.
Pisze Pan:
„Trzeba to było zgłosić”
napisałem nawet z fotkami
Pisze Pan:
„Dziś ja nie mam do niego zastrzeżeń (ale o tym już chyba rozmawialiśmy).”
Rozmawialiśmy i się nie zgadzamy, moim zdaniem lansuje prawo korzystne jedynie dla armatorów i nie tylko „przyjemniaczków’.Pozdrawiam
Krzysztof
Tu chodzi Krzysztofie o coś znacznie cenniejszego niż ta kasa - CHODZI O PRAWO SWOBODNEGO WYBORU!!
Pozdrawiam
Johann
Rejestrując samochód masz prawo wyboru? Nie masz. Idziesz do swojego wydziału komunikacji. Pieniądze z tej opłaty idą do kasy miasta i nie masz żadnego wpływu na co zostaną przeznaczone.
Pieniądze za rejestrację jachtu miały iść do kasy OZŻ/PZŻ a tam masz możliwość:
1. Wglądu w sprawozdanie finansowe.
2. Przyjście na walne zebranie i zapytania się wprost. "Dlaczego kasa z naszych opłat została tak rozdysponowana?".
Ja mimo wszystko wolę by pieniądze które płacę za moje żeglowanie pomogły w żeglowaniu innych, a nie poszły jak n.p. w mieście Poznaniu na finansowaniu stadionu Lecha.
Mam szereg zastrzeżeń do systemu stopni a przede wszystkim do obowiązkowych kursów. Nie kasa za wszelką cenę ale tam gdzie jest to potrzebne (a rejestracje jachtów uważam za potrzebne) kasa szla na żeglarstwo a nie na przysłowiową piłkę.
Pozdrawiam
Krzysztof
Panie Kwaśniewski!
Parę razy już odpowiadałem na Twoje nieprzytomne argumenty.
Przyrzekłem sobie, że nic już mnie nie ruszy ale znowu nie wytrzymałem.
We wszystkich Twoich wypowiedziach przewija się wątek historyczny.
"W tamtych latach to ja to a w innych to".
"Chciałem zrobić to ale mi przeszkadzano, nie było pieniędzy na moją książeczkę" itp.
Nie wiem co chcesz tym osiągnąć ale napewno "wątroba" adwersarzy robi się duża.
Uważam, że czas najwyższy powiedzieć sobie - DOŚĆ!!!!!
Dośc chwalenia się tym co zrobiłem i czego nie zrobiłem i za co chcę odcinać "kupony"!
Najwyższy czas (dla Ciebie) ZASTANOWIĆ SIĘ CO DALEJ!
Bo z Twoją postawą to daleko nie zajedziesz!
Dostosowanie poskich przepisów żeglarskich do norm światowych to rzecz nieuchronna!
Czy chcesz czy nie chcesz!
I złodziejstwo Twojej organizacji to rzecz udowodniona!
Jeżeli chcesz coś zrobić to tak działaj (w tym swoim "aryzwiązuniu"),
żeby zajęli się tym do czego są powołani - DO SPORTU!!!
I postaw sobie za motto w dalszym działaniu i wypowiedziach:
\'\'\' NIE UMRZESZ ZA MNIE, WIĘC NIE MÓW MI JAK MAM ŻYĆ \'\'\'
Ja już nie wiele mam przed sobą (smugę cienia dawno przekroczyłem) i już wiem, że swoją Bavarką do Polski nie przypłynę, jak również nie postawię "BIAŁO-CZERWONEJ".
I to dzięki Tobie i Tobie podobnych!!!
Życzę Ci, żeby historia Ci wybaczyła bo żeglarze raczej nie!!
Wiesław Śliwowski
Major
O czym pisze jak o dostosowaniu polskich przepisów żeglarskich do norm światowych. Przeczytaj sobie posty w wątku http://www.kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=559&st=0&fload=1 Kwalifikacje żeglarskie z dnia: 2007-10-07 14:24:10; Daj ludziom prawo wyboru !!! z dnia: 2007-10-08 13:05:28 i Rozmawiamy jak głuchy ze ślepym. z dnia: 2007-10-08 11:58:25 ustosunkuj sie do nich, ale merytorycznie jako podobno doświadczony instruktor, bez powtarzania w kółko słowa złodzieje.
Krzysztof
Proszę Cię nie wypowiadaj się we wątku pytania do Jerzego Kulińskiego, bo chcę przeczytać jego odpowiedź.
A teraz do rzeczy:
Piszesz:
„Rodzice tych ludzi słono zapłacili, żeby ich dzieci dostały wymarzony papierek żeglarza jachtowego!!!!! Dostali coś od związku???? Jak ja organizowałem obozy na ż.j. za 600 zł - 14 dni, to związek okręgowy brał 1000 zł za obóz też 14 dni!!!!”
Odwołujesz się do własnych doświadczeń, a ja powiem Ci iż mój Harcerski Klub Żeglarski niejedną łódkę otrzymał z dotacji Związku, jak trzeba było to znajdywała się dotacja na imprezę. Za pierwszy w Wielkopolsce obóz dla dzieci niepelnosprawnych rodzice nie zapłacili nic a cześć pieniędzy dał OZŻ, podobnie za obóz dla dzieci z poprawczaka, Wyobraź sobie że ja (na pierwszym byłem komendantem na drugim KWŻem) i moi instruktorzy, podobnie jak TY, pracowaliśmy za frico. We własnym Klubie był to standard.
Piszesz:
„Wiedziałbyś Pan skąd wziąć pieniądze gdybyś Pan był menadżerem!!!!”
Pewnie bym wiedział, ale jestem z zawodu nauczycielem, ale ci menadżerowie, których znam wolą zarabiać pieniądze dla siebie, na klub najwyżej dadzą taką dotację by żeglarstwo własnego dziecka, ewentualnie swoje odpisać sobie od podatku.
Piszesz:
„ dotacje od państwa na sport dostajecie”
Napisałem tu wyraźnie Związek dostaje na:
Nie dostaje na:
Pisałem to w wielu postach
Piszesz:
„ prowadzicie własną działalność gospodarczą - to że robicie to beznadziejnie to tylko i wyłącznie WASZA wina i w tym tkwi WASZ problem finansowy, o to właśnie mam do WAS pretensje - macie infrastrukturę, macie czynnik ludzki, macie lata tradycji, markę i logo, a nie potraficie robić kasy.
Napisałem wyżej Nie jestem menadżerem tylko nauczycielem.
Piszesz:
„po prostu jesteście nieudacznikami życiowymi którzy dorwali się do społecznych pieniędzy i chcecie z nich żyć!!!!!! ”
Możesz to powiedzieć o każdym nauczycielu, on chce mieć pomoce naukowe i pensję on uczy dzieci a nie zarabia na szkołę.
Piszesz:
„Kolejna sprawa to rejestracja jachtów!!!! Nie słyszałem żeby PZN domagał się rejestracji każdej pary nart!!! Przecież na stoku one są "równie poważnym zagrożeniem" dla innych jak jacht, może mi je ktoś ukraść a jak by były zarejestrowane to można by je było łatwo odnaleźć i wreszcie najważniejsze PZN dostał by duży zastrzyk gotówki na działalność sportową którą przecież też prowadzi i pieniądze musi skądś mieć!!!!! ”
Napisałem już tu wyraźnie i po polsku, że gdyby jachty rejestrowały Urzędy również bronił bym tego jak niepodległości. Skoro chcesz uzasadnienia, poczytaj sobie moje posty na ten temat i tu i we wcześniejszych wątkach. Oczywiście że wolę rejestrowanie jachtów w PZŻ bo jest to zastrzyk gotówki, dal żeglarstwa, z których mogą rozliczyć OZŻ na każdym walnym zebraniu.
Nie znam finansów PZPN więc na ten temat nie będę się wypowiadał.
Krzysztof
1. Zgadza się odwołuję się do własnych doświadczeń, Pańskie są inne, ale to dowodzi tylko tego, że Związek wcale nie działa tak jak powinien - brak jasnych i jednakowych kryteriów wspierania żeglarstwa - a przecież wszędzie związki żyją z tych samych dochodów! Nie mam wielkich pretensji do mojego Okręgu, ale to dlatego, że on niczego odemnie nie oczekuje ( sami jak mogą tak starają się zarobić na swoje utrzymanie i oczywiście uważam, że należy się im wsparcie z mojej strony - ale dobrowolne a nie narzucone przez lobbowane przez związek prawo). A więc nastawiony jest na rozsądne zarządzanie!!!
2. Co do tego, że jest Pan nauczycielem a nie menadżerem. I to jest właśnie przykre, to samo jest w harcerstwie - nie są ludzie w stanie pojąć, że dobry menadżer zarobi na siebie i na organizację. I w ZHP też utrzymują się ludzie, którzy cały czas wierzą w to, że Państwo da!!! Państwo nie da bo dlaczego??? Stowarzyszenie ma na siebie zarabiać, tak samo jak każde inne. I tak zarówno ZHP jak i PZŻ miało na początku lat 90-tych ogromne możliwości robienia konkretnej kasy!!! Dlaczego???Te organizacje dysponowały praktycznie całym rynkiem turystycznym w Polsce, do tego infrastrukturą i ludźmi, najlepszymi ludźmi! jak się skończyło?? jak na załączonym obrazku!!! System się zmienił ludzie (prezesi) zostali, ludzie dobrzy do tamtego systemu - coś było potrzeba, telefon do centrali i kasa zawsze się znalazła. Nikt nie rozumiał, że trzeba zacząć funkcjonować w innej rzeczywistości. Dlatego oburzają mnie roszczenia finansowe w stosunku do obywateli i Państwa, PZŻ miało swoją szansę i jej nie wykorzystało. W dalszym ciągu PZŻ nie wykorzystuje swojego ogromnego potencjału i możliwości dzięki nadal dużemu zaufaniu społecznemu dla tej organizacji!! Nie widać żadnych konkretnych działań z Waszej strony. Podaje prosty przykład - zniesiono obowiązek egzaminu na j.st.m i kpt.j. ale czy w związku z tym zniesiono zapotrzebowanie na szkolenie?? wręcz przeciwnie!!! Dlaczego na stronie PZŻ nie udało mi się znaleźć ani jednego kursu organizowanego przez Związek doszkalającego morsów i kojotów?? Wychodzicie z założenia, że jak nie wymagane przez prawo to nie potrzebne!! a jest potrzebne i jest zainteresowanie takimi kursami!!!! i co nie jest to już jeden z naprawdę wielu pomysłów jak zarobić?? To jeszcze gorzej świadczy o Was, bo nie robicie nic dla podniesienia bezpieczeństwa w żeglarstwie poza okrzykami do gazet i innych mediów!!! Wykazujecie w tych środkach masowego przekazu wielkie zatroskanie bezpieczeństwem żeglarzy!!! Proszę bardzo gdzie Wasza oferta i akcja promocyjna szkolenie!!! Gdzie budowanie prestiżu Waszych kursów!!!! Musicie w końcu skończyć z myśleniem "jak nam nie naleją do koryta to zdechniemy z głodu" trzeba w końcu zacząć myśleć "jak sobie coś upoluje to zjem".
Jestem szczególnie oburzony brakiem takiej oferty szkoleniowej złożonej przez PZŻ bo chętnie bym z niej skorzystał i jako że byłaby ona dobrowolna nie żałował bym pieniędzy na taki kurs dokształcający bo nie chodzi tylko o pieniądze ale o zasady!!!
3. PZŻ nie dostaje na szkolenie sędziów - no cóż z tego co ja wiem to za kurs sędziego bierzecie od ludzi pieniądze więc o co chodzi??? Jeżeli chodzi o pracowników etatowych to już powyżej napisałem jak zarobić - dziwne, że prywatne szkoły żeglarstwa na tych pracowników potrafią zarobić.
4. Nie mogę powiedzieć o każdym nauczycielu, że jest nieudacznikiem życiowym, chociaż szczerze mówiąc to w wielu przypadkach było by uzasadnione to stwierdzenie, szczególnie obecnie jak nie wie ktoś gdzie iść na studia to AWF lub pedagogika - o czymś to świadczy, ale to nie jest ważne.
Ważne jest to, że nauczyciele są pracownikami budżetówki i wykonują zadania dla państwa niezbędne, konieczne i powszechnie aprobowane przez społeczeństwo, oraz opłacane przez wszystkich podatników a nie tylko przez wybraną grupę społeczną! Poza tym nie prowadzą działalności gospodarczej - z tego co pamiętam szkoła jest jednostką budżetową, a więc cały dochód uzyskany przez tą szkołę trafia z powrotem do budżetu. Nie jest to trafny przykład!!! Natomiast jak powołam sobie stowarzyszenie i będę nim kiepsko zarządzał to mi padnie z braku pieniędzy, dlaczego PZŻ ma być uprzywilejowany???
5. Nie jestem przeciwnikiem rejestracji jachtów - niech będą rejestrowane, ale niech ta rejestracja kosztuje tyle ile powinna. Niech Pan mi odpowie ile kosztuje zarejestrowanie łodzi rybackiej, a ile żaglówki w PZŻ i dlaczego jest taka duża różnica????
6. Co do przeglądów technicznych - zgadzam się jachty komercyjne powinny podlegać przeglądom technicznym, ale nie takim że kolega Franek wypije flaszkę z kolegą Stefanem i tak sobie przeglądy nawzajem na jachty podbiją!!! Niech ten przegląd będzie coś wart!!!! Co do jachtów prywatnych nie widzę żadnej potrzeby obowiązkowych przeglądów.
Jeszcze co do przeglądów jachtów komercyjnych, nie wiem jak jest w tej chwili, ale za przyłapanie na trefnym podbiciu ważność badań przez inspektora powinna być kara dyscyplinarna w postaci zakazu wykonywania tych czynności np. przez 10 lat. tylko kto by ich ;przyłapywał??? no właśnie Administracja Państwowa powinna się zająć łodziami komercyjnymi a nie związek sportowy!!!
7. Co do innych związków sportowych to jakoś sobie radzą finansowo pomimo tych środków finansowych których oczekuje od żeglarzy PZŻ!!!!
Proszę bardzo gdzie Wasza oferta i akcja promocyjna szkolenie!!! Gdzie budowanie prestiżu Waszych kursów!!!! Musicie w końcu skończyć z myśleniem "jak nam nie naleją do koryta to zdechniemy z głodu" trzeba w końcu zacząć myśleć "jak sobie coś upoluje to zjem".
Bardzo mi się podoba Twój post. Jest niemal w całości zgodny z moimi odczuciami i pogladami.
Piotrze !
Piszesz:
”1. Zgadza się odwołuję się do własnych doświadczeń, Pańskie są inne, ale to dowodzi tylko tego, że Związek wcale nie działa tak jak powinien - brak jasnych i jednakowych kryteriów wspierania żeglarstwa - a przecież wszędzie związki żyją z tych samych dochodów! Nie mam wielkich pretensji do mojego Okręgu, ale to dlatego, że on niczego ode mnie nie oczekuje ( sami jak mogą tak starają się zarobić na swoje utrzymanie i oczywiście uważam, że należy się im wsparcie z mojej strony - ale dobrowolne a nie narzucone przez lobbowane przez związek prawo). A więc nastawiony jest na rozsądne zarządzanie!!!”
Poznański OZŻ też wykonuje ruchy celem zarobienia pieniędzy, na przykład jest współorganizatorem działu żeglarskiego na Targach Turystycznych, ale to ciągle kropla w morzu potrzeb.
Na temat punktu 2. Pozwól ze nie będę się wypowiadał, sam wycofałem się ze szkolenia po 97 mym roku, gdzie będąc KWŻ-em na kursie w szkole żeglarskiej doszedłem do wniosku iż dwutygodniowy kurs jest za krótki, by nauczyć ludzi żeglowania. Teraz tylko czasem przydażają mi się wykłady z przepisów i czasami z węzłów (przeważnie za darmo), ale generalnie nie szkolę i nie egzaminuję.
Piszesz:
„3. PZŻ nie dostaje na szkolenie sędziów - no cóż z tego co ja wiem to za kurs sędziego bierzecie od ludzi pieniądze więc o co chodzi???”
Nie bierzemy, a naszym OZŻ kursy robione są za darmo inaczej nikt by nie przyszedł. Ostatni kurs sędziego drugiej klasy był organizowany w prywatnym mieszkaniu, by nie p…łacić za salę. Ale tu jest inny problem co 4 lata zmieniają się Przepisy Regatowe. Z Polski na szkolenie do ISAF jedzie jedna osoba, która potem prowadzi szkolenie w Polsce, na szkolenie trzeba dojechać, trzeba tam zanocować. W na ostatnie nie pojechałem, brak kasy. Nie sędziuję już tyle by mi się to zwróciło.
Piszesz:
„Jeżeli chodzi o pracowników etatowych to już powyżej napisałem jak zarobić - dziwne, że prywatne szkoły żeglarstwa na tych pracowników potrafią zarobić.”
Szkoły żeglarstwa potrafią zarobić, szkoły żeglarstwa potrafią nawet wyjść z ofertą do ludzi, sęk w tym iż one zawsze będą konkurencyjne dla Związku. Dlaczego? Nie prowadzą dziłalności niezarobkowej. Ludzie wolą założyć własne szkoły, po co się maja dzielić ze Związkiem.
Piszesz:
„4. Nie mogę powiedzieć o każdym nauczycielu, że jest nieudacznikiem życiowym, chociaż szczerze mówiąc to w wielu przypadkach było by uzasadnione to stwierdzenie, szczególnie obecnie jak nie wie ktoś gdzie iść na studia to AWF lub pedagogika - o czymś to świadczy, ale to nie jest ważne.
Ważne jest to, że nauczyciele są pracownikami budżetówki i wykonują zadania dla państwa niezbędne, konieczne i powszechnie aprobowane przez społeczeństwo, oraz opłacane przez wszystkich podatników a nie tylko przez wybraną grupę społeczną! Poza tym nie prowadzą działalności gospodarczej - z tego co pamiętam szkoła jest jednostką budżetową, a więc cały dochód uzyskany przez tą szkołę trafia z powrotem do budżetu. Nie jest to trafny przykład!!!”
Przyznaję Ci rację przykład nie jest do końca trafny, nauczyciel wie z będzie miał pracę, trener tego nie wie, kiedy dziecku sponsora znudzą się żagle bo woli konie i on straci pracę.
Piszesz:
„Natomiast jak powołam sobie stowarzyszenie i będę nim kiepsko zarządzał to mi padnie z braku pieniędzy, dlaczego PZŻ ma być uprzywilejowany???
Kieruję klubem składakowców i pontoniarzy, pływamy na własnym sprzęcie, cala dokumentacja to jedna teczka w mojej szufladzie, temu klubowi nic nie zaszkodzi, skąłdek nie zbieramy a imprezy finansujemy prywatnie. Taka organizacja nie padnie, gorzej z organizacją wypełniającą zadania za które nie może brać pieniędzy.
Piszesz:
„Nie jestem przeciwnikiem rejestracji jachtów - niech będą rejestrowane, ale niech ta rejestracja kosztuje tyle ile powinna. Niech Pan mi odpowie ile kosztuje zarejestrowanie łodzi rybackiej, a ile żaglówki w PZŻ i dlaczego jest taka duża różnica????”
Zacznijmy od tego że przy rejestracji wędkarskiej (bo myślę że pisząc „rybackiej” o takiej myślałeś) nie sprawdzają niczego. Idziesz i płacisz za numer. W żeglarskiej, sprawdzają dokumenty zakupu, lub rachunki na podstawowe materiały, zgodę konstruktora i inne. Niejednokrotnie klient nie zna wymiarów i trzeba sięgnąć do literatury Gdyby kryterium miał być czas pracy urzędnika powinna być co najmniej 5* droższa.
Piszesz:
„6. Co do przeglądów technicznych - zgadzam się jachty komercyjne powinny podlegać przeglądom technicznym, ale nie takim że kolega Franek wypije flaszkę z kolegą Stefanem i tak sobie przeglądy nawzajem na jachty podbiją!!! Niech ten przegląd będzie coś wart!!!! Co do jachtów prywatnych nie widzę żadnej potrzeby obowiązkowych przeglądów.
Jeszcze co do przeglądów jachtów komercyjnych, nie wiem jak jest w tej chwili, ale za przyłapanie na trefnym podbiciu ważność badań przez inspektora powinna być kara dyscyplinarna w postaci zakazu wykonywania tych czynności np. przez 10 lat. tylko kto by ich ;przyłapywał??? no właśnie Administracja Państwowa powinna się zająć łodziami komercyjnymi a nie związek sportowy!!!
Ja natomiast nie widzę różnicy, wódki równie dobrze mogę się napić z pracownikiem kazdej instytucji wszędzie się trafiają ludzie nierzetelni.
7. Co do innych związków sportowych to jakoś sobie radzą finansowo pomimo tych środków finansowych których oczekuje od żeglarzy PZŻ!!!!
Są dyscypliny sportu, które się zatrzymały w rozwoju, nie chciał bym by żeglarstwo do nich dołączyło
I bardzo dziękuję za przeprosiny, na tym forum zdarzyło mi się to po raz pierwszy.
Serdecznie pozdrawiam
Krzysztof
No i...? Zmuszał ktoś Ciebie? Była to Twoja decyzja, tylko i wyłącznie Twoja... Więc nie płacz tu i umieraj jak mężczyzna...
"cała batalia toczy się o kilkadziesiąt złotych rocznie."
Tak, nawet gdyby to dotyczyło jednej złotówki to wara od niej... Bo to jest moja złotówka i tylko ja mogę decydować jak ją wydam...
"Na moją broszurkę nie było pieniędzy, na osobną komisję historii-nie ma pieniędzy, na ratowanie żeglarskich zabytków-nie ma pieniędzy, na sport dzieci i młodzieży-nie ma pieniędzy, ma szkolenie sędziów-nie ma pieniędzy, na obóz dla dzieci z poprawczaka-nie ma pieniędzy, długo by wymieniać."
Bo jesteście d... nie oficerowie. Lata dostawania kasy "za nic" rozbestwiły was, przyzwyczaiły "wadze żeglarską", że żeglarzy można łupić bez wysiłku i nagle zaskoczenie:-((( Żeglarze postawili się okoniem, ba potrafią nawet bezczelnie wskazać gdzie związek postępuje bezprawnie.
A może Krzysiu już czas powiedzieć sobie - Mój czas już minął, nie potrafię się znaleść w nowej rzeczywistości...
Wiesz, powiem Tobie więcej, gdyby taką broszurkę napisał ktoś z SAJ-u lub Bryfoka to gotów jestem się założyć, że za dwa tygodnie była by już rozprowadzana wśród zainteresowanych. No ale SAJ nie pretenduje do miana "wadzy żeglarskiej"
Panie Krzysztofie,
Z reguły raczej czytam opinie uczestników tego forum i nie zabieram zbyt często głosu, ale tym razem poruszyła mnie Pańska argumentacja, a raczej przedstawiona filozofia, z którą nie sposób się zgodzić. Nie ma nic dziwnego w tym, co Pan pisze o trudnościach finansowych swojej organizacji, ponieważ wszystkie stowarzyszenia mają takie same kłopoty i wszystkim im brakuje pieniędzy. Zdumiewające, żeby nie powiedzieć szokujące, są jednak trzy tezy zawarte w Pańskiej wypowiedzi, mianowicie: a) według Pana, skoro stowarzyszeniu brakuje pieniędzy na działalność statutową, to może ono swobodnie sięgać do kieszeni obywateli, b) że skoro jest to "kilkadziesiąt złotych rocznie" - to według Pana wszystko jest w porządku oraz c) że gra Pan emocjami a nie argumentami, cytuję : "Na moją broszurkę nie było pieniędzy, na osobną komisję historii-nie ma pieniędzy, na ratowanie żeglarskich zabytków-nie ma pieniędzy, na sport dzieci i młodzieży-nie ma pieniędzy"... Parę słów na temat tych trzech charakterystycznych poglądów, jakimi Pan usiłuje usprawiedliwić postawę Związku. Jeżeli pozostawi Pan emocje na boku i spojrzy na przedmiot dyskusji spokojnie - to w punkcie a) zgodzimy się, że stowarzyszenie nie może żądać pieniędzy od obywateli. Pominę obszerne uzasadnienie, jak wiadomo są w tym gronie prawnicy i ekonomiści, więc wyjaśnią tę sprawę lepiej niż ja, prosty żeglarz. Powiem tylko krótko, że idąc za Pana argumentacją, stowarzyszenie tworzyłoby jakiś nowy rodzaj podatków, ale o nich -stanowi parlament - nie zaś stowarzyszenie. Co do punktu b) - nieszczęsne "niewielkie" pieniądze - prawdę mówiąc nie chcę nic pisać, bo nie dyskutujemy tu czy wolno zabierać małe czy niemałe pieniądze a o tym, czy wogóle taka praktyka jest dopuszczalna, krótko mówiąc - c.b.d.o. Punkt trzeci - dotyczy grania na emocjach zamiast argumentów. Pisze Pan "nie ma pieniędzy na wydawanie książek".Może należy pomyśleć o własnym wydawnictwie, co naprawdę nie wymaga wielkiego aparatu urzędniczego, dobra głowa wystarczy. Wydawców jest sporo, kłopoty wydawnicze nie dotyczą tylko Pana, są dość powszechne ale rozwiązywalne. "Nie ma pieniędzy na ratowanie żeglarskich zabytków" - w to kompletnie nie wierzę, bo pieniądze są w wielkiej ilości i są w wielkich ilościach (w Europie) wydawane, ale w tym celu trzeba zrobić stosowny projekt, może jakiś montaż finansowy. Można przecież skorzystać z pieniędzy Unii Europejskiej. Skoro, jak Pan pisze, PZŻ cierpi na brak własnych śródków, można skorzystać z pieniędzy Ministerstwa rozwoju Regionalnego, które ma mozliwość wsparcia takiej właśnie organizacji odpowiednimi funduszami znajdującymi się w jego gestii i przy pomocy tych pieniędzy sięgnąć po środki unijne. Są środki Min. Kultury itd itd., tylko naturalnie - trzeba się o te środki starać. Pisze Pan "na sport dzieci i młodzieży nie ma pieniędzy" - odpowiadam - jak wyżej, są krajowe, budżetowe i unijne. Stowarzyzenie wykonujące działaność powierzoną przez administrację państwową musi otrzymywać na ten cel stosowne środki, a jesli nie jest to działalność powierzona, to o środki trzeba się starać tak jak 250 tys. (słownie: ćwierć miliona) innych stowarzyszeń w Polsce.Jeśli Niemcy chcą wprowadzić rejestrację, to będzie to robić notyfikowana w UE instytucja (w Polsce - PRS) albo wyłoniona w drodze zamówień publicznych - bo takie są procedury. Socjalizm mamy za sobą. Przecież stowarzyszenie może prowadzić różne formy działalności gospodarczej (o wydawniczej już wspomniałem), choćby np. doradczą z zakresu konstrukcji jachtów. Na liście inspektorów technicznych PZŻ jest mnóstwo nazwisk, a więc jeżeli ktoś przyjdzie do takiej organizacji z pytaniem o opinię rzeczoznawcy z takiej lub innej specjalności, może miec szansę otrzymania fachowej porady, opinii, ekspertyzy czy przeglądu. Naturalnie - taka działalność wymaga sprawności organizacyjnej, podobnie jak w każdej działalności usługowej, wiąże się z ryzykiem i trunościami, ale tak działamy wszyscy. Idea jest prosta: trzeba zaproponować taki towar lub usługę, którą ktoś będzie chciał kupić. Trzeba się amierzyć z wyzwaniami wolnego rynku, ale rynku dużego, który się dopiero zaczyna otwierać. Jesteśmy ciągle krajem biednym i na dorobku, ale przybywa jachtów i będzie rosło zapotrzebowanie na wszelkie usługi, jakie z tego faktu wynikną. A może by tak - w połączeniu z innymi instytucjami (myślę o PRS) - stworzyć jeśli nie zaraz system to chociaż początki kształcenia inspektorów technicznych ? Wie Pan ilu byłoby kandydatow ? Dysponując wiedzą, która jest potrzebna można niezmiernie wiele osiągnąć, nie będę tutaj podawał przykładów, bo jak sądzę są one powszechnie albo dość powszechnie znane. Brak miejsca nie pozwala mi rozwinąć tematu młodziezy trudnej. Panie Krzysztofie, przecież wiemy kto i kiedy brał się u nas za tę formę resocjlizacji ! Czemu nie stworzyć partnerstwa np. publiczno-prywatnego i postarać się o środki budżetowe (z kilku resortów) i unijne na ten właśnie cel ? A żeglarstwo niepełnosprawnych ? Pytania takie można mnożyć w nieskończoność. Ale to właśnie wiedza ta stanowi bazę tego, co nazywamy gospodarka opartą na wiedzy, GNW. Jeszcze jedno. Nie chcę nikogo bronić, ale zawahałbym się przed krytyką tego, że ktoś mówi o obowiązkach względem rodziny. Nie uważam, aby obowiązki te były mało ważne; jako człowiek dorosły wie Pan z pewnością, że bywają czasem nawet dramatyczne, dlatego nie przeciwstawiałbym pozycji działacza - obowiązkom rodzinnym. Być działaczem to rodzaj wolontariatu - mogę to pracuję - ale zawsze decyzję podejmuje sam i na własną odpowiedzialność.
Pozdawiam
Tomasz Piasecki
Krzysztof
Drogi Robercie, Drodzy Komentatorzy, Drodzy Czytelnicy - powstrzymujący się od komentowania,
Dlaczego zaraz wycinać? Przecież nikt tak skutecznie nie obnaża prawdziwego oblicza PZŻ jak jego aktywiści. To przecież ich działalnośc i ich wypowiedzi są najlepszymi argumentami za tym że PZŻ należy NATYCHMIAST zepchnac na pozycje normalnego zwiazku sportowego. Powtarzam do znudzenia, po raz setny - takiego samego jak Polski Zwiazek Kolarski, Polski Zwiazek Kajakowy, Polski Zwiazek Narciarski, Polski Zwiazek Motorowy ... to znaczy jak wszystkie zwiazki sportowe, którymi opiekuje sią Minister Sportu. Taki związek, będzie się opiekował Mateuszem, Dominikiem, Zosią.... i my będziemy bili mu brawo. A tak na marginesie - czy któryś z naszych prawników potrafi mi wytłumaczyc jak to sie stało, że w nowych czasach wsród dziesiatków zwiazków sportowych uchował się taki "wyjątkowy" ? Ja wiem, wiem - to jest pytanie retoryczne :-)))
Ale póki co - chętnie zamieszczam komentarze i newsy aktywistów obecnego zwiazku. Sa dla nas przydatne, a na dodatek tak nas .... śmieszą. Robercie - take it easy :-)))
No to Pucka !
Kamizelki i zyjcie wiecznie !
Don Jorge
Na pewno masz rację,
...ale sam przyznałeś, że radio wyłączyłeś!
;-)
Robert
2. Kto był wiceprezesem PZŻ do spraw morskich po Bogdanie Olszewskim ( w latach 1991-1995)?
pozdrawiam serdecznie
Krzysztof
Pogadaj Pan z rolnikami może dorzuca się WAM do sportu jak nie wiecie za co!!!!! ja tego nie mam ochoty robić!!!!
Zrozum Pan w końcu że przyszedł czas unieważnienia tego małżeństwa żeglarzy rekreacyjnych z PZŻ - dlaczego??? bo małżeństwo zawarte pod przymusem lub groźbą jest nie ważne - to było zawarte pod przymusem!!!! Odczepcie się od NAS i spróbujcie wyłudzić pieniądze od innej grupy społecznej to zobaczycie gdzie WAS mają!!!!!
Przykre jest to. Jestem młodym żeglarzem - wiekiem i stażem bo żegluję zaledwie 10 lat, ale właśnie dlatego nie powie mi Pan o jakichś tam możliwościach popłynięcia za granicę w latach 60 - tych. Tego mi związek nie dał!!!!
Pytam co mi dał związek??? Proszę o odpowiedź!!!!!!!
Co niby że może popularyzuje żeglarstwo???? Gdyby nie harcerstwo pewnie do tej pory nie wiedział bym jak jacht wygląda!!!!!! PZŻ to bandyta ściągający haracze z uczciwych ludzi!!! Co gorsze o ile zwykłe bandziory z ulicy jak ściągają haracze to tym kto im płaci zapewniają bezpieczeństwo, PZŻ jest takim potworkiem, który nie dość że ściąga haracze to jeszcze dokopie zamiast chronić!!!!!
Powtarzam jeszcze raz - NIC nie uzyskałem od PZŻ!!!!!!!
Krzysztof
Pytania do kpt. Jerzego Kulińskiego są nadal aktualne:
1. Za co Związek ma twoim zdaniem realizować działania na polu sportu?
2. Kto był wiceprezesem PZŻ do spraw morskich po Bogdanie Olszewskim ( w latach 1991-1995)?
pozdrawiam
Krzysztof
Nie mam nic przeciwko temu żeby związek zarabiał!!!! Jego święte prawo!!!! Tylko jak zarabia to 1. nie mów mi Pan że coś daje, 2. nie żądaj Pan jakichkolwiek dotacji czy pieniędzy z mojej kieszeni!!!!!!!
Wiedziałbyś Pan skąd wziąć pieniądze gdybyś Pan był menadżerem!!!! Nie mów mi Pan też o pieniądzach z rejestracji, bo 1. dotacje od państwa na sport dostajecie, 2. prowadzicie własną działalność gospodarczą - to że robicie to beznadziejnie to tylko i wyłącznie WASZA wina i w tym tkwi WASZ problem finansowy, o to właśnie mam do WAS pretensje - macie infrastrukturę, macie czynnik ludzki, macie lata tradycji, markę i logo, a nie potraficie robić kasy - po prostu jesteście nieudacznikami życiowymi którzy dorwali się do społecznych pieniędzy i chcecie z nich żyć!!!!!!
Kolejna sprawa to rejstracja jachtów!!!! Nie słyszałem żeby PZN domagał się rejestracji każdej pary nart!!! Przecież na stoku one są "równie poważnym zagrożeniem" dla innych jak jacht, może mi je ktoś ukraść a jak by były zarejestrowane to można by je było łatwo odnaleźć i wreszcie najważniejsze PZN dostał by duży zastrzyk gotówki na działalność sportową którą przecież też prowadzi i pieniądze musi skądś mieć!!!!!
TAK! PZŻ to bandyta i to na dodatek nie honorny!!!!! KONIEC tego pasożytnictwa!!!! nie znacie słowa symbioza i dlatego koniec nadchodzi!!!!!
Moje pytania są skierowane do kpt. Jerzego Kulińskiego, który posiada, a przynajmniej posiadał sprawozdania finansowe Związku. Ponawiam je jeszcze raz by były widoczne.
1. Za co Związek ma twoim zdaniem realizować działania na polu sportu?
2. Kto był wiceprezesem PZŻ do spraw morskich po Bogdanie Olszewskim ( w latach 1991-1995)?
Pozdrawiam
Krzysztof
to dla przykładu PZMot powinien pobierac opłaty od kierowców, bo w końcu skad ma brac pieniadze na sport. No i Zwiazek kajakarzy powinien doic kase z kajakarzy, bo z czego ma miec kase na sport. A pozatym swiadomie wprowadzaszw bład. A to juz powazna historia. PZZ ma na sport pieniadze z budzetu w formie dotacji i dobrze o tym wiesz.
A na marginesie co na przykład mnie obchodzi skąd pieniadze na sport wezmie PZZ, jesli nie potrafi ich zdobyc to niech się rozwiaze/zmieni włądze/zatrudni menagera. Bo ja nie zycze sobie płacic na sport. Mam go w nosie.
Maciek"S"Kotas
Krzysztof
Lewacka demagogia mnie nie przekonuje. A nie zycze sobie by PZZ okradał ludzi z pieniedzy zasłaniajac sie a to bezpieczeństwem, a to sportem, a to biednymi dziecmi. PZZ przyjał na siebie role animatora sportu zeglarskiego od Państwa, mało tego usilnie walczy by nikt mu tego przywileju nie zabrał, ale pienaidze chce od innych. Niech se PZZ wywalczy te pieniadze od Państwa lub sponsorów, a nie drogą tworzenia monopoli i upierdliwych, zamrodystycznych regulacji wyłudza je od obywateli, którym zachce sie zeglowac. Rece precz od moich pieniedzy.
Maciek"S"Kotas
Jakby miało być normalnie to na pewno bym wolał by Związek był w całości dotowany, by sprawy rejestracji zabrały sobie rejony dróg wodnych (jak przed 1961 rokiem), by patenty oczywiście te półzawodowe wydawały n.p. Urzędy Morskie i żeglugi Śródlądowej a amatorskie prywatne szkoły (jak we Francji). Ale z drugiej strony, prezesa OZŻ każdy może na każdym walnym zebraniu zapytać "na co poszły moje pieniądze" "dlaczego na to a nie na tamto". Dlatego w obecnej sytuacji wolę by jeszcze pobierał tą kasę PZŻ. O konieczności obowiązkowej rejestracji (bez przeglądu) i przeglądów dla jachtów komercyjnych, zapisaliśmy już pół sporego dysku i żaden drugiego nie przekonał wiec nie wszczynajmy jej powtórnie, ale gwarantuję Ci że tak samo bym jej bronił gdyby robiły to Urzędy, zauważ że w moich kilkuset postach nie było słowa o kasie dla Związku. O obowiązkowych kursach mamy wspólne zdanie - są niepotrzebne i nie, nie drogą tworzenia monopoli i upierdliwych, zamordystycznych regulacji, ale wykonując to co jest żeglarstwu potrzebne.
Dajesz przykład kajakarzy, nie wiem z czego oni maja kasę, ale sporty widowiskowe mają wiele łatwiej na takich imprezach warto reklamować.
Wiem że mego zdania nie popierasz, ale mam nadzieję ze mnie rozumiesz.
Pozdrawiam
Krzysztof.
Maciek"S"Kotas
Gdybym miał samochód płacił bym za niego do kasy miasta coroczną opłatę jak robi to każdy właściciel. Moje miasto Poznań za tę kasę utrzymuje i remontuje stadion Lecha, a klub płaci za jego dzierżawę symboliczną kwotę, ciągnąc olbrzymie zyski ze sprzedaży biletów i reklam, wystarcza na szkolenie narybku, pensje piłkarzy i trenerów. Jak poznaniak, za którego podatki jest utrzymywany stadion chce obejrzeć na nim mecz płaci za bilet już do kasy klubu. Rzecz jasna płaci mniej niż by płacił w sytuacji gdyby klub utrzymywał i remontował stadion za wypracowane pieniądze, ale czy wtedy by poszedł?.
Gdyby jachty były rejestrowane w urzędach państwowej administracji, sytuacja była by analogiczna. Stało się tak, że 1961 roku administracja państwowa scedowała to na Związek.
Pytanie do Was Obu. Sytuacja ściśle hipotetyczna.
Czy, gdyby jachty były rejestrowane w urzędach państwowej administracji, a kasa ta była by przekazywana Związkowi w formie dotacji, mielibyście coś przeciwko temu ?
Widowiskowość szachów i żeglarstwa. Żeglarstwo jest widowiskowe, ale nie da się go zamknąć na stadionie, czy w hali i sprzedawać biletów.
Pozdrowienia
Krzysztof
Czy, gdyby jachty były rejestrowane w urzędach państwowej administracji, a kasa ta była by przekazywana Związkowi w formie dotacji, mielibyście coś przeciwko temu ?
To zależy jak by ta rejestracja miała wyglądać. Jeśli tak jak w przypadku rejestracji wędkarskich (bez przeglądów, zaświadczeń, certyfiakacji, itd.) to można by się ewentualnie zgodzić.
Zaraz piszę do Jurka prośbę o zablokowanie Twoich postów za robienie takich numerów
.K
Niektórzy z generowania przez siebie bałaganu czerpią potwierdzenie tego że żyją.
Ten typ tak ma...
Wiesz - czasem jak mnie coś denerwuje, mam zwyczaj sięgać po mądrość zawartą
w przysłowiach ludowych, powiedzeniach, sentencjach, myślach nieuczesanych
i różnych takich "urban legends"...
Znalazłem coś dla Ciebie - jedno z praw Murphy\'ego pasuje moim zdaniem idealnie
do sytuacji korespondentów i czytelników Kwaśniewskiego. Może Cię pocieszy.
Brzmi "Nigdy nie kłóć się z głupcem — ludzie mogą nie dostrzec różnicy"
Ostatnio staram się Murphy\'ego często stosować.
Ahoj
Jaromir
Maciek
Prosiłem Cię by nie wszczynać tematu czy rejestracja jest potrzebna czy nie. Pozwtarzam, że nawet gdyby rejestrowąl ją inny podmiot tez bym jej bronił. Piszesz że w Polsce żeglarstwo "lezy i cienko piszczy" i to dzięki PZŻ , tak dzięki PZŻ, gdyby nie Związek i organizacje w nim zrzeszone by nie istniało.
Pozdrawiam
Krzysztof
Krzysztofie!
Chciałbym poruszyć dwie sprawy - w jednej częściowo się z Tobą zgadzam, w drugiej zupełnie nie.
Ta pierwsza to finansowanie sportu żeglarskiego. Piszesz kilkakrotnie, że PZŻ potrzebuje pieniędzy - Twoich, moich i wielu innych na sport (mniej lub bardziej wyczynowy, dzieci i młodzieży, itd). Te potrzeby mają usprawiedliwiać, jak to określają Twoi adwersarze, "dojenie żeglarzy". Ale ja nie mam zamiaru w taki sposób dokładać się do czyjejś przyjemności, bo co miesiąc wpłacam do tzw. budżetu kilkadziesiąt procent moich dochodów w formie różnych podatków. I to jest źródło pozyskiwania pieniędzy na sport podstawowy - szkolenie dzieci i młodzieży, organizowanie regat, zawodów, itp. Sport wyczynowy zaś, przywołując powiedzenie z minionej epoki, "sam się wyżywi", o ile jest to wyczyn naprawdę na wysokim poziomie światowym. Dodam, że inne związki sportowe ! nie sięgają bezpośrednio do mojej kieszeni: rokrocznie przejeżdżam samochodem dziesiątki tysięcy kilometrów (także w celach rekreacyjnych i turystycznych) i PZMot. nie ma z tego tytułu ode mnie ani złotówki, spędzam zimowe wczasy na nartach w Polsce i za granicą i PZNarciarski nie ma z tego tytułu ode mnie ani złotówki, czasami grywam w piłkę nożną, siatkówkę i inne gry i żaden związek sportowy ! nie ma z tego tytułu ode mnie ani złotówki. Rzadko, bo rzadko, ale grywam też w szachy i PZSzach. nie ma z tego tytułu ode mnie ani złotówki, a jednak wszystkie te związki działają i jakoś sobie radzą. Obaj zgodzimy się na pewno, że żeglarstwo jest przecież duuużo bardziej widowiskowe niż szachy i powinno przyciągnąć duuużo większe pieniądze od sponsorów i reklamodawców. Oczywiście cena szachownicy ma się nijak do ceny łódeczki regatowej, ale chodzi o generalną zasadę - są inne metody i sposoby finansowania sportu, o który tak się troszczysz.
Druga sprawa - przeglądy dla jachtów komercyjnych. Tu akurat uważam, że jest to dobry pomysł (biorąc jacht z firmy czarterowej wolę mieć przynajmniej teoretycznie i formalnie potwierdzoną jego przydatność do żeglugi w innej formie niż tylko uścisk dłoni właściciela firmy). Oczywiście niektórzy twierdzą, że "niewidzialna ręka rynku" usunie nierzetelne firmy, ale ja nie chciałbym być tym, który będzie po fakcie opowiadał, jaka to brzydka jest firma "...." , bo jej jacht rozpadł mi się pod nogami na środku morza - mógłbym takiego doświadczenia nie przetrzymać. Tylko lepiej byłoby, gdyby przeglądy te robiły wyspecjalizowane licencjonowane firmy (i to nie jeden monopolista), a nie związek sportowy. Przywołam tu Twój ulubiony przykład - motoryzację. Obowiązkowego przeglądu samochodu nie robisz w PZMot. (lub też nie jesteś zmuszony tam go wykonywać), ale masz do wyboru kilka lub kilkanaście stacji diagnostycznych należących do najróżniejszych podmiotów gospodarczych. Możesz wybrać, komu powierzyć swój pojazd i swoje pieniądze.
Pozdrawiam,
Marek Ordak
Reszta w odpowiedzi do Maćka, ale po południu. Czasem muszę robić jeszcze coś innego niż odpowiadać na posty u don Jorge.
pozdr.
Krzysztof
rejestrując łódkę miałeś do wyboru kilkunastu inspektorów, czyli autoryzowanych osób, z pośród których możesz wybrać.
A gdybyś trafił na imprezę kochających inaczej i miał do wyboru (Oni wiedzą lepiej, że to dla Twojego dobra) który Ciebie przeleci to też było by to samo?
Zrozum chłopie, że ten komuszy haracz jaki pobieraliście za nasze żeglowanie jaest gwałtem na naszej wolności. I dopuki będziesz menalnym niewolnikiem lub klawiszem nie zrozumiesz o co toczy się walka.
Szanowny Kolego, młody żeglarzu!
Pomijam ordynarny język rodem z PIS-u a pozostanę pzry meritum problemu. Pływasz od 10. lat czyli od roku 1997. A zabierasz głos o latach 60. Na Neptuna, nawet nasz wielki polityk nie jest tak arogancki, wszystko wiedzący. W 1956 roku skończyła się epoka stalinizmu. W lipcu 1959 roku uruchomiono drugi po Jastarni ośrodek w Trzebieży. Pierwszy turnus z lipca tego roku ( reprezentacja kursu) wypłynął w kierunku Bornholmu na rejs stażowy. To dalej był totalitaryzm i Żelazna Kurtyna. Pojawiły się Karty Pływań Morskich ( rodzaj paszportu). Żałosne ale to było coś do przodu. Proszę, więcej wiedzy a mnie arogancji. Takie głosy to młyn na wodę PZŻ. Zawsze mogą krzyczeć-- no i popatrzcie z kim my musimy się zmagać.
Pozdrawiam z Calgary
Zbigniew Klimczak
I oficer na rejsie stażowym lipiec 1959 r - Trzebież, s/y PIETREK
Co do mojej arogancji to Panu oczywiście przyznaje rację - to Państwo, ta Władza i to społeczeństwo mnie nauczyło jednego - wszyscy wykazują się arogancją wobec Ciebie więc jedynym sposobem na przetrwanie jest bycie AROGANCKIM!!! Arogancja to jest wyłudzanie pieniędzy od żeglarzy a fakt że sobie tego nie życzę nie jest arogancją, forma owszem - stosuje zasadę "mów językiem, którym adwersarz się posługuje, może Cię zrozumie"
Do sukcesów związku dopisz grudniowe wejście do strefy Schengen i całkowitą likwidację granic wewnętrznych. Jak domniemam jest kosekwencją wspaniałej i chlubnej działalności związkowej;) Albo jesteś pan nieodpowiedzialny albo próbujesz coś "przykryć" - obecnie szeroko stosowana zagrywka.
krzysztof klocek
ps. nie warto czarować, bo postawa przedstawicieli związku i oficjalne stanowiska zgłoszone w trakcie dyskusji w komisjach parlamentarnych lub chocby ostatnim liście do Prezydenta RP jasno dowodzą, że POLSKI ZWIĄZEK ŻEGLARSKI CAŁKOWICIE WSPIERAŁ I DĄŻYŁ DO NAŁOŻENIA NA OBYWATELI OBOWIĄZKU DOKONYWANIA PRZEGLĄDÓW I POSIADANIA PATENTÓW PO OBOWIĄZKOWYCH SZKOLENIACH przy zachowaniu wprowadzonej zasady (2004 i 2005), że dochody z patentów i rejestracji (po uprzednim przeglądzie przez inspektora PZŻ lub PZMINW) stanowią przychód tego związku.
Prezesie i mój Imienniku.
Natomiast Związek
Teraz zastanówmy się co się wyżywi same.
Sama wyżywi się kadra olimpijska bo dostanie kasę z budżetu, samo wyżywi się szkolenie, bo ludzie za kursy i zapłacą. Częściowo sam wyżywi się sport dzieci i młodzieży bo na część zadań jest kasa z budżetu. Czy składka do ISAF jest refundowana z budżetu, nawet nie wiem.
Teraz zastanów się czy to jest pazerność czy chęć przetrwania.
Stopnie żeglarskie w Związku zaistniały przed wojną jako dobrowolne i takie były jeszcze na pewno w roku 1947 vide pamiętnik mojej Mamy http://www.kwasniewska.pl/wspomnienia/wsp.htm Kiekrz dzień trzeci, będąc na kursie i nie mając żadnych uprawnień żeglowali sobie na własnej łódce. Kiedy wprowadził stopnie jako obowiązkowe nie chce mi się szukać ale były to prawdopodobnie lata pięćdziesiąte.
Nieobowiązkowe stopnie były by powrotem do idei Mariusza Zaruskiego.
Sprawa obowiązkowej rejestracji jest inna. Moim zdaniem rejestracja powinna być (niezależnie gdzie) co udawadniałem w kilkuset postach, natomiast obowiązkowe przeglądy dla jachtów utrzymywanych na własny użytek są nonsensem. Na to by jechać do armatora, pokręcić się po jachcie i powiedzieć „faktycznie na samotop go nie przerobiłeś” bezwzględnie szkoda mojego czasu i jego pieniędzy.
Krzysztof
Co to ma w ogóle znaczyć że "Sama wyżywi się kadra olimpijska bo dostanie kasę z budżetu"??????
Niech Pan łaskawie przyjmie do wiadomości, że nie interesuje mnie to!!!! Do zadań państwa należy utrzymanie sportu w kraju, a nie moich, WARA od moich pieniędzy!!!!!
Czy Pan sobie raczy kpić???? Pańska argumentacja jest po prostu bezczelna!!!! Przepraszam bardzo czy Polski Związek Motorowy domaga się ode mnie jakichkolwiek pieniędzy dlatego, że mam samochód?? Przecież PZM również utrzymuje sport??? Czy Polski Związek Narciarski oczekuje ode mnie "haraczu" za to że korzystam z przyjemności wypoczynku na nartach???? A utrzymanie sportu w tych dziedzinach nie kosztuje????
DOŚĆ tego powtarzam!!! Rozbestwiliście się i uważacie, że należy Wam się jak chłopu ziemia!!!!
Do tej pory siedziałem cicho i nie komentowałem, ale czara goryczy sie przelała!!!
TAK!!! jestem arogancki i może nawet chamski w tej wypowiedzi ale z WAMI inaczej sie nie da!!!!
Jedyny sposób rozwiązania WASZYCH wiecznych problemów finansowych to koktajl mołotowa na naradę WASZYCH MĘDRCÓW i obsadzenie stanowisk młodymi menadżerami którzy nie są nauczeni, że sie należy tylko zdają sobie że masz to co wypracujesz!!!!!!!
Jedyny problem Związunia to DZIAŁACZE wiecznie "nie nażarci" !!!!!
Trzeba powiedzieć w końcu dość HOMO SOVIETICUS !!!!!
...przynajmniej niektórzy z Polaków mieli jedyną szansę wyjść za bramę...
...przez komin [']
Przepraszam wszystkich za tak makabryczne porównanie, ale i mnie już szlag trafia :-(
Tomek Janiszewski
Pisze Pan:
Żegluję od ponad 30 lat i w tym czasie PZŻ niczego mi nie dał, nie ułatwił.
Czyli nie miał Pan klauzuli na pływania morskie? Bo jeżeli pan miał to dzięki PZŻ.
Pisze Pan:
W latach 70 patent żeglarza, o ile dobrze pamiętam uprawniał do prowadzenia co najwyżej omegi i to nie samodzielnie, tylko pod nadzorem sternika znajdującego się w pobliżu [czyli do niczego nie uprawniał]. Zdobyć nie było go łatwo bo miejsc gdzie szkolono było niewiele, zakres wymaganej wiedzy i umiejętności ogromny a samo zdanie egzaminu graniczyło z cudem.
To dziwne, w moim Harcerskim Klubie Żeglarskim egzamin na żeglarza zdawały 10 letnie dzieciaki. Przeważnie wszyscy zdawali a obozów było tyle iż, robiliśmy "łapanki" w "zielonych drużynach" i wśród znajomych.
Pisze Pan:
Jak zresztą mogło być inaczej skoro ulubioną zabawą instruktorów zamiast nauki żeglowania było sadzanie adeptów żeglarstwa na dezecie i robienie z nich galerników, ewentualnie zabawa przy kei w verholung i overholung. Druga połowa lat 80tych, Elbląg, egzamin na sternika, na ponad 30 zdających zdaje 1.'
Takich proporcji ja sobie w moich doświadczeniach nie przypominam.
Pisze Pan:
Czy to oznacza, że reszta to debile, których trzeba chronić przed wejściem na pokład łódki czy raczej jest to przejaw polityki działaczy PZŻ pilnujących aby po "ich" wodach nie szwendał się niepożądany element.
Nie. Oznacza to że trafił Pan na wyjątkowych durni, którzy nie powinni szkolić i egzaminować a chronić trzeba było wszystkich kandydatów, ale przed nimi.
Pisze Pan:
„ok 92 za rejestrację jachtu na śródlądzie l=7,4m zapłaciem zapłaciem inspektorowi około 330tys. W tym czasie było to 1/3 moich poborów. Jaśnie pan inspektor wyjaśnił, że jest to zgodne z cennikiem jaki sobie sami w Warszawie zatwierdzili [też tam był] i składa się z: 30tys zabiera PZŻ a reszta stanowi jego przychód od którego płaci podatek.”
Po pierwsze nie w Warszawie tylko we własnym OZŻ, każdy OZŻ ustalał swój cennik
W roku 1992 w Poznaniu za rejestrację z przeglądem takiej łódki zapłacił by Pan 320 tys zł z czego około 60% pozostawała w OZŻ. natomiast nauczycielska emerytura w tym okresie wynosiła ok. 12,5 mln a nauczycielska nadgodzina około 100 tys. (tyle co dostawał inspektor za przegląd jachtu takiego jak pański).
Pisze Pan:
”Do całej operacji wystarczył mu długopis i odpowiedni formularz. W tym czasie aby dokonywać przeglądów samochodów trzeba było posiadać atestowaną stację diagnostyczną i kosztowało to nie więcej jak 60 tys. No to panie działaczu tak właśnie wyglądało te Pańskie kilkadziesiąt złotych rocznie i to nie na rzeczy o których pan pisze, ale był to haracz do waszych kieszeni.”
Tak tylko przegląd samochodu trwał kilkanaście minut natomiast inspektorowi zajmowało to (czasem) do dwóch godzin, nie licząc dojazdu. PZŻ-oski cennik ustalony na początku bieżącego roku przewidywał opłatę od 150 – 200 zł, zależnie od wielkości za rejestrację ważną od 5 do 10 lat. Przy pięciu latach to jedynie 30-40 zł czyli rocznie 2,5 - 3,4 zł miesięcznie. Do całej operacji nie wystarczał długopis, potrzebna była miara, suwmiarka, poziomica i co najmniej kalkulator do wykonania niezbędnych obliczeń. Inspektor, któremu wystarczał jedynie długopis był zwyczajnie nierzetelny.
Pisze Pan:
”Zaraz zresztą okazało się, że bodajże w grudniu 91 minister sportu czy jak on się wtedy zwał (chyba Kwaśniewski) zniósł obowiązek rejestracji łódek śródlądowych w PZŻ, co działacze tegoż skrzętnie zataili. W "Żaglach" stosowny tekst czarno na niebieskim, ukazał się jak już było zapłacone. W kolejnych latach działacze EOZŻ pozbawieni kija, kusili armatorów posiadających aktualne rejestracje śródlądowe możliwością pływania po Zalewie Wiślanym i to bez cyrku z KB.”
Obowiązek rejestracji został zniesiony w wyniku pomyłki urzędnika w gabinecie ministra sportu, ale Jacka Demskiego i (przynajmniej w Poznaniu) nikt tego nie zatajał. Natomiast ubezpieczyciele dla ubezpieczenia i Urząd Celny jak chciało się wywieźć jacht za granicę nadal wymagały rejestracji.
Pisze Pan:
”W czasie ostatnich dwóch dekad dwukrotnie zarządziliście wymianę patentów i to wcale nie za symboliczną opłatą.”
Tez płaciłem za wymianę swoich dwóch patentów kapitańskich, jak każdy.
Pisze Pan:
”W mojej ocenie jeżeli ten związek coś zrobił, to zwykle dla własnych działaczy.”
To ma Pan mylną ocenę. Umożliwił całej rzeszy dzieci ściganie się na regatach, umożliwił organizowanie obozów szkoleniowych i rekreacyjnych, nie tylko dla bogatych ale i dla pokrzywdzonych przez los dzieci. Szkoda że Pan nie widział jak piętnastoletni ale potatuowany „git człowiek” z poprawczaka niesie na rękach kalekie dziecko z „omci na wózek i ostrożnie je sadza.
Pisze Pan:
”Stan techniczny łódki każdy armator może sobie sam ocenić, do tego należy udostępnić w necie stosowne kryteria”
Dlatego tez na początku bieżącej kadencji poczyniłem ruchy by przy rejestracji przegląd był obowiązkowy jedynie dla jachtów zarobkowych a dla jachtów utrzymywanych na własny użytek był dobrowolny i pewnie w ciągu tej kadencji bym to przeprowadził.
KrzysztofCzyli nie miał Pan klauzuli na pływania morskie? Bo jeżeli pan miał to dzięki PZŻ.
I koniecznie dodaj Pan że dzięki SB! Bo urzędnik musiał najpierw zasięgnąć opinii i w tej instytucji, zanim "zwolnił" obywatela wnioskującego o zgodę na pływania morskie. PZŻ był po prostu jednym z pośrednich ogniw w łańcuszku dystybucyjnym ochłapów "swobody. To hańba a nie powód do chwały dla PZŻ!
To dziwne, w moim Harcerskim Klubie Żeglarskim egzamin na żeglarza zdawały 10 letnie dzieciaki.
Wojtek wyrażnie napisał, że ma na myśli zupełnie co innego niż Pan ściemniasz:
1. Patent żeglarza nie uprawniał do niczego. I to Pan od początku potwierdzał, uważa Pan do dziś że powinien on pozostać "zabaweczką dla dzieci", choć prawda jest inna: patent żeglarza bywał praktycznie niezbędny aby popłynąć w rejs (zwłaszcza morski) i pozwalał o 2 lata wcześniej przystąpić do egzaminu na sternika. Nie mówiąc już o tym że podobno w Pańskim klubie dzieci musiały mieć patent żeglarza aby pływać na Cadetach. Ale to tylko za sprawą Pańskiego Związku Żeglożerczego; zatwierdzone przez władze państwowe przepisy zezwalały na samodzielne żeglowanie Cadetem bez patentu (< 7mkw żagla) Więc choć patent żeglarza zgodnie z tym co napisał Wojtek nie up[rawniał do niczego - Pański Związek potrafił znaleźć sposoby aby praktycnzie każdy chętny dostąpić zaszczytu samodzielnego prowadzenia jachtu robił najpierw ten bezużyteczny (do 1981r, tylko kto mógł przewidzeć że wówczas nabierze on wartości, zwłaszcza ze tacy jak Pan sprzeciwaili się temu i sprzeciwiają się do dziś) świstek papieru.
2. W daalszej części swojej wypowiedzi Wojtek pisze już o patencie sternika: że zdobyć go nie było łatwo i w niewielu miejscach. Dla Warszawy takim miejscem był Jadwisin nad Zalewem Zegrzyńskim. W istocie na przełomie lat 70-tych i 80-tych kiedy to ja zaczynałem stycznosć z żeglarstwem - sternicy jachtowi byli "elytą" Na harcerskich obozach bywali "świętymi krowami" zwolnionymi z wszelkich innych zadań, jak służba w kuchni czy warta. I bylo ich naprawdę niewielu. Pan pewnie też kiedyś był jedną z takich "wszechmogących" osób, wywyższonych ponad resztę Pańskich "kolegów - żeglarzy", i Pańskie frustracje są wynikiem żalu za czasami minionymi bezpowrotnie.
W roku 1992 w Poznaniu za rejestrację z przeglądem takiej łódki zapłacił by Pan 320 tys zł z czego około 60% pozostawała w OZŻ.
NO PIĘKNIE, K... PIĘKNIE! :-( Mgliste miałem pojęcie o dawnych czasach, bo żeglowałem wtedy na klubowych łódkach, a "papierkologię" załatwiał kto inny. Pierwszy raz nosiłem dowów rejestracyjny po stempelek w roku 1999, i wtedy to suma 25zł za 2 lata nie wydała mi się dotkliwą. Ale 7 lat wcześniej??? TO BYŁA CENA BANDYCKA!!! A PAN JESZCZE NIE TAK DAWNO Z PREMEDYTACJĄ PARSZYWIE KŁAMAŁ ŻE TAKIE "PRZYSŁUGI" ŚWIADCZYŁO SIĘ "KOLEGOM ŻEGLARZOM" STACJONUJĄCYM O DWA KOŁKI NA TEJ SAMEJ PRZYSTANI ZA FILIŻANKĘ GORĄCEJ KAWY! STRACIŁEM NINIEJSZYM MARNE JUŻ RESZTKI SYMPATII DLA PANA: OD DZIŚ KAŻDY INSPEKTOR TECHNICZNY pzż KTÓRY CHOĆBY SŁÓWKO PIŚNIE W OBRONIE PRZYMUSOWYCH REJESTRACJI - STAJE SIĘ DLA MNIE SZMATĄ!
Dziękuję Ci Wojtku! Pomogłeś mi w ostatecznym wyrobieniu sobie opinii na temat całej tej inspektorskiej sitwy! Dodam tylko że jest jeden inspektor PZŻ którego darzę szacunkiem: to ten który sam płakał skąd weźmie kasę na rejestrację jachtów w swojej drużynie, i z wdzięcznością wysłuchał moich rad na "rybne" rozwiązanie problemu.
Tak tylko przegląd samochodu trwał kilkanaście minut natomiast inspektorowi zajmowało to (czasem) do dwóch godzin, nie licząc dojazdu.
"Jak nie potrafisz - nie pchaj się na afisz". Armatora g... powinno obchodzić skąd i czym (może jeszcze taxówką?) dojedzie inspektorzyna. Oczywiście, to co Pan napisał wyżej, nie przeszkodziło Panu wypisywać wcześniej dyrdymałów o sukcesach Akcji "Inspektor w każdej przystani". To jaki stąd wniosek: niech armatorzy przeniosą się z jachtami do Kiekrza?
Do całej operacji nie wystarczał długopis, potrzebna była miara, suwmiarka, poziomica i co najmniej kalkulator do wykonania niezbędnych obliczeń.
Zapomniał Pan o sztormiaku i gumiakach. W dodatku zdaniem Pana przeglądy to zajęcie wysokiego ryzyka, bo suwmiarkę można utopić, gumiaki przedziurawić a sztormiak rozedrzeć. I to oczywiście armator powinien pokrywać koszty w/w "wypadków przy pracy".
Obowiązek rejestracji został zniesiony w wyniku pomyłki urzędnika w gabinecie ministra sportu
A może to jednak rozsądny urzędnik uznał że rejestracja wszystkiego co pływa i na drzewo nie ucieka - to musiała być pomyłka? I egzystowała sobie ustawa nie przewidujaca obligaoryjnych rejestracji, dokad PZŻ nie zawnioskował o zmianę? Więc proszę nie zwalać winy na urzędnika: bez Funia i Petryńskiego nic nie zmieniłoby się do dziś.
napisałem:
Nie było 320 zł kwota ta była później. W naszym Okręgu rejestracja razem z przeglądem kosztowała od 100 do 200 tys zł. Czyli od 1/10 do 1/5 pensji Pana Wojtka w zależności od wielkości jachtu. (około 50% pozostawało w Okręgu)Szczegółowy cennik na skanie http://www.kwasniewska.pl/cennik/cennik.htm .
Krzysztof
W naszym Okręgu rejestracja razem z przeglądem kosztowała od 100 do 200 tys zł.
Zgadnij skąd ten cytat:
- jachty kabinowe pow. 5 m długości (nowa rejestracja) - 2000.000, zł.
Azor ...
K
No i co z tego że nie 320 tys starych zł ale 100 do 200tys. starych złotych? 1/10 do 1/5 pensji pana Wojtka (mojej zresztą także) wyrzucona w błoto (a raczej w brudną wodę portowego basenu) - to nadal jest bandycka cena! I gu...zik obchodzi mnie ile z tego szło do "Okręgu", ile na "Chocimską" a ile na fajki "Carmen" dla Pana!
Zresztą w całkiem niedawnych czasach zestawienie: 17 zł za rybną rejestrację "Foki" w Starostwie oraz 100zł za przedłużenie do końca 2008 "Okręgowej" rejestracji tej samej "Foki" u towarzysza Helma (właściciel tej Foki kierował się zasadą "pokorne cielę dwie matki ssie" a poza tym nie chciało mu się malować nowych numerów więc skorzystał z "okazji" oferowanej mu przez aparatczyka WOZŻ) mówi samo za siebie. Aha, i koszt rejestracji u pana Helma obejmował koszt "przeglądu"... dowodu rejestracyjnego: łódka stoi w dalekich Wygrynach.
Czyli nie miał Pan klauzuli na pływania morskie? Bo jeżeli pan miał to dzięki PZŻ."
Taki argument jest tyle wart co twierdzenie, że zwierzęta w ZOO mają kraty ładnie pomalowane dzięki strażnikom.
Dalej nie chce mi się czytać po takim wstępie.
Piotr Marszałkowicz
K
Klauzula była namiastką wolności pływania, którą nie kto inny a PZŻ wymógł na władzy.
i dzięki której ręka w rękę z SB, klauzula, i Wydział Paszportowy RUSW, dla młodszych wiekiem też wydział SB, rozwijali polskie żeglarstwo. O przekrętach tych co rejsami dzielili, od OZŻ po PZŻ, wspominać nie warto choć do dziś wielu nadal członkuje z ramienia.
K
Kłamiesz jak zwykle!!!
A najgorsze, że robisz to w sposób, który wydaje się prawdą!
Jakim cudem mogłeś być kapitanem nie będąc w rejsie zagranicznym?????
A gdzie wypływane mile na pływach????????
Przestań nareszcie kłamać!!!
Wiesław Śliwowski
Major
K
Staże na stopień Jachtowego Kapitana Żeglugi Bałtyckiej można było w całości "wyorać" bez paszportu na Bałtyku na podstawie jeno "klauzuli" w książeczce żeglarskiej.
"Klauzula" była (ciekawostka) zabezpieczona przed podrobieniem celowym błędem ("literówką") nad która pracował cały sztab specjalistów - gdzie ją umieścić aby czytając sto razy nie zauważyć, a treść kopiowana "prawidłowo" nie uwzględniała tego "myku" w treści pieczęci. Szkolono na tę okoliczność każdego oficera straży granicznej i zobowiązano do tajemnicy (jak we wszystkim)...;)))
Johann (były stażysta bałtycki) ;))
Krzysztof
Nie ma za co . Jestem zwolennikiem rzetelnej informacji i wiedzy na jej temat (co paradoksalnie nie jest tym samym). I tyle.
A nasz Brat Żeglarz może po prostu miał doświadczenia jedynie ze zdemoralizowanymi aparatczykami i może dlatego takie przekonania i emocje.
Sam wiesz ,ze w tym okresie działało także w tych nienormalnych warunkach, wielu niezwykłych żeglarzy także w PZŻ o niewątpliwym autorytecie żeglarskim i moralnym. Otarłem sie także o kilku takich ale to były rzadkie kwiaty na ugorze...tym cenniejsze. Ogół żeglarzy w większości przypadków adaptował sie do istniejących warunków ,bo nie wierzyli nawet ,że może to sie kiedyś zmienić. Jeśli ktoś twierdziłby ,że ówczesny patent instruktorski czy kapitański jest nic nie wart ,bo "komunistyczny" ,to nie wie o czym mówi i tyle. Miarą wartości dokumentów była jednak najczęściej wiedza żeglarska a nie ideologia czy system reglamentowania żeglarstwa w społeczeństwie.
Osobna kwestia, to będąca obecnie w kręgu zainteresowania IPN sprawa analizowania przez służby bezpieczeństwa szczegółowych sprawozdań z rejsów zagranicznych pisanych przez kapitanów po powrocie. Sam wiesz,że tylko od kapitana zależało co tam wpisze. Czy ogólne informacje o rejsie i załodze czy prawie stenograficzny zapis dialogów "o ustroju" z nocnych wacht załogi... Byli kapitanowie i "kapitanowie".
Wspaniale ,że mamy to już też w Polsce za sobą.
To już temat dla historyków i socjologów.
Pozdrawiam
Johann
Staże na stopień Jachtowego Kapitana Żeglugi Bałtyckiej można było w całości "wyorać" bez paszportu na Bałtyku na podstawie jeno "klauzuli" w książeczce żeglarskiej.
W sumie jest to dość ciekawe. Zaryzykuję tezę, że historia zatoczyła koło. Dzisiejszy żeglarz jachtowy ma mniej więcej takie same uprawnienia jak sternik jachtowy w latach osiemdziesiątych. Z kolei uprawnienia, a także wymagania stawiane kapitanowi bałtyckiemu mniej więcej odpowiadają uprawnieniom i wymaganiom stawianym dzisiejszemu sternikowi jachtowemu - akwen Morza Bałtyckiego (i inne morza zamknięte) i nie wymaga się stażu pływowego. Później owi kapitanowie bałtyccy (dzisiejsi sternicy jachtowi) stali się zwyczajnymi kapitanami na podstawie jednego rozporządzenia. Tu też widzę analogię do dzisiejszych czasów. Lipcowi kapitanowie i jsm są awansowani ze stejota na podstawie stazu. I straszny lament słychać z PZŻ, a czym się to rózni od owej operacji przemianowania "batyków" (czyli wspólczesnych sterników jachtowych) na kojota?
Jak to czasy się zmieniają. A tak naprawdę, wszystkie te stopnie nie mają sensu, dopóki są obowiazkowymi i w ślad za nimi idą ograniczenia bądź przywileje.
Na ówczesnego stejota trzeba było wykazać się stażem i egzamin był nieco trudniejszy.
Na bałtyka staż był dużo większy niż na stejota a kpt. Górski pilnował by na egzaminie było to samo co w uczelni morskiej.
Innej różnicy nie ma.
K
Ale głupi ci rzymianie... Po co były uczelnie morskie skoro PZŻ tak samo szkolił i egzaminował żeglarzy?
Zapewne jest to kolejny wymysł K. Kwaśniewskiego. Już się przyzwyczaiłem, że jego prawda jest bardzo odległa od prawdy obiektywnej. Choć w jedno mogę uwierzyć: przykład z pytaniem o deskę do krojenia świadczy o "szczególnych" wymaganiach stawianych egzaminowanym przez Komisje Egzaminacyjne.
Z czystej ciekawości zapytam, czy ktoś wie, pamięta, jakie były stawiane wymagania kandydatom na kapitanów bałtyckich?
K
Szanowny Panie Krzysztofie!
Z prawdziwym zdumieniem czytam Pańską wypowiedź. Jeśli dobrze rozumiem jej tenor - gdyby nie PZŻ nie byłoby ŻADNEGO żeglarstwa w Polsce, a my - na prymitywnych tratwach i dłubankach - pokonywalibyśmy co węższe przeszkody wodne nie mając pojęcia o tym, czym jest sztuka żeglowania...
Jestem już starszym człowiekiem - półwiecze minęło mi nie wiadomo kiedy... Prócz nauki, pracy zawodowej było w nim od 35 lat żeglarstwo uprawiane przyjemnościowo i w granicach obowiązujących wtedy przepisów. Nie wnikając w niepotrzebne szczegóły - obserwowałem wszystkie przemiany z niezbyt dużego dystansu, a więc widziałem i szczegóły, i w perspektywie - która co prawda zniekształca nieco, ale i sublimuje! - działania rozmaitych klubów, organizacji itp.
Protestuję dziś energicznie, gdy do mojego Kolegi wnuk krzyczy: "wszyscy macie komunistyczne matury i dyplomy!" Muszę zaprostestować też stanowczo przeciw Pańskiemu twierdzeniu jakoby polscy żeglarze wszystko zawdzięczali PZŻ. Wszystko zawdzięczają SOBIE, a bardzo często "urzędowa" czapka polskiego żeglarstwa nie tylko nie ułatwiała im pływania, ale i wręcz odwrotnie. i Gdy teraz w gdańskim radio Pański duchowe Kolega kpt. Mackowiak twierdzi, że od 20 lat Związek walczył o liberalizację, to podziwiam powściągliwość Jurka Kulińskiego, którego znam od dawna, że nie usunął Pana z tego zacnego forum za udawanie, że nie wie Pan nic o prawdziwych motywach działania wielu prominentnych działaczy - od "politycznych" od półwiecza wyborów prezesów po wszelkie coraz droższe licencje, patenty itp. W imieniu PZŻ na moich oczach (szeroko otwartych!) i czystych uszach sam słyszałem na sejmowej komisji żądanie PODWYZSZENIA propopnowanych 50-złotowych opłat za patenty do 150 zł! Jeśli Pan o tym naprawdę nie wie, to co Pan wie?
Zdumiewa mnie też upór Pana w przekonywaniu 99% uczestników tego forum, że mylą się głęboko w swoich ocenach i tylko Pana ocena sytuacji jest trzeźwa, logiczna i prawdziwa. Nieco pokory, Panie Krzysztofie... I przyzwoitości! Może - miast nawracać nas na swoją wiarę - to Pan, zamiast ciszyć się, że "piętnastoletni, ale potatuowany „git człowiek” z poprawczaka niesie na rękach kalekie dziecko z „omci" na wózek i ostrożnie je sadza", powinien sam wziąć je na ręce miast podziwiać ze łzami w oczach, jak pod stosownym przewodem i patronatem robią to inni...
Niektórzy ludzie mają rano tendencję do patrzenia w lustro z przekonaniem, że oto rozpoczyna się dla nich kolejny dzień geniusza... Niech Pan nie dołącza do nich...
Łączę stosowne wyrazy
Jerzy Klawiński
"Jeśli dobrze rozumiem jej tenor - gdyby nie PZŻ nie byłoby ŻADNEGO żeglarstwa w Polsce, a my - na prymitywnych tratwach i dłubankach - pokonywalibyśmy co węższe przeszkody wodne nie mając pojęcia o tym, czym jest sztuka żeglowania..."
Tak źle by nie było, ale musi Pan przyznać iż rozwój klubowego żeglarstwa zawdzięczamy nie komu innemu jak ludziom PZŻ, jeszce przedwojennym uczniom Generała Zaruskiego.
Mam wymieniać?
Michał Sumiński,
Aleksander (Ali) Zieliński
Stefan Wysocki
Włodzimierz Głowacki
Stefan Wysocki
i inni
Pisze Pan:
"Jestem już starszym człowiekiem - półwiecze minęło mi nie wiadomo kiedy... Prócz nauki, pracy zawodowej było w nim od 35 lat żeglarstwo uprawiane przyjemnościowo i w granicach obowiązujących wtedy przepisów. Nie wnikając w niepotrzebne szczegóły - obserwowałem wszystkie przemiany z niezbyt dużego dystansu, a więc widziałem i szczegóły, i w perspektywie - która co prawda zniekształca nieco, ale i sublimuje! - działania rozmaitych klubów, organizacji itp."
Czyli żeglarstwo klubowe Pan Pamięta
Pisze Pan:
" udawanie, że nie wie Pan nic o prawdziwych motywach działania wielu prominentnych działaczy - od "politycznych" od półwiecza wyborów prezesów po wszelkie coraz droższe licencje, patenty itp. W imieniu PZŻ na moich oczach (szeroko otwartych!) i czystych uszach sam słyszałem na sejmowej komisji żądanie PODWYZSZENIA propopnowanych 50-złotowych opłat za patenty do 150 zł! Jeśli Pan o tym naprawdę nie wie, to co Pan wie?"
Tego faktu z sejmowej komisji akurat nie znam. Mówi Pan o niektórych działaczach a ja o Związku, a ja o jego całości jak wszędzie są i dranie, ale są tacy co poświecili temu całe życie nie mając z tego nic, poza radością że się zrobiło coś dla innych.
Pisze Pan:
"to Pan, zamiast ciszyć się, że "piętnastoletni, ale potatuowany „git człowiek” z poprawczaka niesie na rękach kalekie dziecko z „omci" na wózek i ostrożnie je sadza", powinien sam wziąć je na ręce miast podziwiać ze łzami w oczach, jak pod stosownym przewodem i patronatem robią to inni..."
Zobaczyłem radość w oczach jednego i drugiego dziecka, tak bo ten 15 latek też nie był nikim innym jak pokrzywdzonym przez los dzieckiem i wcale nie musiał tego robić na obozie byli pielęgniarze.
Pisze Pan:
"Niektórzy ludzie mają rano tendencję do patrzenia w lustro z przekonaniem, że oto rozpoczyna się dla nich kolejny dzień geniusza... Niech Pan nie dołącza do nich..."
Nie ma obawy nie dołączę, mam tylko nieco szersze doświadczenia żeglarskie (nie większe tylko szersze) i dzięki temu szersze spojrzenie na Związek.
Łączę stosowne wyrazy
Krzysztof
Tak, jak sie spodziewałem - wykręcanie się sianem i kota ogonem to Pańska specjalność. Cóż - myślę, że nie warto zajmować Panu czasu... Dodam tylko - kluby też były wylęgarnią wielu patologii - np. w warszawskich klubach wielu młodocianych żeglarzy całą zimę czyściło i lakierowało łódki, którymi latem pływali tylko klubowi bonzowie i ich znajomi... Że o innych znanych mi przekrętach nie wspomnę...
Zarzuca nam Pan, że walczymy o wolność od związkowej biurokracji i pazerności, podczas gdy Pan walczy o dobre imię związkowego żeglarstwa. Drogi Panie Krzysztofie - czy nie zauważył Pan, że KAŻDY WALCZY O TO, CZEGO MU BRAKUJE?
Kreślę się stosownymi wyrazami
Jerzy Klawiński
dlaczego ich zdaniem wystawienie patentowego druczku powinno kosztować 250 zł a nie 50 zł tak jak to jest obecnie. A wcześniej, zanim jakakolwiek opłata została usankcjonowana państwowymi przepisami - kosztowało 100 zł, bo tak prawem kaduka postanowił Zarząd, wbrew uchwale Sejmiku!
Klauzula na pływania morskie na śródlądziu nie była mi potrzebna. Mimo to po Zalewie Wiślanym pływałem tuż przy granicy i nikt się nie czepiał.
Za wymianę patentów nie płaciłem bo ich nie wymieniałem. Dostałem je dożywotnio a nie do momentu aż jacyś naciągacze uznają, że pora zajrzeć mi do kieszeni. Do pływania na własnej łódce już nie są mi potrzebne.
Może w Pańskim klubie zdawały 10 letnie dzieciaki, ale Polska to nie tylko Poznań. Ja chyba żyję w innej Polsce. Baranów ścigających się dezetami z napędem z dzieciaków widziałem nawet w tym roku.
Na organizację imprez sportowych, dla niepełnosprawnych itp płacę podatki. Nie życzę sobie aby jakiekolwiek towarzystwo wzajemnej adoracji szukało pieniędzy w mojej kieszeni. Szczególnie na żulię z poprawczaków. Parę lat temu obserwowałem co takie gnojstwo wyprawia. Opiszę bo warto. Przypłynęli wieczorem na wyspę w kilka łódek. Na każdej dorosły sternik {opiekun? wychowawca?}. Z wrzaskiem wysypali się na wyspę. Zobaczyli zająca i gonitwa z kijami po wyspie w te i nazad. Zając w końcu schował się w jeżynach. Ale wypłoszyli sarnę. Zagonili ją w róg wyspy. Nie mając gdzie zwiać poszła w jezioro. Zainteresowali się stojącym na wyspie kiblem. Porządny, stalowy, ciężki i zamknięty na klucz wychodek. Nie mogli sforsować drzwi to go wywrócili. Dali radę wyrwać z ziemi głęboko zakopane kotwy. W kupie siła. Rano odpłynęli nie zapominając wynieść na brzeg śmieci z łódek. Gdzie byli opiekunowie tej hordy? W łódkach. Żadnej reakcji, czy próby poskromienia bydlaków. To na takich łupicie żeglarzy? Po to aby mydlić nam oczy jacy to jesteście doskonali? Ja żegluję na własny koszt i ryzyko. Najwyższy czas aby PZŻ i jego działacze również bawili się na własny koszt i ryzyko. Bez permanentnego wsadzania łap do kieszeni żeglarzy.
Kolego Witkowski,
prawdą jest, że PZŻ niczego nikomu nie dawał i nie daje ale reszta się nie zgadza. Polska żeglarska lat 70. i wcześniejszych to Polska klubowa. Pański klub był chyba zakałą na tle innych klubów bo nie wątpię, że piszesz prawdę. Nie znam takich kwot za rejestrację, nic nie wiem o cudach aby zdać egzamin. ( jestem instruktorem). W moim klubie szkoliło się za darmo i do dzisiaj szkolący nie biorą pieniędzy. W tym czasie nie bylo prawie łódek prywatnych tylko klubowe, zdobywane cudem, za cudem zdobywane pieniądze. Jedno czego oczekiwałem od "zdobywcy patentu" bylo aby nie zniszczył łódki. Dlatego jedyną szykaną był rejs stażowy pod okiem doświadczonego żeglarza. To był warunek aby dostać jacht klubowy na rejs. To co się działo wtedy a i teraz nie ma nic wspólnego z PZŻ. Po prostu życie toczyło się i toczy obok. Egzamin w tym czasie był rzetelny ale nie wymagał cudów tylko wiedzy i umiejętności. Przedstawiasz Kolego świat po 89 roku a nie z lat 70. Tyle sprostowania. Tu i na innych stronach młodzi kpią sobie z patentów PZŻ. Zrobiłem go w 1959 r pod okiem ludzi o wysokim morale i oddaniu sprawie wyszkolenia żeglarskiego. Ten "świstek" naprawdę był ceniony zagranicą ( pływam na Adriatyku od 1972 r) i będę bronił owych czasów ( była to zasługa klubów a nie PZŻ) a od 1995 roku piętnuję upadek prestiżu patentów. Rok 1970 napewno nie jest z tej epoki upadku, to odosobniony przypadek. PZŻ jest winny wielu zaniedbań ale to była domena klubów. Kto chciał to robił dobre rzeczy.
zbigniew klimczak
To ja jestem jakiś wyjątek co prawie wszędzie spotykał naciągaczy przed i po 89roku? Co z tego, że zwykle to byli harcerze. To PZŻ tworząc system patentów, przeglądów i represji stworzył warunki aby tacy mogli żerować. Wreszcie się skończyło. Chwała za to SAJ i innym.
W 74 rodzice kupili mi sklejkowego maczka i od tego momentu zawsze pływam na swoim, na własny koszt i ryzyko. Potrzebne mi są umiejętności i sprawna, bezpieczna łódka. Żaden patent, przegląd i PZŻ mi ich nie zastąpi.
Szanowny Wojtku,
aby się nie kłócić bo i po co kilka słów wyjaśnienia. Zacznę od końca. Nie było SAJ-u jak kilku ludzi już w roku 1995, własnie wskutek takich sygnałów o nieprawidłowościach o jakich piszesz zaczęli "walkę" .Wśród nich byłem i ja. Jako powiedzmy"publicysta" używałem słowa i tak do dzisiaj. Nie była to większość ale masz rację, to system pozwalał na takie rzeczy. Niestety harcerstwo ( przykro mi to pisać bo jestem "przedwojennym" ćwikiem) jednak wiodło prym. Ja jestem dydydentem, zdrajcą, bo do 1987 r byłem działaczem PZŻ, wielkim działaczem i stąd jednak mogę powiedzieć, że większość klubów do roku 1981 była i dalej jest OK. Odszedłem i zacząłem zwalczać związek w tej formie i tej obsadzie bo nie było szans na zmianę od wewnątrz. Gospodarka rynkowa, cofnięcie dotacji państwowych dla związku spowodowało gorączkowe poszukiwanie źródeł dochodów. I to już była tragedia bo siegnięto po te metody jakie krytykujesz słusznie. Tylko Wojtku Kochany, o tym pisałem pierwszy raz w 1996 r Żagle chyba 10 nr ale głowy nie dam "Róbmy swoje" ale mam obowiązek również prostować pewne niesłuszne uogólnienia. Kończę, tak było ale nie; tak było w wiekszości.
pozdrawiam
Zbigniew Klimczak
ps: w razie chęci dalszego podyskutowania napisz na priv
na grupie jest mój "profil" i adres otwarty
Nie rozumiem myślenia Pana Wojtka w tej części wypowiadzi:
"To PZŻ tworząc system patentów, przeglądów i represji stworzył warunki aby tacy mogli żerować."
Nie by tacy mogli żerować tylko by kompetentne osoby prowadziły państwowe jachty, wszak Zbyszek Klimczak pisze o swoim Klubie "Jedno czego oczekiwałem od "zdobywcy patentu" bylo aby nie zniszczył łódki. Dlatego jedyną szykaną był rejs stażowy pod okiem doświadczonego żeglarza. To był warunek aby dostać jacht klubowy na rejs."
Ja jestem z tych, którzy uważają że w PZŻ da się zmienić dużo, ale nie metodą odcięcia od pieniędzy, bo wtedy zdobycie pieniędzy na przetrwanie będzie najważniejsze. A co do dobrowolnych stopni pisałem już w 1991 roku. Można przeczytać na stronie http://www.kwasniewska.pl/polemika/teksty.htm.
Pozdrawiam
Krzysztof
P.S.
Panu Robertowi odpowiem na jego post jutro, czekam jeszce na odpowiedzi od kapitana Jerzego Kulińskiego i komandora Andrzeja Chabrowskiego .
Krzysztof
Szanowny Wojtku,
aby się nie kłócić bo i po co kilka słów wyjaśnienia. Zacznę od końca. Nie było SAJ-u jak kilku ludzi już w roku 1995, własnie wskutek takich sygnałów o nieprawidłowościach o jakich piszesz zaczęli "walkę" .Wśród nich byłem i ja. Jako powiedzmy"publicysta" używałem słowa i tak do dzisiaj. Nie była to większość ale masz rację, to system pozwalał na takie rzeczy. Niestety harcerstwo ( przykro mi to pisać bo jestem "przedwojennym" ćwikiem) jednak wiodło prym. Ja jestem dydydentem, zdrajcą, bo do 1987 r byłem działaczem PZŻ, wielkim działaczem i stąd jednak mogę powiedzieć, że większość klubów do roku 1981 była i dalej jest OK. Odszedłem i zacząłem zwalczać związek w tej formie i tej obsadzie bo nie było szans na zmianę od wewnątrz. Gospodarka rynkowa, cofnięcie dotacji państwowych dla związku spowodowało gorączkowe poszukiwanie źródeł dochodów. I to już była tragedia bo siegnięto po te metody jakie krytykujesz słusznie. Tylko Wojtku Kochany, o tym pisałem pierwszy raz w 1996 r Żagle chyba 10 nr ale głowy nie dam "Róbmy swoje" ale mam obowiązek również prostować pewne niesłuszne uogólnienia. Kończę, tak było ale nie; tak było w wiekszości.
pozdrawiam
Zbigniew Klimczak
ps: w razie chęci dalszego podyskutowania napisz na priv
na grupie jest mój "profil" i adres otwarty
Mając dość demagogicznych i kłamliwych wystąpień działaczy PZŻ, od 01.01.2006r decyzją Walnego Zgromadzenia (przy jednym głosie sprzeciwu), JKM Neptun wystąpił z tej organizacji jako działającej na szkodę żeglarzy rekreacyjnych. KTO NASTĘPNY?
Ja myślę, że nastąpi to w momencie, kiedy Kluby które będą chciały szkolić młodzież, swoich członków itd. nie będą musiały mieć licencji na szkolenie od "monopolisty".
Pozdrawiam wszystkich ACH
Czy jest to zapowiedź powołania dobrowolnej organizacji klubów na zasadach jak SAJ ?
Pozdrawiam
Dobrowolna, więc będzie się tworzyć, albo i nie :-)
Kluby przecież same w sobie są/mogą być zarejestrowanymi stowarzyszeniami swoich członków i nie muszą należeć do żadnego "cyntralnego zwiónzku".
Osobiście nie należę (ten typ tak ma), bo jest to właśnie dobrowolne, ani do klubu żeglarskiego, ani do żadnej takiej formalnej organizacji - napatrzyłem się na kilka ;-) - ale myślę, że kluby pozostają w PZŻ m.in. właśnie z takich powodów jak "autoryzacja" szkoleń, ale pewnie i z innych, ...czasami z "rozpędu" ...
Robert
Zgadza się , że dobrowolna oznacza , że może być ale nie musi .
Ale zeby była musi byc inicjator a odebranie klubów PZŻ to jest duże zmniejszenie siły oddziaływania - może formalnego ale jednak.
Oczywiście sens to ma tylko wtedy jezeli zostanie sformułowany wspólny cel będący motywem takiego zjednoczenia i taki był kontekst mojego pytania.
Pozdrawiam
Jasne,
Zapewne, jeśli tylko nastąpi taka potrzeba, to kluby mogą potrzebować wspólnej, jednolitej reprezentacji, i stworzą ją na dobrowolnych zasadach - to może być długi proces, ale ja nic nie wyrokuję (to dzisiaj jest tylko "gdybanie", ale już dziś są kolejne jaskółki - np. post Johanna).
Robert
2. Czyjej konstrukcji były pierwsze klubowe jachty "Neptuna" s/y Pireus i s/y "Piana" ?
pozdrawiam
Krzysztof
Drogi Kolego,
Nie bardzo rozumiem dlaczego mam być przepytywany na tej stronie w komentarzach, ale jako człowiek dobrze wychowany postaram się zaspokoić Kolegi ciekawość.
JKM Neptun wpisany 17.07.1957 do rej. Stowarzyszeń pod nr.265 - członków założycieli jest 18 - w domyśle podaję, że nie ma tam Jurka Maćkowiaka.
W okresie od 1957 do 1975 komandorów było 8 - w domyśle nie ma nazwiska Jurka Maćkowiaka.
W roku obchodów 50-lecia Klubu uhonorowaliśmy wszystkich zasłużonych dla Klubu członków w tym również Jurka Maćkowiaka jako wieloletniego Komandora Neptuna.
Jachty Pianka i Pireus typu Zefir były budowane w Klubie Błękitni przy dużym udziale ówczesnego szefa produkcji Stoczn Wisła Jurka Maćkowiaka i po przyłączeniu się tego Klubu do Neptuna w roku 1970 przyszły razem z Klubem Błekitni - laminatowe repliki jachtu HAI . Zapewniam, że nie były to pierwsze klubowe jachty.
W podsumowaniu ja myślę, że sukcesy Neptuna wzięły się stąd iż nikt z członków Klubu nie oglądał się na to czy ktoś coś da ( z PZŻ-tu, z zakładu pracy, z miasta Gdańska) tylko wszyscy ostro pracowaliśmy dla naszego wspólnego dobra. I jeżeli Kolega chce się doszukiwać jakiegokolwiek podtekstu to odpowiadam - nic od nikogo nie chcieliśmy i nie chcemy, aby od nas coś żądano i tak już jest od końca lat 80-tych.
ACH
Drogi Kolego !
Zadałem te pytania, ponieważ nie byłem pewny, a nie chciałem pisać o niesprawdzonych faktach. W Kolegi odpowiedzi jest jednak nieścisłość, jacht typu „zefir” nie jest laminatową repliką jachtu „hai” tylko konstrukcją Jurka Maćkowiaka, opracowaną na jego podstawie. W opracowaniu ś.p. Jurka Saleckiego „Polskie Jachty” wyraźnie wynika że jachty „hai” i „zefir” różnią się wymiarami, skany można zobaczyć tutaj http://www.kwasniewska.pl/jachty/jachty.htm (stronka niepodlinkowana do całości witryny).
Nie znam „Neptuna” z końca lat 80 tych i lat 90 tych, z klubem tym zetknąłem się i trochę szkoliłem w połowie lat 70 tych, natomiast w roku 1983-cim, a może 5-tym, ale w tym przedziale, miałem pojąć w nim pracę trenera na potrzeby mającej tam powstać szkółki regatowej i w którymś z zakładów miały się znaleźć pieniądze na jej utrzymanie (łącznie z moją pensją). Sprawa rozbiła się jedynie o pracę i możliwość kontynuowania specjalizacji dla mojej ówczesnej żony (lekarza medycyny), z którą rozwiodłem się (niestety dopiero) 10 lat później. Przez cały ten okres komandorem był Jerzy Maćkowiak – ten sam szef dręczycieli, czyli Zespołu Nadzoru Technicznego PZŻ, V-prezez gdyńskiej ekspozytury Chocimskiej i członek Rady Starców.
Pozdrowienia
Krzysztof
Dodaję ze "Zalew Wiślany" został wydany w roku 1988 a "Leningrad Tallin Ryga Kłajpeda" w roku 1990
Pozdrawiam
Krzysztof
I co z tego wynika? To, że nasze drogi w myśleniu się rozeszły historii nie zmienia a życie idzie do przodu tak, jak byliśmy pod rządami PRL-u, a teraz jesteśmy w NATO i w Unii Europejskiej.
Napisałem przecież, że Jurek Maćkowiak został uhonorowany z okazji 50-lecia Klubu jak wszyscy zasłużenii dla Klubu członkowie. Z PZŻ-tem nam nie podrodze i tyle.
Rola Jurka Maćkowiaka w Klubie to jedno, a w PZŻ-cie to drugie. Dywagacje kto jest bardziej niż mniej nie ma dla nas sensu, bo jako Klub patrzymy w przyszłość i przez to udaje się nam być zawsze o krok do przodu.
Pozdrawiam ACH
Drodzy Bracia Żeglarze!
Jak donoszą dobrze poinformowane źródła powiązane z Pomorskim Okręgowym Związkiem Żeglarskim, zarząd tego okręgu przegłosował uchwałę do władz PZŻ oraz apel do pozostałych okręgów o wystąpienie do ministerstwa sportu w sprawie odciążenia związku z "obciachowego" i uwłaczającego tradycji i powagi tej zasłużonej organizacji, z obowiązku wystawiania totalnie wg opinii działaczy zdeprecjonowanych i nic nie wartych "lipcowych patentów". Chcą aby patenty owe wystawiało sobie ministerstwo same!! najlepiej z z podobizną ministra ale nie logo zasłużonego w elitarnym szkoleniu i egzaminowaniu PZŻ!!!
PZŻ powinien (wg opinii POZŻ) wydawać TYLKO SWOJE "elitarne" dobrowolne patenty, które będą mogły być wydawane przez PZŻ na warunkach związku ,a nie ministerstwa!!!
Balast monopolu zaszkodził ich renomie!???
Jeśli taki apel okręgu (punkt widzenia działaczy i szkoleniowców związkowych z POZŻ) przyjmie sama "centrala" i inne OZŻ, to mamy w Polsce chyba rewolucje o niespotykanym charakterze ;))
Zarząd POZŻ wstydzi się za PZŻ ,że wydaje nic nie warte wg działaczy "plastiki" gdyż wg ich oceny (jak i Komisji Morskiej) "lewe" staże można obecnie zdobyć nawet nie wchodząc na pokład jachtu przez internet w sposób nie do wykrycia i sugeruje zakończenie tej parodii formalnej...to opinie także z CKE. ULTIMATUM DLA MINISTRA? - Jeśli nie na ich warunkach ,to wcale!!!??
POZŻ / PZŻ domaga się prawie od MS aby wydawał sobie sam te blankieciki i nie wpuszczał w ten kanał renomowanej organizacji żeglarskiej...
Ciekawe co na taki punkt widzenia powie szef KSz p. kpt. Jerzy Durejko...?
Wiadomo jak zareaguje prawie emerytowany p.Stosio
Ciekawe co na takie ewentualne już oficjalne postawienie sprawy powie p. minister..?
Czy to jawna konfederacja POZŻ!!!?? :))) po wcześniejszym z wiosny 2007 sejmikowym okręgowym pomorskim akcesie do ISSA!!
CZYŻBY HASŁO KAMPANII WIOSENNEJ: UWOLNIĆ PZŻ OD OBOWIĄZKOWYCH STOPNI !!!???
Pozdrawiam
Johann
Czy PZŻ(sic!!!) oderwie się od PZŻ?
Schizma!?!?!?!
Dobrze, niech tworzą nowe programy, nawet "elitarne", tylko niech przestaną narzucać je i te uprawnienia, wszystkim
...i będzie spokój!
Robert
Ale się porobiło !!! Byłem pewien, że kiedyś tak będzie, ale tak szybko? Przeszło to moje najśmielsze oczekiwania.
Mamy namacalny przykład do czego może doprowadzić pazerność. Jeszcze rok temu walczyli o rejestracje i przeglady, jeszcze półtora roku temu walczyli o patenty. Jeszcze dwa lata temy walczyli o ustawowy zapis o "kierowniczej roli" PZŻtu, czyli wszystko ma zależeć od polskiego zwiazku sportowego. I co? Garstka dobrze zorganizowanych "internetowych oszołomów" tak poprzestawiała zwrotnice, że wyjechali na boczny tor. Bez rejestracji, bez przegladów, bez KB a tym samym inspekcji Maćkowiaków i jemu podobnych, z patentami które jak się okazało sprawiają tylko kłopot zamiast przynosić kokosy i z coraz większymi problemami.
Jeżeli nie będą ode mnie nic chcieli, ja do nich nic nie mam. Niech sobie prowadzą działalność gospodarczą, zarabiają pieniądze na wydawnictwach, na kursach, na patentach ale dobrowolnych. I niech ciężko popracują na potrzebne im pieniądze. Tak jak wszyscy w tym kraju. Bez taryfy ulgowej.
Jad? Jakoś nie bardzo wiem gdzie do widzisz. Słuchałem nagrania audycji i z pewnościa go tam nie ma. Jak sobie życzysz, mogę Ci je wysłać.
Być może kiedyś PZŻ bronił żeglarzy, byc może, nie wiem. Ale wiem na pewno, że co najmniej od kilkunastu lat ich gnębi. Zamiast reprezentować ich interesy, moje interesy, występował do władz państwowych (Sejm, rząd) z propozycjami ograniczania wolności obywatelskich, jaką m.in. jest swoboda dysponowania swoim mieniem, czasem, a także narzucał niespotykane w innych krajach obciązenia finansowe obcym ludziom uprawiającym żeglarstwo turystyczne i rekreacyjne. Czy nie przystoi upominać się o swoje prawa, walczyć z hegemonem, który chce decydować o mojej aktywności? Nie jestem członkiem PZŻ, nigdy nie byłem, nigdy niczego nie zawdzięczałem PZŻtowi, nigdy nic od tego związku nie potrzebowałem, niczego mu nie zawdzięczam, zatem dlaczego mam być posłuszny ustaleniom ludzi których ani nie wybierałem ani nie upoważniłem do reprezentowania mojej osoby? Zastanów się nad tym.
Historia, być może nawet chwalebna (ja uważam że wątpliwa) nie może na zawsze stanowić wytłumaczenia działania PZŻtu przynoszącego szkodę polskiemu żeglarstwu rekreacyjnemu w ciągu ostatnich kilkunastu lat.
Nie wiadomo do kogo był skierowany ten post (bo chyba nie do mnie? - ani nie jestem kapitanem, ani dzięki PZŻ-owi nie przepłynąłem nawet pół mili - od zawsze na swoich łódkach i głównie ...bez patentu, jak w Anglii lub w Szwecji :-), ale PZŻ wmawiał i wciąż to robi: mnie, społeczeństwu i władzy, że tacy jak ja, to idioci i jak nie będzie obowiązkowych patentów, rejestracji i przeglądów, to od razu sobie stryczek na szyję założą ...tzn. potopią się jak szczury!) ;-)))
Fakty jakie są, każdy widzi - trzeba mieć duuuużą wadę wzroku, żeby ich nie dostrzegać....
Robert
nie jestem też żeglarzem z SAJ :-) - ten typ tak ma!
Pozdrawiam naszego adwersarza!!!
Robert
PS: Sorry, ze na raty...późno już |-)
Przykro, że tak generalizujesz temat "walki wyzwoleńczej". Bierzesz ją chyba swoja miarą,bo może tak to wygląda z punktu widzenia i interesów kierownika - właściciela przystani, wypożyczalni w Trygorcie k / Węgorzewa i nie ukrywałeś wcześniej ,że jesteś przeciwny liberalizacji. Twoje prawo i Twój punkt widzenia. Żeglarstwo obecnie niestety właśnie w wyniku długoletniej działalności administracyjnej PZŻ stało się wielka i bezwzględną areną polityki oficjalnej i mniej oficjalnej acz skutecznej. Należy pewne rzeczy rozdzielić...
I dlatego możesz być pewien ,że prawie każdy z uczestników tego forum (pomimo deklarowanej wielkiej niechęci do "działaczy" za to co robią z polskim żeglarstwem przyjemnościowym),
na wodzie w sytuacji trudnej wyciągnął by rękę ...nawet do "wirtualnego" już w związku jednak kolegi żeglarza - prezesa. Nawet ten odżegnywany od czci i wiary za swoje działania żeglarz sekretarz Stosio i kol. Funio także...;)) może liczyć na wsparcie na szlaku i myślę ,że także w chwili próby życiowej poza nim, bo właśnie do tego obliguje żeglarstwo...do tego obliguje nas wrodzony w większości przypadków ludzki altruizm.
Jeśli tego nie zauważyłeś, a jednocześnie generujesz publicznie takie ostracyzmy sprowadzające się do hasła: "liberalizacja jest zła, wiec ludzie którzy ją forsują, popierają są źli...".
Jest to nieuprawnione i niesprawiedliwe. Przecież nie znasz dobrze nikogo z nich osobiście, Nikt też ci z nich osobiście nie wyrządził Tobie zła, więc czemu tak stawiasz jednoznacznie sprawę. To przejaw ignorancji społecznej i przykro mi ,że dajesz jej dowód Bracie Żeglarzu. Kiedy odwiedzę Ciebie na Mazurach postaram się "face to face" jednak przełamać Twoje nieracjonalne jednak opory wobec wejścia do kraju sytuacji gdzie każdy żeglarz może wreszcie swoim życiem, wolnościa i majatkiem odpowiadać za swoja żeglarską również działalność.
To aksjomat na całym żeglarskim świecie Jurku. Tam czarterodawcy i ubezpieczyciele radzą sobie z tym świetnie. Więcej obiektywizmu...i szerszej percepcji na temat.
Szlachetne przymioty przyswajane przez kontakt z tą dziedziną nigdy nie ulegną dewaluacji. Tego jestem pewien i o to spokojny jako także długoletni wychowawca młodzieży (głównie niemieckiej).
To zawsze będzie jednoczyło mimo odmiennych poglądów i działań politycznych. Pozwól ,że dam Tobie taki przykład rodem właśnie z Gdańska, gdzie po wybuchu wielkich przejawów nienawiści i zbrodni w 1939 roku wśród dotychczasowych sąsiadów i mieszkańców jednego "wolnego" miasta, właśnie wśród żeglarzy dochodziło do zadziwiających może przejawów solidarności i wynikającej z niej pomocy. Gdzie dotychczasowi rywale regatowi z niemieckich jachtklubów, teraz w mundurach niemieckich dopuszczali do "ucieczki" czy "zapominali" danych z list aresztowań swoich dawnych "braci z pod żagla". Opisywałem to kiedyś,bo był to przejaw właśnie tej niezwykłej jak na tamte warunki żeglarskiej solidarności. Szkoda tylko ,że były to tak nieliczne wyjątki...
Także Jurku bądź spokojny, bo nie jest tak jak to może sobie wyobrażasz...
Pozdrawiam serdecznie
Johann (Twój brat żeglarz:))
Krzysztof
I może spodziewać się Pan zawsze - również ode mnie, w miarę możliwości! (nie mam jachtu) :-)
...bo zawsze, mimo różnicy poglądów będziemy żeglarzami!
Robert
Owszem, masz racje czasem niektóre argumenty w ferworze dyskusji (czy dyskursu ;)),lub porównania są niezręczne lub nawet oburzające.
Ale artykułują je tylko niedoskonali ludzie, często w emocjach dlatego staram sie oceniać ludzi po ich czynach a nie tylko wypowiedziach...
Dlatego apeluje jak mniemam i w Twoim imieniu do żeglarskiej braci: Mniej emocji,zero inwektyw, a więcej refleksji i rzeczowych argumentów...wszak żeglarstwo zobowiązuje...
Cieszę się jednocześnie ,że deklarujesz jednak postawę (ufam że również działalność) "proliberalną" w żeglarstwie rekreacyjnym i dla tego mniemam ,że wypijemy na Twojej przystani Twoje szlachetne zdrowie :))
Pozdrawiam serdecznie
Johann
Irytujące jest jednak to, że jeden żeglarz drugiego brata żeglarza chce nawracać przez komin.
Wyrwałeś Pan z kontextu jedno słówko - i usiłujesz Pan robić z niego użytek. Nie chciałem pana Krzysztofa przepuszczać przez komin. Użyłem porównania mentalności Pana Krzysztofa - i mentalności człowieka zlagrowanego, który pełnił w obozowej hierarchii funkcję nieco wyższą niż tylko mieszkańca obozu. Może takiego powiedzmy, sztubowego albo obozowgo pisarza. Który może i ma określone zasługi: np. wpisał na listę "do gazu" osobę umierającą dzięki czemu śmierci uniknął kto inny. Bezsporną winą Pana Krzysztofa jest natomiast to, że po wyzwoleniu obozu nadal czuje się panem życia i śmierci swoich współwiężniów i chciałby aby w dowód wdzięczności oni to właśnie go dożywotnio utrzymywali. Dał temu wyraz aż naddo: "Związek musi z czegoś żyć". Więc mi z takim Panem Krzysztofem więcej nie po drodze.
Tomek Janiszewski
Johann przepraszam że nie na temat ale czy mógłbyś podesłać mi link , gdzie pisałeś o tych żeglarzach z Gdańska. To bardzo interesujący temat i chętnie poczytam.
Pozdrawiam
Artur
johannfroese@vp.pl
Johann
Bracie żeglarzu. Pomyliłeś mnie z kimś innym. Zbieżność nazwisk. Nigdy nie byłem właścicielem przystani - a szkoda. Nie generalizuje, lecz irytują mnie wystąpienia ludzi, którzy nie mają nic ciekawego do powiedzenia, a chcąc zaistnieć na tej stronie ubliżają tylko inym i zaśmiecają tę stronę, która jest przecież najlepszą stroną o żeglarstwie - a alternatywy nie ma. Pana wypowiedzi są zawsze wyważone i czytam je z przyjemnością. Pozdrawiam.
Dziwny jest ten świat kiedy żeglarz z PZŻ zamiast pomóc koledze z SAJ robi wszystko aby na nim zarobić. Gdyby to jeszcze robił uczciwie a nie wykorzystywał polityczne koneksje nie łamiąc przy tym prawa...
http://www.mikofoto.superhost.pl/skipbulba/pisma/pismozMI.jpg
http://www.mikofoto.superhost.pl/skipbulba/pisma/zalapismazMI.jpg
Dziwny jest ten świat skoro twierdzi, że przez lata starał się nie brać od brata żeglarza pieniędzy za przegląd techniczny. Czy to przystoi?
Jacku,
nobilitujesz Chocimską! Zapewne w SAJ są żeglarze ale czy na Chocimskiej też????????
Z dalekiego Calgary ( widać lepiej)
Batiar
Właściwym adresatem pierwszego pytania jest ktokolwiek ze sportowego pionu PZŻ. Jak dotąd nie ma sygnałów aby Kusznierewiczowi czy innym naszym Mistrzom brakowało naszych pieniędzy na start w regatach.
Odpowiedź na drugie pytanie zawarta jest w prezentacji Gospodarza portalu. Don Jorge nigdy nie krył jaką funkcję pełnił w PZŻ. Różni się od pana Krzysztofa tym że konsekwentnie dążył do tego co mamy obecnie. Pan Krzysztof natomiast usiłował to storpedować, lub wspierał działania "hamulcowych". Poczynając od ataku na tzw potworka z 1981 roku, któremu to "potworkowi" wielu żeglarzy żegluje do dziś, zamiast zakończyć karierę na bezegu z niepotrzebnym do niczego patentem żeglarza.
Wiem, że nie nająłeś sobie Tomka jako adwokata tylko w nawale zajęć, moje posty z tymi pytaniami uszły twojej uwadze
1. Za co Związek ma Twoim zdaniem realizować działania na polu sportu?
2. Dlaczego będąc wybrany na wiceprezesa PZŻ do spraw morskich, zrezygnowałeś po roku z pełnionej funkcji, pozostając jednak w Komisji zamiast konsekwentnie, jako jej szef dążyć do przeprowadzenia liberalizacji?
W tej kadencji można było to zrobić Ludwik Vogt miał również liberalizacyjne poglądy, Janusz Matzken i Staszek Latek też a Wacka wystarczyło by przegłosować. Dobrze obaj wiemy że Zarząd rzadko obala decyzje Prezydium.
Serdecznie pozdrawiam
Krzysztof
To prawda ,że wielu żeglarzy pomorskich do dziś ma za złe Jurkowi,że będąc w naczelnych władzach PZŻ mógł przeprowadzić już wtedy " liberalny przewrót" lub choćby przygotować mocny grunt pod niego. Tylko on może wie dlaczego sie tak nie stało. Jeśli Jurek sam zechce to może opisze sprawę. To stare dzieje...
Nikt nigdy nie był, nie jest i chyba nie będzie już na tak newralgicznej funkcji i z taką pozycją w prezydium związku jak był wtedy Jurek Kuliński. Rzeczywiście Wielu żeglarzy z Pomorza .którzy wybrali go na sejmik ,a potem ufali w zapowiadane przez Jurka energiczne i bezwzględne działania liberalizacyjne poczuło się zawiedzionych. Ale pamiętaj Krzysztofie ,że wtedy "opór materii" był może o wiele większy niż obecnie,a kiedy stwierdził,ze nic nie uda się zdziałać odpuścił z funkcji v-ce prezesa PZŻ, a pozostał w komisji może dla "kontroli sytuacji ogólnej w PZŻ".
Ty Krzysztofie masz teraz też okazję "działać" w kierunku "normalizacji stosunków " PZŻ wobec żeglarzy rekreacyjnych. Co zrobiłeś w sprawie "wejścia PZŻ w XXI wiek i do UE". Czy prowadzisz jakieś działania na rzecz dobrowolnego patentu dla amatorskiego uprawiania żeglarstwa, czy tylko niczym mantrę powtarzasz o "mańkowskich żaglach z 1991roku".
Krzysztofie napisz chociaż jedno pismo w tej sprawie do kolegów z zarządu głównego PZŻ i upublicznij ten apel. Czego się tak naprawdę obawiasz ? Twój związek nigdy się nie zmieni jeśli tacy jak Ty nie zaczną tych zmian od środka.
I nie pisz mi,że Ciebie może nikt nie słucha czy nie rozumie w PZŻ w tej sprawie ,bo nie ma póki co dowodów na to ,że publicznie wystąpiłeś kiedykolwiek z takim apelem do PZŻ... Dziennik podawczy PZŻ i poczta e-mail nie kłamie...w tej sprawie.
Pozdrawiam
Johann
Krzysztof
Nie tylko z pomorza jednym z tych co byli na niego wcięci byłem ja. Jurek znał mój tekst, znał jego autora, był to początek jego kadencji pamiętam jak pokazywałem mu w sklepie żeglarskim a Gdyni "Mańkowskie Żagle" z moim tekstem. Moje pytanie jest konkretne do konkretnej osoby. Jurka Lubię i cenię za jego locje, al jak chodzi o żeglarstowo domagam się odpowiedzi na pytania. Jestem pierwszą kadencję w Zarządzie, Jurek był trzy. chyba mam prawo domagać się odpowiedzi.
K
Tego ,że Jurek Kuliński pełnił we władzach PZŻ aż trzy razy kadencje nie wiedziałem...no trochę mnie zaskoczyłeś.
Ale może próbował do trzech razy sztuki "liberalnych oddziaływań na "Radę Starców".
Nie znam wyników ani przebiegu tej Jego działalności w ZG PZŻ w tych (aż trzech) kadencjach (nie mieszkałem wtedy w Polsce).
Z tego co ostatnio słyszałem - żeglarze (w tym i kluby żeglarskie) nie tyle miały pretensję do Niego ,że może za mało się starał ale ,że nie złożył sprawozdania, wyjaśnienia przed swoim "elektoratem" z regionu na sejmiku...poczuli się potraktowani przez Niego instrumentalnie. Nie mniej sprawa wydaje się przedawniona i kropka.
Ważne co Jurek zrobił i robi dla wolności żeglowania w ostatnich kilku latach i to go powinno zrehabilitować ostatecznie w ocenie dawnego "elektoratu sejmikowego" i żeglarzy z pozostałej części kraju.
Prawda Krzysztofie?
Pozdrawiam
Johann
Jurka znam od prawie 30 lat i bardzo lubię, ale widzisz. Został wybrany na funkcję wiceprezesa PZZ ds morskich w roku 1991. W roku 1992 zrezygnował z funkcji przekazując ją Bogdanowi Matowskiemu, ale pozostając członkiem Komisji, w której byl jeszcze dwie następne kadencje do stycznia roku 2005. Na stronie tytułowej jego książek figuruje adnotacja "ksiązka zalecana przez Komisje Morską PZŻ. W tym okresie jak napisałem w pytaniu do niego Prezesem Związku był Ludwik (Dziadek) Vogt, wiceprezesem o turystyki Stanisław Latek, ds sportu Janusz Matzgen z Pucka oni byli za liberalizacją. Rozmawiając z "Dziadkiem" o liberalizacji i moim tekście usłyszałem "Wiesz Pastor to niegłupie" Staszka Latka wtedy nie znałem, ale jak nieco później rozmawialiśmy o zatwierdzonym "potworku" na moje "mój pomysł był lepszy" przytaknął mi. Jedyny zatwardziały wróg liberalizacji w Prezydium to był Wacek Petryński, ale jego było by łatwo przegłosować. Dlaczego w tej kadencji nie było zmian liberalizacyjnych, pozostaje dla mnie tajemnicą. Później już tak dobrego klimatu w Prezydium nie było.
Różnimy się z Jurkiem tym, iż dla niego żeglarzem jest armator jachtu a dla mnie jest nim każdy, od dziecka na OPP poprzez skiperów komercyjnych i wszystkich innych, do człowieka, który raz na 2 lub 3 lata spędza urlop na jachcie komercyjnym. Utworzone ostatnio prawo spełnia oczekiwania jedynie armatorów, a dla każdego innego żeglarza jest złe.
Pozdrawiam Cię serdecznie
Krzysztof
Witam!
Cała ta dyskusja z p. K.K. przypomina mi anegdotę, którą usłyszałem o Napoleonie:
"Napoleon potrzebował kasy na wojnę więc kazał zwiększyć podatki. Po ściągnięciu zapytał się poborców >I co mówili? Nic, płacili<. To jeszcze raz zwiększyć! Po ściągnięciu zapytał się poborców >I co mówili? Śmiali się!< Natychmiast obniżyć podatki!!!"
Do takiej sytuacji doprowadził nas osławiony "związunio". Pozostało nam tylko się śmiać!
Ale ponieważ jesteśmy Polakami walczymy o swoje! I wara uzurpatorom od nas!
Proponuję nie odpowiadajmy już temu naprawdę "oszołomowi" bo to nie tylko burzy wątrobę ale po prostu śmieszy!!!
Z żeglarskim pozdrowieniem
Wiesław Śliwowski
Major
K
Jurku !
Wiem, że nie nająłeś sobie Tomjaniego jako adwokata tylko w nawale zajęć, moje posty z tymi pytaniami uszły twojej uwadze
1. Za co Związek ma Twoim zdaniem realizować działania na polu sportu?
2. Dlaczego będąc wybrany na wiceprezesa PZŻ do spraw morskich, zrezygnowałeś po roku z pełnionej funkcji, pozostając jednak w Komisji zamiast konsekwentnie, jako jej szef dążyć do przeprowadzenia liberalizacji?
W tej kadencji można było to zrobić Ludwik Vogt miał również liberalizacyjne poglądy, Janusz Matzken i Staszek Latek też a Wacka wystarczyło by przegłosować. Dobrze obaj wiemy że Zarząd rzadko obala decyzje Prezydium.
Serdecznie pozdrawiam
Krzysztof
Przeglądając stare e-maile znalazłem Twoj z prośbą o wyjaśnienie Twoich spraw których sam nie potrafiłeś dopilnować. Wyjaśniliśmy sobie że nie zwróciłeś uwagi na moją odpowiedź. Jednak nie o tym chciałem, a o cyniczno-wymagającej treści Twojego żądania od prywatnej osoby. Nie przywykłem aby ktokolwiek tak zwracał się do mnie. Widzę że podobny styl wprowadzasz tutaj. Fe! Nie wypada mi postąpić inaczej jak upomnieć o stosowanie zasad dobrego zachowania, o ile wiesz co to takiego. Pisz mniej i staraj się przemyśleć treść. Czekaj 12 godzin z wysłaniem i powtórnie przeczytaj, i zastanów się.
Co do mojej prośby (nie żądania) to może mierzę swoja miarą, ale do mnie wiele osób zwraca się z prośbą o pomoc w ich sprawach, których sami nie potrafią dopilnować i jeżeli mogą to pomagam.
Krzysztof