Zbigniew Klimczak, nie bacząc na odległośc (zza oceanu) śle pisma do pani Wojewodziny Warmińsko - Mazurskiej. Do tej samej która jest przeciwna prawem wprowadzonej kosmetycznej przeciez zmianie długosci łódki, dla prowadzenia której nie trzeba już patentu PZŻ. Pani Wojewodzina chyba nie zdaje sobie sprawy, ze to tylko chodzi o kasę, a nie o te głupie 2,5 m (dawniej 5,0m - teraz 7,5m), czyli o długośc jej rzeźbionego biurka. Pisać w sprawie szkodliwosci monopolu szkoleń, długości łódek, dobrowolnosci patentów i rejestracji etc warto i to do wszystkich urzędów. Nawet wtedy, kiedy za kilka dni zmienią się ich szefowie.
Aby Was rozweselić podrzucam fragmencik wypowiedzi (oczywiście bezczelnie wyrwany przeze mnie z kontekstu) kpt. Adama Woźniaka - stenogram posiedzenia Rady Starców dnia 2 grudnia 2005: "....niebezpieczną „zabawką” jest jacht o długości kadłuba do 5 m z kilkuosobową załogą bez kwalifikacji....." Drogi Adamie - uściślijmy: bez kwalifikacji, czy bez patentu PZŻ ? A moze to według Ciebie są to synonimy iak, jak kiedys traktowano związek przyczynowy między umiejętnością pływana, a Kartą Pływacką? Na szczęście spór upadł,. bo kamizelki asekuracyjne... staniały.
klik finiszowy (koniec etapu) tu:
Kamizelki i zyjcie wiecznie !
Don Jorge
__________
Calgary-Kanada 4.11.07 r.
Zbigniew Klimczak
Działacz-dysydent PZŻ
Instruktor PZŻ, publicysta
Wojewoda Warmińsko – Mazurski
Pani
Anna Szyszka
Szanowna Pani!
Jakiś czas temu miałem przyjemność i zaszczyt wymienić z Panią uwagi na temat tego co po mazurskiej tragedii. Wspomniała Pani o możliwości zorganizowania konferencji na temat bezpieczeństwa żeglugi w aspekcie tej tragedii. Wiem, że takowa konferencja jest przygotowywana i to dobra wiadomość. Zła wiadomość to ta, że punkty podsumowujące konferencję prowadzą osoby z ramienia PZŻ, które przez ostatnie co najmniej 8 lat nie uczyniły niczego aby w zakresie za jaki odpowiadają, czyli ustalaniu programów szkolenia i jego monitoringu , nastąpiła pożądana poprawa.
Że program jest nieprzystający dla potrzeb współczesnego człowieka pragnącego odpoczywać pod żaglami, pisałem i alarmowałem już w 1996r. Przede mną i po mnie byli inni i nic, zero reakcji. Pan Zbigniew Stosio nawet odmawiał jakiejkolwiek odpowiedzi na moje wystąpienia a powoływanie się mnie na ustalenia kpa zbywał argumentem, że PZŻ jako organizacja społeczna nie podpada pod ustalenia kpa. Pan Stefan Heinrich zapewne jest dobrym instruktorem i ma dobre chęci ale to typowy urzędnik PZŻ realizujący interesy tego Związku. Nieporozumieniem jest obecność w tym gronie kpt. Adama Jassera. To żeglarz prowadzący przez wiele lat jachty amerykańskich armatorów i zapewne doskonały fachowiec. Od niedawna przebywa w Polsce. Zna system amerykański i wie doskonale, że tam nie ma monopolu na szkolenie a nawet przymusu dla żeglarzy rekreacyjnych. Napisał też słowa, które oddają sens szkolenia i jego „filozofię” w Ameryce. Cytuję:
.......programu International Yachtmasyter Training z USA, zaakceptowanego przez brytyjski MCA , międzynarodowe towarzystwa kwalifikacyjne i firmy ubezpieczeniowe. Pod haslem: LEARN – REALLY LEARN. Koniec cytatu.
Z nieznanych powodów wspiera swoim autorytetem kierownictwo PZŻ choć polityka tego kierownictwa nie ma nic wspólnego z zacytowanym hasłem.
Pani Wojewodo,
Należę do osób opowiadających się za certyfikacją uprawnień i nie dlatego abym podzielał obawy przed skutkami liberalizacji tylko dlatego, że w tym świecie prędzej czy później i tak nas dopadnie. Szkoda mi czasu na walkę z wiatrakami i tylko tym się różnię od „liberatorów”. Ale stanowczo protestuję przed monopolem w szkoleniu jaki posiada od lat PZŻ i jaki doprowadził do patologii w szkoleniu a w efekcie do deprecjacji patentu jaki kiedyś dumnie za granicą nosiłem. Odgrywanie pierwszoplanowej roli w kreowaniu wniosków końcowych sprowadzi się wyłącznie do przywrócenia pełnego monopolu na szkolenie. Monopol ten a więc i dochody Związku został poważnie naruszony podpisaną ostatnio ustawą i cała sprawa sprowadzi się do jej nowelizacji. Może jakieś novum wprowadzi, mam nadzieję, Komisja Szkolenia Związku. Obok programu powinna uporać się z kwestią jakości egzaminów. Zdecydowana większość Komisji Egzaminacyjnych jakie Okręgi powołują jest przesiąknięta „filozofią” organizatorów, którzy w „trosce” o swoje dochody wyznają zasadę „kursant zapłacił, kursant musi zdać”. Ja osobiście nawet rozważam pomysł przekazania egzaminowania do instytucji nie zainteresowanej np. do Urzędów Żeglugi Śródlądowej. Była by spełniona zasada: jeden szkoli, drugi egzaminuje.
Osoby, co do których zgłaszam wątpliwości, przez lata odmawiały jakichkolwiek zmian w programie szkolenia, jego realizacji i praktyce egzaminowania. Mało tego, ci ludzie odpowiadają osobiście za niezrealizowanie uchwał delegatów dwóch ostatnich sejmików PZŻ ( co 4 lata) obligujących Zarząd do kontroli przebiegu szkoleń. Postulaty Delegatów wynikały z coraz głośniej dobiegających wieści o patologiach w szkoleniu. Moje pytania na ten temat pozostały bez odpowiedzi. Jest cyniczne a zarazem groźne dla merytorycznych ustaleń konferencji bezpieczeństwa wykorzystywanie tej tragedii li tylko do przywrócenia monopolu. Certyfikacji mówię- TAK ale monopolowi zdecydowanie NIE.
Do szkolenia a raczej realizacji edukacji lub jak pięknie zacytował kpt. Adam Jasser „LEARN – REALLY LEARN muszą być dopuszczone wszelkie podmioty, nawet babcie w moherach i dziadkowie, jakim jestem ja o ile tylko są „really”. Dopiero egzamin powinien wykazać kto jak się spisał w realizacji uczenia. Pan kpt. A. Jasser doskonale wie, że jego amerykańskich egzaminatorów absolutnie nie obchodzi kto i jak uczył kandydata na żeglarza. Oni wiedzą tylko co on powinien wiedzieć i to sprawdzają w czasie egzaminu. Inne związki krajowe, w tym słynny RYA praktykują to samo, z wiadomym, doskonałym skutkiem.
Ale Pan Kapitan irracjonalnie broni nie tylko certyfikacji ale i szkodliwego zapisu o obowiązkowości odbywania kursów PZŻ jako warunku dopuszczenia do egzaminu! Są w Polsce programy konkurencyjne i są dobre szkoły. Konkurowanie z nimi wyjdzie tylko na dobre patentom PZŻ a na pewno dobrze to zrobi samym żeglarzom i bezpieczeństwu na wodzie. Jak w ustaleniach konferencji znajdzie się i taki projekt nowelizacji ustawy, uwierzę w dobre intencje PZŻ. I po drugie, uwierzę jak PZŻ zaproponuje podniesienie górnej granicy wieku dla przystąpienia do egzaminu do lat 16.
Jeśli wnioski tych Panów ograniczą się do stwierdzenia, że to liberalizacja jest wszystkiemu winna, będziemy w punkcie wyjścia.
Tylko tyle i aż tyle chciałem Pani przekazać. To samo przekazałem Przewodniczącemu Komisji Szkolenia PZŻ. Czynię to jak dotąd bezskutecznie i może Pani jako Gospodarzowi terenu i samej konferencji, osobie zainteresowanej ale i bezinteresownej uda się postawić problemy jakie naprawdę mogą coś zmienić w systemie polskiej edukacji żeglarskiej. PZŻ i jego Prezydium jak dotąd nie uczynił absolutnie nic w tym kierunku i dla mnie, tak reprezentowany na konferencji, jest w najwyższym stopniu niewiarygodny. Niewiadomą jest dla mnie tylko pozycja jaką zajmie Przewodniczący Komisji Szkolenia, bo są jakieś pozytywne sygnały ale to czas pokaże.
Pozostaję w nadziei i z szacunkiem
Zbigniew Klimczak
Oczywiście chodzi o dolną granicę wieku a nie górną. Do adresata list poszedł bez tego błędu
autor
Zbyszku, wielokroć tak. Doskonale napisałeś o co chodzi. Mozemy się spierać co do obowiązku posiadania patentu, ale myślę, że jest to drugoplanowe. Wolność w zakresie szkolenia przede wszystkim. Nawiasem mówiąc jakie to oczywiste, a my na progu 2008 roku musimy cały czas się tego domagać.
Akurat z Tobą w całej rozciągłości się nie zgodzę, z Panem Zbigniewem zaś - w tym jednym punkcie. Ewentualną zamianę nieobowiażkowościo patentów (nawet w tym okrojonym, dopiero co wywalczonym zakresie) na nieobowiązkowośc szkoleń - uznałbym za krok wstecz. Pomimo że z całą resztą tez Pana Zbigniewa muszę się zgodzić - to ta jedna deklaracja, z której wyłania się gotowość poświęcenia nieobowiazkowości patentów - jest moim zdaniem wysoce szkodliwa. Spodziewam się że dopiero teraz działania w kierunku recydywy haniebnego obowiązku posiadania patentów (PZŻ, bo póki co takie obowiązżują w Polsce) nabiorą rozpędu. Działacze PZŻ oraz ulegli im urzędnicy państwowi otrzymali sygnał jakoby wśród "liberatorów" może w każdej chwili dojśc do rozłamu, w wyniku którego zwolennicy bezpatencia zostaną zmarginalizowani.
Tomek Janiszewski
A to przepraszam. Zrozumiałem że Twoje "możemy się spierać" nie odnosiło się do Pana Zbigniewa, lecz do tych którzy uważają utrzymanie i rozwijanie bezpatencia za jeden z punktów z których ustąpić nie możemy. Że tym samym podobnie jak Pan Zbigniew zadeklarowałeś gotowość rezygnacji z bezpatencia - nawet tego już wywalczonego. Zmylił mnie tytuł Twojego komentarza.
Pozdrawiam
Tomek Janiszewski
Mam jedno ważne pytanie w tej kwestii? Jaki ja mam pogląd na obowiązkowość patentów bo wygląda na to, że wiecie to lepiej. Nigdy nie powiedziałem złego słowa na temat nieobowiązkowości patentów. Jak lew bronię, z reguły pierwszy, poglądów liberalnych a szczególnie gadek o tym, że to zwiększa zagrożenia. Dziesiątki wystąpień, merytorycznych a nie skrutów, że mój adwersarz do debil i już. Ale piszę też i tak uważam, że ważniejszą sprawą jest uporządkowanie spraw edukacji żeglarskiej, czyli demonopolizacja i to ma szanse stać się jeszcze za mojego życia. Szkoda mi czasu i sił na walczenie o sprawy które różnie mogą się potoczyć, skoro żyjemy w świecie, gdzie oba systemy funkcjonują. Zostawiam to Wam, młodym i trzymam kciuki. Ale też modlę się do biustu Salacji abyście Wy też wreszcie zrozumieli, że bezpatencie to tylko (aż) idea wolnościowa a stworzenie warunków dla dobrej edukacji dla ludzi mądrych to namacalny fakt przekładający się na bezpieczeństwo żeglarzy. Bzdurą jest twierdzenie, że bezpatencie zagrożenia zwieksza ale kochani, pokazcie mi jakiś dowód, że bezpatencie je zmniejsza!
Nie ma dowodów ani na jedno ani na drugie, co oznacza, że ma się jak piernik do wiatraka do tego, czy mamy bezpieczny system czy nie. Ja wybrałem walkę o namacalną rzecz, na idee już brak mi czasu i sił.
Niech Was Neptun oświeci
Batiar
bezpatencie to tylko (aż) idea wolnościowa a stworzenie warunków dla dobrej edukacji dla ludzi mądrych to namacalny fakt przekładający się na bezpieczeństwo żeglarzy
Zgoda. Zarazem jednak bezpatencie implikuje swobodę edukacji, odwrotna natomiast implikacja - nijak nie zachodzi. Co więcej, obowiązkowość patentowa w znacznej mierze ową swobodę edukacji ogranicza, nawet jeśli jest ona zawarowana w przepisach.
Gdy możliwość pływania uwarunkowana jest od posiadania patentu - w pierwszej kolejności trzeba ów patent zdobyć. Największą szansę mają ci którzy zapiszą się na kurs, nieobowiązkowy rzecz jasna - ale kurs uczący przede wszystkim, o ile nie wyłącznie - zdawania "na patent". Taki kurs jakich dotąd była zdecydowana większość. Jak Pan myśli, kto z absolwentów kursu "na patent" zdobędzie się jeszcze na niezwłoczne ukończenie kursu na którym uczy się bezpiecznego żeglowania?
Żeby było jasne, to szmuglowane cygaro kubańskie. Te najlepsze są zwijane na spoconych udach Kubanek. Czuję to, naprawdę, przysięgam na biust Salacji.
Batiar
ps:na poważnie, błagam i apeluję o komentarze spokojne, merytoryczne, po prostu kulturalne. To pomoże a napewno sprawie nie zaszkodzi.( nie do mojego newsa tylko do problemu). Ja mam grubą skórę i zniosę wiele.
Dobry list, ale... Podejrzewam efekt braku zainteresownia i odpowiedzi pakującej już manatki Pani Wojewody... Radzę raczej zwrócić sie z listem do organizatorów konferencji i jej prelegentów - to osoby publicznie znane. Ja osobiście nie wierzę w dobrą wolę ani urzędu, ani organizatora, "no striemitsja nada" (trzeba próbować, starać się) - jak mówią Rosjanie... Róbmy - każdy - swoje!
JureK
Nie sądzę, żeby cokolwiek sztucznego na tym świecie było wieczne! Beton tez kruszeje! Więcej optymizmu TomJani... Uda się! ;-)
JureK
Właśnie- trzeba próbować... a ja to nazywam sianiem ziarna. Nigdy nie wiadomo kiedy wzejdzie. W moim długim życiu parę razy wzeszło więc to się opłaca.
Przykro mi, że niektórzy zamiast postępować podobnie, czyli robić swoje, wolą dokładać swoim ku radości Chocimskiej. "Podoba "mi się ta strategia.
Konferencja- organizatorów jest dwóch: Urząd Wojewódzki i PZŻ. Do kogo mam pisać i kogo mam szansę przekonać, że nie wszystko jest jak twierdzi PZŻ?? Mam pisać na Chocimską?!
Prasa? Zamknięta dla nas bo są tu ludzie nazywający dziennikarzy debilami, jesli tylko piszą nie po naszej myśli.
I na koniec- nie pakujcie przedwcześnie Pani Wojewodzinie manatek. Może ktoś wcześniej poczyta życiorys tej Osoby, Jej działalność i wyniki, Jej wreszcie wykształcenie i przygotowanie zawodowe.
Zdziwiłbym się gdyby padła ofiarą czystki politycznej. Poza tym, w życiorysie brak przynależności partyjnej.
Dzięki za ocenę listu
pozdrawiam
Zbyszek Klimczak
Mam pisać na Chocimską?!
Nie na Chocimską. O Chocimskiej. Do prokuratury. Na przykład tak jak zamierza to uczynić "Samoster":
http://www.samoster.org.pl/index.php?doc=108
A poza tym - połóżmy wreszcie krechę na Chocimskiej! Co nam zawinili tamtejsi działacze sportowi, którzy sami z ulgą przyjęliby uwolnienie ich od stosiofuniowego garba. Każda skierowana pod adresm Chocimskiej nasza inicjatywa, względnie podjęcie ich inicjatywy - podtrzymuje tylko żywot tamtego upiora.
są tu ludzie nazywający dziennikarzy debilami, jesli tylko piszą nie po naszej myśli.
Nie za to że piszą nie po naszej myśli. Dlkatego że piszą niezgodnie z prawdą, za to w interesie "możnych tego świata" (w szczególności Chocimskiej). Inna rzecz że to nie są debile, to są sprzedajne szuje na miarę gadzinówek stanu wojennego.
Może ktoś wcześniej poczyta życiorys tej Osoby, Jej działalność i wyniki, Jej wreszcie wykształcenie i przygotowanie zawodowe.
"Po owocach ich poznacie." Niestety jak dotąd Pani Wojewoda przemawia jednym głosem z Chocimską. Niemniej jednak, jeśli wierzy Pan w nią, proszę starać się dalej, może uda się wpłynąć na zmianę stanowiska.
Należę do osób opowiadających się za certyfikacją uprawnień i nie dlatego abym podzielał obawy przed skutkami liberalizacji tylko dlatego, że w tym świecie prędzej czy później i tak nas dopadnie. Szkoda mi czasu na walkę z wiatrakami i tylko tym się różnię od „liberatorów”.
Taaaak? Niby dlaczego miałaby dopaśc nas jakaś "certyfikacja uprawnień" Pojedyncze "jaskółki" w postaci wyskoku tego czy innego socjalistycznego gabinetu proponującego wprowadzenie obowiązkowych "patetów" czy też rejestracji jachtów (jak dotąd nieskuteczne) nie świadczą jeszcze o niczym. A może zainspirował Pana do napisania powyższego - "patent" ICC? Jak sama nazwa wskazuje - jest to Międzynarodowy Certyfikat Kompetencji (a nie "uprawnień") Nie zostal on w żadnym wypadku pomyślany jako obowiązkowy dokument wymagany dla prowadzenia jachtów.
A poza tym - jest chyba róznica pomiędzy "opowiadaniem się za certyfikacją uprawnień" - a "nie opowiadaniu się przeciw niej". To drugie byloby jeszcze zrozumiałe w ustach kogoś kto nie czuje się na siłach zwalczać obowiązkowe patenty, albo uważa że są na bieżącą chwilę sprawy ważniejsze. Ale aby działać na szkodę liberalizacji tam gdzie udało się już coś osiągnąć?
Obawiam się że to co nadawało ów specyficzny zapaszek kubańskim cygarom - to nie były spocone uda Kubanek ale gandzia albo coś jeszcze gorszego. Nie pal Pan, Panie Zbigniewie więcej tego świństwa.
No cóż, Kolega T.Janiszewski z wrodzoną sobie swadą zamiast walczyć o swoje racje atakuje kolejny raz mnie osobiście.
Kapitan Adam Jasser akurat w tej samej sprawie zaliczył mnie do internetowych warchołów.
A ja od lat mówię i piszę, że mnie interesuje absolutnie i wyłącznie jakość edukacji i nie mam ani ochoty ani sił na walkę na innych azymutach. Pisałem, że wszystkim walczącym o bezpatencie życzę jak najlepiej i nie jestem ich wrogiem.
Mam prawo wyznaczyć sobie priorytety i podążać tą drogą. Skoro nikt , lub prawie nikt nie potrafi zrozumieć, że jednak zniesienie przymusu szkolenia i monopolu jest szybszą drogą do poprawy sytuacji to trudno.
Czy nas "dopadnie"? Nie powiem, że mi kaktus na ręce wyrośnie, bo nie zdąży ale takie mam przekonanie. Niestety, to co się wydarzyło na WJM zostanie bezlitośnie wykorzystane właśnie w tym celu.
Koledzy,
zawsze , mimo moich przekonań i poglądów występowałem ostro w obronie liberalizacji , choćby List do Pana Z> Stosia i Prezydenta, za co zostałem zaliczony do "nie dżentelmenów', którym się ręki nie podaje.
Radząc mi zmianę używek Kolega Janiszewski staje w jednym szeregu z jednym z prominentów Chocimskiej, choć z idwrotnej pozycji. Bardzo mi się podaba rada J.Klawińskiego, niech kazdy robi swoje. Może trochę wreszcie zimnej wody Kolego Tomku?! Cygar nie polecam.
zbigniew klimczak
Ależ proszę bardzo., Niech każdy walczy na tym froncie gdzie czuje się najlepiej. dobrze że jedni walczą o nieobowiązkowość patentów, inni o nieobowiązkowość ubezpieczeń, jeszcze inni - o nieobowiązkowość szkoleń.
Ale niech Pan tylko pomyśli: jak Pani Wojewoda miała odczytać Pańskie przesłanie zawarte w tym jednym niefortunnym zdaniu:
Należę do osób opowiadających się za certyfikacją uprawnień
Na jej miejscu, mając na względzie postawę jaką zdążyła dotąd zaprezentować, odczytałbym to jak następuje:
"Niech się Pani nie przejmuje tamtymi krzykaczami domagającymi się zniesienia obowiązkowości uprawnień, ja tu mam do wyjaśnienia z PZŻ-tem parę drobnych nieporozumień, spotkajmy się wszyscy razem u Pani, i dojdziemy do jakiegoś konsensusu. Pani będzie miała te swoje obowiązkowe uprawnienia jakich się Pani domaga, a ja od swoich Kolegów z PZŻ oczekuję tylko drobnostki w postaci zgody na nieobowiązkowe szkolenia".
Nie widziałbym problemu gdyby powyższe zdanie sformułował Pan jak następuje:
"Nie należę do osób występujących przeciw certyfikacji uprawnień" (w domyśle: od tego są inni).
I to właściwie tyle: z dalszych Pańskich wypowiedzi wynikałoby że dokładnie to miał Pan na myśli. Ale znów poprzez jedną nie do końca przemyślaną wypowiedź mógł Pan narobić szkód. Tak samo było rok temu, gdy domagał się Pan wydania "jakiegokolwiek" rozporządzenia o patentach. Minister rozporządzenie o patentach wydał, a dla świętego spokoju jednym tchem wydał także dwa kolejne brakujące rozporządzenia, o rejestracji i przeglądach jachtów...
Dlaczego pomijasz dalszy ciąg zdania:
....i nie dlatego abym podzielał obawy przed skutkami liberalizacji tylko dlatego, że w tym świecie prędzej czy później i tak nas dopadnie.
Z Panią Wojewodziną korespondowałem wcześniej i bardzo obszernie. Tematem głównym nie były moje idee ale tłumaczyłem , że wiązanie tragedii z posiadaniem lub nie posiadaniem patentu jest bez sensu ponieważ tragedie zdarzają się w tych krajach gdzie są obowiązkowe jak i w tych gdzie nie są obowiązkowe. Krótko mówiąc, dopuszczenie do bezpatencia nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem na wodzie, tak tłumaczyłem a moj obecny list jest kontynuacją poprzedniego. Dlatego Pani Wojewoda w żadnym wypadku nie odbierze tego jako handel coś za coś. Tłumaczyłem, że w wolnym swiecie głupcy biorą jacht i się topią a mądrzy się edukują. U nas madrzy się szkolą w kiepskim programie a głupcy patenty kupują i też się topią. Dlatego głoszone przez PZŻ poglądy są faryzeuszowskie i mają na celu tylko obronę interesów. Niczego nie popsułem, posypałem piasku w łożysko karuzeli jaka jednak ruszyła. Tylko tyle mogłem zrobić, posiać nieufność w duszy Wojewody w czyste intencje PZŻ.
Batiar
Dlaczego pomijasz dalszy ciąg zdania:
....i nie dlatego abym podzielał obawy przed skutkami liberalizacji tylko dlatego, że w tym świecie prędzej czy później i tak nas dopadnie.
Dlatego że to Pan pominął moje ustosunkowanie się do zawartej w nim tezy, jakie zawarłem we wcześniejszym komentarzu. Ponawiam zatem pytanie: skąd to przeświadczenie o nieuchronności obowiązkowych patentów, związkowych, państwowych a może jednak już europejskich a nawet światowych?
O wcześniejszej Pańskiej korespondencji z Panią Wojewodą, z której jednoznacznie miało wynikać że żadnych ustępstw ze strony liberatorów nie będzie - nie wiedziałem. Zapewnie nie wiedzieli o nich także działcze Chocimskiej, więc nie zdziwiłbym się gdyby to oni zaproponowali Panu taki handelek: nieobowiązkowe szkolenia w zamian za obowiązkowe patenty, no, może jeszcze za obowiązkowe ubezpieczenia. Ale dobrze że powyższe zostało powiedziane publicznie, może teraz stracą wszelkie nadzieje.
Tomku, czytam te wszystkie wypowiedzi i mam odczucie, że czasem brak w nich zwykłej życzliwości, pozytywnego podejścia do tych z którymi idziemy razem.
Czy to nie wspaniałe, że Batiar ma swoją wizję organizacji szkolenia żeglarskiego, zgodną przecież z naszymi ideami? Jest jednym z nas i jest znakomitą kontrą na zarzuty, że my tylko o wolności ... Załatwia ważny odcinek wspólnego frontu; robi to z pasją i, mam nadzieję, osiągnie sukces. Jestem też pewien, że gdyby doszło do głosowania, to Zbyszek też poprze bezpatencie ...
Ty masz swoją działkę i bardzo dobrze, że pilnujesz tego, co już osiągnęliśmy w liberalizacji. Bezpatencie w obecnym kształcie jest tylko etapem wiodącym do celu - ale też nie jest nam dane na wieczność i wymaga pilnowania, aby nie zostało cofnięte. Być może cechy charakteru sprawiają, że odbierany jesteś jako ten walczący? I dobrze - potrzebni są ci, którzy reagują "na gorąco"...
Świetnie, że w naszych Stowarzyszeniach są również osoby, które z rozwagą, po przemyśleniach, redagują pisma do mediów i wszelakiej władzy, którzy potrafią nas reprezentować nawet w Parlamencie. To sprawia, że nasze działnie nie ogranicza się do rzucania grochem o ścianę.
Są wśród nas też żeglarze, którzy walcząc o swobodę żeglowania, mają wysokie patenty krajowe czy zagraniczne. Jest to szczególnie cenny argument dla naszych działań. To wspaniały przykład, że wolność i odpowiedzialność idą w parze. Dlatego bardzo pozytywnie odbieram, gdy niektórzy z nas mogą dodawać w podpisie nazwę patentu liczącego się w świecie, zdobytego dobrowolnie.
Podoba mi się wypowiedź p. Klawińskiego: róbmy swoje! Niech każdy z nas robi to, co potrafi najlepiej. Jednak starajmy się oceniać działalność kolegów z większą życzliwością, z przekonaniem, że stanowimy grupę idącą w tym samym kierunku.
Edward Zając
Edward Zając
Zgadzam się, że złamanie monopolu wiele zmienie. Nie zgadzam się aby była to kompleksowa diagnoza problemu i cel ostateczny. Rozmiem dlaczego uważasz i czynisz tak a nie inaczej. Miejmy nadzieję, że nam się uda.
Hasip
Oczywiście, że nie kompleksowa i dzięki za wypowiedź
pozdrawiam
Batiar
Jestem "armatorem" i "szuwarowcem". Od długiego czasu jestem czytelnikiem tej strony i siłą rzeczy obserwuję temat "Liberalizacji".
Zgadzam się z Panem Klimczakiem. Uważam że w naszym społeczeństwie (niestety), potrzebne są "patenty" - przynajmniej na razie, takie czy inne uprawnienia do żeglowania. Nikt mnie nie przekona, że mogąc pływać bez jakichkolwiek kwalifikacji ruszymy na kursy żeglarskie żeby dobrowolnie (ale odpłatnie) poszerzać swoją wiedzę i umiejętności.
Zgadzam się, że trzeba zmienić system szkolenia bo to co teraz się dzieje to farsa. Sam jestem żeglarzem z patentem PZŻ ale chyba trafiłem na dobrych szkoleniowców i jakoś inaczej to szkolenie pamiętam.
Zgadzam się by oddzielić szkolących od egzaminujących.
Jestem również za tym żeby znieść monopol PZŻ, niech zajmie się sportem, a sprawy żeglarzy amatorów powinny reprezentować organizacje przez nich utworzone.
I także chciałbym, tak jak Pan Klimczak, aby nasze krajowe patenty miały renomę i znaczyły wiele.
Może wtedy słowo "żeglarz" nabierze znaczenia. Teraz pływa kto chce i jak chce, widać to doskonale na wodzie, brak podstawowej wiedzy wychodzi na każdym kroku.
Pozdrawiam - Jacek Piotrowski
Teraz pływa kto chce i jak chce, widać to doskonale na wodzie, brak podstawowej wiedzy wychodzi na każdym kroku.
Nie bardzo mogę się z pierwszą częścią Twojego zdania zgodzić. Teraz pływa nie kazdy kto chce, tylko ten, kto ma patent PZŻ. Z drugą częścią tego zdania też nie do końca się zgodzę. Powiem tak, od czasu do czasu widać brak wiedzy, ale czy na każdym kroku? Nie wyolbrzymiajmy. Ale zauważmy, że ci, którym brak wiedzy, pokończyli kursy wg programu PZŻ bo chcieli uzyskać patent PZŻ.
Piszesz, że nie bardzo wierzysz w to, iż ludzie dobrowolnie pójdą na kursy, wtedy gdy nie będą potrzebować patentu. A ja jestem przekonany, że tak. W Wlk. Brytanii nigdy nie było obowiązku posiadania patentu, a szkoły żeglarskie mają się tam dobrze. Ale popatrz co u nas się dzieje w innych dziedzinach, na których nie położył łapy PZŻ. Zobacz ile jest szkółek windsurfingowych. Przejdźmy w góry. Zobacz jak dobrze mają się szkoły narciarskie. Popatrzmy na inne dziedziny sportu i rekreacji. Szkólki tenisowe, szkólki jeździeckie, o to jest dobry przykład. Dlaczego ludzie jeden przez drugiego nie wsiadają na konie i nie galopują gdzie ich oczy poniosą, po drodze tratując wszystko i wszystkich? Zwyczajnie boją się. To teraz przenieśmy to na żeglarstwo. Dlaczego ludzie bez wiedzy i umiejętności mają nagle ruszyć na wodę, topić siebie i innych, niszczyć sprzęt swój i cudzy? Tylko dlatego, bo mogą pływac bez patentu? Przecież też będa się bali. I to jest właśnie powód, dla którego z własnej nieprzymuszonej woli będą się uczyć. Część w szkołach zeglarskich, a inni od kolegów, rodziców czy wujków. I to wcale nie znaczy, że ci drudzy będą gorzej wyszkoleni. Mój syn, który pływa ze mną od trzeciego roku życia poszedł na kurs, bo chciał mieć patent. I większość czasu robił za załoganta, bo do upadłego ćwiczyli podchodzenie do boi, jakby to było najważniejsze w żeglowaniu (zwłaszcza w kontekście sierpniowej nawałnicy). Po co ten stracony czas i pieniądze? Przez kilkanaście lat pływania ze mną nauczył się wiecej niż dałby mu dwutygodniowy kurs.
Piszesz o szkoleniach windsurfingowych, jeździeckich i innych i tu masz rację, dodam iż moje kursiki prowadzenia pływaka długodystansowego też cieszą się powodzeniem, chociaż żadne przepisy tego nie wymagają. Dziewczyna jedzie na kurs tylko po to by jej chłopak miał lepsze możliwości trenowania. Może nie tylko, jedzie z nim i na zajęciach on jest pod burtą ona na łodzi za to po zajęciach... Faktem jest że kwit, który dostaje nie ma żadnego umocowania w żadnym prawie. Ważna jest wiedza nie kwit. Myślę iż analogiczna sytuacja będzie przy nieobowiązkowych certyfikatach kompetencji w żeglarstwie.
Zastanawiam się jedynie, czy tysiące nóg łamanych na nartach (za nasze pieniądze) tej tezie nie przeczą?
pozdrawiam
Krzysztof
Krzysztofie, myślę, że warto to odnotować. Mamy podobne zdanie, a to naprawdę rzadko się zdarza :))
Niezgodzę się jedynie z tymi tysiącami nóg łamanych na nartach za nasze pieniądze. Myślę, że nie są to tysiące tylko setki, ale mniejsza o to. Nie zawsze za nasze pieniądze, zaczyna funkcjonować świadomość, że trzeba się ubezpieczyć. Ja zawsze to robię, jak jadę na ferię zimowe. Fakt, nie ubezpieczam się na weekendy. Ale nawet zakładając, że nie funkcjonują ubezpieczenia, to te setki nóg są niczym w porównaniu z leczeniem ofiar wypadków drogowych. Ponadto setki nóg jest łamanych przy kopaniu piłki na podwórku czy przy innych sportach uprawianych na poziomie rekreacyjnym. Ale chyba nie o to Ci chodzi, żeby ludziom zabraniać aktywności ruchowej? Bo wtedy za jakiś czas będziemy za nasze pieniądze leczyć ich serca.
Pozdrawiam
Mam wielką nadzieję że się mylę i będzie tak jak Pan napisał.
Pozdrawiam - Jacek
Odpowiem Ci, Mariusz. przekornie: jaka szkoda, że masz rację ;-))) Najważniejsje rzeczy w życiu - dorastanie, prokreacja ;-), głosowanie do Sejmu, wybieranie współmałżonka, a nawet wybór pokarmów, napojów oraz używek odbywa się nie do końca legalnie, bo bez zgody kogoś, kto wie lepiej... Jak Pan Kwaśniewski w jednym z poniższych postów, który krytykuje innych za tzw. besserwisserstwo, czyli wiedzenie lepiej o wszystkim od wszystkich, a sam robi... dokładnie to samo! Fakt posiadania przez Ciebie syna żeglarza i uczenia go jest podejrzany, Mariusz, bo nie masz pieczęci okrągłej ze stosownym godłem! Ci, którzy uczyli Małego do znudzenia podchodzenia do boi ją mieli... Byli namaszczeni!
A na poważnie - Paweł Pawlicki przypomniał na grupie taki cytat, który pozwalam sobie przytoczyć i tutaj:
>U Głowackiego we "Wspaniałym świecie żeglarstwa" czytam:
> Oceniając szkolenie morskie autor pod pseudonimem Tonny pisał w 1931 roku (w "Sporcie Wodnym" 1931, nr11 str 218 (! 218 stron miał numer?!- nieźle):
> "Dotychczasowy system ośrodków wydaje się zbyt kosztowny. Przy masowym szkoleniu cierpi jakość... Obecny jednolity system szkolenia grup, które mają różne przygotowanie i cele, jest niepożądany [...]. Szkolenie kapitanów i sterników en masse jest szkodliwe, gdyż stwarza fikcje - zastęp ludzi noszących groźne tytuły, przy braku rzetelnych kwalifikacji do pełnienia bądź co bądź poważnych funkcji [..]. Zdobyte w roku bieżącym dyplomy kapitańskie schowajmy głęboko, jako wyraz naszych ambicji... na jutro. Opanowanie prostej marynarskiej roboty [...] da nam prawa do używania tytułów kapitańskich na serio."
Jak to się mało zmieniło... Ciekaw jestem, czy ktoś z ówczesnego establishmentu żeglarskiego skrytykował go za taką ocenę... Pewnie nie - bo oni MIELI kasę i szkolili (siebie i innych) dla sztuki, a nasi współczesni tytani urzędowego żeglowania CHCĄ mieć kasę, a na wyjątki w stylu Pana K. patrzą z politowaniem. Choć z drugiej strony - czemu to autor tej krytycznej wypowiedzi ukrywał się pod pseudonimem?
Więc, Mariusz, wsadź sobie w buty swój kosmopolityczny tytuł Yacht Mastera i tysiące wyżeglowanych godzin, trzeźwą ocenę realiów, pomysł na życie... Bo, Ty - Mariusz - nie masz okrągłej pieczątki... ;-))))
JureK
Tak to mamy (jako społeczeństwo) wbite w świadomość, że bez zgody, potwierdzenia, nadzoru, namaszczenia, tylko samemu, tylko z własnej inicjatywy, to nie można. Nie wiem, czy to tylko efekt kilkudziesieciu lat komuny, czy może jeszcze wcześniejszych czasów (wszak juz w carskiej Rosji pieczęć musiała być)?
Minęlo kilkanaście lat od upadku komuny, kilkanaście lat funkcjonuja samorządy i wybierani wójtowie, burmistrze i prezydenci miast zamiast naczelników mianowanych przez władze. Niby społeczeństwo obywatelskie. Ale w duszach nadal pokutuje nieufność do słowa mówionego, czy pisanego, ale bez poświadczenia. Prosty przykład. Jak pracownik mojej firmy chce z banku kredyt, to ja poświadczam jego zarobki. I jest OK. Czyli jak ja chciałbym taki sam kredyt, to wystarczyłoby, że tak samo podpiszę się pod informacją o moich dochodach? Guzik prawda. Musi to zrobić urzędnik Urzędu Skarbowego. Moje słowo juz przestaje być ważne. Podobnie to funkcjonuje w swiadomości "urzędników" PZŻtu. Jak prowadzę rejs i wypiszę pięć opinii pod każdą się podpisując to jest OK. Ale jak wypiszę szósty dokument, oświadczenie dla siebie, to mam zasuwać do armatora po pieczątkę (gorzej jak będę armatorem). Po dwóch razach, gdy robiłem z siebie małpę i tłumaczyłem zdziwionemu Austriakowi czy Chorwatowi o co chodzi, dałem sobie spokój i zrobiłem Yachtmastera. Tam na oświadczeniu nie potrzeba pieczątki.
Podobnie ze szkoleniem. Nie liczy się jaka wiedza została przekazana i co z tej wiedzy przyswoił adept, tylko ważne jest, że szkolący ma namaszczenie PZŻtu. W ten sposób staje się osobą urzędową. A wiadomo, osoba urzędowa jest mądrzejsza od osoby prywatnej, bo ma glejt na mądrość i ... pieczątkę.
Dziwna ta kraj :)
Odpowiadasz na komentarz: "Mieszane uczucia." Autor: Jacek Piotrowski
Uważam że w naszym społeczeństwie (niestety), potrzebne są "patenty" - przynajmniej na razie, takie czy inne uprawnienia do żeglowania.
Ja rówmnież
Uważam że w naszym społeczeństwie (niestety), potrzebne są "patenty" - przynajmniej na razie, takie czy inne uprawnienia do:
- publicznego wypowiadanie się w internecie;
- zbierania grzybów w lesie;
- zakupów w promocji;
- posiadania psa;
- ... tu wpisać do czego jeszcze nie dorośliśmy.
Drogi imienniku! czy poczujesz się urażony gdy nazwę Ciebie głupim polaczkiem? Bo głosząc pogląd o naszym a w tym i miom, niedorozwoju społecznym wprost mi ubliżasz. Bądż tak miły i wyjaśnij w czym przejawia się wyższość obywateli innych krajów?
Nikt mnie nie przekona, że mogąc pływać bez jakichkolwiek kwalifikacji ruszymy na kursy żeglarskie żeby dobrowolnie (ale odpłatnie) poszerzać swoją wiedzę i umiejętności.
To się nie będę trudził i wskazywał na to co dzieje się wokół.
j.w
Przepraszam, użyłem złego określenia, nie całość społeczeństwa miałem na myśli ale jego część.
Ale:
Być może jestem głupim polaczkiem ale mam oczy i widzę co się wokół mnie dzieje. Mam nadzieję, że tylko mi umknęły te rzesze chętnych do nieobowiązkowego szkolenia, może poczekamy i zobaczymy, bo bardzo chciałbym to widzieć.
Jako jeden z przykładów co do odpowiedzialności części Polaków, np. dotyczący wypowiedzi internecie, nawet na tej stronie potrzebna jest kontrola ze strony administratora. Inaczej panowały by tu trochę inne "klimaty" wypowiedzi.
Co do innych spraw nie będę dyskutował, wystarczy wejść do pierwszego lepszego lasu, czy przejść się po deptakach w mieście, popływać na Mazurach albo naszym jeziorku.
Tak, niestety, część naszego społeczeństwa nie dorosła do wolności. Byłem kilka lat w Finlandii i Szwecji i każdy kto tam był widzi różnicę pomiędzy nimi a nami. Szczególnie w Finlandii widać jaki może być porządek, kultura bycia, czystość. I tam właśnie widziałem wyższość ich społeczeństwa nad naszym. Smutne ale prawdziwe.
Proszę mnie źle nie zrozumieć ale cieszę się, że ktoś poczuł się urażony "niedorozwojem społecznym". Świadczy to że mamy szansę zwiększać tę część "rozwiniętą".
Jak wcześniej napisano, niech każdy robi swoje. Ja walczę na swoim "małym podwórku" z chamstwem, złodziejstwem, brudem, brakiem odpowiedzialności, staram się pokazywać dzieciakom i dorosłym!! na czym polega dbałość o sprzęt, wiedzę i umiejętności w żeglarstwie, zakładam kamizelkę (pomimo kpin) i uczę tego nawyku dzieci itd..
Dlatego jestem za zmianami ale rozsądnymi.
Polacy to naród dumny ale i swawolny. Złota wolność zawsze się źle kończyła.
Pozdrawiam - Jacek
cyt: Mam nadzieję, że tylko mi umknęły te rzesze chętnych do nieobowiązkowego szkolenia, może poczekamy i zobaczymy, bo bardzo chciałbym to widzieć.
A widzisz gdzieś te rzesze chętnych do pływania bez umiejętności? Bo mam wrażenie, że też ich nie widać. A ci, co pływaja mają przecież kwity, bo póki co są obowiązkowe.
cyt: Jako jeden z przykładów co do odpowiedzialności części Polaków, np. dotyczący wypowiedzi internecie, nawet na tej stronie potrzebna jest kontrola ze strony administratora. Inaczej panowały by tu trochę inne "klimaty" wypowiedzi.
Są jednak miejsca, gdzie można się wypowiadać bez żadnej cenzury (pod waruniem, że prawo nie zostanie naruszone). Np grupy dyskusyjne...
cyt: Proszę mnie źle nie zrozumieć ale cieszę się, że ktoś poczuł się urażony "niedorozwojem społecznym". Świadczy to że mamy szansę zwiększać tę część "rozwiniętą".
Poprzez trzymanie z mordę? Dzięki, ćwiczyliśmy to od 1945 do 1989(91).
cyt: Polacy to naród dumny ale i swawolny. Złota wolność zawsze się źle kończyła.
A zamordyzm?
pozdrawiam Andrzej
Niestety widzę chętnych do pływania bez umiejętności, głównie nastolatki, choć dorosłych nie brakuje, nie hamuje ich strach, a wygłupy, wrzaski, rozbijanie swoich i cudzych łódek na wodzie to norma. Zdaję sobie sprawę że to kwestia wychowania i brak kontroli dorosłych, niemniej jednak problem istnieje. Podobnie jest z quadami, skuterami wodnymi - to widać.
Internet: to dlaczego Don Jorge postawił szlaban? Bo inaczej się nie da, przynajmniej na razie. Stronę można zmienić ale to tylko ucieczka.
Trzymaniu za mordę jestem przeciwny ale cienki rzemyk (cały czas twierdzę- na razie) nie zaszkodzi.
Złota wolność - zamordyzm, dla mnie to skrajności, zgadzam się, żadna się nie sprawdza> Dlatego jestem za szukaniem okolic środka.
Pozdrawiam - Jacek
Jaka norma? My chyba żyjemy w różnych światach... Już trochę żyję na tym świecie i tych rozbitych łódek jakoś nie widziałem. Owszem zdarzają się przypadki ale nie można tego nazywać normą.
"Podobnie jest z quadami, skuterami wodnymi - to widać."
Sorry ale pretensje do policji, że nie wypełnia swoich obowiązków...
Prowokacyjnie się zapytam, kultura picia też?
"Polacy to naród dumny ale i swawolny. Złota wolność zawsze się źle kończyła"
He...? Nie chodzi o jakąś wydumaną "złotą wolność" tylko o zwykła normalną wolność taką jaką mają inni...
Przepraszam, użyłem złego określenia, nie całość społeczeństwa miałem na myśli ale jego część.
Czyli ja należę do dobrej czy złej części? A może wskażesz wśród swoich bliskich tych niedorosłych? Czy to Twoi rodzice, dzieci, rodzeństwo, współpracownicy? Możesz podać kryteria podziału?
Tak, niestety, część naszego społeczeństwa nie dorosła do wolności.
Do wolności nie można dorosnąć, nigdy. Wolność się po prostu ma i jedynie w wyjątkowych wypadkach można ją ograniczać. Ale to już inna bajka.
I tam właśnie widziałem wyższość ich społeczeństwa nad naszym. Smutne ale prawdziwe.
Smutne jest to, że nie zdajesz sobie [chyba] sprawy, że propagatorzy podobnej idei skończyli na ławie oskarżonych w Norymbedze.
Dlatego jestem za zmianami ale rozsądnymi.
Partia umiarkowanego rozwoju w granicach prawa? Śmieszne.
j.w
Czyli ja należę do dobrej czy złej części? A może wskażesz wśród swoich bliskich tych niedorosłych? Czy to Twoi rodzice, dzieci, rodzeństwo, współpracownicy?
Nie znam Pana osobiście więc nie wypowiem się na ten temat. Osoby które znam oceniam subiektywnie, kilka (w mojej osobistej ocenie) znalazłbym.
Wolność się po prostu ma
A ja myślę że na wolność trzeba sobie zapracować.
Smutne jest to, że nie zdajesz sobie [chyba] sprawy, że propagatorzy podobnej idei skończyli na ławie oskarżonych w Norymbedze.
Chyba kompletnie się nie zrozumieliśmy co do sensu mojej wypowiedzi.
Przepraszam ale nie będę dalej ciągnął tej dyskusji na forum. Za bardzo zbaczamy w stronę łapania się za słówka, a nie o to chyba chodzi.
Chętnie porozmawiam osobiście, jakaś okazja może się zdarzy, może w Łodzi na Targach.
Pozdrawiam - Jacek
Nie znam Pana osobiście więc nie wypowiem się na ten temat. Osoby które znam oceniam subiektywnie, kilka (w mojej osobistej ocenie) znalazłbym.
Zakładam, że nie zna Pan osobiście również pozstałych kilkudziesięciu milonów obywateli RP czy więc te kilka, subiektywnie ocenionych, osób może reprezentować resztę społeczeństwa? A kto Pana ocenił?
A ja myślę że na wolność trzeba sobie zapracować.
Kto jest Twiom Panem niewolniku? Z czego musisz się wyzwalać?
Za bardzo zbaczamy w stronę łapania się za słówka, a nie o to chyba chodzi.
Tu nie chodzi o słowa lecz zasadę. Przyjęcie, że osoby określonej rasy czy określonego pochodzenia są gorsze od innych jest zwykłym rasizmem. Skoro uważasz, że obywatele RP są nieodpowiedzialni i odmawiasz prawa do samodzielnego podejmowania decyzji to dlaczego ograniczasz się tylko do żeglarstwa? A co z tymi działaniami których skutki są bardzo negatywne? Np ze złą dietą w wyniku której społeczeństwo choruje i wiele osób przedwcześnie umiera?
Byłem kilka lat w Finlandii i Szwecji i każdy kto tam był widzi różnicę pomiędzy nimi a nami. Szczególnie w Finlandii widać jaki może być porządek, kultura bycia, czystość. I tam właśnie widziałem wyższość ich społeczeństwa nad naszym. Smutne ale prawdziwe.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,4653131.html