Jestem pewny, że członkowie SAJ są zadowoleni z działalności młodej Rady Armatorskiej. V-Prezes Krzysztof Klocek dniami, a częściej nocami studiuje wszystkie przepisy dotyczące przyjemnościowego jachtingu. Rada Armatorska radzi nad strategią negocjacji. To jest własciwa reprezentacja interesów żeglarskich.
Kamizelki i zyjcie wiecznie !
Don Jorge
================
STOWARZYSZENIE ARMATORÓW JACHTOWYCH
(Boat Owners Society in Poland)
Rok założenia 1991
Ul. Przełom 10, GDAŃSK-Górki Z. 80-643, tel/fax 058 307 09 27
______________________________________________
Gdańsk, dn. 23.11.2007 r.
Pan Bogdan Rojek
Z-ca Dyrektora Urzędu Morskiego w Gdyni
Ul. Chrzanowskiego 10
81-338 Gdynia
Szanowny Panie Dyrektorze,
W nawiązaniu do wczorajszej informacji w sprawie pańskiego spotkania ze Strażą Graniczną bardzo prosimy o wzięcie pod uwagę poniższej opinii środowiska armatorskiego w sprawie przepisów i procedur dotyczących odpraw granicznych.
Naczelnym dokumentem ustanawiającym procedury kontroli ruchu granicznego i odpraw jest Rozporządzenie WE 562/06 z 15.03.2006 r. (Dz.Urz. UE 105/1) tzw. Kodeks Schengen. Podstawową zasadą wprowadzaną przez te rozporządzenie jest zniesienie kontroli granicznej osób przekraczających granice państw Unii Europejskiej oraz ustalenie zasad i procedur dla ochrony granicy i kontroli ruchu osób z/do tzw. państw trzecich. Istotnym jest zasada zawarta w art. 3 a, mówiąca o stosowaniu tego rozporządzenia bez uszczerbku dla zasady swobody przepływu osób.
Granica morska pozostaje w rozumieniu zapisów granicą zewnętrzną, którą można przekraczać jedynie na przejściach granicznych, którymi są wyznaczone porty morskie. Jednak w art. 4.2 zapisano odstępstwa od tej zasady a szczególnie nas interesujące dotyczące żeglugi rekreacyjnej i rybołówstwa. Również regularna żegluga promowa pomiędzy krajami Unii nie może być traktowana jako żegluga z przekroczeniem granicy zewnętrznej a porty (ich części) przeznaczone dla tej żeglugi stanowią granicę wewnętrzną Unii, której przekroczenie nie podlega kontroli SG i odbywa się na zasadzie art. 20 Kodeksu Schengen.
Odprawy osób przekraczających granicę zewnętrzną odbywają się na przejściach granicznych a odprawa osób korzystających ze swobody przepływu musi odbywać się w zgodzie z dyrektywą 2004/38/WE. Na zasadzie art. 15.1 i 15.3 państwa objęte regulacjami Kodeksu Schengen mogą stosować również w odprawie zasady prawa krajowego jednak nie mogą one być sprzeczne z zapisami wyżej przywołanej dyrektywy co wynika z traktatowej zasady wyższości prawa unijnego nad krajowym. Na zasadzie art. 15.3 KSchengen państwa członkowskie muszą zapewnić przepływ informacji i współdziałanie służb na granicy. Tę zasadę spełnia Rozporządzenie MSWiA w sprawie sposobu ustalania zasięgu terytorialnego przejść granicznych (Dz.u 2006 nr 239 poz. 1735) a w szczególności par. 5 i 9 tego rozporządzenia.
Na podstawie analizy kolejnych szczegółowych zapisów należy jednak uznać wymaganie zawarte w par. 9.1.1 za niewłaściwie i nieprecyzyjnie sformułowane. Minister użył wyrażenia „statek przybywający z zagranicy”. Jednak w świetle zapisów Kodeksu Schengen i korzystając z wykładni celowościowej należy uznać iż słowo „przybycie z zagranicy” musi oznaczać przybycie statku, który przekracza granicę zewnętrzną i równocześnie zobowiązany jest poddać się kontroli granicznej. Takie doprecyzowanie jest bardzo istotne ponieważ pozwala na ograniczenie terytorium przejścia granicznego tylko do obszarów portu, w których taka żegluga z przekroczeniem granicy zewnętrznej i z obowiązkiem odprawy się odbywa. Pozostałe rodzaje żeglugi jak regularne połączenia promowe, żegluga rekreacyjna czy rybacka winna być kierowana do części portu nie będącej przejściem granicznym.
Szczegółowe zasady odpraw w żegludze morskiej zawarte są w Załączniku VI art. 3 Kodeksu Schengen. Na zasadzie art. 3.1.5 Załącznika VI to na kapitanie statku a nie władzach portowych spoczywa obowiązek powiadamiania Straży Granicznej o wyjściu z portu. Szczegółowa procedura dla statków wycieczkowych (czyli tych gdzie istnieje największe ryzyko nielegalnego przekroczenia granicy) wymagająca poinformowania z 24h wyprzedzeniem SG zawarta jest w 3.2.1 i dalszych.
Procedury szczegółowe i obowiązki władz portowych w zakresie żeglugi rekreacyjnej, rybołówstwa i żeglugi promowej zawarte są w kolejnych punktach art. 3 Załącznika VI Kodeksu. Dlatego też wydaje się, że wymagania zawarte w Rozporządzeniu MSWiA nie odpowiadają rzeczywistym potrzebom a w przypadku żeglugi rekreacyjnej mogą być niemożliwe do spełnienia. Jednostki rekreacyjne nie mają obowiązku posiadania radia a więc nie zawsze władze portowe mogą posiąść informacje (a skiperzy przekazać je) w odpowiednim czasie tak aby wypełnić wymagania par. 9.1.1 Rozporządzenia. Dlatego też proszę o wzięcie tej opinii pod uwagę w trakcie tworzenia procedur z SG. Oczywiście ze względu na bardzo krótki czas przygotowania tej opinii może ona być niedoskonała jednak informuję, że jako Stowarzyszenie jesteśmy otwarcie na udział w rozmowach i konsultacjach dotyczących procedur w żegludze rekreacyjnej.
Łączę wyrazy szacunku.
Krzysztof Klocek
Wiceprezes
Na Zachodzie funkcjonują różne rozwiązania. Np. w Niemczech, ale i w Szwecji, odprawy w punktach mniej istotnych realizuje policja. Jest to wyłącznie kwestia wyposażenia kilku wybranych radiowozów w odpowiedni "schengenterminal", czyli urządzonko komputerowe do skanowania paszportów i bezprzewodową łączność z systemem informatycznym. Oraz drobnego szkolenia. Dzięki temu nie trzeba utrzymywać kosztownych funkcjonariuszy straży granicznej, skoro ich obowiązki zajmą patrolowi policji pół godziny dziennie - a przy okazji policjanci zerkną, czy w marinie wszystko w porządku, czy ktoś nie maluje ściany sprayem i nie urwał hydrantu.
Tak samo w zachodnich portach nie jest kontrolowany ruch między państwami Schengen, mimo, iż jest przekraczana granica morska. Czasem odbywa się to "wprost", czasem przyjmuje bardzo uproszczoną formę kontroli granicznej, np. zostawia się prowadzącemu marinę listę osób, a ten ją faksuje pod wskazany numer. W razie potrzeb i podejrzeń dokonują kontroli na wodzie, podpływa motorówka, podaje się na bosaku siateczkę z paszportami (wodoodporną!), za kilka minut paszporty wraz z życzeniami pomyślnego rejsu wracają.
Oczywiście dla jachtów spoza Schengen dalej są stosowane wyselekcjonowane porty wejścia, druczki zielony i niebieski na wjazd/wyjazd itd. Za kilka lat (a może już teraz?) cały Bałtyk poza Rosją będzie w strefie Schengen, dlatego utrzymywanie tak skrupulatnej, jak w przypadku Polski, kontroli granicznej ruchu jachtowego nie ma najmniejszego sensu. Nowa władza stawia na zaufanie. Będzie to całkiem niezła próba.
Co do spraw organizacji - widać dziś pozostałości Polski resortowej (to z czasów Gomułki/Gierka) - jeden resort nie odda ani władzy, ani funkcji drugiemu i istotne jest, które królestwo ma wi ęcej budżetu i więcej poddanych. W ten sposób dublują się struktury Straży Granicznej, Urzędów Morskich (trzech z licznymi placówkami w każdej dziurze szumnie zwanej portem, gdy wystarczyłby jeden), policji, inspekcji celnej i jeszcze kilku służb, straży miejskich niektórych miast nie wyłączając.
Jeżeli nowa władza chce szybkich oszczędności w administracji, to tutaj ma szansę na kilka milionów rocznie praktycznie jednym pociągnięciem długopisu - bez najmniejszej szkody dla bezpieczeństwa granic.
Pozdrawiam
Jacek Kijewski
P.S. Najlepszym przykładem, choć nieco z innej działki, jest Gdańsk, gdzie liczne motorówki kontrolne ma Kapitanat Portu, liczne Straż Miejska, liczne Policja, Straż Graniczna też ma masę sprzętu (i ludzi), a do tego dochodzi JW2305 (znaczy, GROM)*, tylko nie ma komu dopilnować zakazu przekraczania prędkości i robienia fali na Martwej Wiśle. Jak dochodzi do dyskusji budżetowych, to każda ze służb wrzeszczy, że jest niedofinansowana...
(oprócz wymienionych służb własnym sprzętem dysponuje też Inspekcja Rybołóstwa - dawniej podporządkowana resortowi morskiemu, obecnie "pod Leppera", tj. pod resort rolniczy, SAR, brzegowe stacje ratownicze (w strukturze SAR, ale ochotnicze), WOPR (ochotnicze i utrzymywane głównie społecznie) i oczywiście wojsko. Tyle, że jak się łódka na Zalewie czy Zatoce wywróci, to nie ma komu ruszyć na ratunek. Państwa znacznie od nas morsko-mądrzejsze dawno dorobiły się formacji pn. "straży wybrzeża", łączącej funkcje ratownicze i nadzoru, zarówno granic, jak i ekologii i rybołóstwa. Duża oszczędność. Oczywiście wydzielone formacje SAR są niezbędne, w razie potrzeby ramowe umowy z firmami dysponującymi cięższym sprzętem (jak np. WUŻ) - i na tym powinien być koniec rozpusty organizacyjnej).
*) mimo tej całej masy sprzętu i wysokiej klasy drogich profesjonalistów, jak ekolodzy - amatorzy chcieli się przykuć do fosforów, to zrobili sprawny desant z pontonów i się przykuli. Jakby chcieli podłożyć ładunki wybuchowe, też by im się udało, a instytucje zwalałyby winę jedni na drugich.
Święta racja ale nie przekonuj przekonanych lecz napisz do Premiera, własnie szuka "miliardów"...... no i zawsze to krajan. To doskonały pomysł na ich znalezienie a nowa miotła dobrze zamiata.
Batiar
Daleki jestem od wiary, że jakakolwiek biurokracja, jakiejkolwiek opcji politycznej, sama się ograniczy (to sprzeczne z organicznymi prawami biurokracji opisanymi przez Parkinsona), dlatego myślę, że warto i pisać do Premiera, i przekonywać od dołu. Kropla drąży skałę, jak zbierze się strumyk, to może poradzi sobie ze skałą. Byle szybciej, niż następuje przyrost skały.
Skały rosną od góry, jak im się podmywa fundamenty, to może runą. A może nie. Trzeba próbować.
Pozdrawiam
Jacek Kijewski
P.S. Wypływając z Byxelkrok do Polski poszedłem do pracownika mariny, żeby wezwał mi pograniczników do odprawy. Ten nie rozumiał, czego chcę, po naleganiach wziął telefon i połączył mnie z onymi służbami. Te twierdziły, że skoro mam coś do oclenia, to powinienem płynąć na Gotlandię. Ja na to, że nic do oclenia nie mam i na Gotlandię mi nie po drodzie. Oni, że czemu dzwonię. Ja, że chcę płynąć do Polski, ale nie mam nic do oclenia. Oni, że żebym płynął i czego im d..ę zawracam. W ich angielskim to ostatnie zdanie zawierało wyraźnie wyraz o zabarwieniu pejoratywnym.
Druga historyjka: byliśmy kiedyś z kajakiem składanym marki Tajmień w Finlandii. Prawie miesiąc na tamtych jeziorach, Saimaa jest piękne i polecam każdemu. Wyjazd z Polski - celnicy: co to, a po co, a co jest w tych torbach. Wjazd do Finlandii, przejście z olbrzymimi tobołami przez bramkę z napisem "Nothing to declare". Goni za nami celnik z krzykiem. O, będą kłopoty. Celnik nas dogonił i pokazuje, że się worek od kajaka rozwiązał i zaraz wszystko się wysypie. Powrót - pociągiem - znowu polscy celnicy czepili się, ale tym razem Węgra, o nasze toboły. Węgier mówił tylko po węgiersku, więc obserwowanie przez pół godziny, jak tłumaczy celnikom ("Eto wasze klamoten?"), że to nie jego torby, było prześmieszne.
Nie wiem, czemu u nas nie może być normalnie. Może dlatego, że administracja zatrudnia za dużo ludzi, którym się ciężko nudzi?
Dobrze, że obecnie jest to częściej śmiesznie niż ponuro czy smutno jak bywało drzewiej gdy aby wyjść na zatokę trzeba było składać życiorys całej rodziny w 10 egzemplarzach na 12 miesięcy wcześniej :-D
Idzie ku normalności. Cześć i chwała tym jednak którzy ten marsz pośpieszają.
Marek.
Czy to pismo to jakaś tajemnica? Bo na stronie SAJ jakoś nie widzę...
Andrzej
"...że administracja zatrudnia za dużo ludzi, którym się ciężko nudzi"
viTAM!
Że też tej naprawdę istotnej diagnozy nie wyciąga się na światło dzienne. Z obserwacji rodzinnych (no coż, z rodziną najlepiej wygląda się na zdjęciu) wiem, że ta gangrena nadal toczy aparat państwowy w każdym możliwym miejscu, choć jest jedynie pozostałością po latach już minionych.
Bardzo smutny i sceptyczny
Jacek Przepióra
Weszliśmy do portu w nocy. Dopiero następnego dnia podjechał do nas samochód Zoll, Pan uprzejmie poprosił o dokumenty, zadał kilka pytań, wsiadł do swego auta, w samochodzie zabłysło zabuczało i Pan życzył nam na kolejny dzień dobrej żeglugi (po polsku!).
Co do braku koordynacji służb na naszych wodach, masz absolutną rację. Brak jest jakiegokolwiek wspólnego działania. Tegorocznego lata byłem na wieży latarni morskiej w Świnoujściu.Miałem przy sobie "przenośkę".
W pewnym momencie usłyszałem rozmowę pomiędzy jednym ze statków białej floty i trafiką i promem Unityline:
- Świnoujście trafik, tu xxx (nie pamiętam nazwy jednostki) . Środkiem toru wodnego w kierunku morza płynie kajakarz, (stateczek wchodził z morza do portu), za nim za chwilę wychodzi "Polonia" (prom Unity Line Świnoujście-Ystad).
- XXX tu Polonia, widzę go jakieś 600 m. przed nami.
- Świnoujscie trafik, tu xxx zbliżyłem się do kajakarza wołając go ale facet macha tylko wiosełkiem i nie zwraca uwagi na wołanie.
(Polonia od jakiegoś czasu dawała sygnały)
- (Polonia) jak podejdę bliżej to musi zauważyć..
(po kolejnych sygnałach kajakarz obejrzał sie za siebie i zjechał w pobliże falochronu.
- co on tu robi?
(Świnoujście trafik po minięciu przez Polonię kajakarza)
- Pewnie facet jest z Warszawy ...
Sytuacja w słuchaniu była zabawna, ale..
Właśnie to ale. Co by było gdyby facet nie tylko był z Warszawy ale np. niesłyszący? Nie było żadnego wezwania do żadnej jednostki służb aby sprowadzili kajakarza "na ziemię" (w przenośni i dosłownie).
Była to pełnia sezonu, zazwyczaj przy niedalekiej plaży znajdują się jednostki policji, Kapitanat portu i inni także (tak jak opisujesz jacku) mają swoje jednostki).
Wygląda na to, że nie ma żadnych ustaleń pomiędzy różnymi służbami (nadzoru, ratownictwa itd) posiadającymi jednostki pływające. Taka sytuacja zdarzyła się również gdy trzeba było wyciągać z morza topielca. Nie było chętnych/upoważnionych/odpowiedzialnych..
W porównaniu z ówczesnymi wrzaskami z "kei śmierci" w Świnoujściu, z czepianiem się dokumentów w Trzebieży, z koniecznością znacznego nadrabiania drogi, byle koło jakiejś pogranicznej motorówki przepłynąć - dziwne to było.
Apropos, dwa lata temu na Hanseboot w Hamburgu Straż Graniczna miała stoisko, gdzie funkcjonariusze tłumaczyli Niemcom, jak należy się zachowywać przekraczając granicę. Niemcy odchodzili pukając się w głowę. Piękne zmarnowanie pieniędzy, gdy można było postawić stoisko promujące Basen Północny, albo COŻ Trzebież albo piękne miasto Szczecin . "Przyjeżdżajcie - inwestujcie - u nas warto". A tutaj zrobiono z Polski pośmiewisko. "Patrzcie, co za kraj dla idiotów, nie przyjeżdżajcie do nas, bo będziecie żałować".
Na tychże samych targach Ralph Bornholm rozdawał kartki z relacją, jak go potraktowano po polskiej stronie. Piękna reklama.
Pozdrawiam
Jacek Kijewski
Jest to wyłącznie kwestia wyposażenia kilku wybranych radiowozów w odpowiedni "schengenterminal", czyli urządzonko komputerowe do skanowania paszportów i bezprzewodową łączność z systemem informatycznym. Oraz drobnego szkolenia.
Z tego co mi wiadomo, tak na 90%, Straż Graniczna i Policja mają ten sam system informacyjny (bez skanerów paszportów ale ich posiadanie, tych paszportów, nie jest dla obywateli UE przymusem) ;-)
SIS czyli inaczej System Informacyjny Schengen w Polsce obsługuje Policja mając odpowiednie biuro w Komendzie Głównej Policji. Tam można sprawdzić czy dana osoba jest czy nie jest mile widziana w Szengenladii czy też nie, jak również czy inny wymiar sprawiedliwości innego kraju jest nami zainteresowany i to jak bardzo. Jest też możliwość sprawdzenia czy rzecz którą się posługujemy w innym kraju nie zaginęła a miejsce jej przebywania nie jest znane ;-)
j.w