Mówimy, piszemy, wszystko to oczywiste, ale czy Minister o tym wie? Zbigniew Klimczak postanowił nowemu Ministrowi SiT wszystko wyłożyć jak przysłowiowa "kawę na ławie". W Liscie Otwartym jest kilka diagnoz i kilka recept. Ja osobiście i od dawna koncentruje się na jednym życzeniu, aby PZŻ odnosił sukcesy ale wyłacznie na sportowej niwie. Powtarzam jak o tej Kartaginie - NA SPORTOWEJ NIWIE ! Niech się opiekuje troskliwie moimi ulubieńcami Mateuszem Kusznierewiczem, Dominikiem Życkim i Zosią Klepacką. A my - "przyjemniaczki" sami juz sobie radę damy. Minister nie będzie miał z nami żadnych kłoptów. I nawet o złotówkę nie poprosimy. Naprawdę !
Poniżej List Otwarty do Ministra Drzewieckiego
Kamizelki i zyjcie wiecznie !
Don Jorge
___________________________
Zbigniew Klimczak
(adres znany gospodarzowi witryny)
Minister Sportu i Turystyki
Pan Mirosław Drzewiecki
Szanowny Panie Ministrze!
W pierwszym dniu zniesienia granic, w nowej powiększonej o Polskę Unii Europejskiej zwracam się do Pana z gorącym apelem aby uczcić to zniesieniem granic dla polskich żeglarzy , uprawiających tzw. żeglarstwo przyjemnościowe. Formacja polityczna z jakiej Pan się wywodzi, w ostatnim okresie walnie przyczyniła się do ucywilizowania obowiązujących przepisów w tym zakresie ale to Pan ma szanse postawić kropkę na „i” dokonując rzeczy najważniejszej dla usunięcia ostatniej przeszkody na drodze polskiego żeglarstwa do normalności zgodnej z standardami świata, z którym coraz bardziej się identyfikujemy.
Otóż Polski Związek Żeglarski, który na przestrzeni ponad 80 lat nie zanotował większych sukcesów w pracy na rzecz żeglarzy rekreacyjnych, ostatnio pełni rolę wręcz destrukcyjną a obowiązki zapisane w Statucie są fikcją. Cała działalność, szczególnie po przemianach ustrojowych i zaistnieniu gospodarki rynkowej, została nakierowana na rozwiązywanie własnych problemów i to kosztem właśnie tej ponad milionowej grupy żeglarzy uprawiających żeglarstwo przyjemnościowe. Ostatnie poczynania Związku po tragedii mazurskiej, wiążącej ją z dokonanymi zmianami liberalizującymi przepisy aby przywrócić stary porządek, ich cynizm przy równoczesnym braku chęci do podejmowania realnych działań naprawczych na swoim podwórku, przelał czarę goryczy. Stało się to nawet u ludzi związanych ze Związkiem i żeglarstwem, wierzących do niedawna w możliwość jego zreformowania na wzór innych Związków krajowych, pracujących w myśl hasła: żeglarzu, co jeszcze możemy dla ciebie zrobić?!
Bóg mi świadkiem, że poświęcając ponad 50 lat życia żeglarstwu i działalności społecznej , wiele lat pracowałem w nim czynnie a wobec braku efektów stałem się wreszcie dysydentem ale wciąż wierzącym w możliwości naprawy, teraz ta wiarę ostatecznie utraciłem.
Panie Ministrze,
Nadszedł moment aby wobec niereformowalności Polskiego Związku Żeglarskiego w zakresie jego działania na rzecz żeglarstwa rekreacyjnego w Polsce, uczynić go wyłącznie Związkiem zajmującym się żeglarstwem wyczynowym. Do tej roli zresztą został powołany w 1924 r. To wiatry historii, złej historii, postawiły go jako strażnika żeglarzy w imieniu władzy a obecnie jest tolerowany jego status jako Stowarzyszenia żyjącego kosztem żeglarzy.
PZŻ NATYCHMIAST MUSI ZOSTAĆ ZEPCHNIĘTY DO STATUSU NORMALNEGO ZWIĄZKU SPORTOWEGO.
W tej dziedzinie (sportowej) odnosi niekwestionowane sukcesy i niech tak zostanie. Problemy reglamentacji dostępu do żeglarstwa lub ich braku powinny zostać rozwiązane w trybie dalszych prac legislacyjnych i w zgodzie z duchem i przepisami Unii Europejskiej. Dla Polski przykładem powinny być przepisy obowiązujące w Wielkiej Brytanii, opracowane przez RYA. Jeśli ma istnieć a powinien, polski certyfikat kwalifikacji to państwo ma do tego celu Urzędy Morskie a dla żeglarstwa śródlądowego, Urzędy Żeglugi Śródlądowej. W urzędach tych pracuje wielu żeglarzy, którym można zlecić przeprowadzanie egzaminów i którzy mają szanse na przywrócenie wartości polskiemu patentowi. Patentowi, którego wartość od 1990 r PZŻ deprecjonuje a obecnie sięga ona dna. W załączeniu uzasadnienie wniosku.
Z wyrazami szacunku
Zbigniew Klimczak
_________________________________________________________________________
Załącznik do Listu Otwartego do Ministra Sportu i Turystyki
Uzasadnienie.
1.Polski Związek Żeglarski z pewnością nie reprezentował polskich żeglarzy w czasach PRL ale po przemianach ustrojowych należało oczekiwać, że Związek ze strażnika stanie się autentycznym reprezentantem polskich żeglarzy. To oczywisty obowiązek każdej organizacji, mającej zapisane to w statucie. Tej roli PZŻ nigdy się nie podjął a wręcz przeciwnie, aktywnie uczestniczył, inspirował powstawanie aktów prawnych na szkodę żeglarzy i żeglarstwa polskiego.
2. Po roku 1989 Związek zaprzestał nawet prowadzenia dość skromnej akcji wydawniczej i pod wpływem lobby ludzi czerpiących dochody z przymusowego szkolenia, egzaminowania kursantów i przymusowych przeglądów jachtów, skupił się wyłącznie na nie tylko obronie ale i poszerzaniu obszaru czerpania korzyści dla siebie i grona lobbystów. System wyłaniania delegatów na sejmiki okręgowe a następnie na sejmik PZŻ jest taki, że w zasadzie delegatami zostają ci co chcą a więc zainteresowani. Nie ma zatem żadnych szans aby Związek stał się rzecznikiem polskich żeglarzy. Jak pokazują ostatnie inicjatywy odzyskania starych przywilejów , dalej będzie działał na ich szkodę.
3. Zadaniem związku jest dbałość o bezpieczeństwo żeglarzy i ich edukację. Tak bardzo związek to eksponuje po ostatniej tragedii mazurskiej i leje krokodyle łzy nad „szkodliwą” liberalizacją! Nowe przepisy w dniu tragedii nie weszły jeszcze w życie, cenę najwyższą zapłacili ludzie z patentami PZŻ, na jachtach po przeglądach technicznych, dokonanych przez przedstawicieli PZŻ. Ile trzeba cynizmu i zakłamania aby głosić, że to liberalizacja jest temu winna.
Ile trzeba arogancji i ignorancji, żeby od 1996 r nie reagować na żadne głosy nawołujące do reformy szkolenia. Przerażającym jest fakt, że materiał o tragedii na Mazurach w 2002 r rozpocząłem tymi samymi słowami co artykuł w Jachtingu, po tragedii tegorocznej „Wyciągnąć wnioski z tragedii” a jedynym wnioskiem PZŻ jest utrzymanie dalej swoich przywilejów. Program szkolenia PZŻ jest archaiczny, jeszcze gorsza jego realizacja na większości kursów szkoleniowych a już najgorzej jest z jakością egzaminowania. Panuje symbioza pomiędzy organizatorami i egzaminatorami w myśl zasady: kursant zapłacił, kursant musi zdać. Monopol Związku na patenty a głównie przymus odbycia kursu PZŻ sprawił, że patent PZŻ się zdeprecjonował i dalej deprecjonuje.
4. O takim a nie innym działaniu PZŻ decyduje obok wspomnianego lobby, grono ludzi doświadczonych, zaawansowanych wiekiem jak i ja, ale którzy sukcesy żeglarskie zdobywali w czasach kiedy o pokonaniu Atlantyku przez jakiś jacht donosiła cała prasa. Bo to faktycznie był wtedy wyczyn. Ale dzisiaj Atlantyk pokonuje samotnie 14. letni chłopiec. Wszystko się zmieniło w żeglarstwie, wszystko stało się prostsze i na koniec żyjemy w wolnym kraju a atrybutem wolności jest prawo do podejmowania własnych decyzji. Jestem, jak wielu, wręcz piewcą edukacji żeglarskiej. Są już w Polsce szkoły żeglarskie, które szkolą na podstawie nie uznawanych u nas programów np. RYA czy ISSA a kursy są oblegane. Te szkoły są, mogą być ratunkiem dla pognębionego polskiego patentu PZŻ, pod warunkiem, że zniesie się przymus odbywania szkolenia PZŻ. Tylko konkurencja programów może dać efekt a skorzysta na tym polskie żeglarstwo.
Tego wszystkiego Polski Związek Żeglarski nie jest w stanie przeprowadzić, jak to od 11. lat udowadnia. Ostentacyjnie lekceważy wszystkie głosy rozsądku, nawet ludzi mu życzliwych. Trwa w szkodzącym polskiemu żeglarstwu uporze bez widoków na zmianę. Jego funkcje sportowe są państwu i nam potrzebne ale działania w zakresie żeglarstwa rekreacyjnego ani państwu ani żeglarzom już potrzebne nie są a nawet są szkodliwe. Dlatego konieczne jest dokonanie chirurgicznego cięcia o co wnoszę do Pana Ministra
Nie wiem jak w innych ale w Urzędzie Żeglugi Śródlądowej w Giżycku zdaję sie, że tylko chyba jeden żeglarz. Reszta to silnikowcy.
Krzysztof
Chyba jednak po to aby nic nie zostało zmienione ( bo nowi wrogowie zjednoczą się ze starymi ) i aby potem za jakieś 10 lat mówić - JA to proponowałem w 2007 roku.
Uważam , że jednak najważniejsza jest skuteczność w osiąganiu celów a nie hasła i dlatego zdecydowanie popieram propozycje p. Jarka.
Uważam , ze komentowane pismo idzie w tym kierunku jednocześnie ograniczając pole konfliktów.
Popieram je.
Pozdrawiam
Napisałem to z małą ale z małą ironią. Sport wyczynowy potrzebuje pieniędzy, na sprzęt, szkolenie zawodników, szkolenie kadry trenerskiej i sędziowskiej. Patrząc na działanie PZŻ i pomijając kadrę narodową ona jest finansowana celowo inna działalność leży z braku pieniędzy. Coraz mniej sędziów, się zaprasza na ogólnopolską kursokonferencję czyli coraz więcej sędziów dowiaduje się o zmianach w przepisach regatowych nie z drugiej ręki a dopiero z trzeciej. Poziom kwalifikacji sędziów przekłada się na poziom sportowy prowadzonych przez nich regat. Zawodnicy jak wysiadają z optymista odchodzą, bo kluby nie maja dla nich sprzętu, pozostają tacy, ktorych rodzice są na tyle zdetermonowani, że sprzęt im kupią lub załatwią swoimi kanałami. Proszę spojrzeć na Polską Kadrę Narodową w żeglarstwie - zdecydowana większość to zawodnicy w drugim pokoleniu, którzy swoje wyniki zawdzięczają (oczywiście poza własnym talentem i własną pracą) właśnie determinacji rodziców (Mateusz i Karol też). Jak Polska ma być za cztery lata organizatorem mistrzostw świata kopanej piłki to wydaje się na to mnóstwo państwowych pieniędzy, buduje się Stadion Narodowy w Warszawie i do tego jeszcze w kilku innych miastach. Za mojego życia odbyło się w Polsce przynajmniej 5 imprez żeglarskich o randzie mistrzostw Świata w tym regaty w klasie porównywalnej z samochodami formuły w których jako zawodnik obok Romka Paszke i Karola Jabłońskiego startował król Norwegii Harold piąty. Przy okazji żadnych z nich, żeglarstwo nie dostało państwowego obiektu do czerpania dochodów z przeznaczeniem na sport. Okręgi w 90% żyją z opłat za egzaminy i rejestracje a obsługują w większości zawodników. W wyniku przeforsowanych ustaw o bezrejestrzu i bezpatenciu niektóre okręgi zostały zmuszone do jeszcze większego ograniczenia swojej działalności sportowej.
Pozdrawiam
Krzysztof
I znów to samo... jeszcze nie zrozumiałeś? Przyjemniaczków NIE OBCHODZĄ sprawy sportu, ani skąd wybrane same przez siebie władze okręgowe, czy wybrane przez okręgi władze centralne PZŻ wezmą pieniądze na sport. Ja zaproponuje np analizę składów ekip na międzynarodowe imprezy sportowe, szczególnie pod kątem proporcji ilości zawodników i bezpośrednich trenerów do... reszty.
Wiem tyle że pod koniec lat 80-tych nie było tam miejsca dla mnie, warszawce nie pasowało by uprawnienia sędziego międzynarodowego mógł zrobić drugi sędzia i to z poza warszawki. Przełamało się to dopiero niedawno, jak każdy ma paszport w kieszeni i może indywidualnie pojechać na regaty za granicę.
Władze okręgowe nie są wybierane przez siebie tylko przez kluby.
Nikt się mnie nie pyta czy ja się zgadzam na to iż część pieniędzy z moich podatków przeznaczana jest na utrzymanie stadionu Lecha, z którego dochody czerpie wyłącznie klub. "Nie damy wam dotacji ale wyczarterujemy wam za symboliczną złotówkę, utrzymywaną przez miasto wylęgarnię chuliganów i czerpcie sobie z tego dochody", "nie damy wam dotacji ale zbierajcie dla siebie opłaty z rejestracji i egzaminów". Jedno i drugie jest chore jak całe finansowanie sportu w Polsce. Najpierw należy się wreszcie porządnie zastanowić nad finansowaniem sportu. Wykonywanie teraz jakichkolwiek cięć jest ze szkodą dla sportu. Myślę jednak że wszyscy chcemy by Mateusz i Karol mieli następców.
Krzysztof
A w klubach wybory delegatów odbywają się w 2 turach, bo tylu jest chętnych... Bądź poważny proszę.
A co do Mateusza i Karola, to przynajmniej w drugim przypadku chyba coś Ci sie pomieszało. Kiedy PZZ zrobił cokolwiek dla Karola? Chyba, że myślimy o różnych Karolach...
Pała może być przeginana co najmniej w dwie strony. Przegięcie w jedną made by PZŻ powoduje reakcję...
A Karol jak słusznie zauważyłeś ZACZYNAŁ w Bazie. Tyle, że swoje sukcesy - te na skalę szerszą niż krajowa osiągnął raczej bez pomocy PZŻ...
A Karol jak słusznie zauważyłeś ZACZYNAŁ w Bazie. Tyle, że swoje sukcesy - te na skalę szerszą niż krajowa osiągnął raczej bez pomocy PZŻ...
Kazdy gdzieś kiedyś zaczynał, a to co osiągnął często zawdzięcza głównie swojej pracy i talentowi. W tym kontekście ciekawa jest kariera W. Fibaka, czy Agnieszki Radwańskiej. I w jednym przypadku i w drugim PZTenisowy niewiele pomógł, a w przypadku Fibaka wręcz mu przeszkadzał. A ci co zaczynaja grać w tenisa zazwyczaj robią to za swoje pieniądze. Podobnie z PZŻ, nie patrząc na to co było kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat wstecz, to od jakiegoś czasu ludzie zaczynają żeglować sami, bez jakiejkolwiek formy zorganizowanej. Wysyłają swe dzieci do szkółek żeglarskich też za swoje pieniądze. I mydlenie oczu, że bez PZŻ nie byłoby podstaw szkolenia jest co najmniej nie na miejscu. Mam znajomego w jednym z podwarszawskich miast, który jest odpowiedzialny za sport w mieście. Tam miasto daje na szkółkę piłkarską, na sekcję karate, czy na taniec towarzyski. Pewnie daje też i na inne dyscypliny, ale o tych akurat wiem, że na pewno. I to jest lepszy sposób finansowania, bo ludzie którzy tam mieszkają mają po pierwsze większy wpływ na to na co idą pieniądze, po drugie widzą, że pieniądze z ich podatków idą na to, żeby ich dzieci nie szwendały się po ulicach, tylko ćwiczyły. A być może jedno na tysiąc, szczególnie utalentowane, zrobi karierę. Dzięki swojej pracy.
Karol poza genialnemu talentowi i mrówczej pracy zawdzięcza swoją karier również determinacji ojca, Wojciech Fibak jest synem wybitnego chirurga, profesora medycyny, czy jakikolwiek piłkarz chcąc robić karierę i mając ku temu predyspozycje musi poza przeciwnikami zwyciężać jeszcze inne sprawy?
K
Trafiłeś w sedno - nie musi, bo PZPN mu w tym pomaga. Jak PZZ pomógł Karolowi? Inni już napisali dzięki czemu a raczej komu karierę robi Mateusz i inni - nie pomylę się dużo jeśli napiszę, że przede wszystkim dzięki rodzicom przy wchodzeniu na szczyt a potem dzięki swoim cechom. Bo PZŻ za dużo wysiłku poświęca na działania pozasportowe. Właśnie te z którymi wojujemy.
Nie, po prostu PZPN ma pieniądze a PZŻ ich nie ma. Zwłaszcza okręgi.
K
Co Ty gadasz! PZŻ musi być znacznie bogatszy od PZPN skoro go stać na utrzymanie 39 OŻŻ a PZPN tylko na 16 :P
Piłkarz trafia do klubu, gra, okazuje się dobry i gra dalej klub zabezpiecza mu wszystko. Żeglarz trafia do szkółki optymistów, zaczyna być dobry, wyrasta z optymista i są dwie możliwości albo tata kupi mu sprzęt (ewentualnie załatwi sponsora), albo będzie musiał odejść bo klub dla niego sprzętu nie ma. Dlatego uważam że finansowanie sportu jest chore. A przy mniejszych wpływach do Związku będzie gorzej.
Na temat stopni i rejestracji wypowiadałem sie w innym wątku
Krzysztof
Tyle, że swoje sukcesy - te na skalę szerszą niż krajowa osiągnął raczej bez pomocy PZŻ...
I poza Polską, między innymi był TYLKO sternikiem...
tak przy okazji zdjęcie Karola w Kiekrzu na najwyższym podium w Pucharze Cadeta http://www.kwasniewska.pl/wspomnienia/96.jpg na drugi miejscu jest Arek Górecki na trzecim Wojtek Caban.
K
Nikt się mnie nie pyta czy ja się zgadzam na to iż część pieniędzy z moich podatków przeznaczana jest na utrzymanie stadionu Lecha, z którego dochody czerpie wyłącznie klub. "Nie damy wam dotacji ale wyczarterujemy wam za symboliczną złotówkę, utrzymywaną przez miasto wylęgarnię chuliganów i czerpcie sobie z tego dochody",
Myślę, że warto byś zastanowil się na kogo teraz wyszedles.. A dla ulatwienia, zeby święta minęly Ci spokojniej i bez zastanawiania sie, powiem:
Na Nikite Siergiejewicza Chruszczowa!
To jemu przypisuje sie powiedzenie:" A w Ameryce to Murzynów biją".
Też nie mam ochoty doplacac do Lecha ani Lechii, ale tak samo nie interesuje mnie doplacanie do Kusznierewiczai innych deskarzy, a juz napewno niepotrzebnych mi dzialaczy. Jak już, to chcę wybrac na jakiego optymisciarza lożę i na dzialaczy jakiego stowarzyszenia.
K
Ależ pyta, pyta, średnio co 4 lata. Tyle że akurat biorąc pod uwagę popularność Lecha w Poznaniu widać większość akceptuje ten stan rzeczy. Takie uroki demokracji. Ale trzymając się tej analogii - ogromna większość płacących w tej czy innej formie na PZŻ nie ma absolutnie żadnej możliwości zaprotestowania przeciw temu co się z nimi robi. (np utrzymuje się 39 OZŻ)
Jestem dziwnie spokojny iż większość nie ma o tym pojęcia, w kolportowanym budżecie Miasta jest tylko rubryka sport, bez rozbicia na poszczególne dyscypliny. Myślę że kasjerka w hipermarkecie, której właśnie zlikwidowano przedszkole nie jest z tego zadowolona na równi ze mną.
"ogromna większość płacących w tej czy innej formie na PZŻ nie ma absolutnie żadnej możliwości zaprotestowania przeciw temu co się z nimi robi. (np utrzymuje się 39 OZŻ)"
Myslę iż OZŻy są po prostu tam gdzie są potrzebne, zawsze lepsza jest struktura pozioma od pionowej. Kiedy mówiło się o łączeniu województw i nie planowano województwa Lubuskiego zastanawialiśmy sie nad połączeniem OZŻów. Doszliśmy do wniosku iż na tak olbrzymim terenie musiało by powstać kilka zespołów koordynacyjnych, a co za tym idzie kilka biur i etatów, dlatego lepiej było zostawić żeglarstwo w strukturze poziomej.
Krzysztof
Krzysztof, a kto powiedział, że Okręgi muszą istnieć? Komu są potrzebne? Po co istnieją?
Funkcje administrowania żeglarstwem, które pełniły w tamtym systemie, już zanikają. Piszesz o sporcie, ale czy sprawdziłeś ile Okręgów finansuje sport? Na jakich zasadach to się odbywa? Jaki procent budżetu przeznaczają na rzeczywiste dotowanie sportu?
W jakimś sensie interesujemy się całym żeglarstwem, ale tutaj mamy konkretną działkę do uporządkowania - żeglarstwo rekreacyjne. Na tym musimy się skupić. Natomiast im więcej dobierzemy celów pobocznych, tym bardziej będzie nas to obciążać.
Edward Zając
Pytasz o okręgi:
"Komu są potrzebne? Po co istnieją?"
Zakładając teoretycznie że PZŻ zajmuje się tylko sportem okręgi są potrzebne do:
1. Koordynowania kalendarza imprez sportowych (regat) na swoim terenie.
2. Szkolenia kadry trenerskiej, sędziowskiej. Przepisy zmieniają się co cztery lata, przedstawiciele PZŻ jadą na szkolenie do ISAF następnie przeprowadzają szkolenie w Kraju dla sędziów prowadzących imprezy centralne, z kolei ci sędziowie przeprowadzają szkolenie we własnych okręgach dla pozostałych sędziów i trenerów. Wchodzi kolejna klasa jachtów główny mierniczy tej klasy jedzie na szkolenie za granicę i potem organizuje szkolenie w Polsce, mierniczowie przekazują tę wiedzę w swoich okręgach.
3. Przeprowadzania regat o mistrzostwo okręgu będących eliminacjami do Mistrzostw Polski.
4. Powoływania kadry okręgu i organizowanie dla niej zgrupowań.
5. Dobrze by było jakby mógł przydzielać sprzęt zawodnikom kadry (i miał na to pieniądze, kiedyś tak było).
Do prowadzenia takiego działania potrzebne jest pomieszczenie i to nie mała klitka (doskonale wystarczająca do wydawania patentów) tylko salka w której da się pomieścić osoby zainteresowane szkoleniem. Potrzebny jest pracownik prowadzący dokumentację i ponieważ w grę wchodzą pieniądze to księgowy.
W kilku znanych mi bliżej Okręgach pracownik biura pracuje w co najmniej 70% dla sportu, prowadząc ewidencję zawodników i obsługującej ich kadry, a wydają one na sport wszystko co co figuruje w sprawozdaniach finansowych jako \'"wydatki na działalność statutową".
Niestety pieniędzy tych jest coraz mniej
Piszesz:
"W jakimś sensie interesujemy się całym żeglarstwem, ale tutaj mamy konkretną działkę do uporządkowania - żeglarstwo rekreacyjne. Na tym musimy się skupić. Natomiast im więcej dobierzemy celów pobocznych, tym bardziej będzie nas to obciążać."
Już obie ustawy nie dotyczą jedynie żeglarstwa rekreacyjnego.
Pozdrawiam wigilijnie
Krzysztof
Dopóki nie zostanie ruszona ta rozbuchana struktura, każde pieniądze przeznaczone na PZŻ będę uważał za wyrzucone w błoto. Bo idą na posadki ewentualnie zaspokojenie ambicji działaczy (prezes OZŻ to brzmi dumnie ;)
Tak dla porównania: PZPN organizujący co tydzień zapewne parę tysięcy zawodów sportowych (jeśli policzyć wszystkie ligi i kat. wiekowe) zadowala się 16 związkami okręgowymi.
Zajrzałem na stronę PZPN i zaraz pierwszego okręgu którym okazał się Dolnośląski proszę zobaczyć, poza biurem we Wroclawiu ich strona podaje jeszcze adresy biur w innych miastach.
http://www.dolzpn.wroclaw.pl/main.php?fid=217&pg=99&id_lang=0
Dolnośląski Związek Piłki Nożnej we Wrocławiu
ul. Oporowska 62
53-434 Wrocław
tel. + 48 71 342-23-50 , 343-63-24
fax. + 48 71 342-23-39
nr konta BZ WBK S. A. IV O/WROCŁAW 61 10902503 00000006 30000960
e-mail: dolnoslaski@zpn.pl
Biuro Związku czynne jest codziennie w godz. 8.00 - 16.00
OZPN Jelenia Góra
ul. Złotnicza 12
58-500 Jelenia Góra
tel./fax. + 48 75 752-67-83
www.ozpn.jgora.pl
OZPN Legnica
ul. Żeglarska 5
59-220 Legnica
tel./fax. + 48 76 862-83-88
www.ozpn.legnica.pl
OZPN Wałbrzych
ul. Chopina 1
58-300 Wałbrzych
tel./fax. + 48 74 842-53-01
www.azpnwalbrzych.republika.pl
wnioski nasuwają się same
Krzysztof
Sport wyczynowy potrzebuje pieniędzy, na sprzęt, szkolenie zawodników, szkolenie kadry trenerskiej i sędziowskiej.
A "Okręgi" - na gumofilce, laptopy, suwniarki, sztormiaki i fajki dla panów inspektorów. :-> Pisano już tu wielokrotnie, w jakich proporcjach wydawał taki WOZŻ pieniądzie na sport, a w jakim - na funkcjonowanie własnego biura.
Teraz to ma szansę się zmienić, bowiem
W wyniku przeforsowanych ustaw o bezrejestrzu i bezpatenciu
...WOZŻ został zmuszony do opuszczenia przytulnej siedziby u boku finansowego potentata jakim jest PZU, i przeniesienia się na Saską Kępę, do pięknego budynku z widokiem na Wisłę(!)
Zobaczymy zatem jak WOZŻ ową szansę wykorzysta. Trudniej będzie obecnie prowadzić wspólne knowania nad obciążeniem żeglarzy jescze dodatkowo obowiązkowym OC, za to można będzie (co postulował zresztą podczas sejmioku delegat warszawskiego YKP - zagospodarować żeglarsko Wisłę. Ja konsekwentnie czynię to już od 2003, a nowa siedziba WOZŻ znajduje się vis'a vis mojego macierzystego portu. Będę bacznie się przyglądał, czy WOZŻ swoją szansę zechce teraz wykorzystać.
"Jeśli ma istnieć a powinien, polski certyfikat kwalifikacji.... "
jest sugestią,że takie coś może być również dotyczyć "przyjemniaczków".Zabrakło mi frazy: dla prowadzącego żaglowe statki pasażerskie,w zależności od wielkości (ilości pasażerów) i akwenu żeglugi.
Jurek
Jerzy,
wyjasniam Tobie a i innym: w moim pojęciu "certyfikat kompetencji" odnosi się do kompetencji człowieka, ktory go posiada i nie musi oznaczać w żadnym wypadku obowiązku jego posiadania. Może być tak i tak a to już zależy od obowiązujących przepisów. ICC w jednych krajach obowiązuje a w innych jest tylko poświadczeniem kompetencji. Mój List Otwarty dotyczy jednego określonego wniosku .RYA oferuje uzyskanie certyfikatu ale nie istnieje obowiązek jego posiadania.
pozdrawiam
zbyszek
K
Zgoda, ale prosiłem już aby miał pan baczenie na to co wysyła Pan do instytucji państwowych. Aby nikt nie mógł wykorzystać opacznie Pańskich słów ze szkodą dla naszej sprawy. Np. niejaki myszek, który gdybyśmy teraz nie zareagowali, mógłby nam zarzucić że tak naprawdę nie przeszkadzają nam obowiązkowe patenty, a jedynie obowiązkowe patenty wydawane przez PZŻ.
Pozdrawiam
Tomek
Krzysztof
Dziękuję że tym razem to Ty zwrócileś uwagę na niestosowność użytego przez Pana Zbigniewa sformułowania. Podobnie było i poprzednim razem: "należę do osób opowiadających się za certyfikowaniem uprawnień". Wtedy uwagę zwróciłem ja - i oczywiście Pan Zbigniew potrafił tylko się żalić jaki to jestem niesprawiedliwy...
Żałuję, że kolejny raz objawiona obsesja Krzysztowa osłabia wymowę apelu do Ministra. Szkoda, że wielu z Was podejmuje Syzyfowy wysiłek tłumaczenia "oczywistej oczywistości". Związki na działalnośc pieniędzy potrzebują to oczywiste ale oczywistością jest to, że inne związki te pieniądze zarabiają.
Pisałem Krzysztofowi dawno temu, że CYA zbiera duże środki finansowe poprzez działalność wydawniczą a poza tym wielu ludzi- fanatyków żeglarstwa sponsoruje w różny sposób fundusz olimpijski. Działają normalne firmy produkujące sprzęt sportowy, gadżety itp przeznaczając pewien procent dochodów na ten cel. Jak kupuję czapeczkę lub dres ze znaczkiem olimpijskim wiem, że wspomagam wyjazd jakiegoś sportowca na Olimpiadę. Dochody CYA z działalności handlowej sa ogromne ale to wymaga pracy, intensywnej pracy rzeszy autentycznych działaczy żeglarskich. Pracy oczywiście społecznej. Czy ktoś słyszał o czymś takim w PZŻ?! Czemu zniknęły wydawnictwa PZŻ- Komisji szkolenia? Bo teraz wszyscy piszą za pieniądze. Koledzy, szkoda czasu na jałowe dyskusje o rzeczach oczywistych.
I na koniec , jak Krzysztofowi tak chodzi o spływ skladek na rzecz PZŻ, to czemu nie przekona go aby zbierał składki od dobrowolnychg członków, zadowolonych i akceptujących jego działania. Ludzi którzy mogli by czuć się dowartościowani przynależnością do Związku i dumni z jego osiągnięć. Stracono taką szansę już dawno.
Tak jest w wypadku RYA gdzie 100.000 członków (podaję w ślad za Mariuszem Główką) opłaca zupełnie dobrowolnie składki po 35 funtów brytyjskich rocznie!
Związek może uczynić wszystko dla zarabiania ale nie to co czyni. To jest nieetyczne a Ty wypisujac takie bzdury mimowolnie wyrządzasz Związkowi szkodę w wizerunku. Zauważ, PZŻ nigdy nie uzył argumentów jakimi nas tu zarzucasz.Czemu? Bo choć to prawda to głóśno o tym mówić jest niemądre.
Zbigniew Klimczak
Skoro zostałem wywołany do tablicy, to poteirdzę te dane, mozna je znaleźć na stronie www.rya.urg.uk . Ale podam jeszcze trochę innych danych, które znalazłem w sprawozdaniu finansowym, jakie otrzymałem jakiś miesiąc temu, jak kazdy członek RYA. Nie jestem finansistą, więc nie wszystkie terminy angielskie są mi znane, zatem wybaczcie, dane przepiszę w wersji angielskiej. Cały obót (turnover) w roku finansowym 1.04.2006 do 31.03.2007 wyniósł 16 111 860 GBP. Co się złożyło na ową kwotę:
Pozycja - Subscription and donations: personal subscriptions (składki członkowskie) - 2 870 045, clubs ans classes - 382 961, donations (darowizny) 1 925. Dalej mamy: sales of goods and sevices (sprzedaż towarów i usług) - 4 468 249, events training and coaching - 2 286 580, sports council grants (dotacja rady sportu) - 1 779 701, world class programmes - 4 322 399.
W innym miejscu znalazłem, że cost of goods and services sold (koszt sprzedanych towarów i usług) wyniósł 2 423 108 GBP, czyli RYA zarobiła na tej działalności ponad 2 200 000 GBP. Przy okazji dodam, że koszty wynagrodzeń dla ludzi (staff costs) wyniosły 3 314 010 GBP, przy 134 zatrudnionych (srednia 2060 GBP miesięcznie).
Niech kazdy sobie sam przeanalizuje to i porówna do PZŻty, który żeruje na zeglarzach, niby w imię działalności sportowej, dostając przy tym dotacje z budzatu na działalność sportową. Przy okazji warto porównać osiągnięcia sportowe naszych zeglarzy i brytyjskich. Choć z drugiej strony rzeczywiście musi być tam cienko na Chocimskiej, skoro prezesa na garnitur nie stać. I to nawet z wypozyczalni.
Czemu zniknęły wydawnictwa PZŻ- Komisji szkolenia?
Wszedłem na stronę PZŻ. Informacje wydawnicze są TU.
http://www.pya.org.pl/pzz/page.php?action=133
A jak ktoś ciekaw, to to mozna znaleźć wydawnictwa RYA.
http://www.rya.org.uk/Shop/shop.htm
i tu
http://www.rya.org.uk/Shop/foreignlanguageeditions.htm
Szkoda, ze na tej liście nie ma publikacji RYA wydanych w Polsce. Czyżby przypadek?
Skoro wmawiasz mi obsesję to przypominam Ci że o liberalizacji przepisów dla armatorów jachtów prywatnych utrzymywanych na własny użytek mówię i piszę od lat, kiedy połowie z czytelników Jurkowej Witryny się o tym nie śniło a drugiej połowy nie było na świecie. Wszak ja w moim tekście „w obronie żeglarza”, którego Żagle nie przyjęły w do druku w roku 1981 , napisałem iż „człowiek który wybudował sobie jacht posiada z pewnością dostateczne kwalifikacje by go prowadzić” i dla „uszczęśliwienia go” nie trzeba zabierać zabawki moim zuchom i kadeciarzom należy po prostu pozwolić mu pływać, 10 lat później pisałem o dobrowolności patentów, nieco później o dwóch rodzajach dowodów rejestracyjnych zielonym bez przeglądów okresowych i białym (obowiązkowym jedynie dla jachtów zarobkowych) z okresowymi przeglądami.
Całkiem niedawno wkleiłem w dwa wątki mój program obowiązkowych uprawnień żeglarskich i motorowodnych, w którym do niezarobkowego prowadzenia jachtów żaglowych jest jeden stopień z egzaminem jedynie z najważniejszych przepisów prawa drogi (myślałem że Ty jako doświadczony instruktor się o nim wypowiesz).
A powiedz mi teraz, jak mam nazwać twoje mijanie się z prawdą zaraz na początku twojego listu do ministra gdzie piszesz:
„Otóż Polski Związek Żeglarski, który na przestrzeni ponad 80 lat nie zanotował większych sukcesów w pracy na rzecz żeglarzy rekreacyjnych”
Bzdura oczywista, Związek przez cały trudny okres PRL czynił starania by polscy żeglarze mogli pływać. Wyłącznie dzięki zabiegom działaczy Związku powstały zezwolenia na pływania morskie-umożliwiające obywatelom PRL przekraczania granicy na morzu bez prawa zachodzenia do obcych portów, których trzeba było zdawać po powrocie (paszporty było trzeba). Za późnego Gomółki i wczesnego Gierka wyjechać za granice do krajów zachodnich można było:
a. służbowo
b. do rodziny
c. na rejs żeglarski
Determinacja działaczy procentowała zakupem jachtów i rozwijaniem się żeglarstwa zarówno śródlądowego jak i morskiego. Przypomnę Ci jedynie działania z Twojego własnego podwórka, z czasów kiedy nie kto inny a właśnie Ty byłeś wiceprezesem Katowickiego Okręgowego Związku Żeglarskiego, odbyły się z tego co wiem: Śląska Wyprawa Oceaniczna w rejon Morza Karaibskiego i na Kubę na jachcie s/y “Carbonia” (1977 r.), a w 1985 r. wyprawa na jachcie s/y “Jan z Kolna” z odwiedzeniem Veracruz i Hawany, wyprawa czterech lub pięciu śląskich jachtów na kanały Gota (widziałem z tego film) co roku kilkuset młodych ludzi z Waszego Okręgu żeglowało po Balatonie, nie przypuszczam byś tego nie wiedział. Zapomniałeś już o Waszej Stanicy na Tajtach, która obsługuje już drugie pokolenie nie tylko śląskich żeglarzy rekreacyjnych. Oczywiście to była prominentna „Polska A” Wy mieliście wielki przemysł i towarzysza Gierka, my (z „Polski B”), jedynie ochłapy po Was, ale mieliśmy. Trochę odszedłem od tematu, w każdym razie przemiany ustrojowe zastały w Polsce wyszkolonych sześciuset jachtowych kapitanów żeglugi wielkiej i tysiąc jachtowych kapitanów żeglugi bałtyckiej, ludzi posiadających niższe stopnie było oczywiście dużo więcej.
Piszesz:
„Cała działalność, szczególnie po przemianach ustrojowych i zaistnieniu gospodarki rynkowej, została nakierowana na rozwiązywanie własnych problemów i to kosztem właśnie tej ponad milionowej grupy żeglarzy uprawiających żeglarstwo przyjemnościowe."
Zastanówmy się co to są „własne problemy”, są to problemy finansowania sportu, wszakże doskonale o tym wiemy iż dotacje celowe nie zaspokajają wszystkich podstawowych potrzeb sportu wyczynowego zwłaszcza w terenie.
Cytat:
„Ostatnie poczynania Związku po tragedii mazurskiej, wiążącej ją z dokonanymi zmianami liberalizującymi przepisy aby przywrócić stary porządek, ich cynizm przy równoczesnym braku chęci do podejmowania realnych działań naprawczych na swoim podwórku, przelał czarę goryczy.”
Proces legislacyjny obu ustaw liberalizacyjnych przebiegał na szybko, bez stanowiska Rządu, wbrew stanowisku Ministerstw sportu i infrastruktury. Efektem tych ustaw jest że żaden statek do 12m długości i 15 KW mocy silnika nie podlega rejestracji a statki większe i szybsze nie podlegają przeglądom, czyli nikt nie orzeka o ich sprawności, a statki o długości do 7,5 m można prowadzić bez żadnych uprawnień. Statek o długości 7,5 m może spokojnie zabrać na pokład dziesięciu pasażerów. Dobrze o tym wiesz. Przypomną Ci iż obie ustawy są sprzeczne ze słynnym już zdaniem, które sam nie tak dawno napisałeś na forum „Jachtingu”:
„kapitan, który mnie "wiezie" w czasie rejsu, na który zamustrowałem z ogłoszenia, prawo, musi mi gwarantować, że ma on stosowne kwalifikacje a jacht podlega jakiejś kontroli i jest wyposażony odpowiednio. Ten, co czarteruje jacht, musi mieć gwarancje ustawowe, że jacht podlega jakiejś kontroli i jest bezpieczny. Za to płacę a słowa czarterodawcy to za mało.”
Piszesz wreszcie w uzasadnieniu:
„Nowe przepisy w dniu tragedii nie weszły jeszcze w życie, cenę najwyższą zapłacili ludzie z patentami PZŻ, na jachtach po przeglądach technicznych, dokonanych przez przedstawicieli PZŻ. ”
Otóż nie napisałeś tam, iż obowiązek rejestracji i przeglądów technicznych jachtów został zniesiony (w wyniku pomyłki urzędnika w ministerstwie sportu) w roku 1995 albo 6, teraz dokładnie nie pamiętam. Potem został wznowiony na kilka miesięcy i zniesiony ustawą sejmową. Szarzy żeglarze co nie siedzą przed telewizorami ani komputerami i nie śledzą bez przerwy powstających aktów prawnych, do dziś nie wiedzą iż w roku 2007 przez kilka miesięcy były obowiązkowe przeglądy jachtów.
Piszesz:
„ Jeśli ma istnieć a powinien, polski certyfikat kwalifikacji to państwo ma do tego celu Urzędy Morskie a dla żeglarstwa śródlądowego, Urzędy Żeglugi Śródlądowej.”
Stopnie PZŻ istnieją od przed wojny i wiążą się z polską żeglarską tradycją, jedyne z czym się zgodzę to że ulegają deprecjacji z wysoko cenionych na świecie, dających posiadaczom możliwość pracy na zagranicznych jednostkach „awansowały” na nic nie znaczące papierki warte tyle co zeszłoroczne kwity na węgiel, ale ja się obawiam, że nie zmieni tego przeniesienie egzaminowania do Urzędów, również nie widzę gwarancji że prowadzenie tej działalności przez Urzędy będzie tańsze.
To było na tyle między kawałkiem karpia a łyżeczką kapusty z pieczarkami bez wertowania literatury.
Krzysztof
P.S.
Moim czytelnikom i adwersarzom życzę wesołych i spokojnych świąt
Krzysztof
Szarzy żeglarze co nie siedzą przed telewizorami ani komputerami i nie śledzą bez przerwy powstających aktów prawnych, do dziś nie wiedzą iż w roku 2007 przez kilka miesięcy były obowiązkowe przeglądy jachtów.
Oj, wiedzą wiedzą, co więcej obawiam się że wielu z nich nie wie że rejestracje i przeglądy ponownie przestały obowiązywać. Minionej wiosny arcyzwiązunio wiele energii zużył dla dotarcia do jak największej liczby armatorów, że oto skończyło się "darmowe" pływanie na własnych w którym wygrażał mandatem 500zł za niemanie "nowej" PZŻ-towskiej rejestracji względnie ważnej "starej" rejestracji "okręgowej" (skrzętnie pomijając przy tym tanią alternatywę w postaci rejestracji "rybnej"), poprzez domokrążcze wizyty na warszawskich i zegrzyńskich przystaniach sprawcy całego tego zła, towarzysza Bogdana Helma z WOZŻ (piszę to z pełną śwadomością; nie są to moje domysły podyktowane osobistą niechęcią do w/w osobnika lecz fakt potwierdzony przez samego prezesa WOZŻ, towarzysza podpułkownika Jerzego Durejko, który podczas minionego Sejmiku WOZŻ wylewnie podziękował tow. Helmowi za jego osobiste zaangażowanie w kierunku przywrócenia obowiązkowych rejestracji i przeglądów). Wielokrotnie byłem świadkiem, jak inspektorzy WOZŻ, w tym w/w tow. Helm oraz towarzysz Janusz Gumkowski wprowadzali w błąd swoich potencjalnych klientów, twerdząc że nie ma i nie będzie jakiejkolwiek nowej ustawy, która zniosłaby obowiażek rejestracji jachtów. Nawet wtedy gdy Ustawa przeszła przez Senat! W te haniebne działania wpisuje się również postawa jednego z Pańskich przyjaciół, towarzysza Norberta Szymały, komandora przystanie w Kozinie i prezia Beskidzkiego OZŻ w jednej osobie, który na przełomie lipca i sierpnia mijającego roku odmówił wywieszenia na tablicy swojej przystanie ogłoszenia SŻ" Samoster" o zniesieniu obowiązku rejestracji. Jestem za tym aby za ten czyn jeszcze za życia uhonorować tow. Szymałę pomnikiem. Z betonu!
A jeśli istotnie wielu żeglarzy szczęśliwie przeszło przez "morze czerwone" rejestracji i przeglądów - to w znacznej mierze dzięki akcjom informacyjnym, takim jak wizyty "z krówką" niżej podpisanego w WOZŻ (kiedy to doszło m.in do bezzasadnego wezwania Policji przez wytrąconych z równowagi towarzyszy działaczy). Niejednego kolegę - żeglarza uratowałem wtedy przed niepotrzebnym wydatkiem. Niestety nie wszystkie OZŻ-ty miały pecha trafić na kogoś tak zdeterminowanego, i efekty widzimy zapewne na Wdzydzach, gdzie niemal wszyscy armatorzy karnie ustawili się w kolejce do strzyżenia. A i nie zdziwiłbym się jeśli wroga agitacja nadal jest prowadzona, na przykład taka że tegoroczne zniesienie obowiązku rejestracji było podobnie jak w roku 1995 czy 6 pomyłką (czego rzekomo dowiodła sierpniowa tragedia na WJM), i od przyszłego sezonu należy spodziewać się przywrócenia obowiażkowej rejestracji i przeglądów na zasadach o wiele bardziej restrykcyjnych niż dotychczas. I niejeden armator "dla świętego spokoju zarejestruje czem prędzej swój jacht bojąc się że za rok będzie trudniej i drożej.
Przypomnę na koniec, że jeszcze bezpośrednio po sezonie letnim na stronach internetowych wielu OZŻ-tów (w tym i Kujawsko-Pomorskiego. kierowanego przez innego Pańskiego przyjaciela, "kryształowo uczciwego" towarzysza Wojciecha Borzyszkowskiego) straszyły nieaktualne już przepisy nakazujące rejestrację jachtów powyżej 5 metrów długości. Znikły one (lub zostały "głębiej" ukryte) dopiero po interwencji "Samosteru":
http://www.samoster.org.pl/index.php?doc=108
http://www.samoster.org.pl/index.php?doc=109
http://www.samoster.org.pl/index.php?doc=111
Do chlubnych wyjątków należał tym razem... WOZŻ. Tam informacja o zniesieniu obowiązku rejestracji jachtyów pojawiła się najszybciej. Niemniej jednak moja rola w rozpowszechnianiu ważnych dla żeglarzy informacji chyba się jeszcze nie skończyła. Co więcej, od nowego sezonu będzie mi łatwiej: nie będę musiał tłuc się przez pół miasta, wystaczy abym ze swojego macierzystego portu pofatygował się na Wał Miedzeszyński po przeciwnej strony rzeki...
Tomek Janiszewski
Tomku !
Ja mogę z czystym sumieniem powiedzieć iż w Wielkopolskim OZŻ każdy kto zadzwonił, informowany był na bieżąco, nawet o istnieniu ustawy sejmowej, czekającej na zatwierdzenie przez senat. Nie miałem zielonego pojęcia, że Warmińsko Mazurski OZŻ pozostawił na swojej stronie www informację o obowiązkowych rejestracjach, ale gdybym wiedział to (na miejscu kpt. Szymały) tym bardziej bym nie pozwolił Tobie na powieszenie plakatu. Są bowiem dwa (obce!!!) ośrodki będące solą w oku żeglarzy mieszkających na Mazurach. Jednym jest Kozin – Bielskiego YKP a drugim ośrodek Śląskiego OZŻ nad jeziorem Tajty (ten sam o którym Zbyszek zapomniał, że jako wiceprezes katowickiego OZŻ, a „w cywilu” dyrektor firmy budowlanej sam go budował dla żeglarzy rekreacyjnych). Na pewno bym nie pozwolił na zaognianie i tak istniejącej niechęci. O zajściu między Wami opowiedziano mi zaraz po moim powrocie do Kozina i wszyscy „sprawozdawcy” (nie tylko członkowie Klubu) mieli zastrzeżenia właśnie do Twego zachowania. Twoje rewelacje na sejmikach Warszawskiego OZŻ będę już weryfikował na bieżaco, bo już na następnym Sejmiku będę, gdyż (od niedawna) jest to również mój OZŻ, bowiem po wystąpieniu mojej sekcji z PZŻ, zapisałem się do Warszawskiej Bryzy.
Na koniec zadam Ci pytanie, jakbyś się zachował gdybyś, płynąc bajdewindem pod żaglami widział idący na zderzenie jacht płynący wolno na silniku z dużą flagą „A” MKS na maszcie, dużym czerwonym misiem na prawej burcie i takim samym ale zielonym na lewej burcie?
Pozdrawiam poświątecznie.
KrzysztofK
Dotarło !!!!!!!
Co najmniej ze dwa razy w sezonie jestem w Kozinie (możesz potwierdzić u Pani Bosman) i bardzo sobie chwalę te przystań.
Również miałem bliski kontakt z ową (chyba) Panią Bosman. Nie wskórawszy nic u tow. Szymały poszedłem w stronę przystaniowej knajpki zawiązać rozmowę z jej Gośćmi, wysondować co oni myślą o nowych przepisach. Nawet się zainteresowali, ale gdy pojawiła się tamta Pani - również odmówiła powieszenia informacji, wołając histerycznym tonem "Wy to chcielibyście doprowadzić do tego aby wszystkie kluby upadły, i wszystko na Mazurach było prywatne!". Ale trafiła z tym argumentem jak kulą w płot, bowiem pozostawiając na boku pytanie zasadnicze: z jakiej to racji akurat ja miałbym łożyć na utrzymanie akurat przystani w Kozinie (skoro z wypowiedzi tej Pani miało wynikać że na utrzymanie tej przystanie szła kasa właśnie z rejestracji i przeglądów jachtów) - "zastrzeliłem" tą Panią wiadomością że w takim na przykład prywatnym campingu Borowo postój łódki kosztowałby mnie wyraźnie taniej, zatem właściwie nie miałbym nic przeciw prywatyzacji również i Kozina.
Zatem niech się Pan Panie Januszu nie dziwi, bez względu na Pańskie pozytywne wrażenia osobiste z przystani w Kozinie panuje tam taka atmosfera oblężonej twierdzy.
Może są dwa kampingi Borowo na Mazurach bo ten http://borowo.prv.pl/ już przy 4 osobowej załodze jest droższy od Kozina. Wystarczy porównać ceny za 3 osoby w najdroższej wersji Kozina. Natomiast jak załoga zadowoli się zimnym prysznicem cena postoju wynosi jedyne 15 zł.
Kozin 15 zł za jacht + 7zł od osoby za prysznic 15+3*7= 36
Borowo 12 zł od osoby z prysznicem 12*3 = 36
A jak na jachcie jest osób 6 staje się dwa razy droższyKrzysztof
K
K
Mnie interesuje pływanie w jedną, max 2 osoby. Nie jestem bowiem nauczycielem bez patentu, wożącym zarobkowo całą swoją klasę na przeładowanym i niezarejstrowanym jachcie.
A gdybym miał zadowolić się myciem w zimnej wodzie - to tak jak Misiek wybiorę postój na dziko, może tylko wcześniej zapłacę złotówkę za skorzystanie z toalety w pierwszej lepszej knajpce.
w Wielkopolskim OZŻ każdy kto zadzwonił, informowany był na bieżąco
Pisałem (na p.r.z) to co widziałem z własnego podwórka - w WOZŻ. A tam tow. Helm kłamał jak najęty. Nawet na Sejmiku WOZŻ (tym pierwszym, przerwanym z braku quorum) - straszył że giżycka Policja będzie łupić mandaty żeglarzom na "rybnych" numerach ("co za idiota mógł coś takiego wymyślić" - tyle usłyszałem następnego dnia gdy sam zadzwoniłem na policję do Giżycka).
Nie miałem zielonego pojęcia, że Warmińsko Mazurski OZŻ pozostawił na swojej stronie www informację o obowiązkowych rejestracjach, ale gdybym wiedział to (na miejscu kpt. Szymały) tym bardziej bym nie pozwolił Tobie na powieszenie plakatu.
Pięknie, k... pięknie :-( Dotąd miałem tow. Szymałę jedynie za niereformowalnego betona. Teraz dowiedziałem się że jest on również śmierdzącym tchórzem, bojącym się nawet ujawnić prawdę o obowiązujących państwowych przepisach, i żywotnie zaineresowanym w kryciu machlojek firmowanych przez WMOZŻ. Skoro tak - to ów betonowy pomnik powinno się jeszcze obrzucić butelkami waleriany - resztę załatwią koty. A może to jednak ja sam powinienem zacząć się bać, że W-M OZŻ ma długie ręce które dosięgną mnie nawet i w Warszawie?
Są bowiem dwa (obce!!!) ośrodki będące solą w oku żeglarzy mieszkających na Mazurach. Jednym jest Kozin – Bielskiego YKP Niech mnie Pan nie rozśmiesza. Towarzysze Borzyszkowski i Szymała - męczennikami w słusznej sprawie! Ten drugi to nawet podwójnie: bo i skonfliktowany z zarządem, i podpadnięty mieszkańcom Mazur - za "niewłaściwe" miejsce z którego się wywodzi! A ja myślałem że jeśli już kogoś nie lubią na Mazurach, to tylko "warszawki" :->
a drugim ośrodek Śląskiego OZŻ nad jeziorem Tajty (ten sam o którym Zbyszek zapomniał, że jako wiceprezes katowickiego OZŻ, a „w cywilu” dyrektor firmy budowlanej sam go budował dla żeglarzy rekreacyjnych).
A bo co, to Pan Zbigniew jakąś "jolajkę" podpisywał, i skoro kiedyś działał aktywnie w Śląskim OZŻ, to teraz aż do us...markanej śmierci ma psi obowiązek firmować wszelkie niegodziwości jakie stamtąd płyną do dziś?
O zajściu między Wami opowiedziano mi zaraz po moim powrocie do Kozina i wszyscy „sprawozdawcy” (nie tylko członkowie Klubu) mieli zastrzeżenia właśnie do Twego zachowania.
Skoro już niemal na powitanie, gdy tylko przyznałem się do SŻ "Samoster" usłyszałem: "Spieprzaj pan!" to niech się nikt po mnie Wersalu nie spodziewa. A ja nie spodzewałbym się niczego innego jak lojalności wobec tow. Szymały ze strony tych którzy tam łódki trzymają.
Twoje rewelacje na sejmikach Warszawskiego OZŻ będę już weryfikował na bieżaco, bo już na następnym Sejmiku będę
"Już"? To chyba jednak nieprędko, dopiero za ponad rok. Może do tego czasu WOZŻ zostanie zaorany? Radziłbym zwoływać w te pędy Sejmik nadzwyczajny.
po wystąpieniu mojej sekcji z PZŻ, zapisałem się do Warszawskiej Bryzy
Heh, to nemal tak jak niejaki "666" który jadał chleb z niejednego klubowego pieca, skoro w poprzednich klubach uznawano go za persona non grata. Ale obawiam się że ten wybór może okazać się niefortunny: Bryza to klub PTTK, tymczasem Zarząd PTTK żarliwie poparł tegoroczną nowelizację Ustawy która zniosła obowiązek rejestracji i przeglądów.
jakbyś się zachował gdybyś, płynąc bajdewindem pod żaglami widział idący na zderzenie jacht płynący wolno na silniku z dużą flagą „A” MKS na maszcie, dużym czerwonym misiem na prawej burcie i takim samym ale zielonym na lewej burcie?
Nawt gdybym sam był misiem do tego stopnia kolorowym że nie potrafiłbym rozróżnić kolorów misiów na obu burtach jachtu - to widzac jacht płynący wolno (a więc mający znikomą zdolność do uchylenia się od zderzenia), obwieszony różnymi śmiesznymi gadżetami i do tego jeszcze pewnie z załogą robiącą różne dziwne rzeczy - na wszelki wypadek ominąłbym taki jacht z daleka. Czegoś podobnego oczekiwałbym i po sterniku tamtego Maka 707, który staranował mnie na Niegocinie w roku 1997 - gdyby dowodziła nim osoba zupełnie zielona jeśli idzie o przepisy, ale zdolna do logicznego myślenia.
Piszesz:
„Pięknie, k... pięknie”
Napisałem Ci wyłącznie swoje zdanie, naprawdę nie rozmawiałem na ten temat z kpt. Szymałą. Piszę jak ja bym zrobił (przede wszystkim dla dobra Klubu) i w tym kontekście te epitety możesz powtórzyć pod moim adresem, a ja osobiście zamiast pomnika z betonu wolałbym beton na kadłub siatkobetonowego hausbota.
Piszesz:
„ A ja myślałem że jeśli już kogoś nie lubią na Mazurach, to tylko "warszawki"
Widzisz jak się mylisz J
Piszesz:
„Skoro już niemal na powitanie, gdy tylko przyznałem się do SŻ "Samoster" usłyszałem: "Spieprzaj pan!" to niech się nikt po mnie Wersalu nie spodziewa. A ja nie spodziewałbym się niczego innego jak lojalności wobec tow. Szymały ze strony tych którzy tam łódki trzymają.”
Wśród ludzi co mi to opowiadali byli również inni co po prosu często tam cumują, słyszeli najpierw Twój wrzask na cala przystań i okoliczne jeziora
Piszesz:
„ to nemal tak jak niejaki "666" który jadał chleb z niejednego klubowego pieca, skoro w poprzednich klubach uznawano go za persona non grata. Ale obawiam się że ten wybór może okazać się niefortunny: Bryza to klub PTTK, tymczasem Zarząd PTTK żarliwie poparł tegoroczną nowelizację Ustawy która zniosła obowiązek rejestracji i przeglądów.”
Nie wiem kto to jest „666”, kluby powstają, zmieniają zainteresowania i rozwiązują się, jak na razie przez 47 lat mojego żeglowania (od załoganta na cadecie) byłem członkiem pięciu i pracownikiem dwóch a od mojego pierwszego rejsu na „Moskicie” wiem że „Bryza jest klubem PTTK.
Natomiast cieszę się z Twojej odpowiedzi, w tamtej sytuacji byli nawet tacy „świetnie wyszkoleni” żeglarze co krzykiem domagali się ustąpienia.
Pozdrawiam noworocznie.
KrzysztofNapisałem Ci wyłącznie swoje zdanie,
Giętki jest kręgosłup moralny LUDZI ZWIĄZKU :-(
Wśród ludzi co mi to opowiadali byli również inni co po prosu często tam cumują, słyszeli najpierw Twój wrzask na cala przystań i okoliczne jeziora
Widać oni stali najblizej miejsca całego incydentu, więc to do nich osobiście zwróciłem się (bez wrzasku bo i po co), zszokowany że ziemia nosi jeszcze takiego betona. Za to wcześniejszego warknięcia towarzysza Szymały abym spieprzał, słyszeć nie musieli lub nie chcieli.
Szanowny Kolego
Wypowiedź , która komentuję zirytowała mnie , przeczytałem ją dawno , ale dopiero teraz ( szczególnie po przeczytaniu dalszych wypowiedzi ) zdecydowałem się na odpowiedź.
Myślę , że podstawowy problem polega na postrzeganiu dalszej roli PZŻ w takim kształtowaniu przepisów aby służyło to ogółowi żeglarzy.
Dla mnie ocena historii PZŻ nie jest jednoznaczna . Jak prawie wszystkie organizacje została zawłaszczona przez system państwa totalitarnego i służyła jego interesom.
Jednak , także była dla wybitnych indywidualistów i jednostek żeglarskich bazą i ostoją do ich działań indywidualnych . Nie potrafię ocenić na ile jej „nie działanie w jedynym słusznym kierunku” pozwoliło tym jednostkom w tamtym systemie rozwinąć skrzydła a na ile jej działanie uniemożliwiło to innym. Nie potrafię ocenić na ile sposób ściągania pieniędzy przez PZŻ ( wymyślany przez bezpośrednio zainteresowanych działaczy ) przyczynił się do rozwoju wybitnych osobistości żeglarskich a na ile ta forma organizacji sportu zamknęła drogę innym.
Nie potrafiąc ocenić przeszłości ( tym bardziej , że i tak niczemu to by nie służyło ) i aby nie wdawać się w politykę przyjmuje inne kryterium , złośliwie można nazwać to kryterium Kalego – to jest dobre , co służy mnie i mnie podobnym żeglarzom i będę wspierał to co nam służy. Nie może być dobrym patriotą ten , kto nie jest własnym patriotą , nie dba o interesy własne a potem interesy grupy i otoczenia.
W tym aspekcie nie interesuje mnie finansowanie i rozwój sportu , w tym żeglarskiego.
Mogę z własnej nieprzymuszonej woli wpłacać środki na odpowiednią fundację o ile taka powstanie i będzie w jasny sposób prowadzona , ale nie wyrażam zgody na ukryte wprowadzanie dodatkowych podatków i sięganie po moje pieniądze pod różnymi pretekstami.
Sięganie przez urzędników państwa bo tu PZŻ jawi się jako bezmyślny i bez inicjatywy urzędnik państwa totalitarnego.
Dla jasności – przez wiele lat prowadziłem społecznie ( czyli bez korzyści finansowych , jedynie z korzyścią moralną ) szkolenia żeglarskie w klubie itp. itd. – to była moja wola i moja decyzja i nie próbuję teraz tego dyskontować.
Hierarchia potrzeb obowiązuje wszędzie , i w życiu osobistym i społecznym.
Dopiero jak zaspokoimy potrzeby zwierzęce zaczynamy zajmować się potrzebami wyższymi i to takimi których niezaspokojenie jest najbardziej dotkliwe.
Człowiek spełniony , zadowolony z siebie i swojego życia będzie dbał o wyższe wartości w tym takie jak rozwój narodu i żeglarskie szkolenie młodzieży i społeczeństwa.
Dla mnie żeglarstwo jest potrzeba zwierzęca , to znaczy , że po jedzeniu , spaniu itp. ma najwyższy priorytet. Jak do tej pory PZŻ jest przeszkodą ale niestety i czasami wrogiem.
Nie należy mieszać interesów obecnych urzędników PZŻ i ich obrony własnej pozycji z interesem społecznym. Nie ma to nic wspólnego z PZŻ jako organizacją zrzeszającą za pośrednictwem klubów olbrzymia rzeszę żeglarzy i społecznych prawdziwych działaczy. Dzisiejsza krytyka stanowiska PZŻ w niczym nie umniejsza zasług tych ludzi.
Mogę tez sobie wyobrazić jakie problemy w nowym świecie maja obecni działacze zarządu PZŻ szczególnie w świetle oczekiwań od nich stawianych przez sportowe kluby czy organizacje rządowe. Na to mogę tylko powiedzieć – sami są sobie winni , gdzie jest ich inicjatywa dla zmiany tego stanu. Zmiany zakresu obowiązków i oczekiwań . Zmiany zasad finansowania i sposobów finansowania. Potrafią tylko oszukańczo wciągać aparat i prestiż państwa w wprowadzanie zbójeckiego ukrytego podatku i dla jego egzekwowania mnożyć wymagania i przepisy.
Bo nie w interesie realizacji tych haseł które maja wypisane na sztandarach , takich jak bezpieczeństwo , przecież przez całe lata nic w tym zakresie nie zrobili.
W takiej PZŻ niestety jest coraz częściej wrogiem a wroga należy zniszczyć albo zneutralizować.
Propozycja pisma przekazanego do Ministra zmierza do neutralizacji , podobnie jak wcześniejsza propozycja p. Jarka Czyszko, jednocześnie może być to mądrze wykorzystane przez PZŻ do zmiany stanu prawnego.
Wspieram usunięcie PZŻ z nadzoru nad nami „ przyjemniaczkami „
Szanowny Kolego
Tu Kolega trafił w sedno:
„Myślę , że podstawowy problem polega na postrzeganiu dalszej roli PZŻ w takim kształtowaniu przepisów aby służyło to ogółowi żeglarzy.”
Myślę że należy się zastanowić kto to jest ogół żeglarzy. Jestem człowiekiem, który jako jeden z pierwszych w Polsce napisał że prywatnemu armatorowi należy pozwolić pływać.
Napisałem to 25 lat temu, ale czy powtórzę to dziś? kiedy jachtów jest więcej są cięższe i mogą stanowić zagrożenie dla innych. Stąd mój regulamin stopni wklejony w dwu poprzednich wątkach wymaga egzaminu z przepisów, bez żadnych staży, kursów, manewrówki. Egzamin przy stole, masz wiedzieć komu masz ustąpić a nie n.p. pakować się w jacht zabezpieczający nurka, nurka pod woda nie widać ale on jest wyraźnie oznaczony. Po kilku latach funkcjonowanie można by go ograniczyć wyłącznie dla osób niepełnoletnich, wprowadzając pewne bloki do szkół, tak jak nauczanie przepisów drogowych
Problem rejestracji jest nieco bardziej złożony.
1. Jeżeli tą wypowiedź czytają konstruktorzy to zadaję każdemu z osobna pytanie o treści:
Ile sprzedałeś licencji na budowę jachtów Twojej konstrukcji, a ile Twoim zdaniem ich faktycznie pływa?
Jeżeli uzyskamy odpowiedź będziemy wiedzieć ilu wśród żeglarzy-armatorów jest złodziei (nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu) jeżeli jest jeden no nawet 5% to uwierzę że rejestracja jachtów prywatnych utrzymywanych na własny użytek jest niepotrzebna. Jeżeli jest więcej to niestety są potrzebne i co więcej w garażowym budowaniu jest potrzebny pierwszy przegląd, a li tylko po to by inspektor wypowiedział się „to jest jacht konstruktora, którego armator podał w zgłoszeniu i jest zbudowany zgodnie z dokumentacją”, dla jachtu stoczniowego oczywiście żaden przegląd nie jest potrzebny.
Tak wyglądają „kajdany”, które moim zdaniem w interesie ogółu żeglarzy należy nałożyć „przyjemniaczkom”.
Pozdrawiam noworocznie
Krzysztof
Bardzo pochopna opinia. Uważam, że jachty budowane metodą jak Ty określasz "garażową" są solidniejsze niż jachty budowane w stoczni. W "garażach" budowane były jachty dla siebie (osoba fizyczna albo klub czy też maszoperia). Jak wieść gminna niesie z niejednej stoczni można kupić skorupy bez faktury. Jak myślisz, z jakiego materiału zrobiono skorupy? chyba z tzw oszczędności materiałowych jachtów budowanych legalnie. Podejrzewam, że tzw produkcję jak to określano pogardliwie w stodołach załatwiło rodzime lobby stoczniowe, wzorując się na Zachodzie stawiając różnego rodzaju bariery w postaci norm, które ktoś bardzo mądry stwierdzał czy są przestrzegane, bo produkcja własnym sumptem była bardzo poważną konkurencją. Zapewne bawiłeś się w produkcję laminatów. Chyba podzielisz mój pogląd, że przestrzegając reżimów technologicznych jest to tak proste jak produkcja ludzi.
K
Popieram apel.
Skamienielina PZŻ powinna zająć się sportem i odczepic się od naszych kieszeni.
Wesołych Świąt
KG
Drogi Krzysztofie,
Wyczerpałeś limit mojej cierpliwości. 21 Twoich komentarzy tylko pod tym newsem oceniam jaz jako złośliwe bicie piany. Jak ktoś na konkretny temat newsa ma komentarz - bardzo proszę i cieszę się. Ma też prawo do repliki ALE to co Ty teraz praktykujesz w moim okienku już MI SIĘ NIE PODOBA. Udzielam reprymendu publicznej z przykroscią, ale i stanowczo - ŻÓŁTA KARTKA!
I nie ma co się obrażać. Mój przyjaciel Mariusz też taką kiedyś otrzymał. Przeprosił, wyznał że go poniosło (nie bez powodu) i na tym się skończyło. Subiektywny Serwis Informacyjny aspiruje do statusu strony opiniotwórczej. A to przecież zależy przede wszystkim od Was - Autorów Korespondencji oraz komentarzy. Ja tu tylko siedzę na koźle z batem. :-)))
Furman może : bić batem, strzelać z bata i ... grozić batem.
Żyj wiecznie !
Don Jorge
Z przykrością stwierdzam że masz rację, przeczytałem jeszcze raz swoje posty i (mniej więcej) połowa z nich nic nowego nie wnosi, postaram się nie dać więcej sprowokować i nie "karmić troli", poczekam na wypowiedzi konstruktorów, jeżeli one będą.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku
Krzysztof
Ponizszymi słowami rozpocząłem mój apel o nie podejmowanie jałowej dyskusji:
Żałuję, że kolejny raz objawiona obsesja Krzysztowa osłabia wymowę apelu do Ministra. Szkoda, że wielu z Was podejmuje Syzyfowy wysiłek tłumaczenia "oczywistej oczywistości". Związki na działalnośc pieniędzy potrzebują to oczywiste ale oczywistością jest to, że inne związki te pieniądze zarabiają. ( dalej podaję recepty na zmartwienia Kolegi Kapitana o fundusze Związku)
I co? Po raz kolejny dziesiątki razy te same argumenty z obu stron. Można je ponumerować i tylko numerami się atakować. Powtarzam jeszce raz i ostatecznie:
Żałuję, że tymi jakże jałowymi sporami, gdzie raczej wszystko jest od dawna jasne, osłabiono wymowę poważnego wystąpienia do Ministra Sportu I Turystyki. Czy przypadkiem my wszyscy nie zasługujemy na żółtą kartkę?!
Koledze Kapitanowi dałbym żółtą kartkę nie za pieniactwo ale za to, że na konstruktywne podpowiedzi moje i Mariusza, jak Związki zdobywają pieniądze bez sięgania do kieszeni żeglarzy, zamilkł i to po raz drugi już. To dowód na to, że nie chodzi i nigdy nie chodziło o poważną dyskusję nad problemami finansowymi Związku. Nie ma sensu więc podejmować tego typu "wyzwania"
Wspaniałych żeglarskich przeżyć w 2008 roku.
Zbigniew Klimczak