Dziś DZIENNIK BAŁTYCKI zamieścił artykuł Jacka Kijewskiego. Chodzi już nie tylko o osławiony i ośmieszony "Most Peruckiego", ale o wizję Gdańska twarzą zwróconą ku morzy, no - powiedzmy ku Motławie i kanałom portowym. Mówił o tym niedawno Prezydent Miasta Paweł Adamowicz podczas mianowania kpt. Jerzego Wąsowicza morskim ambasadorem Gdańska. Mówiła tam (to znaczy w Centralnym Muzeum Morskim) pani Dagna Czarnecka - promotorka takiego właśnie programu. Mówił wreszcie o innym spojrzeniu na sprawy morskie - Dyrektor CMM - Jerzy Litwin.
Żeglarskie spojrzenie prezentuje artykuł Jacentego, który za zgodą Autora i DZIENNIKA BAŁTYCKIEGO (dziękuje !) zamieszczam poniżej. Przy tej okazji jeszcze jedno zyczenie w NOWYM ROKU - koniecznie i natychmiast wyrzucić koncepcje "Mostu Peruckiego" do kosza - uprzednio zapobiegliwie przepuszczjąc ją przez niszczarkę (bo znowu ktoś to zajdzie na ulicy Wileńskiej i zaniesie do innej gazety).
Żyjcie wiecznie !
Don Jorge
________________________________
Kładka czy zapora?
W dyskusjach nt. zagospodarowania centrum Gdańska raz po raz pojawia się pomysł kładki na Ołowiankę. Środowisko żeglarskie krytykuje go od dawna. Teraz, gdy pokazano wstępne projekty kładki, sytuacja staje się naprawdę groźna. Wydawane są już konkretne pieniądze na plany i projekty.
Kładka wpisuje się w tradycyjne myślenie wodzie, jako o problemie: przeszkodzie, którą należy pokonać, a nie jako o atucie, który można świetnie wykorzystać. Świeżym przykładem jest zabudowa Nowej Lastadii - nie tylko ustawiona "byle dalej od wody", ale jeszcze oddzielona od niej solidnym płotem. Inny przykład? Hotel Novotel - dlaczego nie ma kawałka nabrzeża choćby dla motorówek czy barek wycieczkowych - nie wiadomo. W okolicy większości kanałów straszy, zwłaszcza nocą, Łąkowa, Przeróbka, dawne Zakłady Mięsne, niewykorzystane tereny nad Martwą Wisłą, niszczejąca od lat przystań YK Posejdon - to wszystko kolejne stracone szanse. Być może nie wszystko da się zrobić, ale nie widać, by ktokolwiek coś próbował.
Na tle tych straconych szans "strzałem w dziesiątkę" okazała się być marina na Szafarni. Blisko historycznego centrum, z dojazdem, a równocześnie wystarczająco na uboczu. Marina ma dziś ok. 80 miejsc na jachty. To śmiesznie mało - peryferyjna marina Svanemolle w Kopenhadze ma ok. 800 miejsc (trudno znaleźć wolne latem...), a takich marin jest tam kilka-kilkanaście. Marina na Szafarni zatyka się już przy normalnym ruchu turystycznym, nie mówiąc o większych imprezach żeglarskich.
Szczęśliwie wokół jest wystarczająco dużo wody do rozbudowy mariny. Wyspa Spichrzów, Kanał Na Stępce mogą przyjąć kolejne dziesiątki jachtów. Mniejsze motorówki mogłyby stać w górnym odcinku Motławy, aż po Żabi Kruk. Marzeniem byłoby przywrócenie funkcji podnoszenia Zielonego Mostu: wówczas można by urządzić "gdański Nyhavn" z barkami, replikami, żaglowcami. Zwłaszcza, że mniejsze żaglowce - Norda, Bryza H, Joseph Conrad - wybrały sobie Gdańsk na miejsce postoju poza sezonem. Bliskość Muzeum Morskiego aż zachęca, by połączyć funkcję mariny z funkcjami historycznymi i edukacyjnymi.
Czy przy nabrzeżach Motławy nie można by cumować tak jak w kanałach Kopenhagi ? Nie, nie kiedyś, ale już..
Ale plan "kładki Peruckiego" - mostu zagradzającego dostęp na Motławę, kładzie się cieniem. Niezależnie od projektu i rozwiązań technicznych pozostaje faktem odgrodzenie ruchu na Motławie i zmniejszenie atrakcyjności tego akwenu. Dość policzyć: sama Żegluga Gdańska ma 18 programowych rejsów dziennie, co oznacza 36 przejść przez ten most. Do tego dochodzą rejsy wycieczkowe poza rozkładem, statki innych firm i ruch jachtów. Wprawdzie przy 80 stacjonujących jachtach nie jest to wielka liczba, ale w centrum takiego miasta, jak Gdańsk, docelowo będzie ich przebywać kilkaset. Nawet, jeżeli tylko 10-20 proc. dziennie będzie się zmieniać (marina Gdańsk nie jest mariną postojową, jest portem tzw. gościnnym), oznacza to 50-100 przejść dziennie. Jeżeli przeciętne otwarcie ma trwać tylko pół godziny - widać, że tych funkcji nie da się połączyć.
Nawet, jeżeli taka kładka byłaby zwodzona, nawet, jeżeli mechanizm by się nie psuł, obsługa dyżurowałaby na okrągło, jeżeli byłaby otwierana na życzenie - stanowi dla jachtów barierę. Jeżeli jacht miałby na otwarcie czekać dwie-trzy godziny, większość jachtów będzie zmierzać do Górek Zachodnich. Opustoszeje woda w centrum Gdańska. Być może zostaną motorówki, które przepłyną bez podnoszenia mostu. Mało które miasto o wiekowych tradycjach portowych może sobie pozwolić na podobne podejście - a żadne na takie podejście NIE CHCE sobie pozwalać. Również nie przekonują proponowane wysokości kładki. Proponowane 6.5 metra nie wystarczy na najmniejsze jachty żaglowe. Zbudowanie kładki o wysokości 15, 20, 30 metrów (wysokości masztów jachtów morskich odpowiednio małych, średnich i sporawych, choć nie największych) byłoby z kolei absurdem.
Co miasto miałoby uzyskać w zamian? Kładkę do Filharmonii. Jeżeli jej dyrektor nie jest w stanie zapewnić frekwencji dobrym repertuarem i doskonałymi wykonaniami, nie powinien też liczyć, że po tej kładce przyjdą przypadkowi melomani i wpadną do Filharmonii pomiędzy macdonaldem a spacerem po nabrzeżu. To nie zadziała. Być może zadziała w drugą stronę - teren CMMu i Filharmonii będzie zastawiony samochodami turystów, którzy przez kładkę przejdą na Długi Targ. Ale tam mają przecież bliżej i szybciej Zielonym Mostem.
Kładka ma kosztować 12 mln pln, życie uczy, że będzie kosztowała więcej. Do tego jej utrzymanie: ciągła obsługa, dozór, remonty, nadzór urządzeń. Z samych odsetek od tej kwoty da się utrzymać prom przewożący turystów na Ołowiankę. Będzie to znacznie bliżej tradycji gdańskich, niż przegradzanie wody dziwnymi obiektami. Miasto powinno chyba zainwestować w prom-watertaxi, oraz modernizację zabytkowego promiku Motława. Będzie i atrakcyjnie, i bez szkody dla architektury centrum. Wprawdzie żagle na Motławie są surowo zakazane (autor zapłacił 200 zł mandatu za samo postawienie żagla) i widoku żagli już nie zobaczymy - ale widok masztów, kadłubów, załóg i ruch na wodzie są zbyt cenne, by je ot tak sobie zmarnować. Gdańsk budował swą potęgę na porcie, a Motława to przecież dawne centrum tego portu. Dlatego TRZEBA zachować życie na wodzie, odtworzyć "waterfronty", koncepcje kierować ku wodzie.
Niezależnie od kładki konieczne jest zagospodarowanie licznych terenów, choćby po Zakładach Mięsnych, Kanału na Stępce - byłoby świetnie, gdyby takie plany uwzględniały funkcje związane z wodą. Architekci proponują nam jedną ręką piękne wizualizację, gdzie dziesiątki jachtów komponują się w krajobrazie, a drugą ręką projektują instalacje, które mają tam jachtów nie wpuścić. Która wersja jest prawdziwa, a która oszustwem? Żeglarze znajdą miejsce postoju jachtów gdzie indziej. Straci Gdańsk, straci turystyka, straci atmosfera.
Jacek Kijewski
Przy okazji, stan Korsarza jest... hm, opłakany. Ale jacht nadaje się jeszcze do remontu. PKM zapewne remontu finansowo nie uniesie. Czy dla budżetu Gdańska ten symbol Odrodzonej Polski Morskiej byłby wielkim wyzwaniem? Na tle finansów tej nieszczęsnej kładki/mostu?
Pozdrawiam
Jacek Kijewski
P.S. Szczecin wyremontował Dar Szczecina, mimo, iż walory historyczne tego jachtu nie umywają się do Korsarza...
PKM ma w historii okres 20 lat za żelazną zaporą ( ze ścianki larsena ) u wejścia do portu w Twierdzy Wisłoujście -jachty przenosił pływający dżwig dwa razy w sezonie- z tego okresu pochodzą największe uszkodzenia owręży naszych oldtimerów . Tak doszedłem do Korsarza - przystąpiliśmy do wymiany pokładu i zamierzamy dopłynąć na 3 Zlot 29-08-2008r - o ile kładka pozwoli.
Jacht został zbudowany według założeń (projektu) kmdra Tadeusza Ziółkowskiego w 1933-34 roku dla kierowanego przez niego Polskiego Klubu Morskiego w Wolnym Mieście Gdańsku. Był na owe czasy jachtem znakomitym, co potwierdził w swych licznych rejsach morskich, a zwłaszcza zwycięstwem pod dowództwem kpt. Tadeusza Prechitko w regatach z Sopotu do Kilonii w 1936 roku.
We wrześniu 1939, wezwany przez kmdra Ziółkowskiego z rejsu do Kopenhagi, powrócił do macierzystej przystani. Został po wybuchu wojny zajęty przez Niemców. Po wojnie odbudowany, był eksploatowany przez PKM, który również przechodził różne koleje losu, jak wszystkie reaktywowane i zakazywane w PRL kluby.
Więcej informacji tutaj
a tutaj ciekawostka
Pozdrawiam,
Robert
PS: Obawiam się, że łatwiej wydać kilkanaście milionów na niepotrzebną (a wręcz szkodliwą) kładkę, niż ułamek tej kwoty na ratowanie zasłużonego oldtimera.
Nie wiem, czy w linkach podanych przez Roberta to jest, więc pisze expressis verbis:
"Korsarz" uczestniczył nie tylko w Olimpiadzie kilońskiej w 1936 ale i w olimpiadzie kilońskiej 1972. Może nie byłoby to sensacja, gdyby nie fakt, że także prowadził go Tadeusz Prechitko!
""Korsarz" uczestniczył nie tylko w Olimpiadzie kilońskiej w 1936 ale i w olimpiadzie kilońskiej 1972. Może nie byłoby to sensacja, gdyby nie fakt, że także prowadził go Tadeusz Prechitko!"
Dzięki za to uzupełnienie, bo u mnie na stronie nie ma na pewno, a na stronie o historii PKM, chyba też tego nie znalazłem, bo opracowanie o klubie kończy się na roku 1957...
Robert
PS: Tadeusz Prechitko zmarł we wrześniu 1982 roku, czyli ponad 25 lat temu, ale przedtem był wieloletnim komandorem PKM, działaczem PZŻ oraz szefem centrali handlu zagranicznego zajmującej się eksportem statków... ale przede wszystkim znakomitym żeglarzem.
Tamta Olimpiada 1972 wogóle była pamiętna. W poprzedniej, meksykańskiej, uczestniczył tylko Andy Zawieja na Finnie, wcześniej, o ile się nie myle, nie było nas (Poza jakimiś wyjątkami) ale dopierow Kilonii byli "zwykli " żeglarze - kibice na wodzie. Czasy gierkowskie i mała odległość. Było sporo jachtów z kraju.
W Olimpiadzie startował polski Soling, na którym załoga Zygi Perlickiego zdobyła bodajże 8 miejsce (trzeba by sprawdzić w annałach).
Ale najbardziej znany był fakt zwycięstwa "Daru Pomorza" w rózwnoległych "Cutty Sark Tall Ships Race". "Dar" pokonał poprzedniego zwycięzcę, żaglowiec gospodarzy "Gorch Fock". A był to pierwszy polski udzial w tej imprezie. A komendantem był legendarny Kazimierz Jurkiewicz. A Sergiusz Sprudin nakręcił piękny film, po za socrealistyczną "Załogą" z lat 50 pierwszy taki.
W Acapulco, oprocz Andy'ego byla takze zaloga Iwinski-Raczynski na FD.
Lukasz Historyczny
"autor zapłacił 200 zł mandatu za samo postawienie żagla"....właśnie mam pytanie,na jakiej podstawie prawnej p.Kijewski został ukarany?
pozdrawiam
Mi kiedyś chcieli wlepić jeszcze wyższy mandat za niemanie świateł na kajaku. Latarka - im nie wystarczyła.
Don Jorge
Ciesze sie ze pomysl kladki znajduje coraz wiecej krytyki.Nie tylko na Twoim portalu Don Jorge.
Kiedys nawymyslalem pomyslodawcom od "g-----w" i powolalem sie na inne podobne miasta tej rangi co Gdansk . Ale widac ze jest wciaz duza sila przebicia dla tego chorego pomyslu i byc moze zostanie on zrealizowany...Wtedy nie pozostanie nic innego by poprosic grzecznie Niemcow by wzieli sobie ten Gdansk z powrotem i zaprowadzili swoj dobry niemiecki porządek i poustawiali w nim rzeczy tak jak to powinno byc. Jeszcze raz sami sobie udowodnimy ze nie jestesmy "morskim narodem" ani troche, a Ci z nas ktorzy mysla inaczej sa tylko nie poprawnymi entuzjastami.
Jeden maly dowod?
Kiedy zdarzylo mi sie odwiedzic Rowy ostatniego lata zobaczylem ten sam obrazek od wielu lat:
jedynym plywadlem byl maly kuter przerobiony na smarzalnie a cale pare set metrow nabrzeza kompletnie puste....! A przeciez Rowy rozrosly sie ogromnie i widac tam ze ludzie maja pieniadze,inwestuja, buduja...Niestety w porcie swieca zenujace pustki.To daje do myslenia.
Gdzie przyczyna "Ze port plytki" Wcale nie. Motorowki ,male lodzie nie potrzebuja duzo wody.
Jakos nam w naszym kraju nie wychodzi. Zawsze kiedy juz wydaje sie ze z tego wychodzimy ktos "madry" ma wieksza sile przebicia ze swoimi chorymi pomyslami...
To co...? bedzie Danzig noch ein mal...?
Z powazaniem (...no i te ...kamizelki, rzecz jasna ;)
Jan Andruch
PS. Z gory przepraszam straznikow netykiety portalu za brak polskich znakow....albo lepiej... od razu po niemiecku co...?
Takie jak karetki PR, którymi sam czasem jeżdżę. Takie jak wozy strażackie (z wodą do sikawki), jakimi jeżdżą znajomi. A jak dać paluszek... Już oczami wyobraźni widzę tamtędy kawalkadę VIPów jak jakowyś następca 1.Putina, 2.Busza, 3.którykolwiek z naszych pokracznych elyt zechce ominąć wieczny korek w gdańskim centrum. Leczą dżumę cholerą.
Pomysł tunelu, dla pieszych, lub choćby i drogowego, podoba mi się oczywiście bardziej, ale najbardziej prom. Tymczasem (czy już tego nie napisałem?) przyczółki promu nadal istnieją, widać je np tutaj. Chwil-moment ich okolicę zabudują na głucho (zwłaszcza od zachodniej strony), ale teraz chyba jeszcze nie jest za późno, choć to ostatni moment... Jak skończą budować Motława Apartments (ach te paranoiczne nazwy) będzie za późno...