Zbigniew Klimczak nadal koresponduje nie tyle z Ministrem Sportu Itp, co z jednym z ministerialnych Głównych Specjalistów sportowych, o sprawach ze sportem mało mających wspólnego. Zbyszek jest uparty. Ja w pewnym szczególe takze upieram się przy swoim subiektywnym poglądzie. Po raz setny (nudne! nudne!) powtarzam, ze nie ma żadnego racjonalnego argumentu, aby prerogatywy związku SPORTOWEGO sięgały daleko poza sport.. Za każdym razem, do znudzenia należy przypominać, ze NORMALNY związek sportowy - taki jak na przykład:
- Polski Związek Kolarski który nie ma nic do naszych rowerów, naszych kwalifikacji w poruszaniu się po drogach publicznych, naszego wychowania, popularyzowania naszych dojazdów rowerowych do pracy itd
- Polski Zwiazek Kajakowy nie ma nic do naszych kajaków i spływów rzeką Brdą
- Polski Związek Narciarski do naszych nart i wyboru nartostrad
- Polski Związek Motorowy do naszych praw jazdy i dowodów rejestracyjnych samochodów itd.
Polski Zwiazek Żeglarski ma się zajmować sportem! Tak jak wszystkie inne zwiazki podległe Ministrowi. I to trzeba niezwłocznie wprowadzić jako zapis prawa. Nie ma żadnego uzasadnienia dla tego, aby PZŻ był wyjątkowym związkiem. A jeżeli Minister uwaza inaczej, to trzeba takie uzurpacje zaskarzać. Tu takze nie wolno dopuszczać do pojawiania się równych i równiejszych.
Trzeba sobie stawiać wyraźne cele. Ambitne cele, ważne cele. Ten cel jest jak klucz francuski. Pozwoli odkręcić różne nakrętki. Także tą, którą chciałby Zbyszek teraz odkręcić. Mieć cel przed oczyma. Chciałbym Was przekonać do koniecznosci osiągnięcia tego kluczowego dla "przyjemniaczków" celu.
tu klik rankingowy:
Kamizelki i żyjcie wiecznie !
Don Jorge
__________________________________________________________
2 lutego 2008
Zbigniew Klimczak
Katowice
Ministerstwo Sportu i Turystyki
Warszawa
dot: Listu otwartego do Ministra z dnia 17 grudnia 2007 r. w sprawie Polskiego Związku Żeglarskiego
W sytuacji narastającego konfliktu pomiędzy środowiskiem żeglarskim pozostającym poza strukturami PZŻ, uprawiającymi żeglarstwo wyłącznie dla przyjemności i za własne pieniądze a monopolistycznymi działaniami PZŻ, wystąpiłem do Pana Ministra z apelem o spowodowanie ograniczenia roli tego związku wyłącznie do działania na niwie sportowej. W 1924 r. ten Związek do tego właśnie celu został powołany a ja miałem nadzieję, że wystąpienie spowoduje przynajmniej minimalną chęć podjęcia się roli mediatora. W PZŻ jest zarejestrowanych ok. 700 klubów o łącznej ilości członków ok. 40.000 osób natomiast żeglarstwo przyjemnościowe uprawia w Polsce ponad milion osób. Interesy tych ludzi są naruszane wyłącznie w celu zapewnienia Związkowi dopływu pieniędzy i siłą rzeczy wywołały protesty. Zaowocowały one częściową liberalizacją przepisów w drodze inicjatyw poselskich. Wśród tego miliona znajdują się wszyscy, którzy w żeglarstwie polskim coś znaczą. Ja zajmuję się głównie szkoleniem i troszczę się o jakość edukacji w Polsce. Szkoły profesjonalne rozwijają się coraz bardziej i oferują coraz więcej. Większość z nich jest prowadzona przez wspaniałych żeglarzy.
Z powodu praktyk monopolistycznych PZŻ istnieje zapis, że warunkiem dopuszczenia do (przymusowego) egzaminu jest odbycie przymusowego szkolenia wg programu PZŻ. Żadne prośby , wnioski, protesty kierowane do Związku o zrezygnowanie z tego podwójnego przymusu nie odnoszą skutku. Są zbywane milczeniem, nawet jak powołujemy się na kpa a to za błogosławieństwem Ministerstwa, które potwierdziło, że Związek jako Stowarzyszenie nie podlega postanowieniom kpa. Taka sytuacja nie istnieje nigdzie w świecie. Jeśli istnieje tam reglamentacja dostępu do żeglarstwa to nikogo z egzaminujących nie interesuje to, gdzie i u kogo kandydat nabył wiedzę i umiejętności. Dla wydania Certyfikatu liczy się tylko wykazane na egzaminie przygotowanie. Ten zapis dla PZŻ ma za zadanie wyłącznie zarabianie pieniędzy i to nie jest niczym złym. Złym jest fakt, że chce zarabiać wyłącznie sam. W tej sytuacji szkoły profesjonalne, pracujące na programach autorskich są skazane na znaczne kłopoty finansowe i zahamowanie rozwoju.
Odpowiedź jaką otrzymałem na mój List wskazuje, że Ministerstwo w dalszym ciągu nie ma chęci i zamiaru zająć się tym narastającym konfliktem. Środowisko żeglarskie pokazało swoją skuteczność w czasie prac sejmowych a później w upewnieniu Pana Prezydenta, że podpisując nowelizację ustawy uczyni słusznie. W Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich dobiegają końca prace nad wystąpieniem całościowym Rzecznika do Ministra Sportu i Turystyki, dotyczącym setek skarg tam kierowanych.
Jestem zdziwiony postępowaniem ministerstwa ponieważ pozostawienie tych spraw bez zmian skazuje nas na ponowne gorące lato i dalszy konflikt.
Polska jest jedynym krajem gdzie stowarzyszeniu żeglarskiemu przyznano tak szerokie prerogatywy w stosunku do zwykłych obywateli-turystów. Wszystkie krajowe związki mniej lub bardziej ale postępują w myśl zasady : żeglarzu co jeszcze możemy dla ciebie zrobić. Na swoją działalność zarabiają w różny sposób i poza składkami nigdy nie sięgają do kieszeni żeglarzy. Są cenione i szanowane a ich dobrowolne Certyfikaty Kompetencji są upragnione i nobilitujące żeglarza. PZŻ już dawno przestał być dla żeglarzy i reprezentować ich interesy. Po prostu istnieje sam dla siebie. Należę do ludzi którzy chcieli by mieć swój Związek, robiłem ( i wielu innych) przez wiele lat dużo aby go zreformować ale bez skutku. Bez odebrania PZŻ możliwości zarabiania na żeglarzach nie odejdą z niego ludzie interesowni a bez tego reforma jest niemożliwa. W sumie traci na tym rzeczywisty interes polskiego żeglarstwa. Nie wiem czemu ministerstwo tego nie widzi a w każdym bądź razie nie czyni nic aby te racje poważnie wysłuchać.
Szanowni Państwo!
Czy jest jakaś nadzieja na rzeczową dyskusję środowiska z ministerstwem czy też pozostaje nam w dalszym ciągu walka o swoje prawa na Wiejskiej?!
Z wyrazami szacunku
Zbigniew Klimczak
_____________________________________
Szanowny Panie,
jak Pan obiecał otrzymałem odpowiedź na mój List otwarty. Jest głęboko nie satysfakcjonująca czemu dałem wyraz w piśmie stanowiącym załącznik. Czuje się zmęczony bezskutecznymi próbami dokonania jakiejś reformy tego dziwoląga jakim jest PZŻ w obecnym kształcie i segmencie zajmującym się zwykłymi turystami. Ja nawet nie chcę jego likwudacji, ja chce aby ktoś mi wytłumaczył dlaczego Związek, mając przyznane prawo do przymusowych egzaminów upiera się aby ludzie na jego kursy przychodzili też przymusowo. To narusza prawa innych, szkolących nierzadko lepiej, podmiotów i rowniez moje osobiste prawa do przygotowania mojego wnuka do egzaminu lecz wydanie na ten cel 1400 zł. Dodam, bez wiary, że uczynią to lepiej ale to już inny temat patologii w Związku.
Posyłam ten list bez wiary w powodzenie, ponieważ w odpowiedzi ministerstwa Główny Specjalista dał jasno do zrozumienia, że w świetle przepisów Związek ma prawo podejmować decyzje w moich sprawach. Oczywiścei podejmiemy walkę o zmianę tego niekonstytucyjnego przepisu a raczej jego interpretacji przez urzędnika ministerstwa, polegającej na stawianiu znaku równości pomiędzy sportem wyczynowym a wypoczywaniem pod żaglami. Moim zdaniem popełniono poważny błąd przytaczając ten przepis na tą okoliczność. Będzie to zapewne mocno komentowane w internecie i zapewne pociągnie za sobą jakieś wystąpienia formalne naszych przedstawicieli.
Mimo wszystko apeluję o jakieś pochylenie się ministerstwa nad tymi problemami i zajęcia pozycji arbitra w interesie polskiego żeglarstwa a nie w interesie Związku zajmującego się swoimi sprawami.
z wyrazami szacunku
Zbigniew Klimczak
Z. Klimczak ma racje: jego postulaty sa sluszne, oczywiste wrecz i warte walki, przypominania, powtarzania....
Podpisuje sie pod takimi postulatami....ale pod takim tekstem nie.
Lukasz Textowy
Zbyszku czy jest możliwość opublikowania całej wyżej wzmiankowanej odpowiedzi? Mnie osobiście szczególnie interesuje nazwisko owego specjalisty, który odpowiedź napisał, czy też podpisał...
Andrzej
Poniżej odpowiedź. Ubawiło mnie uznanie za wysoką ocenę skuteczności współdzialania PZŻ i MSiT oraz groźnie zabrzmiało pogrożenie palcem w ostatnim akapicie odpowiedzi.
Ja Listy kieruję, jak i ten teraz powieszony ,do Gabinety Ministra. Oni dekretują dalej i tym razem padło na SPORT KWALIFIKOWANY. zamiast na SPORT POWSZECHNY, jeśli już uważac nas za sportowców. Wyboldowałem ciekawe, rozwojowe zdanie o zadaniach całego środowiska żeglarskiego.Możnaby poprosić MSiT o rozwinięcie tego tematu. Na koniec myślę ( to nie problem uporu ale taktyki), że należy nieustannie przypominać urzędnikom nachodzonym przez kumpli z Chocimskiej, że istnieje druga, potężna siła i aby tak z zapałem nie wspierali ewentualnych propozycji anty liberalizacyjnych. Pamiętajmy o mantrze Chocimskiej na temat ....nielicznego i hałaśliwego środowiska! Trzeba pokazywać, że jesteśmy bardzo liczni i merytoryczni. Problem w tym, że zmiana opcji politycznej nie dotarła na szczeble poniżej Dyrektora Departamentu. A teraz ta odpowiedź:
Departament Sportu Kwalifikowanego i Młodzieżowego dziękuje Panu za zainteresowanie i zaangażowanie w sprawy związane z szeroko rozumianym uprawianiem żeglarstwa oraz za wysoką ocenę skuteczności współdziałania Polskiego Związku Żeglarskiego z Ministerstwem Sportu i Turystyki w zakresie kompetencji naszego Departamentu.
Jednocześnie Departament Sportu Kwalifikowanego i Młodzieżowego wyraża zaniepokojenie sprzecznymi dążeniami występującymi w środowisku żeglarzy rekreacyjnych na tle uprawnień i patentów żeglarskich. Tegoroczne wypadki na jeziorze Śniardwy nie złagodziły konfliktu miedzy zwolennikami liberalizacji i przepisów a zwolennikami obowiązku posiadania patentów.
Potwierdził natomiast, że żywioły wody i wiatru nie zmieniły swojej natury i są nadal tak samo groźne jak przed laty i wymagające wobec potencjalnych żeglarzy. Na jeziorach w tym czasie przebywało tysiące jachtów, tylko kilkadziesiąt z nich nie sprostało huraganowi, nie może to być podstawą do dyskwalifikacji wartości patentów wydawanych przez PZŻ, ani poziomu wyszkolenia znakomitej większości polskich żeglarzy. Departament nie może w tym zakresie zgodzić się z poglądami zawartymi w piśmie skierowanym do Pan Ministra.
Wzrastająca dynamicznie liczba jednostek pływających na akwenach śródlądowych i przewidywany ich wzrost na morzu w istotnym stopniu może zwiększyć ilość zagrożeń i kolizji. W ocenie Departamentu jedynym ratunkiem może być obowiązek posiadania minimum wiedzy do podejmowania decyzji zgodnych ze sztuką żeglowania i zasadami obowiązującymi na wodzie. Rozwiązania organizacyjne leżą po stronie całego środowiska żeglarskiego i funkcjonujących w nim organizacji oraz stowarzyszeń.
Działaniami stowarzyszeń w zakresie organizacji szkoleń i związanych z tym uprawnień w Ministerstwie Sportu i Turystyki zajmują się: Departament Doskonalenia Zawodowego i Departament Prawno –Kontrolny.
Sukcesy środowiska żeglarskiego można oceniać zasięgiem oddziaływania, liczbą uczestników czy zorganizowanych akcji lub imprez. W zakresie tej działalności PZŻ wspierany jest między innymi przez Departament Sportu Powszechnego.
W naszej ocenie najbardziej nośne medialnie, promujące żeglarstwo w społeczeństwie polskim są sukcesy sportowe. Które w ostatnich latach są udziałem Polskich żeglarzy i z którymi jak sądzimy utożsamia się także środowisko żeglarzy jak Pan określił „przyjemnościowych”. Departament Sportu Kwalifikowanego i Młodzieżowego na dofinansowanie realizacji zadań zleconych Polskiemu Związkowi Żeglarskiego przekazuje rokrocznie środki z budżetu państwa na szkolenie.
Jednocześnie uprzejmie informujemy, ze PZ Żeglarski w ramach posiadanych kompetencji odpowiada za prowadzenie działalności edukacyjnej, wychowawczej i popularyzatorskiej oraz uprawniony jest do podejmowania decyzji we wszystkich sprawach dotyczących danej dyscypliny sportu, niezastrzeżonych w ustawie dla organów administracji rządowej lub innych podmiotów. /Ustawa o sporcie kwalifikowanym z dnia 29 lipca 2005r. Rozdział 2 Art.12 ust.1 pkt 3 i ust. 2/
Z uszanowaniem
Główny Specjalista
Jan Pośnik
Zbyszku to pogrożenie to IMO strachy na Lachy: cyt: "...uprawniony jest do podejmowania decyzji we wszystkich sprawach dotyczących danej dyscypliny _sportu_..." Pan Pośnik ewidentnie nie zrozumiał... ale i niekoniecznie musiał zrozumieć, będąc głównym specjalistą w Departamecie Sportu Kwalifikowanego i Młodzieżowego :-)
pozdrawiam
Andrzej
Andrzeju,
ja to wiem ale oni są święcie przekonani ponieważ domniemywam, że Chocimska podrzuca taką interpretację. Panu Janowi napisałem wyraźnie co sądzę o takim patrzeniu na sprawy. Moim zdaniem, z uporem maniaka trzeba zawsze energicznie reagować na takie pieprzoły. Groźnie- powinienem był ująć w cudzysłów.
pozdrawiam
Zbyszek
Nie inaczej. Dlatego takie listy jak Twój - i ten pierwszy i ten: "Panu Janowi napisałem wyraźnie co sądzę o takim patrzeniu na sprawy", a także wszelkie inne wystąpienia prostujące utarty schemat myślenia urzędników pt. żeglarstwo=Chocimska są celowe, ba - niezbędne :-)
pozdrawiam
Andrzej
Zbigniewie! Jestem pełen podziwu dla Twojej wytrwałości i woli walki o liberalizację w żeglarstwie ale czy nie myslisz , że zmiany ewolucyjne są skuteczniejsze niż nagła rewolucja.To tylko taka mała niedzielna refleksja.
Z wyrazami szacunku
Andrzej Pociej
P.S.Mogę prosić o e-maila na priv.
Jurku !
Powyżej piszesz:
„Za każdym razem, do znudzenia należy przypominać, ze NORMALNY związek sportowy - taki jak na przykład:
- Polski Związek Kolarski który nie ma nic do naszych rowerów, naszych kwalifikacji w poruszaniu się po drogach publicznych, naszego wychowania, popularyzowania naszych dojazdów rowerowych do pracy itd
- Polski Zwiazek Kajakowy nie ma nic do naszych kajaków i spływów rzeką Brdą
- Polski Związek Narciarski do naszych nart i wyboru nartostrad
- Polski Związek Motorowy do naszych praw jazdy i dowodów rejestracyjnych samochodów itd.”
Dopisałbym jeszcze, iż Polski Związek Baseballu i Softballu nie ma nic do posiadanych przez obywateli kijów, nawet tych używanych na trybunach piłkarskich (o tym później).
Przyglądając się liście 68 oficjalnych polskich związków sportowych zastanawiam się dlaczego kilka z nich jest "uprzywilejowanych".
"uprzywilejowane" są:
Polski Związek Jeździecki
Polski Związek Motorowodny i Narciarstwa Wodnego
Polski Związek Płetwonurkowania
Polski Związek Wędkarski
Polski Związek Żeglarski
Dla mnie odpowiedź jest prosta, gdyby pozasportowych a potrzebnych społecznościom działań nie wykonywały „uprzywilejowane” związki sportowe, należało by powołać do tychże działań oddzielne instytucje.
W przypadku żeglarskich „przyjemniaczków” bo to o nich piszemy, potrzebne działania to:
To obowiązkowe powinno zawierać jedynie przepisy prawa drogi i sposoby wzywania pomocy, cała reszta szkolenia winna być dobrowolna i tu jest pole do popisu dla konkurujących ze sobą szkół z autorskimi programami.
W jednym z poprzednich wątków napisałem do konstruktorów pytanie pozostawione bez odpowiedzi:
Ile wydałeś licencji na budowę jachtów Twojej konstrukcji, a ile ich faktycznie pływa?
Pytanie to zadałem telefonicznie jednemu z wybitnych polskich konstruktorów i z przerażeniem dowiedziałem się iż jedynie co piąty jacht Jego konstrukcji posiada zezwolenie na budowę. Tym zaowocowało 12 lat braku obowiązkowej rejestracji. Gdyby w naszej społeczności złodziei było 10 no 15% można by uwierzyć że nie jest to potrzebne, ale w sytuacji kiedy na pięciu armatorów jest czterech złodziei jest to jedyna skuteczna metoda zapobiegania dalszemu okradaniu konstruktorów. W przypadku jachtu stoczniowego przeglądy są absolutnie zbędne a w przypadku budowy garażowej inspektor powinien stwierdzić jedynie czy jest to jacht konstruktora, którego w zgłoszeniu podaje armator.
Okradanie konstruktorów nie sprzyja rozwojowi polskiego żeglarstwa, za te ukradzione konstruktorom pieniądze można by wybudować tunel aerodynamiczny z pionowymi wagami i może doczekalibyśmy się łodzi klasy olimpijskiej polskiego konstruktora, a poza przestarzałą „omcią” (konstrukcją z 1942 roku) nie mamy nawet polskiej klasy narodowej.
W temacie http://www.kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=650&st=30&fload=1 piszesz o żeglarskich firmach komercyjnych „Przyznam, że mnie temat tej korespondencji ani ziębi, ani grzeje, a tym bardziej nie podnieca. Bo przecież po to budowałem kolejno 5 własnych łódek, aby nie żeglować pod czyjąś komendą, a tym bardziej na czyimś jachcie. I właśnie dlatego tak mi się podobają żeglarze pokroju aktualnego Laureata Nagrody ŻAGLI Rejs Roku 2007 - Romana "Kwiat" Kwiatkowskiego i jego poprzedników.
Dlaczego to cytuję? Ponieważ tu przyznajesz że nie znasz problemów żeglarstwa komercyjnego. A to naprawdę jest zupełnie inne żeglarstwo. Nie byłeś nigdy skiperem ani oficerem, nie znającym wcześniej ani jachtu ani nikogo z załogi. Myślę że nie zdarzało Ci się splatanie w morzu zerwanych want ani inne podobne atrakcje. Dlatego też jachty do czarterów i komercyjne oraz kadra na rejsy komercyjne winny podlegać bardzo restrykcyjnym przepisom. Stąd moja propozycja regulaminu stopni z wątku http://www.kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=639&st=30&fload=1
Wyżej napisałeś że „Polski Związek Narciarski nie ma nic do naszych nart” - niestety, a szkoda że w latach 70 tych narty w wypożyczalniach nie były kontrolowane i atestowane, wtedy być może miałbym dziś normalny dom i rodzinę. W roku 78 wtrynili mojej ówczesnej dziewczynie niesprawne narty, złamała nogę, zrezygnowała z poznańskiego AWF i podjęła inne studia w innym mieście.
Zbyszek pisze:
„Bez odebrania PZŻ możliwości zarabiania na żeglarzach nie odejdą z niego ludzie interesowni a bez tego reforma jest niemożliwa.”
Powtórzę tu to że rozwój sportu potrzebuje pieniędzy, PZŻ jako Związek Sportowy w ubiegłym roku był drugim po pływackim w ilości zdobytych medali Mistrzostw Świata w konkurencjach olimpijskich, myślę że wszyscy chcemy by w następnych latach było podobnie.
To wcale nie PZŻ jest uprzywilejowany. Uprzywilejowany jest PZPN. Proszę zauważ iż za naszego życia odbyło się w Polsce co najmniej dziesięć imprez żeglarskich o randze mistrzostw świata i dla żadnej z nich nie powoływano pełnomocnika ministerstwa, ani nie wybudowano przystani. Gdyby żeglarstwo było traktowane tak jak piłka nożna to z okazji tych imprez można by było wybudować kilka pięknych marin, albo na przykład z okazji Pucharu Świata Klasy Micro w Krynicy Morskiej dokonać budowy kanału ZZ .
Tego nie zrobiono natomiast dla piłki buduje się za pieniądze z budżetu (czyli z naszych podatków, wszystkich obywateli, tych żyjących poniżej minimum socjalnego też) aż pięć nowych wylęgarni chuliganów, gdzie będą mogli oni wypróbować kije baseballowe (te nierejestrowane w żadnym związku).Pozdrawiam
Krzysztof
Przyglądając się liście 68 oficjalnych polskich związków sportowych zastanawiam się dlaczego kilka z nich jest "uprzywilejowanych".
"uprzywilejowane" są:
(...)Polski Związek Wędkarski
Poprawię to bo akurat ten przykład jest ciekawy. Otóż nie jest. Już dawno postulowałem (o ile w ogóle patenty są konieczne) analogiczne rozwiązanie jak w Ustawie o rybactwie śródlądowym art 7 par 5:
. Kartę wędkarską lub kartę łowiectwa podwodnego wydaje starosta, po złożeniu przez osobę zainteresowaną egzaminu ze znajomości ochrony i połowu ryb przed komisją powołaną przez społeczną organizację amatorskiego połowu ryb (...)
Co więcej - PZW nie ma faktycznego monopolu na egzaminowanie bo znam przynajmniej jedną alternatywną organizację która ma przeprowadza egzaminy.
A jeszcze jedno w tym sezonie rusza moja akcja-konkurs "Szukamy żeglarskich zabytków" może ktoś z czytelników się w to włączy, może ktoś z Was sam coś znajdzie inny opisze swój jacht, przysponsoruje nagrodę lub zaprosi uczestnika na rejs swoim jachtem. Szczegóły na stronie http://www.kwasniewska.pl/zabytki.html
Pozdrawiam
Krzysztof
Jedno małe pytanko - takie cichutkie ...
Od lat czytam Twoje wypowiedzi i ZAWSZE podpierasz sie w nich stroną www.mojamama.
A nie mógłbys założyc swojej ?
Nie wstyd Ci tak 50. paro-letniemu facetowi tak zawsze przy mamusi ....
Kocur
K
I na takie rozwiązanie ewentualnie bym sie zgodził. Zdajesz test ze znajomości _przepisów_ i dostajesz papierek że je znasz w starostwie.
Piszesz:
"I na takie rozwiązanie ewentualnie bym sie zgodził. Zdajesz test ze znajomości _przepisów_ i dostajesz papierek że je znasz "
A odpowiedz mi czym się to różni od:
1, mojej wypowiedzi z początku tego wątku
"W przypadku żeglarskich „przyjemniaczków” bo to o nich piszemy, potrzebne działania to:
To obowiązkowe powinno zawierać jedynie przepisy prawa drogi i sposoby wzywania pomocy, cała reszta szkolenia winna być dobrowolna i tu jest pole do popisu dla konkurujących ze sobą szkół z autorskimi programami."
2. mojemu projektowi regulaminu stopni obowiązkowych z wątku http://www.kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=639&st=30&fload=1"I .Uprawnienia
1. Żeglarz uprawniony jest do niezarobkowego prowadzenia jachtów z następującymi ograniczeniami
1. do 24 m długości, po wodach morskich
2. do 20 m długości po wodach śródlądowych.
3. Do 5 KW mocy silnika w przypadku jachtów lżejszych niż 1 tona
4. Do 25 KW mocy silnika w przypadku jachtów pozostałych.IV. Wymagania egzaminacyjne
1. Żeglarz
a. Przepisy Prawa drogi.
b. 11 flag mks A, D, F, K, L, M, O,W , U, X, Z
c. Podstawy metereologii
Czy widzisz różnice?
Pozdr.
K
1. Zostawmy na boku Twoje ulubione rozróżnienie na komercyjne/niekomercyjne. Jakie i dlaczego papiery ma uzyskać ktoś kto chce zarabiać na wożeniu ludzi żaglówką mnie nie interesuje bo nie mam tego w planach :)
2. Trochę nieprecyzyjnie się wyraziłem - tak na prawdę trzeba znać przepisy Ustawy o rybactwie śródlądowym i odpowiedniego do niej rozporządzenia. Z tym że to co jest w Regulaminie, jest w pełni zgodne w tymi dokumentymi (jeszcze szkoda żeby nie były!) A więc trzeba znać przepisy państwowe, a nie jakiegoś związku.
Jednego nie jestem pewien - czy w niektórych punktach Regulamin nie wprowadza "własnych" przepisów. Ale wtedy dotyczą one tylko wód których użytkownikiem jest PZW (zresztą "hurtowe" przyznanie tego prawa do wielkiej części wód organizacji było o ile wiem jednym z pktów zapalnych "w środowisku" ale to już nie nasz problem) Natomiast, to że również inni użytkownicy wód często wymagają przestrzegania tego Regulaminu to tylko dobrze o nim świadczy. Widać ma sens.
3. "Szkolenie" - no i tu jest główny punkt niezgody. Szkolić może ojciec czy kolega. A państwo ewentualnie może tylko zweryfikować czy dobrze wyszkolił. I to tylko w zakresie "twardej wiedzy". Znasz przepis x czy y? Tak/nie. Zwracam uwagę - skoro już porównujemy z kartą wędkarską: wędkarze wypływają malutkimi łódkami czy nawet pontonami maja często większe szanse się wywalić niż żeglarze. Ale jakoś nikt ich nie egzaminuje z mitycznych "zasad bezpieczeństwa"
4 Tak z ciekawości: po kiego znajomość MKS na śródlądziu? Mnie się nigdy nie przydała... (Tylko o nurkach nie opowiadaj bo to jedna flaga).
Limity dzienne w ilości złowionych ryb są "wynalazkiem" PZW.
ad 3
Cofnij się i przeczytaj cały projekt regulaminu nie ma tam nic o obowiązkowych kursach. Również nie było ich w regulaminie PZŻ z przez 1981 roku. W regulaminie w latach 1981 - 1997 był tylko jeden kurs na żeglarza. Obowiązkowy winien być jedynie egzamin.
ad 4
W moim projekcie dla "żeglarza" nie rozróżnia się morza i śródlądzia.
Ale mi osobiście przydało sie posiadanie flagi "D", na Tałtach wysiadł mi silnik będąc we dwóję z Mamą nie mogliśmy postawić masztu. Wywiesiliśmy na wytyku flagę "D" i statki "białej floty" omijały nas dużym łukiem.
Chcesz dalej podyskutować to na priv
Pozdrawiam
Krzysztof
"będąc we dwóję z Mamą nie mogliśmy postawić masztu. Wywiesiliśmy na wytyku flagę "D" i statki "białej floty" omijały nas dużym łukiem."
Drodzy Koledzy interlokutorzy P. Kwaśniewskiego - dyskusja z Nim nie ma sensu - dajcie Krzysztofowi juz spokój - proszę ..... jak równiez tej wieloletniej dyskusji....
On już ( z Mamą - www.kwaśniewska.pl ) pada z wyczerpania ...
Pzdr
Kocur
ps. jakby ktos mi przed dziobem stał na środku i wywiesił na wytyku cokolwiek tez bym go omijał szerokim łukiem - mogłaby to byc także flaga piracka - przecież nikt z Mazurskiej Żeglugi nie będzie w tym momencie sprawdzał co to za płachta tam wisi - stoi "toto" na środku, przeszkadza, to trzeba go ominąć i płynąć dalej...
I Pan Bóg z nim i z jego "sygnałami" nikomu nieznanymi...
Krzysztof
Ale doprawdy - mniejsza z tym. Nie o przepisach wędkarskich dyskutujemy, ani też o Twoich pomysłach na stopnie, tylko o tym co napisałeś. Jakoby PZW było uprzywilejowane jak PZŻ. Otóż nie - ani nie ma monopolu na egzaminowanie, ani nie czerpie korzyści z wystawiania kart wędkarskich. Co więcej - konstrukcja przepisów wskazuje na celowe odebranie prywatnemu stowarzyszeniu monopolu w tej dziedzinie (tam też była niezła wojna, związki sportowe działają na tej samej zasadzie jak widać) I to jest zdrowa sytuacja.
Przyglądając się liście 68 oficjalnych polskich związków sportowych zastanawiam się dlaczego kilka z nich jest "uprzywilejowanych".
"uprzywilejowane" są:
Polski Związek Jeździecki
Polski Związek Motorowodny i Narciarstwa Wodnego
Polski Związek Płetwonurkowania
Polski Związek Wędkarski
Polski Związek Żeglarski
Kolejny raz piszesz bzdury. Spośród 68 (jak napisałeś) polskich związków sportowych uprzywilejowane są dwa, stanowiace kiedyś jeden zwiazek: PZŻ i PZMiNW. I o tej patologii pisze Zbyszek. Ale po kolei:
1. Bzdura nr 1. Czy Polski Zwiazek Jeździecki jest monopolistą w zakresie programu szkolenia dla takiego gościa jak ja, co chce się powłóczyć na koniu po lesie? Czy wystarczy jak własciciel stajni pokaże mi jak takiego konia się "obsługuje"? Czy PZJ wydaje patenty na galopowanie, czy mam się do nich zgosić na egzamin jak chcę po tym lesie się powłóczyć?
2. Bzdura nr 2. Czy Polski Związek Płetwonurkowania jest monopolistą w zakresie programu szkolenia dla takiego gościa jak ja, co chce sobie ponurkować w czasie urlopu? Czy jest monopolista w wydawaniu dokumentów uprawniających do nurkowania? Nie. W ustawa o kulturze fizycznej zapisano w art. 53c ust.2:ące uzyskane kwalifikacje wydają krajowe i zagraniczneą
na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej szkolenia wed
danej organizacji, zatwierdzonego przez ministra w
fizycznej i sportu. System szkolenia powinien uwzgl
okre
ług systemu szkoleniałaściwego do spraw kulturyędniać stopnie wyszkoleniaślone w odpowiednich Polskich Normach dotyczących płetwonurkowania."Dlaczego taki zapis nie mógł powstać w odniesieniu do żeglowania? Mnie by satysfakcjonował. Dlatego, że Twoi koledzy z PZŻ chcą wyrywać kasę od żeglarzy za frajer i dlatego, bo chcą być "wadzą", bo nie chcą być zmarginelizowani. Zadbali o to, aby w ustawie nie figurował zapis o krajowych i zagranicznych szkoleniowych organizacjach żeglarskich, a zapis o " polskim związku sportowym".
3. Bzdura nr 3. Czy do wędkowania są potrzebne uprawnienia PZW? Nie, karty wędkarskiej już od dawna PZW nie wydaje. W ustawie o rybactwie śródlądowym z Art. 7 ust 2 zapisano:
"Amatorski po
do takiego po
a je
- posiadaj
a dalej w ust 5 :
"Kart
przez osob
przed komisj
z obowi
wy
Owszem, egzamin składa się w praktyce przed komisją PZW, ale nie ma zapory prawnej, przed stworzeniem innej organizacji wędkarskiej, mającej uprawnienia do egzaminowania. A Twój Związek w trosce o dojenie żeglarzy zadbał o stworzenie takiej zapory, bo w sprawach dotyczących zeglarstwa mamy zapis "polski związek sportowy". Nie zapis o społecznej organizacji żeglarzy.
A dalej to juz same bzdury łącznie z wiązaniem życia osobistego ze złamaniem nogi na nartach przez ukochaną. Jakby złamała nogę na oblodzonym chodniku, to by było na ciecia, a tak to wychodzi, że złe prawo i PZN sa winni. Brednie.
Aha, nie licz na to, że dam się wciągnąć w bicie piany.
ę wędkarską lub kartę łowiectwa podwodnego wydaje starosta, po złożeniuę zainteresowaną egzaminu ze znajomości ochrony i połowu rybą powołaną przez społeczną organizację amatorskiego połowu ryb;ązku składania egzaminu są zwolnione osoby posiadające średnie lubższe wykształcenie rybackie."łów ryb może uprawiać osoba posiadająca dokument uprawniającyłowu, zwany dalej "kartą wędkarską" lub "kartą łowiectwa podwodnego",żeli połów ryb odbywa się w wodach uprawnionego do rybactwaąca ponadto jego zezwolenie.""Dokumenty potwierdzaj
szkoleniowe organizacje nurkowe. Instruktorzy tych organizacji przeprowadzaj
Przepraszam, coś się rozjechało w moim komentarzu, więc jeszcze raz.
Przyglądając się liście 68 oficjalnych polskich związków sportowych zastanawiam się dlaczego kilka z nich jest "uprzywilejowanych".
"uprzywilejowane" są:
Polski Związek Jeździecki
Polski Związek Motorowodny i Narciarstwa Wodnego
Polski Związek Płetwonurkowania
Polski Związek Wędkarski
Polski Związek Żeglarski
Kolejny raz piszesz bzdury. Spośród 68 (jak napisałeś) polskich związków sportowych uprzywilejowane są dwa, stanowiace kiedyś jeden zwiazek: PZŻ i PZMiNW. I o tej patologii pisze Zbyszek. Ale po kolei:
1. Bzdura nr 1. Czy Polski Zwiazek Jeździecki jest monopolistą w zakresie programu szkolenia dla takiego gościa jak ja, co chce się powłóczyć na koniu po lesie? Czy wystarczy jak własciciel stajni pokaże mi jak takiego konia się "obsługuje"? Czy PZJ wydaje patenty na galopowanie, czy mam się do nich zgosić na egzamin jak chcę po tym lesie się powłóczyć?
2. Bzdura nr 2. Czy Polski Związek Płetwonurkowania jest monopolistą w zakresie programu szkolenia dla takiego gościa jak ja, co chce sobie ponurkować w czasie urlopu? Czy jest monopolista w wydawaniu dokumentów uprawniających do nurkowania? Nie. W ustawa o kulturze fizycznej zapisano w art. 53c ust.2:
„Dokumenty potwierdzające uzyskane kwalifikacje wydają krajowe i zagraniczne szkoleniowe organizacje nurkowe. Instruktorzy tych organizacji przeprowadzają na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej szkolenia według systemu szkolenia danej organizacji, zatwierdzonego przez ministra właściwego do spraw kultury fizycznej i sportu. System szkolenia powinien uwzględniać stopnie wyszkolenia określone w odpowiednich Polskich Normach dotyczących płetwonurkowania.”
Dlaczego taki zapis nie mógł powstać w odniesieniu do żeglowania? Mnie by satysfakcjonował. Dlatego, że Twoi koledzy z PZŻ chcą wyrywać kasę od żeglarzy za frajer i dlatego, bo chcą być "wadzą", bo nie chcą być zmarginelizowani. Zadbali o to, aby w ustawie nie figurował zapis o krajowych i zagranicznych szkoleniowych organizacjach żeglarskich, a zapis o " polskim związku sportowym".
3. Bzdura nr 3. Czy do wędkowania są potrzebne uprawnienia PZW? Nie, karty wędkarskiej już od dawna PZW nie wydaje. W ustawie o rybactwie śródlądowym z Art. 7 ust 5 zapisano:
„Kartę wędkarskąlu b kartę łowiectwa podwodnego wydaje starosta, po złożeniu przez osobę zainteresowaną egzaminu ze znajomości ochrony i połowu ryb przed komisją powołaną przez społeczną organizację amatorskiego połowu ryb; z obowiązku składania egzaminu są zwolnione osoby posiadające średnie lu b wyższe wykształcenie rybackie.”
Owszem, egzamin składa się w praktyce przed komisją PZW, ale nie ma zapory prawnej, przed stworzeniem innej organizacji wędkarskiej, mającej uprawnienia do egzaminowania. A Twój Związek w trosce o dojenie żeglarzy zadbał o stworzenie takiej zapory, bo w sprawach dotyczących zeglarstwa mamy zapis "polski związek sportowy". Nie zapis o społecznej organizacji żeglarzy.
A dalej to juz same bzdury łącznie z wiązaniem życia osobistego ze złamaniem nogi na nartach przez ukochaną. Jakby złamała nogę na oblodzonym chodniku, to by było na ciecia, a tak to wychodzi, że złe prawo i PZN sa winni. Brednie.
Aha, nie licz na to, że dam się wciągnąć w bicie piany.
Mariuszu!
Krzysztof
Człowieku, czy Ty piszesz po pijaku, czy masz problemy z rozumieniem tekstu?
Co ma wspólnego Odznaka Jeździecka PZJ z obowiązkowym patentem PZŻ? Co mnie interesują jakieś uprawnienia do zarabiania pieniędzywydawane przez PZJ? To nie są sprawy które tu kogoś interesują.
Mówimy o uprzywilejowanej pozycji PZŻ, bo każdy kto chce żeglować, bo lubi - nie zawodowo, musi jakieś pieniądze tam zostawić.. W żadnym inny polskim związku sportowym nie ma nic takiego. I nie mieszaj żeglarstwa przyjemnościowego z jakimiś zawodowcami od jazdy konnej. Nie mnieszaj do tego PZPN, bo moi synowie kopią piłkę z kolegami na boisku szkolnym bez jakiegokolwiek haraczu. Kajakiem także plywam bez haraczu na rzecz PZkaj. Tylko PZŻ i PZMiNW pasożytuje na zwykłych obywatelach, którzy są zmuszani do płacenia haraczu, tylko dlatego, bo podoba im się spedzanie wolnego czasu na wodzie. Nie uprawianie sportu, tylko spędzanie wolnego czasu.
Nie mieszaj do tego okradania konstruktorów, bo od tego jest prawo autorskie i organy ścigania, nie mam pojęcia co to ma do nieuzasadnionego uprzywilejowania PZŻ.
Absolutny EOT.
Obawiam się że to Ty masz problemy z rozumieniem tekstu?
Kolejny raz Ci wyjaśniam iż niesportowa część PZJ czerpie dochody, które w ostatecznym rozrachunku płacą właśnie ci co chcą sobie rekreacyjnie konno pojeździć.
Piszesz:
Nie mieszaj do tego okradania konstruktorów, bo od tego jest prawo autorskie i organy ścigania.
Jeżeli okradanie konstruktorów jest zjawiskiem powszechnym a jest ! to należy stworzyć mechanizm prawny, które temu zapobiega a skutecznie zapobiegała temu obowiązkowa rejestracja w PZŻ obowiązująca do 1995 roku. Podobnie ja Ty się powtórzę, by uzyskać rejestracje jachtu trzeba się było wylegitymować zezwoleniem konstruktora na budowę.
Piszesz:
„Nie mnieszaj do tego PZPN, bo moi synowie kopią piłkę z kolegami na boisku szkolnym bez jakiegokolwiek haraczu”
A może było by lepiej by oni płacili haracz a nie całe społeczeństwo. Dlaczego ja muszę płacić moimi podatkami na stadion „Lecha” w Poznaniu i na stadion narodowy w Twojej Warszawie. Wolałbym by moje podatki przeznaczono na rozwój żeglarstwa. Odpowiem Ci dlaczego, bo PZPN jest uprzywilejowane i nie dzięki wynikom sportowym (żeglarze mają więcej sukcesów), nie dzięki organizacji imprez (żeglarze organizują ich więcej). Jedynie dzięki temu że szybciej dorasta się do kopania piłki i bójek na trybunach niż do żeglarstwa.
KrzysztofAleż Mariuszu!
Toż to bardzo merytoryczne wyjaśnienie dlaczego ludzie bez umiejętności, zdolności przewidywania lub zwykli ignoranci bez krzty samokrytyki (dla mnie zwykli tchórze) chcą za wszelką cenę przenieść odpowiedzialność za siebie na innych. Tak jakby baran po walnięciu łbem w mur miał pretensje do murarza.
j.w
"W roku 78 wtrynili mojej ówczesnej dziewczynie niesprawne narty, złamała nogę, zrezygnowała z poznańskiego AWF i podjęła inne studia w innym mieście."
Przegrałeś swoją szansę życiową ?
Kocur
ps. ale kota, prawo jazdy i konto w banku masz ?