STARY NIEUK ODPOWIADA
Pewien znany kapitan żaglowców tak publicznie skwitował liberalizacje polskiego zeglarstwa:"...paru nieuków przekonało paru posłów, że można pomajstrować przy ustawach i z każdego chętnego zrobić admirała". Otóż Panie kapitanie, jako jeden z tych nieuków (i to stary !), który od wielu lat zabiega o swobodę żeglowania - czuję się przez Pana obrażony. A do tego pisze Pan nieprawdę, bo istotą liberalizacji nie jest ułatwienie zdobywania patentów, ale oswobodzenie się od kurateli PZŻ i zlikwidowanie nieuzasadnionych rygorów formalnych. Mój przyjaciel - kpt. Marian Lenz podpowiada - liberalizacja nie umniejsza chęci nauki, wręcz przeciwnie. Panie kapitanie - jak nie wiadomo o co chodzi, to oczywiscie chodzi o pieniądze. Głupio mi przypominać znaną powszechnie prawdę.
Jerzy Kuliński
Jerzy Kuliński
"Stary nieuku"!
Po raz pierwszy tak naprawdę dałeś plamę. Takim ludziom się nie opowiada, nie zasługują na to. Należy zachować pogardliwe milczenie, ot co!
Członek Klubu Nieuków
Zbyszku, nie zgodzę się z Tobą. Trzeba odpowiadać. Zwłaszcza ludzim, którym wydaje się, ze mają patent na nieomylność. Niestety wydaje się, że pan kapitan Drapella należy do tego grona.
Mam przyjemność zaliczyć się samego siebie do grona tych nieuków, kórzy przekonywali posłów, że mozna pomajstrować przy ustawach i chwilę potem, oczywiście tylko dzięki temu majstrowaniu, uzyskałem prawo podpisywania się Yachtmaster Offshore.
Nieuk Yachtmaster
Mariusz Główka
Pan kapitan D. na ostatnich Targach w Gdańsku był obecny na chyba wszystkich pogadankach o dziejach liberalizmu w żeglarstwie w, ( IV ?), nowożytnej RP.
i co ? i nic ?
Szkoda....
Kocur
Był, ponieważ człowiek odpowiedzialny chce poznać przeciwne poglądy. Poszukaj wypowiedzi na forach Urzędów Morskich oraz poczytaj kolejny felieton ( po kpt.A.J.) w ostanim Jachtingu. Oba reprezentują tą samą linię ( po linii i na bazie). Albo referaty były kiepskie albo kpt.A. Drapella jest konsekwentny w swoich poglądach.
Pomyliłeś się Kocurze i to bardzo.
pozdrawiam
Batiar
Umiem sie w odróżnieniu do wielu innych przyznać do błędu...
Jeżeli tak było jak piszesz to PRZEPRASZAM Pana kpt D.
Pzdr
Kocur
To nie błąd, tylko źle odczytałeś intencje gościa uważnie obserwującego ":wrogi" obóz. Konkluzje Pan Kapitan zawarł w felietonie w ostatnim Jachtingu. Sprawa jasna.
pozdrawiam
Batiar
Ja tak tylko gwoli ścisłości, Jurek zacytował chyba innego kapitana?
napisal w Jachtingu, w liście do redakcji (naczelnego?) niejaki kpt. Orliński,
AUTOPOPRAWKA
To napisa kpt Barański, nie Orliński. Sorry, sam nie wiem skąd mi się wzięlo to nazwisko :-(
K
Mariuszu,
trzeba reagować i odpowiadać, jeśli padają fałszywe, naciągane argumenty, mające choć cień merytoryczności. Jeśli ktoś powie, że mój pogląd na dany proszek do prania jest głupi to podejmę dyskusję, bo facet krytykuje mój pogląd i ma do tego prawo.
Ale jak ktoś, z braku argumentów merytorycznych pisze, ZE JESTEM GŁUPI BO UŻYWAM TEGO PROSZKU to dyskusja z takim "argumentem" mija się z celem a adwersarza nobilituje.
Pojedynki wyszły z mody, dlatego chamstwo stało się powszechne, bo bezkarne. W tej sytuacji tylko "pogardliwe milczenie" jest stosowne. Zapytaj Jurka, moze ci odpowie, kto go tak wkurzył, że ten wzór spokoju, "wyszedł "z siebie.
Groźniejsze od obrażania "nieuków" jest domalowywanie im fałszywych twarzy. Sugestia K.Mnicha, że to liberatorzy mają coś wspólnego z tym Rozporządzeniem jest bardziej niebezpieczna niż chamskie wypowiedzi osobiste.
Zamiast się obrażać, wystarczy przestać popierać "lipcowy" system patentów i zaakceptować potrzebę egzaminów na morsa i kapitana. Bo do tego akurat fragmentu liberalizacji komentarz o nieukach i admirałach pasuje jak ulał (z dokładnością do tego, że przekonano ministra a nie posła)...
Tymczasem co prawda nikt z "liberatorów" nie przyznaje się do autorstwa "lipcowego" idiotyzmu, ale wszelkie propozycje przywrócenia egzaminów traktowane są jak straszliwy zamach na wolność.
Krótko mówiąc: sami sobie na własną prośbę przyklejacie gębę nieuków i potem się dziwicie...
pozdrowienia
krzys
Muszę złamac zasadę nie reagowania na Twoje wypowiedzi ale teraz po prostu muszę, taka jest fałszywa. Pytanie - ignorancja - świadoma manipulacja czy jeszcze tam co?!
Dużo pada tu różnych głupich i głupszych oskarżeń ale tym przebiłeś wszystkie dotychczasowe.
W okresie bepośrednio poprzedzającym ukazanie się tego "słynnego " Rozporządzenia MS bałagan w organach Chocimskiej osiągnął szczyt. Poszczególni ludzie osobno, Komisja szkolenia osobno, Komisja morska osobno i speckomisja osobno ścigały się w przedkladaniu projektów "ratowania polskiego żeglarstwa". Najprawdopodobniej Minister Lipiec wściekł się i za podszeptem jakiegoś ignoranta podsunął mu ten pomysł. Pomysł, który najszybciej został obśmiany na grupie a następnie skrytykowany przez Chocimską. Zarzut więc fałszywy!
Krzysztofie!
O taką głupotę nawet Chocimską nie można posądzać a co dopiero "nieuków".
Pojechałeś, chyba z zaślepienia, po bandzie. I to by było tyle.
Aby dwa razy nie wchodzić, Jerzy Makieła ma rację twierdząc, że nie o tego kapitana chodzi.
O taką głupotę nawet Chocimską nie można posądzać a co dopiero "nieuków".
Pojechałeś, chyba z zaślepienia, po bandzie.
Zaleca się czytanie ze zrozumieniem (chyba nawet niektóre nieuki potrafią...).
Nie dociekam w tej chwili, kto podsunął ministrowi taki pomysł. Natomiast stwierdzam fakt, że - także tu, na tym forum - wielokrotnie broniono "lipcowych" patentów i dawano pryncypialny odpór propozycjom przywrócenia egzaminów na wyższe stopnie żeglarskie. Pamiętam też wypowiedź pewnej całkowicie prywatnej osoby, która zupełnie przypadkowo pełni także funkcję prezesa stowarzyszenia "Samoster", że system lipcowy jest zupełnie zadowalający i nie ma potrzeby go obecnie zmieniać.
Takie są fakty - oczywiście na fakty także możesz się obrażać, wolna droga.
Idźmy dalej - jesteś, o ile mi wiadomo, zwolennikiem całkowitej likwidacji wyższych patentów morskich - czyli zwolennikiem systemu, w którym dzisiejszy sternik jachtowy byłby dokładnie równy pod względem stopnia żeglarskiego "przedlipcowemu" kapitanowi. Podobnie "przyjemniaczkowy" projekt ustawy o żeglarstwie rekreacyjnym ustanawia wyłącznie jedno jedyne świadectwo morskich umiejętności żeglarskichen ICC, na poziomie obecnego sternika jachtowego - a posiadaczy obecnych wyższych patentów wyrównuje w dół do tego poziomu.
Otóż tego rodzaju projekty również można z powodzeniem określić jako "robienie z nieuka admirała".
Nie widzę więc żadnego powodu, żeby obrażać się za lapidarne i celne określenie zarówno bieżącej, jak i docelowej wizji "przyjemniaczków" w dziedzinie patentów morskich.
pozdrowienia
krzys
Świadomie czy też nie - ale najpewniej świadomie pomija Pan fakt że żaden z "nieuków" przyjemniaczkowych nie miałby nic przeciwko przywróceniu egzaminów na morsa i kapitana - ale pod warunkiem że oba te stopnie stałyby się nie jak to jest do dziś prawami jazdy na morze, lecz nieobowązkowymi świadectwami kwalifikacji. To samo "przyjemniaczki" chciałyby uczynić i z pozostałymi stopniami żeglarskimi (a Pan Zbyszek Klimczak dodatkowo życzyłby sobie aby i szkolenie na te stopnie stało się nieobowiązkowe ;-))) ).
Póki co jednak, radziłbym Panu aby nie czekając na to aż tak się w końcu stanie, zrobił Pan w te pędy choćby patent żeglarza jachtowego (na przykład w znanej warszawskiej Licencjonowanej Szkole Żeglarstwa PZŻ o niepolsko brzmiącej nazwie), i zarejestrował w którymś z "Okręgów" (choćby u Pańskiego imiennika w gumofilcach, sztormiaku i z suwmiarką w kieszeni) swojego "Misia". Bo skoro śmiertelnie obraził się Pan na tych którym zawdzięcza Pan że od bieżąego roku przestał Panu wreszcie zagrażać mandat za prowadznie bez patentu niezarejestrowanego jachtu przewyższającego 5m długości, to chyba nie wypada sięgać po podane na talerzu smakowite jadło...
Krzysiu M.: mnie (nas) nie interesuje, czy przymusowe patenty są "Lipcowe" czy z Akademii Morskiej kpt. Górskiego. Ponad rok temu określiliśmy, że dążymy do systemu zbliżonego do brytyjskiego. Gdy patenty będą dobrowolne, to każdy będzie mógł wybrać sobie taki poziom kształcenia, jaki będzie mu odpowiadał - i ponosił tego konsekwencje. Być może powstanie wówczas Szkoła Żeglarska, której patenty będą miały wysoką renomę? Może nawet będzie działać pod szyldem PZŻ?
Obecny system patentowo - szkoleniowy jest tylko maszynką do robienia kasy. Wszelkie próby podniesienia poziomu przymusowych szkoleń nie mogą przynieść pozytywnych skutków. Zaostrzenie wymagań doprowadzi do tego, że coraz więcej jachtów będzie pływać pod obcymi banderami a bardziej ambitni żeglarze patenty też będą mieć zagraniczne - i wcale nie będą musieli jechać na egzamin do Anglii. Natura nie znosi próżni ...
Z jednym masz rację- wielu z nas wcale nie interesują przepisy dla "jachtów" komercyjnych. Tym miały zająć się odrębne zespoły. Może wiesz, dlaczego "komercyjnych" nie interesowało jakie przepisy mają ich dotyczyć?
Edward Zając
mnie (nas) nie interesuje, czy przymusowe patenty są "Lipcowe" czy z Akademii Morskiej kpt. Górskiego. Ponad rok temu określiliśmy, że dążymy do systemu zbliżonego do brytyjskiego. Gdy patenty będą dobrowolne, to każdy będzie mógł wybrać sobie taki poziom kształcenia, jaki będzie mu odpowiadał - i ponosił tego konsekwencje. Być może powstanie wówczas Szkoła Żeglarska, której patenty będą miały wysoką renomę? Może nawet będzie działać pod szyldem PZŻ?
Rozumiem, że jakaś tajemnicza grupa ludzi, określona jako "my", nie ma nic przeciwko patentom o wysokiej renomie i na wysokim poziomie. I ludzie ci dążą ponoć wyłąćznie do dobrowolności patentów, a nie do ich degradacji.
To kto, w związku z tym, napisał taki np. tekst - chyba nie zalicza się do grupy "my"?:
W Chorwacji, gdzie stoi w marinach kilkanaście jak nie kilkadziesiąt tysięcy jachtów, których długość zaczyna się tam, gdzie zazwyczaj kończy się długość kilkuset jachtów stojacych w polskich "marinach", egzamin na VBr trwa pół godziny, patenty wystawiane sa na podstawie m.in. testu z przepisów, zakres wiedzy związanej z nawigacją zbliżony jest do naszego stejota i już. Bez egzaminu na wodzie.
Któż to jest takim chwalcą testu z przepisów jako jedynego miernika żęglarskich kwalifikacji? - wyobraź sobie, Mariusz Główka dnia 17.10.2007 - patrz
http://www.kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=569&st=210&fload=1
A kto, jak myślisz, popierał patenty "lipcowe" w takiej oto formie:
[pytanie]:
Co nalezaloby zasugerowac ministrowi w tej sprawie? [patentów w warunkach nowej ustawy]
a)jeden patent na wszystko?
b)utrzymanie obecnego systemu 'lipcowego'?
c)przywrocenie egzaminu na morsa?
[odpowiedź]:
Jeśli dążymy do nieobowiązkowości patentów to wystarczy b) [czyli system "lipcowy"]
Kogoż to zadowala system "lipcowy" w dążeniu do nieobowiązkowości? Otóż Andrzeja Kapłana, dnia 5.09.2007 - patrz
http://groups.google.pl/group/pl.rec.zeglarstwo/msg/b9ceb68261b04557?dmode=source
A teraz ostatni rodzynek:
Art. 4. Ustala się następujące rodzaje Międzynarodowych Świadectw Kompetencji:
1) śródlądowe:
a) motorowe I – dla kierujących jachtami motorowymi nie będącymi jednostkami szybkimi,
b) motorowe II – dla kierujących jachtami motorowymi i jednostkami szybkimi,
c) żaglowe – dla kierujących jachtami żaglowymi.
2) morskie:
a) motorowe I – dla kierujących jachtami motorowymi nie będącymi jednostkami szybkimi,
b) motorowe II – dla kierujących jachtami motorowymi i jednostkami szybkimi,
c) żaglowe – dla kierujących jachtami żaglowymi.
Jeden, jedyny, morski patent bez względu na poziom umiejętności, wszyscy zrównani w dół. Jaki to model, bo chyba nie brytyjski? Czy to także "my"? Ależ oczywiście, to projekt ustawy o żeglarstwie rekreacyjnym autorstwa Polskiej Federacji Żeglarskiej - patrz
http://www.pfz.org.pl/index.php?doc=25
O takich właśnie wypowiedziach mówię, że przyprawiają całemu środowisku gębę nieuków. Ze szkodą dla wolności żeglowania.
pozdrowienia
krzys
Jak mówią szczęśliwi czasu nie liczą gorzej jak nie dostrzegają, że czasy się zmieniają. Krzysiu czasy jedynie słusznej linii już się skończyły...
A tak z ciekawości, kiedy to rejestrujesz to swoje Stowarzyszenie?
Jesteś oszust i oszołom. Piszę tak, bo zmanipulowałeś moją wypowiedź. Dalsza jej część nie pasowała do twojej tezy o popieraniu nieuctwa? Napisałem:
Bo uczy. W Chorwacji, gdzie stoi w marinach kilkanaście jak nie kilkadziesiąt tysięcy jachtów, których długość zaczyna się tam, gdzie zazwyczaj kończy się długość kilkuset jachtów stojacych w polskich "marinach", egzamin na VBr trwa pół godziny, patenty wystawiane sa na podstawie m.in. testu z przepisów, zakres wiedzy związanej z nawigacją zbliżony jest do naszego stejota i już. Bez egzaminu na wodzie. I co? I nic. Mimo tych kilkunastu czy kilkudzisięciu tysięcy jachtów na wodzie, mimo tysiąca ryboli mimo kilkuset promów, od lokalnych między wyspami, do tych które posuwają do Włoch nie dzieje się nic.
Przypomnę, wypowiedź dotyczyła nadmiernych wymagań związanych z patentami PZŻ, a ta część która już ci nie pasowała do twojej tezy pokazuje, że egzamin na VBr, jaki przytoczyłem w zupełności wystarcza.
Żałosny jesteś.
Nie warto z nim dyskutowac. To kłamca.
Maciek "S"kotas
K
I jeszcze jedno. W latach 80-tych też pracowałem na Zachodzie w wakacje. Oczywiście na czarno. Ciebie też zapewne ktoś zatrudniał na czarno, bo wówczas załatwienie pozwolenia na pracę w dowolnym kraju zachodnim było praktycznie niemożliwe. Zatem ten ktoś mógł Cię zatrudnić też i na kartę pływacką.
EOT
K
Człowieku, weż i się .....
Od kiedy istnieje Republika Chorwacji? W latach 80-tych gdy przez pomyłkę raz Cię zatrudniono, jeszcze jej nie było.
Mnie pod konie lat 90-tych przez pomyłkę zatrudniono jako kierowcę na amatorskie prawo jazdy. I co to oznacza? NIC.
I zupełnie na koniec? Szukałeś gdziekolwiek informacji o zatrudnianiu na VBr poza Chorwacją? Strzelę - jak zwykle nie.
I ostatecznie na koniec, nas tu nie interesuje zatrudnianie na jakiekolwiek patenty. My jesteśmy przyjemniaczki. Może wreszcie kiedyś to do Ciebie dotrze i przestaniesz tu pisać o zatrudnianiu.
EOT
Mnie pod konie lat 90-tych przez pomyłkę zatrudniono jako kierowcę na amatorskie prawo jazdy.
Przepraszam, miało być "pod koniec lat 70-tych".
2. W roku 1992 w Dover dopuszczono mnie na podstawie patentu "bałtyka" do szkolenia na pilota pływaków długodystansowych CSA , natomiast w roku 2000 nie dopuszczono tam mojego znajomego z patentem kapitana jachtowego po uzyskanego 97 roku.
3. Co do bezpatencia dla "przyjemniaczków" - skiperów jachtów prywatnych utrzymywanych na własny uzytek, pisałem o tym już w roku 1981.
Krzysztof
Zdanie "paru nieuków przekonało paru posłów, że można pomajstrować przy ustawach i z każdego chętnego zrobić admirała" pasuje mi raczej do tych, którzy mając stosunkowo niskie uprawniania i szerokie plecy postarali się o obniżenie wymagań na poszczególne patenty, a więc obniżenie ich wartości. Po co zdawać serię ciężkich egzaminów, jak można tak zamanipulować by otrzymać kwit bez żadnego wysiłku. Zauważ iż tekst ten http://www.kwasniewska.pl/polemika/teksty.htm pisałem będąc kapitanem bałtyckim
Dziś doszło do czegoś dziwnego Polacy w polskiej szkole uczą się po angielsku prowadzić statki. Przypomina mi to sytuację w okresie zaborów. Miałem w ręce podręcznik gramatyki języka polskiego z wyjaśnieniami po rosyjsku, wydany w Warszawie w roku 1907.
Krzysztof
Zauważ iż stopnie PZŻ w w powojennym ich założeniu były dla skiperów jachtów klubowych, wożących obce dzieci i nie obowiązywały żadnych łódek prywatnych. Moja Mama w 1947 roku pisala w swoim pamiętniku (http://www.kwasniewska.pl/wspomnienia/wsp.htm ): "Przyjechaliśmy do Kiekrza -- jesteśmy teraz członkami Yacht Klubu Wielkopolski i rozpoczęliśmy dzisiaj praktyczny kurs żeglarski (...)Po zajęciach trochę leżakowaliśmy a potem wypłynęliśmy sami naszą „P-siódemką”." co za kretyn i w jakim celu rozszerzył obowiązek posiadania stopni na jachty posiadane na własny użytek nie mam zielonego pojęcia.
Ale nie tu problem, na "PZŻ-towską bumagę" jak się wyraziłeś, pracuje kilka tysięcy skiperów na samych Mazurach, na innych akwenach drugie tyle. W Polsce z uwagi na szerokość geograficzną nie można tego traktować jako jedyne zajęcie. Zajmują się tym przeważnie studenci, ludzie ci balansowali i balansują na granicy prawa, tylko dlatego iż polskie stopnie żeglarskie ktoś bardzo źle umocował w prawie. Do wożenia "tangiem" czy "soliną" dzieci po Mazurach nie trzeba mieć akademii, w zupełności wystarczy "PZŻ-towska bumaga" a co zrobisz jak "jacyś mądrzy" zażyczą sobie zawodowych uprawnień porucznika żeglugi śródlądowej (ja akurat mam i co z tego).
K
Akurat nie powołuję się na autorytet Mamy lecz na fakty w roku 1947 skiperzy jachtów prywatnych nie podlegali obowiązkowi posiadania stopni. Nie wiem kto kiedy i po co to wymyślił i to nie mój protoplasta, gdyż całe szkolenie było kulą u nogi sportu. Jeszcze raz powtarzam iż gdyby nie podciągnięto całego żeglarstwa pod sport nie było by sprzętu, rejsów zagranicznych, COSowskich paszportów, klauzul i innych możliwości pływania. Obojętnie czy to się komu podoba czy nie stopnie były dla pływań klubowych, przypominających dzisiejsze pływania komercyjne.
Usiłujesz udawać że nie rozumiesz iż wysoki wyczyn sportowy wymaga zaplecza.
Zobacz sobie tutaj: http://www.sailing.org/23159.php?PHPSESSID=ff80fb2ad0c17bf0945cf896c489dca6
http://sport.onet.pl/0,1248750,1741576,druk_wiadomosc.html
Dyscyplinę sportu z takimi sukcesami powinno finansować Państwo, i to droga dotacji a nie nadaniem praw do pobierania opłat w jego imieniu.
KIdźmy dalej - jesteś, o ile mi wiadomo, zwolennikiem całkowitej likwidacji wyższych patentów morskich -.........cytat z K.M.
Jeśli tak czytasz co piszę ja lub inni to rozumiem dlaczego gadamy jak ślepy z głuchym. Jestem znany z tego, że od dyskusji o sposobie liberalizacji i konkretnych rozwiązaniach trzymam się z daleka. Samą ideę oczywiście popieram z całego serca. Tym co mi leży na sercu głównie to jest to problem edukacji żeglarskiej i w tym sensie utożsamianie liberalizacji z analfabetyzmem wkurza mnie a ludzi operującym takim argumentem ośmiesza całkowicie. To dla mnie jest dopiero przykład nieuctwa, nieuctwa lub cynizmu. Na moim podwórku edukacji największym wrogiem i przyczyną wszelkiego zła jest zadekretowany monopol Chocimskiej. Rozwijające się szkoły nastawione na edukację a nie produkcję "świstków" (oczywiście są pozytywne wyjątki) natrafiają na barierę. Tym samym na bariery natrafia sama edukacja. I tylko dokończenie procesu liberalizacji monopol Chocimskiej zniszczy a otworzy drogę tym co chcą wyposażać żeglarzy w wiedzę i umiejętności.
Wierzę, że świadomość wolnego wyboru zwiększa u ludzi poczucie odpowiedzialności za siebie i innych. Żaden rozsądny człowiek nie usiądzie za sterami jachtu bez zdobycia umiejętności i uda się w tym celu do jakiejś szkoły a kończąc ją otrzyma jakiś Certyfikat Kwalifikacji. Bez przymusu i z jakim skutkiem! Oto cel moich wysiłków. Szarżami, stopniami i czym tam jeszcze niech się zajmują ci co się na tym znają. Jeśli mam jakiś cień poglądu to jest mi najbliższy ten, że nie można być tylko trochę w ciąży. Znaczy to, że jak ktoś wypływa na morze to musi mieć określoną wiedzę i umiejętności i tego nie powinno się szatkować na plastry. Analogicznie na śródlądziu, albo potrafisz albo nie. To prosty, niemiecki sposób rozumowania. To tylko moje prywatne zdanie z którym się nie obnoszę. Rozpisałem się bo zrobiłeś sieczkę czytelnikom na temat moich poglądów i musiałem to wyprostować.
W meritum mojego komentarza , który komentujesz , kręcisz! Oczywiście i jednoznacznie przypisałeś "winę" za Lipcowe patenty środowisku liberatorów. Rozumiem, że wobec faktów, wycofujesz to bzdurne oskarżenie.
Rozumiem, że wobec faktów, wycofujesz to bzdurne oskarżenie.
"Bzdurne oskarżenie" mógłbym poprzeć głównie cytatami z Twoich prywatnych listów. Proszę więc niniejszym o pozwolenie na ich przytoczenie. Jeżeli pozwolenia nie dostanę, będę oczywiście zmuszony wycofać to, co napisałem pod Twoim adresem. Decyzja należy do Ciebie.
Na szczęście inne teksty, o których piszę, zostały opublikowane i każdy może się z nimi zapoznać.
pozdrowienia
krzys
"afera" Lipcowa jest świeżej daty a prywatną korespondencję przerwałem przed dwoma laty co najmniej. Bzdurnym oskarżeniem nazwałem oskarżenie przyjemniaczków o autorstwo lub patronat nad Lipcowym Rozporządzeniem. Jeśli masz jakieś dowody w "czarnej teczce" publikuj. Ja na tym konczę dyskurs, szkoda czasu, tym bardziej, że nie mam pojęcia o co tak naprawdę walczysz. Kiedyś walczyles o kluby a ja sercem jestem za klubami. Klubami takimi jak mój, samofinansującymi się.
Mojemu klubowi ta cała pokrętna filozofia jaka tu jest prezentowana, jest najzupełniej obca.
O zlikwidowaniu nieuzasadnionych rygorów formalnych napisałem po raz pierwszy w roku 1981 (tekst „W obronie żeglarza” , który się nie zachował) a potem tutaj http://www.kwasniewska.pl/polemika/teksty.htm
Pozdrowienia
Krzysztof
"W obronie żeglarza"? Wielka szkoda że ów text się nie zachował (nawet w przysłowiowych Mańkowskich Żaglach), bo jak się domyślam, chodzić mialo o "obronę" żeglarza przed dostąpieniem prawa samodzielnego prowadzenia jachtów? Sam chętnie zapoznałbym się z owym manifestem związkowego betonu - być może gdyby Panu się wtedy powiodlo, dawno zapomniałbym o zrobionej kiedyś w liceum "zabaweczce", nie czując się na siłach odbyć wymaganych na sternika (do 1881 roku najniższy stopień pozwalający samodzelnie prowadzić najmarniejszą Omegę) dezecianych galer i trzydniowej "sesji egzaminacyjnej" w Jadwisinie. Jestem jakoś tak dziwnie spokojny o to że druga z Pańskich propozycji (zlikwidowanie wymogu patentów dla "niezarobkowych" żeglarzy) miała nieporównanie mniejsze szanse na akceptację przez Pańskich związkowych towarzyszy, dobrze więc się stało że i ta pierwsza upadła.
A może ogloszony na początku lat 90-tych związkowy "projekt" (publikowany zdaje się w Żaglach), przewidujący całkowite skasowanie tak "zdeprecjonowanego" żeglarza (być może po jakimś czasie powstałaby w zamian kolejna "zabaweczka' w rodzaju borzyszkowskiego "Jungi"). i zmuszenie posiadaczy patentów żeglarza do "zrobienia" sternika w ciągu pięciu lat pod rygorem utraty wszelkich uprawnień - to też była Pańska propozycja?
Też żałuję iż tekst się nie zachował, ostatnio prosiłem Colonela, żeby przejrzał papiery po swojej Mamie, bo pamiętam iż Jej dawałem. Może ktoś z czytelników znajdzie go u siebie kiepska odbitka ze starej światłokopiarki, kopia maszynopisu (oryginału mi "Żagle" nie zwróciły), niestety nie przeżyła kilku przeprowadzek.
Znowu opowiadasz o swojej "martyrologii" a ja powtarzam Ci iż tak się składało, że na Mazury mieliśmy więcej miejsc niż chętnych i robiliśmy "łapanki" w zielonych drużynach i po znajomych. zdający na sternika miał przeważnie za sobą nie jeden a dwa rejsy mazurskie. Sam przyznałeś iż ówczesny egzamin na żeglarza dla 12 letniego dziecka z nadawaniem uprawnień w wieku lat 16 tu był bez sensu.
W tamtych latach koncepcja zlikwidowanie wymogu patentów dla "niezarobkowych" żeglarzy miała szanse gdyż pieniądze na działalność w klubach i Okręgach "były zabezpieczone" i na opłatach egzaminacyjnych tak na prawdę nikomu nie zależało. Osobiście nie płaciłem za egzamin na żeglarza i sternika i pierwsze moje egzaminowania na żeglarza również były za darmo, ale jak zamarzyłem sobie deskę z polerem, uchami i knagą (pytałem przeważnie z węzłów), również dostałem ją za darmo, Okręg zapłacił (pieniędzmi na sport) za knagę ucha i poler a szkutnik klubowy z moja pomocą zrobił to tak jak chciałem.
Dodam jeszcze iż w klubie, w którym w zamierzchłych czasach bylem trenerem i były łódki na półce czekające na zawodników, dziś prawie wcale nie ma łódek klubowych.
Wtedy egzaminy były praktycznie kulą u nogi, dziś w niektórych okręgach są niestety podstawą egzystencji.
Krzysztof
Uproszczenie zdobywania podstawowych uprawnień i zezwolenie żeglarzom na samodzielne prowadzenie łodzi żaglowych (jak wcześniej uwolnienie od patentów żaglówek do 7 m kwadr. powierzchni żagla) było wielkim krokiem ku normalności. Po tamtych z zamierzchłej przeszłości, z duzymi opóźnieniami przyszły następne (bezpatencie do 5m długości i 10 m kwadr. żagla w pasie do 2 Mm od morskiego brzegu, następnie złagodzone do 5 m długości bez ograniczenia powierzchni żagla...)Teraz prowadzenie jachtów i łodzi do 7,5 metra długości nie wymaga uprawnień - jesteśmy blisko tego, jak wyglądają standardy w cywilizowanym świecie.
To, że jakiś kapitan żaglowca uważa inaczej, mnie naprawdę mało obchodzi.
Robert
(nieuk w średnim wieku, ale nieubłaganie, z dnia na dzień, coraz starszy, który się do owego majstrowania osobiście nie przyczynił, ale dzielnie sekundował)
PS: Panu Krzysztofowi przypominam, że po przywoływanym przez niego roku 1981 (Stan Wojenny!) nastąpił również słynny ROK 1984.
2. Standardy w cywilizowanym świecie nie przewidują wożenia pasażerów bez kwalifikacji.
3. Żeglarz był "zabawką dla dzieci", jest tak książeczka "regulamin sprawności zuchowych" radze poczytać i niczym innym nie był żeglarz.
K
Żeglarz był "zabawką dla dzieci", jest tak książeczka "regulamin sprawności zuchowych" radze poczytać i niczym innym nie był żeglarz.
A jakich to jeszcze oprócz żeglarza "sprawności zuchowych" wymagano od kandydatów na stopień sternika jachtowego w wieku 16-18 lat?
K
Pokaż mi jakikolwiek cień sensu w niepełnoletnim sterniku jachtowym. Był to przez 2 lata jedynie nic nie znaczący papier, jachty i dzieci i tak powierzano jedynie osobom pełnoletnim.
Na przykład taki sens, że rodzice posiadający jakiegoś tam Ramblera lub Misia mogli puścić szesnastoletniego sternika na wakacje samego (albo tylko z mamą lub starszym bratem ale bez ojca posiadającego patent), powierzając mu rodzinny jacht. A Pan jak zwykle potrafi wyobrazić sobie tylko te obce dzieci wożone za pieniądze...
Ręce opadają :-(((
K
Czy nie rozumiesz prostej sprawy. w Szwecji na jachtach zmieścili by się wszyscy obywatele i jeszcze było by troch miejsc, tam nie ma zcegoś takiego jak czartery i rejsy komercyjne. Zauważ że ja od wielu lat pisze o podziale chcesz pływać z qmplami to pływaj, chcesz wozić pasażerów to kwity. nie wydumane przeciw poząrowe i ITRy gdzie uczą wezła ratowniczego i pozwalają wystrzelić prę przeterminowanych rakiet za 1000 zł.
Prosty kwit z wiedzą z nawigacji przepisów i tyle.
Szwecja ma około miliona jachtów na niecałe 9 mln mieszkańców, ale w niej nie było zaborów i 2 wojen.
Powtarzam rekreacja bez kwitów komercja z rygorami jakie są potzrebne
K
K
Bo w Zarządzie tego Związku siedzą nieudacznicy którzy tylko potrafią rozpamiętywać czasy jak byli "wadzą" i łupili swoich "poddanych" natomiast w nowej rzeczywistości się całkowicie pogubili.
"Dlaczego tak nie jest????"
Trafiony i zatopiony bronią własnego związku.
Naprawdę nie wiesz dlaczego tak jest ?
To ci odpowiem - dlatego, że ludzie twego pokroju z twego związku od dziesiecioleci na siłę wyrywają jak te hieny cmentarne, pieniadze od prostych żeglarzy.
Wypracowali sobie dobrymi starymi komuchowymi układami prawne umocowanie tego procederu a ponieważ nie znam żadnego stworzenia, które od "koryta" samo odejdzie to trzymacie sie owego naczynia wszystkim co posiadacie.
A wszystkie te wasze działania odbywaja sie pod medialna przykrywką "bezpieczeństwa na wodzie" odmienianego przez okreslenia "potopią się" i pochodne.
Ostanio modne staje się podciaganie pijanych żeglarzy pod wspólny mianownik zwany liberalizacją.
Ciekawe szanony kapitanie co jeszcze wymyslicie w tym waszym - bo nie moim -"związku".
I póki w konstytucji nie będzie napisane, że rekreacja (jakakolwiek) uwolniona jest od działań i wpływów związków sportowych póty chyba na banderach krajów ludzi żeglarsko pływać należy.
Kocur
K
Będziesz płacił podatek za trzymanie łódki na Wiśle i to znacznie więcej niz za śródlądową rejestrację
A to kiedyś wasz związek bronił żeglarzy przed podatkami czy innymi obciażeniami? A jakby była łódka zarejestrowana to by nie trzeba płacić od niej podatku?
Przestań bełkotać, bo to co piszesz to już czyste trolowanie.
K
Po pierwsze - proponujęPanu nawet telewizję ogladać ze zrozumieniem i dorobiną nieufności... Kiedyś w końcu ta trudna sztuka może się panu udać...
Po drugie - powielaczowe "prawo" którym dyrektorzy RZGW chcieliby narzucać coś właścicielom jachtów rekreacyjnych - jeśli tylko postanowią obstawać przy jego obecnym kształcie - padnie przy pierwszym kontakcie z WSA.
I to by było na tyle w sprawie Pańskich rewelacji o "podatku za trzymanie łódki na Wiśle"...
Może przy okazji warto jednak wspomnieć o genezie tego bubla prawnego? Otóż podstawa prawna na jaką powołują się urzędnicy, została gładko zaaprobowana przez obecnego Przezesa Pańskiego Zwiazku (PZŻ), Wiesława Kaczmarka - kiedy pełnił on jeszcze funkcję ministra.
W zasadzie pan prezes PZŻ podpisał akt prawny wersji znacznie surowszej - takiej, która zezwalała na opodatkowanie sumą 76 PLN za każdy m2 każdej przystani czy porciku klubowego... Dopiero zorganizowane działania indywidualnych żeglarzy przeciw Pańskiemu Prezesowi i przeciw zapisom podpisanemu przez niego aktu prawnego spowodowały szybkie wyłączenie spod działania przepisów o opodatkowaniu dna jezior i rzek działalności turystycznej i rekreacyjnej - na wyższym, ustawowym poziomie legislacji...
Tak tylko mimochodem o roli Pańskiego Prezesa tu przypominam - gdyby zapomniało się Panu kto, w jakiej kolejności oraz jak przysłużył się żeglarzom i właścicielom przystani... Tylko na wypadek kiedy by się Panu Kwaśniewskiemu znowu zapomniało albo nie zrozumiało - początek:
http://www.sail-ho.pl/article.php?sid=956
oraz finał sprawy:
http://www.sail-ho.pl/article.php?sid=1281
Ahoj
Jaromir
K
p.s. Jakoś trzeba znaleźć te pieniądze do wpompowania w piłkę.
K
Pan poseł D-K i jego pamiętne "koło przyjaciół żeglarstwa" czwartej kadencji Sejmu, trudno zapomnieć zaiste...
Powiada Pan Panie Krzysztofie, że ów pan poseł D-K "działał w kierunku"?
Proponuję jednak zajrzeć do archiwów. Może po lekturze wystąpień sejmowych pana D-K przejrzy Pan Panie Krzysztofie w jakim w istocie kierunku pan D-K działał...
BTW - Czy zna Pan Panie Krzysztofie powiedzenie, dotyczące pewnego systemu politycznego a także pewnej formacji światopoglądowej z nim związanej?
Upraszczając - powiedzenie to mówi że "... socjalizm zawzięcie walczy z problemami, które nie istniałyby gdyby nie socjalizm"
Tak mi się to akurat powiedzenie z tematem "podatku podwodnego", pana posła D-K oraz Prezesa PZŻ-tu natychmiast skojarzyło...
Przyzna Pan Panie Krzysztofie - nie bez przyczyny, nieprawdaż?
Mam przy tym nieodparte wrażenie, że działacze Pańskiego związku, walczą od lat wyłącznie niemal z problemami, jakie sami swoją dzialnością stwarzają.
Może już pora wreszcie spocząć w tym boju, Panie Krzysztofie...? Powiedzieć papa drogi peżetżeciku, papa...
Ahoj
Jaromir Rowiński
2. Związek nie jest odpowiedzialny za:
a. Dwie wojny światowe.
b. PRL
c. Podatek podwodny.
d, Podatek od statków na Wiśle.
e. Wszystkie inne podatki wymyślone w Polsce.
f. Inne kataklizmy w Polsce
g. Ocieplanie się klimatu
h. Dziurę ozonową
i. inne kataklizmy na świecie
3. Każdy kto żeglował po morzu w czasach PRL zawdzięcza to działaniu Związku, czy się to komuś podoba czy nie.
4. Każdy kto na patent PZŻ dostał pracę za granica zawdzięcza to działaniu Związku, czy się to komuś podoba czy nie.
5. Każdy kto w powojennej Polsce żeglował regatowo zawdzięcza to działaniu Związku, czy się to komuś podoba czy nie.
K
pkt 3,4,5
Nie ! Nie poniosło mnie ZAWDZIĘCZA.
Właśnie działanie Związku i odpowiednie lobbowanie Jego działaczy u władz spowodowało iż w socjaliźmie żeglarze mieli nieco dłuższy łańcuch od pozostałych obywateli.
W gomułkowskich czasach można było wyjechać za granicę
2e. Brak obowiązkowych rejestracji i oznaczenia jachtów spowodował moją realną stratę finansową, na szczęście niewielką (rozdarcie pontonu), ale jakby nie było pontonu, który ochronił jacht, byłby skasowany jacht. Zatonąć by nie zatonął bo ma 2m sześcienne komór ale na pewno woda by zniszczyła wszystko co było wewnątrz (komputer, aparaty fotograficzne).
2.f Katastrofa na Mazurach nie świadczy o niczym, porównaj sobie statystykę wypadków samochodowych.
Temat przywilejów to się powtórzę jeszcze raz iż ŻADEN POLSKI ZWIĄZEK SPORTOWY nie może się poszczycić takimi sukcesami. Poczytaj tutaj Na stronie ISAF (miedzynarodowej federacji zeglarskiej)
http://www.sailing.org/23159.php?PHPSESSID=ff80fb2ad0c17bf0945cf896c489dca6
Na portalu ONET
http://sport.onet.pl/0,1248750,1741576,druk_wiadomosc.html
Czy nie uważasz że dyscyplina sportu, z takimi osiągnięciami powinna być finansowana przez Państwo w całości, nie tylko kadra narodowa?
Pozdr.
Krzysztof
W gomułkowskich czasach można było wyjechać za granicę
W hitlerowskich czasach można było wydostać się z Auschwitz:
2e. Brak obowiązkowych rejestracji i oznaczenia jachtów spowodował moją realną stratę finansową, na szczęście niewielką (rozdarcie pontonu), ale jakby nie było pontonu, który ochronił jacht, byłby skasowany jacht.
Rozumiem że gdyby tamten jacht był zarejestrowany, to uderzywszy w ponton nie rozdarłby go tylko odbił się jak od odbijacza, a gdyby pontonu nie było, skończyłoby się na nieszkodliwym puknięciu w burtę Pańskiego jachtu? :->
Zatonąć by nie zatonął bo ma 2m sześcienne komór ale na pewno woda by zniszczyła wszystko co było wewnątrz (komputer, aparaty fotograficzne).
Oprócz tego komputera także gumiaki, sztormiak i suwmiarkę, w wyniku czego Pan Krzysztof nie mógłby robić przeglądów :-> Jednak nie odpowiedział mi Pan dotąd dlaczego nie podjął Pan zdecydowanych kroków mających na celu zidentyfikowanie i zatrzymanie sprawcy (można było przecież, niezależnie od wewania Policji Wodnej stacjonującej stoklikadziesiąt metrów od miejsca zdarzenia, zrobić zdjęcie tymi aparatami z jachtu, skoro nie zostały zniszczone). Spekulował Pan tylko coś jakoby uderzenie w ponton było tak słabe, że rozdarcie dało się zauważyć dopiero wtedy gdy jacht sprawców kolizji znikał już na Bełdanach lub za mostami. Skoro tak słabe uderzenie przedziurawiłoby burtę Pańskiego jachtu w stopniu grożącym zalaniem wnętrza - to coś kiepsko świadczy to o grubości poszycia. Jak na przechodzonej czarterowej wydmuszce z posezonowej wyprzedaży, obliczonej na max. czteroletnią exploatację, a nie na przyzwoitym jachcie budowanym na własny użytek. I Pan, Panie Inspektorze Kwaśniewski Krzysztofie, na CZYMŚ TAKIM pływa???
No cóż... czas się przyzwyczaić do nowych czasów :)
1. Remonty 5ciu stadionów za co najmniej 200 mln złotych każdy.
2. Budowa Stadionu Narodowego co najmniej 500 mln złotych + podatki których nie zapłacili i nie zapłacą już właściciele straganów na stadionie 10-lecia + zasiłki dla bezrobotnych tych co stracili pracę w sklepikach i na straganach przy stadionie 10 lecia.
3. Pensje pięciu koordynatorów do spraw euro 2012 i ich biur. Co najmniej 30 wysokopłatnych etatów.
To dokładnie wszystko z Twojej kieszeni,
K
Towarzysz poseł Jakub Derech - Krzycki odegrał ważną, kto wie czy nie decydującą rolę w utrupieniu szansy na liberalizację już wiosną 2005 roku, przez odrzucenie poprawek Senatu RP, zakładających podwyżeznie bezpatentowego i bezrejestracyjnego limitu z 5m na 7,5m długości jachtu. Jakich głupot naopowiadał i jakich manipulacji się dopuścił podczas decydującego posiedznia Komisja Kultury Fizycznej i Sportu (podczas posiedzenia plenarnego na którym głosowano poprawki poseł Tomaszewski powoływał się na jego wystąpienie) - można przeczytać tu:
http://orka.sejm.gov.pl/Biuletyn.nsf/0/AF70F96DB693BCB5C1256FF8003ECE6D?OpenDocument
(wypowiedź zaczynająca się od słów: "Chciałbym przedstawić opinię przeciwną..." )
Na dodatek wykazał się takim tupetem, że ledwo parę tygodni wcześniej wątpliwie zaszczycił swoją obecnością warszawską imprezę SIZ. Pewnie gdyby SIZ odbyło się już po jego wystąpieniu - wyleciałby stamtąd z hukiem po schodkach.
K
p.s.
Nie będę się powtarzał jakie jest moje zdanie o liberalizacji w tym stylu, odsyłam do mojego wystąpienia do Posłów http://jachting.pl/forum/viewtopic.php?t=132&sid=3c4227fc75570fa747d31146536ffc00
K
odsyłam do mojego wystąpienia do Posłów
Przeczytałem, ale coś chyba data mi się nie zgadza? ;-> Pańskie wystąpienie nosi datę 30 Kwietnia, 2007, podczas gdy "śmierć jaskółki tamtej wiosny" do jakiej przyczynił się tow. JDK o którym tu jest mowa miała miejsce niemal równo 2 lata wcześniej.
No i gdzie jest Pańskie wystąpienie do posłów sejmu kadencji 2001-2005 w obronie interesów właścicieli niezarobkowych jachtów prywatnych, na których spaść miały wszelkie rejestracyjne i przegladowe szykany (nie wspominając już o utrzymaniu restrykcji patentowwych)? Wtedy gdy wszystko idzie po myśli Pańskich związkowych towarzyszy, siedzi Pan cicho jak mysza pod miotłą! Larum gra Pan dopiero wówczas gdy pojawia się szansa na znaczące zluzowanie rygorów. Tak było w roku 1981, gdy "bronił" pan żeglarzy chcąc w istocie nie dopuścić ich do samodzielnego prowadzenia "Omeg" bez odbycia dezecianych galer podczas egzaminu na sternika, tak było i w roku 2007, gdy odmiennie niż 2 lata wcześniej, można bylo spodziewać się że liberalizacja w żeglarstwie staje się tym razem faktem. CIekawe czy się Pan odezwie w obronie tych "niezarobkowych", gdy tow. Sztosio, szara eminencja w tzw. Izbie Żeglarstwa i Sportów Wodnych skupiającej dzialaczy PZŻ, przedstawicieli stoczni jachtowych oraz... towarzystw ubezpieczeniowych(!) zacznie forsować projekt przepisów zakładających wprowadzenie powszechnego obowiązku ubezpieczeniowego dla żeglarzy, jak to odgrażał się już parę lat temu na łamach "Życia Warszawy: "Liberalizacja będzie postepować, ale nie bez konsekwencji. W pewnej chwili wkroczą do gry towarzystwa ubezpieczeniowe i wprowadzą obowiązkowe ubezpieczenia od OC". A ubezpieczenie jachtu w należącej do "Izby" firmie byłoby, jak należy się domyślać, posiadaniem patentu oraz zarejestrowaniem i poddaniem jachtu przeglądowi w PZŻ.
No i te Pańskie naiwne argumenty w piśmie do Komisji: Jeżeli chodzi o koszty to akurat koszt rejestracji jest przysłowiową „kroplą w morzu” wszystkich kosztów utrzymania jachtu. Każdy posiadający jacht przyzna mi rację... Albo: nie jest wielkim problemem ani stratą czasu, zwrócenie się do człowieka, którego jacht stoi o trzy polery dalej lub w ostateczności na sąsiedniej przystani z prośbą: „zrób mi przegląd bo właśnie mi się skończył”.
Nie dziwota zatem że znalazły one posłuch jedynie wśród przedstawicieli "Samoobrony". Co do tego ostatniego argumentu "przyanjmniej dwóch inspektorów na każdej przystani" - spróbuj Pan skontaktować się z zasiedziałym działaczem WOZŻ, niejakim Cisem Jackiem, powszechnie znanym jako "666". Od pewnego czasu złorzeczy on, że Nadleśny Dziadek WOŻZ, tow. inspektor H. praktycznie zablokował możliwość awansu takim jak on, którzy też pragnęłiby dobrać się do łatwej kasy.
Tomku !
Cokolwiek Ci teraz odpiszę będę się powtarzał, więc jak chcesz poczytaj sobie wszystkie moje posty od początku. Chcę tylko zwrócić Tobie uwagę iż celowe przekręcanie cudzych nazwisk nie jest ani dowcipne, ani eleganckie. Mimo wszystko polecam Ci lekturę książki Kamyczka,
Pozdr
Kcelowe przekręcanie cudzych nazwisk nie jest ani dowcipne, ani eleganckie
Odpowiem (lekko parafrazując) słowami Wojciecha Cejrowskiego z książki "Kołtun się jezy":
"Bo jak wyczuwam szujostwo, szelmostwo, szalbierstwo, szulerstwo, szubrawstwo, ścierwo, świństwo, szwindel, to samo mi się szzzzepleni!"
Z powodu takiej a nie innej sytuacji politycznej, żeglarstwo by w ogóle mogło istnieć zostało podciągnięte pod "sport" tylko dlatego mogły odbywać się rejsy zagraniczne, tylko dlatego spora grupa kapitanów ( ja niestety nie), miała COS-wskie paszporty, takie jak sportowcy wyjeżdżający za granicę na zawody, ponieważ wówczas wszystkie jachty morskie były własnością klubów zrzeszonych w PZŻ, włażnie ta a nie inna organizacja zajmowała się weryfikacją zarówno jachtami pod względem stanu technicznego jak i kwalifikacjami kadry i ich uprawnieniami do pełnienia na nich funkcji skipera lub zastępcy.
Zauważ iż w każdym kraju, na które się powołujecie jachty zarobkowe podlegają rygorom, zarówno kontroli stanu technicznego jak i kwalifikacji kadry.
Nieważne czy Związek czy Urzędy winny wypracować system szkolenia kadry, i przepisy kontroli sprzętu, ale ponieważ Związek w przedpotworkowym okresie robił to dobrze. to nie widzę zastrzeżeń by miał robić to dalej, natomiast nie powinno to być podstawą jego egzystencji. Związek, którego zawodnicy dostarczyli Krajowi najwięcej medali mistrzostw świata, znajdujący się na drugim miejscu w światowym rankingu organizacji międzynarodowej winien być finansowany przez Państwo, w odróżnieniu od piłki, która nie może się poszczycić żadnym z takich sukcesów.
K
Nigdzie nie piszę iż chcę, by wróciło. Zauważ iż o uwolnieniu od części wymogów jachtów rekreacyjnych utrzymywanych na własny użytek pisałem już w roku 81.
Tak samo jak nikt nie pozwoli założyć w Polsce szpitala i zatrudnić tam ghańskich felczerów, nie pozwoli nieprawnikowi występować w cudzym imieniu przed sądem, niefarmaceucie sprzedawać lekarstw w puncie aptecznym itp tak samo nikt nie powinien pozwolić zatrudniać na "jachtach komercyjnych" (czytaj małych statkach pasażerskich), ludzi bez odpowiednich kwalifikacji.
Żeby było jasne nie mam w tym żadnego prywatnego interesu.
Piszesz:
"A propos tych zawodników to są sportowcy więc niech płacą sobie składki i niech budują sobie związek"
Wysoki wyczyn sportowy wymaga dużego zaplecza ludzkiego, sprzętu, zawodników trenerów. Nie można ograniczać tego do grona ludzi najbogatszych. Zobacz sobie ośrodki z których wywodzą się olimpijczycy, czy myślisz że one są dziś w stanie wychować następnych. Dlaczego piłkarze nie borykają się z trudnościami? Mają pieniądze na działalność mają stadiony (podarowane przez Państwo), kadrę szkoląca zaplecze ludzkie. Nikt nie protestuje przecie takiemu wykorzystywaniu naszych podatków, a piłka nie dokonała w Polsce nic, ani jednego złota na mistrzostwach świata nie mówiąc już o olimpiadzie.
Mogę Ci wskazać co najmniej kilku polskich żeglarzy, którzy mają więcej sukcesów międzynarodowych niż cała polska piłka nożna.
Krzysztof
"...piłka nie dokonała w Polsce nic, ani jednego złota na mistrzostwach świata nie mówiąc już o olimpiadzie..."
Już nawet takim stwierdzeniem podważasz swoją wiarygodność...
1972 Monachium - zloto na olimpiadzie (w finale dokopano :-) ZSSR)
1974 Monachium (?) - brąz na mistrzostwach świata (drużyna Górskiego, tak jak wyżej)
1992 Barcelona - brąz na mistrzostwach świata (Piechniczek)
1972 Monachium - zloto na olimpiadzie (w finale dokopano :-) ZSSR)
1974 Monachium (?) - brąz na mistrzostwach świata (drużyna Górskiego, tak jak wyżej.)
Sam przekonywałeś mnie w tej witrynie iż sprawy z przed trzydziestu z górą lat nie maja prawa być brane pod uwagę.1992 Barcelona - brąz na mistrzostwach świata (Piechniczek) przepraszam ale uszło to mojej uwadze.
Jednak jest to mniej niż przywieźli do Polski żeglarze w samym roku 2007, w samym Poznaniu mogę przytoczyć Ci nazwiska żeglarzy, którzy jednoosobowo mają większe sukcesy niż cała polska piłka.
Czy uważasz, że osiągnięcia te są tak duże, że że usprawiedliwiają pompowanie w tę dyscyplinę astronomicznych pieniędzy podatnika?
K
Sam przekonywałeś mnie w tej witrynie iż sprawy z przed trzydziestu z górą lat nie maja prawa być brane pod uwagę.
Znów wekslujesz dyskusję... Pisaleś wielokrotnie o braku JAKICHKOLWIEK osiągnięć pilkarskich, prawda? Dalem przyklady takich osiągnięć aby wykazać brak rzetelności lub znajomości tematu, a Ty znów w bok...
W Monachium w 1972 finale "dokopaliśmy" Węgrom 2:1
Wypadałoby dorzucić jeszcze srebrny medal w Montrealu 1976
Tyle że te sukcesy to włąsciwie osiągnięcuia jednego człowieka,
nieodżałowanego Pana Kazimierza. Bo potem to już ......wszyscy wiemy
A tak w ogóle to ta dyskusja nie ma sensu.
Stadiony sie buduje nie dlatego, że takie jest widzimisie PZPN, Lecha czy kogokolwiek,
tylko dlatego, że ludziska, na czym boleję, wolą ogladać, popijąc piwko, kopaczy nożnych
niż Karola Jabłońskiego, Mateusza Kusznierewicza innych wspaniałych żeglarzy,
których podziwiam i szanuje
To nie tak, żeglarstwo jak każda inna dyscyplina sportu wymaga promocji. Tylko, że to trzeba umieć i chcieć robić. Niestety w organizacji do tego powołanej cały wysiłek idzie w kierunku utrzymania się przy mitycznej "władzy żeglarskiej". Ludzie, którzy mentalnie tkwią jeszcze w poprzedniej epoce, zamiast szukać sponsorów, wydeptywać ścieżki do TV i promować sport żeglarski umieją tylko płakać jak baby.
K
Pan Kazimierz był WIELKI. ale nie tylko on miał sukcesy.
Od początku:
1972 - złoto na olimpiadzie w Monachium
1974 - trzecie miejsce na MŚ w Monachium
1976 - srebro na olimpiadzie w Montrealu
1982 - trzecie miejsce na MŚ w Hiszpanii
1992 - srebro na olimpiadzie w Barcelonie
K
1972 Monachium - zloto na olimpiadzie (w finale dokopano :-) ZSSR) WĘGROM!
1974 Monachium (?) - brąz na mistrzostwach świata (drużyna Górskiego, tak jak wyżej) Tak dokładnie to medal był posrebrzany, brąz dawali za 4 miejsce.
1992 Barcelona - brąz na mistrzostwach świata (Piechniczek) -1982 rok!!
Jeszcze było srebro na olimpiadzie w Montreealu w 976 oraz Bercelonie, chyba w 1992?
Ale co z tego? NIC!!!
K
młodziutka taka to znowu nie jestem, a trafnych osądów wysłuchuję z przyjemnościa...ten nie był takim.
To że kiedyś było tak a nie naczej to nie oznacza, że coś może trwać nadal. Co z tego, że kiedyś były jedynie kluby- jedynie to, że teraz zostały zepchnięte na margines a te co pozostały działają w innych realiach i na innych zasadach. Nie mówimy o jachtach zarobkowych a do tego argumentu się odwołujesz nieustannie mówimy o prywacie, mojej jego czy kogokolwiek innego własności zakupionej, odziedziczonej czy też wybudowanej za WŁASNE pieniądze,
Równiez to że świetlne lata temu pewien związek przez pewien czas wywiązywał się dobrze( nie wiem czy tak było ale nie ma to znaczenia) z powierzonych mu obowiązków nie oznacza że teraz po tak długim okresie w którym wywiązywał się z tego żle ba karygodnie ŹLE ma mu ten przywilej pozostać. Zrozum,że ciężko odrzucić argument ,że to system patentów, płatnych (łapówkarsko) przeglądów i tym podobnych systemów pobierania opłat pienięznych doszło do tragedii choćby na Mazurach to jest efekt tego co było i z czego PZŻ sie " wywiązywał".
poza tym TO NIE ZWIĄZEK SPORTOWY ma prawo dawać zielone światło łódce zarobkowej ubezpieczyciel owszem i to na takich zasadach że Ci rzetelni wypłacalni i praworządni ubezpieczyciele moga miec prawo do stawiania surowych wymagań co do sprzetu i sprawności - płacisz inwestujesz ale wiesz za co!i po co!
związki sportowe państwowe czy tez nie, powinny zajmowac się sportem bo do tego zostały powołane. Mamy nowe realia inny ustrój unifikację Europy nie wmawiaj nam , młodziutkim że to co było było super i może trwac nadal bo nie ma poprostu takiej możliwości
"Każde demokratyczne społeczeństwo, które nie rozgrywa swoich konfliktów, lecz konserwuje je poprzez zakazy, przestaje być demokratycznym " Do tego zmierzasz.. sadzisz że zakaz, nakaz czy rygor uzyskania płatnych przywilejów ma racje bytu ? Zrozum że czy tego chcesz czy nie świat się zmienił i nie idąc z nim do przodu...cofasz się tracisz rację bytu.
A jak związkowi brakuje kasy na promocję sportu to niech sobie wymyślą sposób zarabiania kasy a nie monopol na system płatnych przywilejów do których niesłusznie rości sobie prawo.
Aga_gagaa_Proczka
Nie pisze że coś ma trwać nadal, piszę dlaczego uprawnienia i przeglądy znalazły się akurat w PZŻ, a nie w urzędach, czy szkołach morskich. Do słynnego roku 1997 Związek robił to na tyle dobrze iż polskie patenty miały wysoką renomę na świece.
W roku 1991 pisałem „czy nie było by prościej pozostawić aktualny system stopni (...) ale traktując posiadane patenty tylko jako potwierdzenie umiejętności a powierzenie komuś jachtu powinno być wyłączną sprawą armatora” Całość teksu masz tutaj http://www.kwasniewska.pl/polemika/teksty.htm
Piszesz:
„ Nie mówimy o jachtach zarobkowych a do tego argumentu się odwołujesz nieustannie mówimy o prywacie, mojej jego czy kogokolwiek innego własności zakupionej, odziedziczonej czy też wybudowanej za WŁASNE pieniądze”
O uwolnieniu od wymogu posiadania patentów skiperów jachtów prywatnych posiadanych na własny użytek pierwszy raz napisałem w roku 1981 w tekście „w obronie żeglarza”, którego Żagle nie przyjęły do druku a potem na ile mogłem rozdawałem ksera z kopii. Mam nadzieję że jeszcze ktoś mi to dośle tak samo jak kilka miesięcy temu dostałem wspomniany wyżej „Jachting” i „Mańkowskie Żagle”.
Piszesz:
„TO NIE ZWIĄZEK SPORTOWY ma prawo dawać zielone światło łódce zarobkowej ubezpieczyciel owszem i to na takich zasadach że Ci rzetelni wypłacalni i praworządni ubezpieczyciele moga miec prawo do stawiania surowych wymagań co do sprzetu i sprawności - płacisz inwestujesz ale wiesz za co!i po co!”
I tu się mylisz prawo wykonywania zawodu skipera jachtu komercyjnego i atest dla jachtu komercyjnego powinna wystawiać instytucja państwowa, lub inna przez Państwo upoważniona.
Piszesz:
„Zrozum, że ciężko odrzucić argument ,że to system patentów, płatnych (łapówkarsko) przeglądów i tym podobnych systemów pobierania opłat pieniężnych doszło do tragedii choćby na Mazurach”
A zastanawiałaś się ile jachtów było w tym czasie na wodzie, ja myślę ze między 10 a 20 tysięcy. Porównaj to ze statystyką wypadków samochodowych.
Piszesz:
"Każde demokratyczne społeczeństwo, które nie rozgrywa swoich konfliktów, lecz konserwuje je poprzez zakazy, przestaje być demokratycznym”
A pokaz mi jakiekolwiek cywilizowane społeczeństwo bez żadnych zakazów i zezwoleń.
Piszesz:
„A jak związkowi brakuje kasy na promocję sportu to niech sobie wymyślą sposób zarabiania kasy a nie monopol na system płatnych przywilejów do których niesłusznie rości sobie prawo.”
Czy nie myślisz ze Związek, który przysparza Państwu najwięcej medali mistrzostw świata w konkurencjach olimpijskich i jest drugi w światowym rankingu powinien być przez Państwo utrzymywany, i to drogą dotacji a nie prawem zbierania opłat.
Krzysztof
Sam przyznałeś iż ówczesny egzamin na żeglarza dla 12 letniego dziecka z nadawaniem uprawnień w wieku lat 16 tu był bez sensu.
Nie przypominam sobie abym twierdził że jest to bez sensu (w latach osiemdziesiątych ub wieku, gdy wychowany pod butem straszliwego "Druha Szweda" uważałem patenty za całkiem uzasadnione wydawało mi się całkiem logiczne że dwunastolatka nie puszcza sie samego na łódkę za to po 4 latach, gdy od chwili zrobienia patentu miał już okazję się opływać daje mu się prawo do samodzielnego pływania). Za to gromiłem - tu na tej witrynie - jako dowód na totalną durnotę związkowej 'Rady Starców" owe zmuszanie dzieci z młodszych klas podstawówki do wkuwania na pamięć wektorów, nad czym płakał i Pan. Tyle że ja w odróżnieniu od Pana nie doszukiwałem się związku między "uwolnieniem żeglarzy" a potrzebą wkuwania wektorów przez dzieci.
Wtedy egzaminy były praktycznie kulą u nogi, dziś w niektórych okręgach są niestety podstawą egzystencji.
I co zamierza Pan zrobić z powyższą patologią, Panie Krzysztofie członku Zarządu Głównego PZZ? Ach, przepraszam, zapomniałem ze ZWIĄZEK powierzył Panu zupełnie inną misję niż zwalczanie patologii we własnych szeregach. A tak by się prosiło chociażby postawić genseka Stosia przed Sądem Koleżeńskim, za domniemane "nakręcenie" wywiadu dla dziennika POLSKA The Times, wywiadu mającego splugawić obraz polskiego żeglarza w oczach opinii publicznej...
Krzysztof
No tak, tylko czy na jakiekolwiek żeglarskie zawody przyjedzie do Polski 2 miliony ludzi żeby zostawić tu troche pieniędzy? - mieliśmy MŚ w klasie OK dinghy w zeszłym roku...
Nie twierdzę abym sie z tego cieszył, ale demokracja jest demokracją -ludzie głosują nogami.
ps moje dzieci ( i ja też trochę) żeglują wyczynowo - głównie za swoje pieniądze (trochę pomocy państwa jest, w formie dotacji celowych do kultury fizycznej i sportu młodzieży). I wolę taki układ niż dawne, dotowane bezpośrednio kluby z potwornym marnotrawstwem i sobiepaństwem lokalnych działaczy.
J.
podziel to przez 2 miliony wychodzi 2500 zł tyle powinien zostawić każdy kibic by to się zwróciło.
1. Zauważ iż nie liczę:
1. Kilku lat wypłat pięciu koordynatorów i ich biur.
2. Pracy oddziałów Policji zabezpieczających mecze.
3. Pracy szpitali, dla tych co oberwą.
Na pewno gdyby za te pieniądze postawić mariny miało by to więcej sensu i żeglarze pozostawili by więcej kasy.
K
Już sobie przypomniałem co mogło skłonić Pana do przypisania mi tezy której nie głosiłem. Owszem uważałem i nadal za totalny bezsens w czasach gdy był Pan trenerem zmuszanie dzieci w wieku 12 lat do robienia żeglarza, tylko po to aby te dzieci mogły prowadzić Cadety, pomimo że ówczesne przepisy nie wymagały posiadania jakiegokolwiek patentu do prowadznia jachtu wielkości Cadeta. Ale uważałem za bezsens ZMUSZANIE dzieci. Dotarło wreszcie do Pana?
Jeśli zaś dwunastolatek czuł się na siłach choćby i te nieszczęsne wektory wkuć na pamięć, aby tylko zdać na patent żeglarza, który w ciągu 4 lat "dojrzałby" do rangi "prawa jazdy", to z jakiej racji miałby Pan uważać to za bezsens (pomijając rzecz jasna wkuwanie wektorów)? Te 4 lata młodociany żeglarz mógłby cieszyć się pływaniem tak jak ówczesne przepisy na to pozwalały, wolny już od stresu że kiedyś czeka go egzamin be którego pozostanie "żeglarskim inwalidą", co mogło grozić tym jego kolegom którzy patentów jeszcze nie zrobili.
Jak to dobrze ze dziś te dylematy: robić patent od razu czy czekać aż do ukończenia 16 lat, mają już znaczenie marginalne w porównaniu z minionymi złymi czasami...
a tu kawałek twojej wypowiedzi
""dwunastolatek mógłby spokojnie poczekać te cztery lata realizując się w pływaniu na Cadetach aby tym łatwiej zdać na owe "poważne prawo jazdy" wtedy gdy będzie mogło mu się przydać, choćby do poprowadzenia Omegi.""
K
Może to i skleroza - ale niespotykanie wybiórcza.
Ma Pan niebywała zdolność do "zapominania" niewygodnych dla Pana faktów i okoliczności - i "wstawiania" na ich miejsce takich które służą potwierdzeniu z góry postawionej przez Pana tezy. Tak jak choćby z kolizją na Niegocinie której padłem ofiarą w 1997r: Ciekawe skąd pan się "dowiedział" jakoby sprawca kolizji płynął niezarejestrowanym jachtem co umożliwiło mu ucieczkę z miejsca zdarzenia. G...no prawda, bo tamten jacht nawet jeśli nie miał rejestracji (nie pamiętam czy miał, więc nic na ten temat nie pisalem, ale miał nazwę po której rozpoznawałem go jeszcze przez kilka sezonów po wypadku, a z miejsca kolizji nie uciekł (co nie zmienia faktu że jego "sternik" i tak okazał się taboretem)
Warto aby chętni do ewentualnej dalszej dyskusji z Panem zajrzeli pod wskazany link: rozprawiłem się tam z tezami jakimi Pan z uporem maniaka zaśmieca witrynę Don Jorge. Tu podam tylko jakiej manipulacji Pan się dopuścił. Zacytowane przesz Pana zdanie zostało wyrwane z kontekstu:
Tak, istotnie rekord Guinessa w głupocie. Poczynając od tworzenia i kultywowania systemu "uprawnień" - tam gdzie powinno się po prostu wsadzać dzieciaki na Optymisty i Cadety i pozwolić im się wyżyć pod opieką trenera i ratownika, aby w dorosłym życiu mogły już śmiało wykombinować sobie żaglówkę i cieszyć się z pływania na własny rachunek. Poprzez wymaganie patentu od dwunastolatków pływających na owych Cadetach - mimo że państwowe prawo tego nie wymagało (dwunastolatek mógłby spokojnie poczekać te cztery lata realizując się w pływaniu na Cadetach aby tym łatwiej zdać na owe "poważne prawo jazdy" wtedy gdy będzie mogło mu się przydać, choćby do poprowadzenia Omegi. Skończywszy na wymogu wkuwania wektorów podczas szkolenia. To Pański Związek i Pańscy towarzysze Związkowcy zgotowali ten los maluczkim! A Pan dał właśnie pokaz głupoty, dając świadectwo że nie widzi i nie chce Pan zrozumieć powyższego.
No i gdzie tu jest moja rzekoma krytyka możłiwości zdawania na żeglarza w wieku 12 lat, co przypisywał mi Pan w jednym z poprzednim komentarzy? Krytykowałem przymus zdawania na patent żeglarza pod rygorem niedopuszczenia do pływania Cadetami!
Dostał Pan już jedną żółtą kartkę od Gospodarza witryny za uporczywe trollowanie. Jeśli w wyniku wskazanej wyżej manipulacji otrzyma Pan kartkę czerwoną - nie będę po Panu płakał!
K
Czy my naprawdę jesteśmy gorsi od kiboli piłki kopanej????
K
Nie wytrzymałem. Przestań pisać takie durnoty, bo zwyczajnie się kompromitujesz. Tak samo nalezy przestać finansować lotów śmigłowcami i samoloami dla VIPów.
A od kiboli jesteście po stokroć gorsi, bo tamci co najwyżej wzajemnie sobie guzy ponabijają, a Twój związek wszystkie działnia koncentruje na wyrwaniu pieniedzy z Bogu ducha winnego człowieka. Jesteście gorsi od hien.
Bez odpowiedzi.
K
K
Pojęcie "żeglarstwa komercyjnego" również wymyśliłem ja kilka lat temu i to tu na Jurkowym portalu.
We wielu wątkach przebija się ten problem, nie rozwiązał tego nawet specjalnie utworzony temat oddzielnego newsa.
Problem będzie wracał doputy nie zostanie ostatecznie rozwiązany.
W postulowaniu czegokolwiek do władz należy postulować tylko i wyłącznie dla jachtów prywatnych utrzymywanych na własny użytek a nie tworzyć linii podziału długość lub powierzchnia żagla.
K
Dużo niżej pojawil się wątek słynnego podatku podwodnego i El Colonel wyjaśnia koledze Krzysztofowi jego "genezę". Prawidlowo wyjaśnia a poniżej felietonik jaki wówczas znalazł się na sail-ho. Dodam, że Pan Prezes był równocześnie ministrem w rządzie premiera L.Millera. Stąd tytuł felietonu "konflikt interesów..." I dodam, że Prezes będący równocześnie ministrem zadbał o to aby PZŻ nie znalazł się na liście organizacji konsultujących projekt. Po pierwsze ukryl przed żeglarzami ten projekt a po drugie nie musiał go opiniować. No ba jak zrypie to narazi się premierowi a jak poprze to skompromituje się przed całą żeglarską Polską. W ostaniej chwili sprawa wyszla na jaw i została poprze masowy protest skorygowana. Zmniejszono podatek. Nie przeszkodziło to temuż prezesowi na Sejmiku pochwalić się, że ten sukces zawdzięczamy nieocenionemu obrońcy spraw żeglarzy. Okazuje się, że niektorzy cierpią na sklerozę więc poczytajcie ci, którzy nie znacie faktów. Oto tekst:
W prasie centralnej Wysp Stowarzyszonych pojawiły się artykuły pod znamiennym tytułem ... Konflikt interesów Ministra Dóbr Wszelakich na jednej z Wysp.
Na Wyspach o ustroju demokratycznym nawet możliwość wystąpienia takiego konfliktu jest likwidowana w zarodku. Widocznie na tamtej Wyspie coś było nie tak z demokracją! A może z Ministrem.
Z tekstu doniesień wynikało, że ten konflikt został spowodowany faktem iż Minister był równocześnie Prezesem Stowarzyszenia Szczęśliwych Żeglarzy i był zmuszony zająć stanowisko / osobne na każdym fotelu / przy rozpatrywaniu wprowadzenia nowego podatku, czyniącego Wyspę bogatszą a żeglarzy, których reprezentuje, uboższymi. Rzeczywiście, to konflikt potężny i nie tylko interesów ale i konflikt sumienia. Wścibscy dziennikarze dotarli nawet do stenogramu z posiedzenia Rady Wyspy. A oto, co tam się wydarzyło!
Cytujemy ważniejsze fragmenty z posiedzenia.
Posiedzenie otworzył Rządca Wyspy i udzielił głosu Ministrowi Dóbr Wszelakich w celu zreferowania działań podejmowanych dla zapewnienia równowagi budżetowej Wyspy.
Minister Dóbr Wszelakich: panie Rządco, Szanowni koledzy! Cieszę się, że moje starania wspierane są przez inne resorty i tak od ministra odpowiedzialnego za wodę i powietrze dostałem bezcenny projekt opodatkowania gruntów zalanych wodą. To dziwne że umknęło nam uwagi iż opodatkowujemy grunty pokryte ziemią, trawą, lasem a nie przyszło nam na myśl, ze grunt pokryty wodą, to też jest grunt. Jak dobrze , że nareszcie zauważył to Szafarz Wód. Nasze państwo nie może ponosić strat tylko dlatego, że z nieznanych nam powodów te tereny znalazły się pod wodą. Szczegóły zawiera projekt Edyktu Rządcy Wyspy .Przedstawiam go pod dyskusję.
Dalsza część stenogramu zawiera dość jednostajne głosy poparcia i zachwytu poszczególnych ministrów i nie tylko zachwytu: szereg ministrów zgłosiło równie cenne projekty dalszych podatków, np. od "powietrza nad nami" , " od gruntów pokrytych skałami" , " od śladów na ziemi po spalinach naszych samochodów"
Ten ostatni projekt spotkał się z entuzjastyczną oceną ministra ochrony środowiska.
Atmosfera była konstruktywna nad wyraz do czasu, gdy premier polecił skierować projekt Edyktu do uzgodnień z zainteresowanymi stronami.
Niespodziewanie o głos poprosił Minister Dóbr Wszelakich i wracamy tu do stenogramu:
Minister Dóbr Wszelakich - Panie Rządco, jak Pan wie jestem / nie wiem jakim cudem/ prezesem od Stowarzyszenia Żeglarzy. Oni pływają i stoją na takich gruntach, zalanych wodą a finansowo ledwo zipią. Na naszych wodach wokół wyspowych znikną niedługo ostatnie żagle i będzie to wiązane z moją kadencją Prezesa. Wystąpi u mnie niewątpliwy konflikt interesów, jeśli będę musiał zając stanowisko.
Rządca - o jakim do chol....ry konflikcie Pan mówi?!
Minister Dóbr Wszelakich - Panie premierze, aura wokół mojej osoby, jako ministra nie jest najlepsza, mówiąc szczerze, jest fatalna. W tym Stowarzyszeniu,, jak mu tam - aha, Stowarzyszeniu Żeglarskim też nie jest najlepiej. Jeśli projekt trafi na tamto biurko i zaopiniuję go, zgodnie z moim poglądem i obowiązkiem Pańskiego podwładnego, pozytywnie, stracę tam resztki poparcia urzędników.
Rządca - No, ma Pan szczęście, bo już myślałem, że chciałby Pan ten projekt jako tamtejszy Prezes, skrytykować!!
Minister Dóbr Wszelakich - ależ Panie Rządco! Skąd taki niedorzeczny pomysł?! Jestem bez reszty oddany sprawie szczęśliwości Wyspy!
Rządca - to mi się podoba. Nie możemy więc stawiać Pana Ministra przed groźbą takiego konfliktu sumienia. Proszę nie kierować projektu do uzgodnienia ze Stowarzyszeniem kierowanym przez oddanego nam ministra. Panie ministrze, ale proszę mi powiedzieć, dlaczego boi się Pan utraty zaufania tylko u urzędników swojego Stowarzyszenia?
Minister Dóbr Wszelakich - no, bo w środowisku Stowarzyszeniowym utraciłem je już dawno.
Rządca - Rozumiem Pana i wyrażam nadzieję iż są jeszcze środowiska, które w razie czego udzielą Panu wsparcia.
Kończę posiedzenie Rady Wyspy, dziękuję wszystkim za poparcie projektu a szczególnie Panu Ministrowi Dóbr Wszelakich a równocześnie Prezesowi Stowarzyszenia Szczęśliwych Żeglarzy, bo gdyby ON nie rozprawił się ze swoimi konfliktami , mógłby nam uniemożliwić uchwalenie tego Edyktu.
Na tym posiedzenie zakończono.
Komentarze wszystkich dziennikarzy kończą się wyrażeniem obawy, że Wyspa ta, leżąca dotychczas w archipelagu Wysp Morza Zachodnio - Wschodniego, coraz bardziej dryfuje na Morza Wschodnie.
Środowiska żeglarskie pozostałych Wysp wyrażają współczucie i wyrazy wsparcia żeglarzom tej Wyspy oraz życzą wygranej w walce jaką podejmą oni z tym nieszczęsnym Edyktem.
Wiadomość z ostatniej chwili, nadana przez wszystkie dzienniki Wysp Stowarzyszonych: to co wydawało się niemożliwe stało się faktem.
Minister Dóbr Wszelakich opisywanej Wyspy, złożył rezygnację ze stanowiska Stowarzyszenia Szczęśliwych Żeglarzy.
Do pełni szczęścia brakuje tylko unieważnienia Edyktu przez Mędrców i Interpretatorów Konstytucji Wyspy. Wszyscy żeglarze pozostałych Wysp błagają o pomoc Neptuna w tym mądrym dziele.
To by było na tyle, jak mawiał profesor Stanisławski.
Wasz komentator
Batiar
K
I tu drogi komentatorze się pomyliłeś:-)))) Środowisko było na tyle głupie, że dokonało ponownego wyboru... Ale nie mój cyrk nie moje małpy i jak ktoś strzela sobie w stopę to jego problem:-))))
Jerzy!
Niestety... ale jak miło było pomyśleć.
wiceprezesie
Bardzo łatwo jest prowadzić organizację, która:
1. Może się utrzymać ze składek.
2. Nie płaci za pomieszczenie biurowe.
3. Jedyną Jej działalnością jest pisanie pism.
4. Cała dokumentacja zmieści się w jednej szufladzie.
Znacznie trudniej prowadzić organizację, która się zajmuje sportem wyczynowym. Sport wyczynowy wymaga pieniędzy. Państwu nie wiem czemu wygodniej nadać przywilej niż w sposób właściwy i racjonalny sport wyczynowy dotować.
Odejdę w tej chwili nieco od żeglarstwa do płetwonurków, Doputy istniały takie warunki iż prace podwodne mogły wykonywać jedynie kluby płetwonurków, polski sport wyczynowy w konkurencjach podwodnych odnosił sukcesy. Przyjeżdżały do Polski medale mistrzostw świata. I ... powstała gospodarka rynkowa, powstały prywatne przedsiębiorstwa robót podwodnych, nikt już się nie musiał dzielić z klubem. Najpierw na bruk poszli trenerzy potem rozpadły się sekcje i Polska w konkurencjach podwodnych przestała się liczyć, a młodzież zamiast pływać ....
Żeglarstwo teraz jest niestety na najlepszej drodze do takiego finału. Znaczne obniżenie budżetów Okręgów spowoduje iż utrzyma jedynie biuro a potem ... . Powiesz iż sport dzieci i młodzieży jest dotowany celowo. Zgoda, ale inne działania dla potrzeb sportu nie są w żaden sposób refundowane, jest to szkolenie sędziów, mierniczych, trenerów i instruktorów (sportu nie mylić PZŻowskimi IŻ). Na sukcesy naszych Wielkich pracowali nie tylko ich trenerzy, również mały okruszek cegiełki dał każdy sędzia każdych regat, w których Oni startowali, tylko i wyłącznie od nas zależało czy z naszych regat oni wywiozą dobre czy złe doświadczenia i nawyki.
Analizując tabelkę od razu rzuca się w oczy.
W punktach określonych „nadzór” klauzula „nie wykorzystywanego do działalności gospodarczej” obowiązuje jedynie jachty morskie, śródlądowe już nie.
Stąd piszesz:
„Pojawiają się w dyskusji publicznej argumenty zwolenników utrzymania obecnych barier administracyjnych w postaci twierdzenia, że np. wysyłając dzieci na zorganizowany rejs lub obóz żeglarski musimy mieć potwierdzenie, że prowadzący taki jacht ma odpowiednie kwalifikacje. Proszę jednak zważyć, że my mówimy o zniesieniu obowiązku posiadania patentów dla prowadzenia jachtów czy statków przeznaczonych do rekreacji lub sportu. Nie podnosimy kwestii regulacji w zakresie usług turystycznych lub innej prowadzonej działalności gospodarczej.”
A tak naprawdę, czemu miało służyć spowodowanie odrzucenia (podpowiedzianych prze ze mnie) poprawek Samoobrony? (podpowiedzianych prze ze mnie)
Czy obligatoryjne posiadanie stopni jest aż taką barierą, proszę zobaczyć drogi, czy samochodów było by więcej gdyby zniesiono prawo jazdy , a kosztuje ono tyle samo co tani samochód.
Obligatoryjne posiadanie stopni nie jest złe, jest bardzo złe, ale zło to polega na czymś innym właśnie tu aż się prosi to zdanie: "...paru nieuków przekonało paru posłów, że można pomajstrować przy ustawach i z każdego chętnego zrobić admirała" byle by ten „admirał" zapłacił i plastyki te mają wartość zeszłorocznych kwitów na węgiel.
Krzysztof
http://kulinski.gdanskmarinecenter.com/art.php?id=789&st=0&fload=1
Sorki i pozdrawiam
K