W piątek wieczorem otrzymałem od Moniki Matis mail-zwierzenie. Wyzwolił on u mnie mieszane odczucia: żalu, że nasza dzielna żeglarka "odpuściła" oraz zadowolenie, że okazała się rozsądną i satysfakcję, że zdobyła się na to wyznanie.
Zacznę od tego, że pochwalam decyzje Moniki. Przyjmuję jej wyjaśnienia jako przekonujące. Jak zwykle (co pewnie Was denerwuje) przywołuję wspomnienia moich porażek. Pamiętam jak z Tadeuszem Dumą zawróciłem po tygodniu sztormowania (mieczówka MILGRO IV) z rejsu na Helgoland. Było o tym kiedyś w "Żaglach". Pamiętam jak z Mietkiem Leśniakiem i Jankiem Andruchem, jak niepyszni wróciliśmy do Nyborga, Pamiętam jak będąc tuż, tuż przy Heiligenhafen musieliśmy zadowolić się porcikiem Grossenbrode Fahre. Pamiętam ... - wystarczy. Jakie były powody tych decyzji ? Dokładnie takie, jakie powodowały Moniką. A więc droga Moniczko - uszy do góry ! Najważniejsza jest roztropnośc, nawet jeśli strach wystaje spod spódnicy. Bo Moniczko nie boją się tylko ignoranci i idioci.
Ja wiem, że wstydzisz się czego innego. Wstydzisz się, że przed regatami byłaś przedstawiana jako heroina i magnes rekrutacyjny Piotra Stelmarczyka. A tu nagle "lokomotywka" się wycofała, a wagony potoczyły się do Kołobrzegu (nie mam jeszcze meldunku). Pocieszam Cię - zyskałaś doświadczenie i pokorę.
Życzę Ci oceanicznych sukcesów w żeglowaniu i podejmowaniu słusznych decyzji. Jeszcze raz - uszy do góry !
Żyj wiecznie !
Don Jorge
PS. A nocne wejscie do Kołobrzegu przy silnym wietrze, nawet po przebudowie wejscia to nie jest kromka chleba z masłem.
===================
Witam Don Jorge,
No tak, piszesz o refowaniu i w sumie dajesz mi pewne pocieszenie.. co innego ale podobnie. Czuję się paskudnie, siedzę w Dziwnowie i zastanawiam się czy słusznie zrobiłam, czy tylko poszłam na łatwiznę.. W każdym razie właśnie wycofałam się z Unity Line.
A dlaczego? Ok. 16, mając wciąż jakieś 8 mil do bramki w Rewalu, wiatr dokładnie z Rewala (no przecież musi być w pysk) tężejący powoli, spotkałam motorówkę z obsługi Kanału Piastowskiego (pomagali przy regatach). Podsycili poważnie moje wątpliwości, mówiąc o prognozie (rosnące do 7 stopni...) Pomyślałam - 30 mil halsówki przede mną, pod tężejący wiatr, na jachcie który niełatwo mi opanować (nie ta kondycja ;) ) i perspektywa wchodzenia po ciemku do Kołobrzegu przy wietrze 6-7. No i wykonałam zwrot do Dziwnowa...
Nie było łatwo, może się myliłam, może tylko zmęczenie dało znać o sobie - ale mimo że boli zdecydowałam się zrezygnować z tego na co sobie ostrzyłam pazurki od kilku miesięcy. No cóż, znacznie bardziej bym żałowała, gdybym zrobiła krzywdę NADIROWI.
Aha, kamizelka, Fladen plus pasy były ;)
Jak uważasz, że warto to opublikować, nie ma sprawy, śmiało
--
Pozdrawiam, Monika
==============================
tu klik wsparcia duchowego dla Moniki
info, że sie wycofałas dostałem od Jurmaka, nawet nie zastanwiałem sie nad powodami, uważajac, ze skoro podjęłas taka decyzje to musiały być istotne. A zawsze lepiej wycofać sie , odpuścić, duzo za wcześnie niz o sekunde za pózno.
Napij się piwa i odpoczywaj:)
Maciek
Jurek
(off topic):
Aha, jak ktoś z Was nie lubi kart (płatniczych) zapraszam do Dziwnowa. Cash only city oferuje w tej dziedzinie jedynie dwa bankomaty. W sklepach o karcie można zapomnieć (zwiedziłam przed chwilą wszystkie usiłując doładować telefon, wspomniane bankomaty mimo naklejki na jednym tej funkcji nie oferują). Nie wiem jak knajpy, nie sprawdzałam, ale nie rzuca się w oczy.
Pamiętajcie o kamizelkach!
Kiedyś napisałem powyższe zdanie zapewne nieświadomy że ktoś inny wcześniej powiedział to samo, a ja tylko od nowa ułożyłem słowa. Wiele razy rezygnowałem z żeglowania gdy tylko pojawiały się oznaki zmęczenia. Zawsze zamiast bujać się na falach przy bezwietrznej pogodzie wolałem wchodzić do najbliższej przystani aby wypocząć.
Wczoraj z drugiej strony Bałtyku obserwowaliśmy Unity Line. Kolegi syn był w jednej z załóg która jako jedna z pierwszych przybyła na metę stąd zainteresowanie. Pytałem o Monikę ale nie wiedział. Mieliśmy nieco zamieszania bowiem wspomniany kolega w porannym szkwale podarł dość sfatygowanego grota i rozważał jazdę do Szczecina aby uszyć nowy żagiel. Okazało się że silna złotówka umożliwiła zakup żagla markowej firmy i było to dużo tańsze rozwiązanie niż sprowadzanie z kraju. Załoga odpoczęła i tym razem z północnym wiatrem pożeglowała do Szczecina.
prosty żeglarz ze szkierów...
PS
Gdyby ktoś miał kłopoty po drugiej stronie Bałtyku niech dzwoni pod 004670 715 20 60, zawsze staram się pomagać. Czasem dobrą radą ale też potrafię w kilka godzin znaleźć np. nowy żagiel. Po wczorajszej przygodzie zdaję sobie sprawę jak przydatna bywa pomoc osoby która zna język i warunki.
Ci co CIe znają, wiedzą, że ZAWSZE jesteś pomocny :)
Żyj wiecznie!!!
Wydaje mi się, że Cię rozumiem Moniko. Bo w końcu żeglarstwo ma być frajdą, a nie nadstawianiem głowy pod topór. Tak ja to pojmuję. To, że wycofałaś się nie oznacza słabości, ale w mojej ocenie oznacza rozsądek i być może przyjęcie pewnej hiererchii wartości. Jakiej? Nie chciałbym odpowiadać za Ciebie, ale napisze to co jest dla mnie jest ważne. Żeglarstwo jest jedną z dwóch najfajniejszych rzeczy (drugą są narty). I ja żegluję dlatego, bo sprawia mi to olbrzymią radość, i cały czas chciałbym, żeby pozostało to frajdą. Jezeli pojawia sie realne zgrożenie dla jachtu i załogi, to żeglowanie jest niżej w hierarchii niż bezpieczeństwo. W takich sytuacjach zawsze powołuje się na regulamin Zbieraja. Może to dla wielu oznaczać słabość. Ale na takie oceny jestem od dawna uodporniony, bo nie muszę nic nikomu udowadniać, czego i Tobie życzę :) Pozdrawiam.
A ogólnie - miałam pecha i zrobiłam jeden duży błąd. Parę stopni na północ (wiatr) i miałabym szansę na dojście czołówki, więc rozterek nie byłoby, bo do Rewala doszłabym w 4 godziny, nie 8-9. Dziś był bardziej północny i na foku typu chusteczka do nosa (dosłownie) plus grocie na pierwszym refie z Dziwnowa do Świnkowa doszłam w 3 godziny. A błąd? Widząc, co się dzieje, powinnam iść od razu z Międzyzdrojów daleko w morze, aby uniknąć halsówki. Poszłam za bardzo przy brzegu, halsówka na genui jest dość męcząca jeśli ciężko dobrze ją wybrać. I tyle.
Lekcja odebrana, przyda się na pewno na przyszłość. Następne Unity Line na własnej łódce. Oczywiście samotnie ;)
Monika zrobiła to co mi po głowie chodziło, ale głowny strateg i taktyk nie pozwolił:; Też myślałem o Dziwnownie po prognozie: OSTRZEŻENIE PRZED SZTORMEM. Na szczęscie mimo prognoz było chyba miło. Pierwszy raz w regatach więc zadziwniony byłem jak stalismy z Edkiem i MOniką również na starcie a wszycy prawie poszli sobie kursem znanym osobiście ale cóż tam, zabawa:) Edek zmoczony deszczem był nad ranem, nas też zmoczyło tyle, że nie na morzu;)
rano start, po jednym i spać:)
krzysztof
podoba mi się to, co zrobiłaś, bo
żeglarstwo to prawo do podejmowania, we własnej ocenie, słusznej decyzji,
podyktowanej własną oceną okoliczności,
Okolicznosci to także to, na ile czułaś sięna siłach, ile Ci zostało "rezerwy".
Tak długo jak krzywda nie dzieje się Tobie, załodze, czy łódce, to ewentualne zarzuty są chyba mało istotne...
Piszę, bo z Twojej wypowiedzi odczytałem nutkę wątpliwości.
Mnie uczono, i to pomaga mi podejmować decyzje :), że hierarchia wygląda tak:
1) bezpiecznie
2) skutecznie
3) elegancko (znaczy, ma się podobać:)
Aloha:)
Janusz
Moniko, uważałaś że tak musisz zrobić to znaczy że tak zrobić powinnaś i że była to jedyna możliwa decyzja. W końcu to kapitan ma zawsze racje;).
A żal i roztrząsanie, analizowanie co było gdyby...z ostaw. Widać tak miało być.
Aga_gagaa_Proczka
ps: jeden z moich ulubionych profesorów mawiał "roztropność.. roztropność moi kochani to cecha wielce zapomniana, ze szkodą dla nas samych"
BTW, dziękuję załodze "Truxy" za świeże bułeczki na śniadanie, gdybyście poczekali z odejściem 5 minut mielibyście deser ... ;)
Nie mam doświadczenia w takich rejsach, ale myślę, że zrobiłbym tak samo, czyli - widząc co się szykuje wycofał bym się z regat, bo żaden puchar nie jest wart tego, co w przeciwnym wypadku mogłoby się stać. To była mądra decyzja! ...a wątpliwości człowiek ma zawsze.
Pozdrawiam,
Robert
Gratulacje dla MONIKI za podjętą decyzję -jedyną i słuszną. "EDUKACJA NIE REGULACJA". Polskie Żeglarki i Żeglarze (słodko i słono) są rozsądni i odpowiedzialni. Koniec dywagacji. Pobyt na wodzie powinien być
PRZYJEMNY
i
BEZPIECZNY
Paweł
Za start na Nadirze i za rozsądną decyzję wejścia do Dziwnowa.
Piszę to na gorąco przy porannej kawie, tuż po powrocie do domu z Kołobrzegu. Różne komentarze Twojej decyzji słyszałem na keji, ale dobrze że te tutaj brzmią jednogłośnie. Pewnie niewielu wie jak się pływa samotnie, a Nadir nie jest wymarzoną łódką do takiego żeglowania. Bramka w Rewalu była słabo widoczna, w Kołobrzegu byłabyś w nocy, warunki - takie sobie... Moim zdaniem - podjęłaś właściwą decyzję.
Żałuję tylko, że nie udało nam się spotkać, bo chciałem pogadać o MiniTransacie :-)
pozdrowienia,
z.
Przed startem nawet nie zdążyłem obejrzeć NADIRA. Czy lepsze było pójście daleko w morze to trudno powiedzieć. Popłynęły tam również jachty, których załogi zlekceważyły konieczność zaliczenia bramek. Zrobiłem sporo dodatkowych mil aby dotrzeć do bramki w Międzyzdrojach. Dość niespodziewanie przy boi zrobił się tłok - tuż za mną płynął katamaran a za nim Monika. Skorzystałem z okazji i zrobiłem kilka zdjęć. Oczywiście NADIR wkróce mnie wyprzedził. Zastanowiło mnie, że fok (genua) cały czas nie miał wybranego fału, jakby jego lik przedni był za długi ...
W Rewalu przepłynąłem wzdłuż całej plaży szukając bramki. Tworzące je boje znalazłem na plaży przy budce ratownika; ale ja byłem tam po dwudziestej.
Decyzję Moniki o rezygnacji i wpłynięciu do Dziwnowa usłyszałem przez radio i przyznaję, że byłem zaskoczony. Przyjąłem, że to wina jachtu nie przystosowanego do samotnej żeglugi oraz obciążenie psychiczne związane z odpowiedzialnością za historyczną jednostkę.
Pogoda nie była komfortowa: przeciwny, szkwalisty wiatr i dużo deszczu. Jednak prognozy nie wysłuchałem a warunki uznałem za możliwe do zniesienia. Bardziej zaskoczyło mnie wycofywanie się z wyścigu jachtów, które były daleko przede mną i na silnikach poszły do Kołobrzegu. Tutaj chyba decydowała reguła, że żeglarstwo ma być przyjemnością...
Metę w Kołobrzegu osiągnąłem po szóstej rano. Jako ostatni z tych, którzy ukończyli ten etap - ale dopłynąłem. Gdyby Monika płynęła innym jachtem, też by dopłynęła.
Edward Zając
Aha, primo nieco za długi stropik (powinien być nieco krótszy, ale tą genuę miałam po raz pierwszy... ) no i wypięta jedna z raks - niestety poza moim zasięgiem, do jednej na dwóch i pół metra nad pokładem się wspięłam po sztagach ale na 5 metrów już jednak nie miałam odwagi, smyczy nie było gdzie wpiąć, ma tylko 1,85 m :) Cały czas zastanawiałam się czy nie zmienić na mniejszy, ale problem polegał na tym, że mniejsze to była chusteczka do nosa na sztormowe warunki.. więc została niedobrana genua.
Poza tym to jest to co powiedziałam o niedopasowaniu moim do Nadira. Już przy takim wietrze ledwo jestem w stanie wybrać fał wystarczająco mocno (no cóż, kabestany są tylko do szotów) zwłaszcza jak się ma na to niezbyt wiele czasu (na fali przy łopoczącym żaglu nie da się Nadira ustawić samosterownie).
Ale poza tym - doskonała lekcja tego, jak ma być przygotowany jacht, żeby mi pomagał a nie utrudniał. A to bardzo dużo, bo moja łódka ma się właśnie wkrótce budować.
Co do zdjęć - mogłabym się uśmiechnąć o ich podesłanie? :)
Moniko, sądzę, że start w UNITY LINE na NADIRZE dostarczył Ci wiele spostrzeżeń, które wykorzystasz w najbliższej przyszłości. Życzę Ci powodzenia, bo niewiele kobiet dotąd startowało na trasie, do której się przygotowujesz.
Zdjęcia oczywiście wyślę, tylko prześlij mi swój e-mail.
Mój adres: redakcja@ziemiaustecka.pl
Pozdrowienia z Ustki
Edward Zając