HARCOWNICY PRZED BITWĄ
Idzie jesień i musimy wrócić do działań obronnych. Jak wiecie - pewne zupełnie nam obce ministerstwo w ramach "konsultacji społecznych" wysłało do naszych tradycyjnych prześladowców nowy projekt starych rygorów. Nie mam wątpliwości, że oba te projekty ministerialne sporządził nasz siwy ulubieniec (tym razem podobno miał dwóch pomagierów). Projekt oczywiście, jak zwykle poszedł do opiniowania do autorów owych tekstów. Ale żyjemy w epoce internetu i "stowarzyszenia alternatywne" już ślinią znaczki pocztowe na pismach skierowanych do Ministra Sportu.
Zanim nastąpi konfrontacja - starym zwyczajem powinni wystąpić harcownicy, którzy bojem mają rozpoznać czym przeciwnik dysponuje, w jakiej aktualnie jest formie (poolimpijskiej), jak tam z zaopatrzeniem w amunicję.
Dzielnym, niezmordowanym ochotnikiem jest Zbigniew Klimczak (a mówiono, ze ochotnicy wygineli już w latach 50-tych, podczas wojny koreańskiej). Zbyszek - weteran nie zginał i rozpoczyna fragmentaryczne rozmówki z ministrem Mirosławem Drzewieckim. Brawo !
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
====================================
Szanowny Panie Ministrze!
Zapoznałem się z nowym projektem ustawy na stronach internetowych i pragnę przekazać kilka uwag.
Upoważnia mnie do tego fakt, że jestem instruktorem żeglarstwa od ponad 20 lat a szkoleniem zajmuję się ponad 30 lat. Jestem autorem podręczników żeglarskich i przewodników. Uprawiam mimo 75. lat żeglarstwo morskie i sródlądowe. A teraz do sedna. Na początek nie do przyjęcia są dla mnie powtórzone zapisy, typowo monopolistyczne, o przymusie szkolenia. Wszędzie gdzie chodzi o potwierdzenie posiadania okreslonych kwalifikacji poprzez egzamin komisyjny, sposób w jaki kandydat opanował wiedzę i umiejętnosci ma znaczenie drugorzędne a własciwie nie powinno to mieć żadnego znaczenia. W przeciwnym wypadku, np. ja jako doswiadczony instruktor i wychowawca młodzieży nie mam prawa przygotować mojego wnuka do egzaminu. To wręcz smieszne, ponieważ takie prawo ma młody, mało doswiadczony człowiek pracujący ( czytaj dorabiający sobie w czasie wakacji) na kursie PZŻ- towskim a ja, który przez lata pełnilem funkcje Kierownika Wyszkolenia Żeglarskiego na dużych zgrupowaniach, takiego prawa jestem pozbawiony. Powszechnie jest wiadomym, że taki zapis służy wyłącznie zapewnieniu monopolu na szkolenie i dochody z tego szkolenia dla PZŻ i szkół z nim związanych.
To jest moje podstawowe zastrzeżenie do omawianego projektu.
Zdziwienie moje budzi też przepis o utajnianiu testów. Przecież testy na prawo jazdy są jawne i dobrze służą przygotowaniu się kandydata do egzaminu.
W moim podręczniku taki test z całosci materiału na żeglarza jachtowego podaję, łącznie z poprawnymi odpowiedziami i to jest własciwe podejscie.
Poruszyłem problem przymusu szkolenia wg programu PZŻ w aspekcie osobistym, ponieważ uważam to za nonsens ale ważniejsze jest to, że w Polsce szybko rozwija się rynek szkół Żeglarskich pracujących wg wlasnych programów, choć cel jest taki sam: wyposażenie żeglarza w wiedzę i umiejętnosci. Długotrwały monopol PZŻ zaoowocował szeregiem patologii, czego nie stwierdzam w przytaczanych szkołach. Przyczyną jest fakt, ze ludzie, ktorzy tam się zgłaszają na szkolenia są swiadomi iż nie otrzymają tam żadnego dokumentu uznawanego przez państwo. Idą tam po prostu po wiedzę i dlatego, że wiedzą iż poziom tam jest wyższy. Monopol PZŻ sprawia, że ilosć kandydatów jest mniejsza a to zmniejsza możliwosci rozwoju tych szkół.
Panie Ministrze!
Jako działacz i propagator własciwej edukacji w Polsce obserwuję sytuację na rynku szkoleniowym. Interesowało mnie jak na ilosci przyjmowanych kursantów w tym sezonie odbiła się nowa ustawa ustalająca bezpatencie dla jachtów do 7,5 m długosci. Otóż wiele szkół informuje, że ilosć ta się nie zmieniła lub tylko trochę spadła ( ale to ma inne podłoże).
Nie zmieniła się w zasadzie ilosć jachtów rejestrowanych a tym samym zgłaszanych do przeglądu technicznego, co sugerował w czasie prac nad ustawą PZŻ. A tyle było szumu medialnego ze strony ludzi związanych z PZŻ. A okazało się, ze liberalizacja nie została odebrana jako przyzwolenie na analfabetyzm. To było zresztą oczywiste dla każdego myslącego człowieka.
Co się zmieniło? Otóż kiedy zwracają się do mnie ludzie o poradę gdzie zdobyć patent i wiedzę, radzę krótko: idź na tygodniowy ( s kurs na sternika jachtowego PZŻ gdziekolwiek a potem do dobrej szkoły po wiedzę i umiejętnosci. To coraz powszechniejsza praktyka, tyle, że naraża żeglarzy na dodatkowe koszta.
Co do reszty zapisów zebrałoby się też kilka uwag ale mam nadzieję, że Ministerstwo poważnie potraktuje konsultacje społeczne w ramach których można uzgodnić szczegóły. Z mojej strony proponuję, z powodów czysto obyczajowych i zwyczajowych, poniechać nazwy kapitan, zarówno (szczególnie do sródlądzia) ale i do morza. Zostawmy kapitana żegludze zawodowej. Skiper ( polski szyper) to naprawdę wystarczająca nazwa.
Życzę wszystkiego najlepszego
z poważaniem
Zbigniew Klimczak
1. Lista konsultantów społecznych została chyba wyczerpana w piśmie MSiT do stałych ,,monopolistycznych partnerów,, PZŻ i PZMWiNW i na jakiej podstawie? A terminy gonią??
2. Zapomniano jak widzę o posiadaczach dotychczasowych stopni morskich de vacto samodzielnych pełnomorskich kapitanów - jachtowych sternikach morskich i tu poza oczywistym nonsensem wysyłania ich jeszcze raz na obowiązkowe kursy i ponowne egzaminy przed CKE (tych ,,nie lipcowych,,), to zagadka formalna...
Jaki patent - duplikat lub nowy dostanie posiadacz stopnia patentu JSM kiedy przydarzy mu sie jego utrata (zagubienie,zniszczenie itp)???????????
Z punktu widzenia prawa na pewno nie wtórnik starego już nie obowiązujacego druku z uchylonego w przyszłości obecnego rozporządzenia z 2006...bo w obrocie prawnym takiego nikt wtedy wystawić go nie może ,bo na jakiej podstawie. Tego stopnia już wtedy nie będzie...
straci dotychczasowe uprawnienia?, bo są przez aktualne przepisy i propozycje nowych przypisane do dokumentu, a nie człowieka!!!
Czyli znowu babol prawny ,bo nie uregulowano problemu jak np w rozporządzenia z 1997 w sprawie upr. żeglarstwa z mniejszymi kapitanami czyli jachtowymi Kapitanami Żeglugi Bałtyckiej, których podniesiono do nowego stopnia na on czas ,,kapitana jachtowego,,
Niby to tylko problem nazwy stopnia czy celowe tuszowanie problemu przez związki a dotyczący setek jeśli nie tysięcy ,,starych,, jachtowych i motorowodnych sterników morskich...!!!
Teraz obecnie sternika morskiego od kapitana różni w uprawnieniach owych ,,6 metrów pokładu,,, bo ani rejony żeglugi ani zaliczone szkolenia, staże i egzaminy w przypadki ,,nie lipcowych morsów,,
Co wy na to?
A to tylko na początek...
Czy ten problem podniosą w pismach także ,,alternatywni,,?
Jan
Tym samym srednio ciekawy wydaje mi sie fakt "startowania" na kojota z poziomu s.j. Ten kto daje i odbiera...
Zreszta projekt ustawy nie precyzuje, na jaki patent _mozna_ wymienic morsa - a powinien chyba... Gdyby wpisali ze wymiana jest na s.j., toby ludzie ich zywcem zjedli... Pytanie teraz, czy dadza kojota...?
Jeśli się taki zapis nie pojawi, lub nie wyjdzie następne rozporządzenie w sprawie wymiany, to problem będą mieli wszyscy którzy zagubią gdzieś swoje kartoniki czy plastiki.
Choć w zasadzie do uzyskania kojota potrzeba 'tylko' kurs i staż. Nie potrzeba mieć jak widzę sternika ani żeglarza, ot takie ułatwienie.
A swoja droga to nie moze byc tak, ze ustawa nie przewiduje "ekwiwalentu" likwidowanych patentow. Racja, mors zachowuje waznosc, ale dodatkowo powinno byc zapisane cos o wymianie - ot chociazby w przypadku zgubienia. Bo przeciez zgubienie patentu nie oznacza utraty uprawnien ani tym bardziej umiejetnosci...
A jak wiemy (albo i nie) raz nadanych uprawnien sie nie odbiera...
jak prześledzicie historię aktów prawnych dot. stopni żeglarskich od chyba lat 50-tych , to zawsze na zmianie przepisów także korzystali żeglarze na uprawnieniach i masowo sie potem jednak nie topili...
Morsy chyba muszą pikietować MSiT w W-wie lub jakieś petycje w tej sprawie...;) wszak idzie o odebranie w przypadku losowym raz nabytych uprawnień...
W PZŻ jak słyszałem żartują ,że ta "niefrasobliwość' z "osieroceniem" morsów przy "konsultacji" tego projektowanego aktu prawnego wynika z faktu ,iż obecny szef głównej komisji szkolenia p. Durejko już zdążył wymienić karton JSM na plastik kapitański i co go tam inne morsy obchodzą...;)))
Jeśli to rzeczywiście prawda to skandal niezgorszy obyczajowy być może...poza oczywistą niedoróbka prawną w tym zakresie...
Jan
A tak BTW: kiedy ten projekt ma _realne_ szanse na wejscie w zycie? I jakie sa _realne_ szanse na ew. zmiany w projekcie? Ktos wie lub sie domysla?
Patent MSM zostaje, na stopnie motorowe jest dalej drabinka, tymczasem żeglarze mają swój \'fast track\' jak w RYA...
Dodatkowo dość kłopotliwa może być interpretacja wymagań na kapitana motorowodnego - 21 lat. Bo przecież inny zapis mówi o tym że obaj kapitanowie są równi... Tyle, że jeden młodszy.
Z zewnątrz wygląda to na jakieś przepychanki. Ale w końcu jakiś ekwiwalent muszą wyznaczyć, bo inaczej żadnego nowego stopnia się nie da zrobić - instruktor może szkolić i egzaminować do posiadanego stopnia - ktoś musi mieć go pierwszy.
--
pozdrawiam
Zostanie wprowadzony nowy stopień "KAPITANISSIMUSS" i zostanie nim, od razu, Miłościwie Panujący Jedynie Słuszny Słońce Mazur i Bałtyku Arcyprezes Arcyzwiązunia RZyglarstwa Polskiego...
Ten cały projekt, to absolutny bełkot, pod dyktando związuniów, ale będzie trudno z tym walczyć, bo głupota jest wieczna (pazerność i rządza władzy również)... Niestety, listy do ministerstwa też muszą być mądre, a nawet mądrzejsze!!!
Aloha!!! :-)
Robert
Następne w przyszłości to: GENERALNY INSTRUKTOR PZŻ, GENERALNY INSPEKTOR TECHNICZNY PZŻ, GENERALNY SEKRETARZ PZŻ...a sorry ten już działa od dawna...;))
Jan
Dostawało by się go "za zasługi" a miałby w uprawnieniach:
Może dowodzić flotą 100 jachtów żaglowych (lub motorowych) do długości 12m lub flotą 10 jachtów żaglowych (motorowych) bez ograniczenia długości.
Jak znalazł na zloty żaglowców :)
A najwyższe odznaczenie "alternatywne" akredytowane przez np. RYA .- "LIBERTY CROSS OF POLISH YACHTING"...;))))) z mieczami za każdą wygraną rozprawę sądowa z PZŻ...;) i rubinami za każdego nawróconego członka władz PZŻ...;))
Dla walczących o pojednanie ognia z wodą- "MEDAL BRATERSTWA ALTERNATYWNO - ZWIĄZKOWEGO" w trzech klasach:
III - za poświecenie i odwagę w próbach mediacji...;))
II - za organizację wspólnej narady w MSiT
I - za organizację wspólnej imprezy integracyjnej PZŻ,SAJ,SIZ,GFŻ,PFŻ,Samoster itd
Jan
Wiem, że było to tak pół żartem, pół serio, ale odpowiadając całkiem serio to jak długo działaczom PZŻ się wydaje, że są "wadzą żeglarską" tak długo takie spotkanie nie ma najmniejszego sensu.
Starsi pamiętają, PZPR z ludzką twarzą... a dopiero "sztandar wyprowadzić, uzdrowiło sytuację...
PZŻ powinien się zająć tym do czego został powołany czyli sportem... Tylko tyle i aż tyle tym bardziej, ze na tej niwie ma spore zaniedbania...
Jureczku Drogi,
masz rację ale jeśli pominąć PZŻ to pozostaje grono o którego integrację już dawno wnoszę, bez skutku. Przykro mi jak do tego nie dochodzi a w "Szkwale" czytam artykuł na dwie szpalty w którym pzrestawiciel prominentny SAJ napisał coś, co historia za parę lat odnotuje, ze istniała tylko jedna tak naprawdę organizacja walcząca o liberalizację. Szkwał ma mały zasięg na szczęście ale ja czytałem i bylo mi przykro za wielu.
Pomysł integracji tez popieram jak i popieram "trójkatny stół". Przy takim stole spotykają się wrogowie chcący osiągnąć kompromis. Kompromis gzdie stawką jest polskie żeglarstwo- chyba warto.
Sorry- znowu walnąłem głową w mur.
serdeczności
Zbyszek
He...? Przecież już nie raz i nie dwa razy Bryfok, GFŻ, SAJ jak i Samoster występowały blokiem. Widocznie za słabo to było nagłaśniane... A za trzy tygodnie zintegrujemy:-))) się dokładnie na puckim SIZ
WŁAŚNIE STAŻ
§11 p.3.3a (400 godzin samodzielnego prowadzenia jachtu żaglowego o długości całkowitej 7,5 do 12 m)
własnie z tego powodu trzeba mieć st.jachtowego
Staz na jachtach _od 7,5_ metra.
Moim zdaniem x<=7,5 to jest wlasnie "do".
x>=7,5 to jest "od".
Czyzby wiec jacht o dlugosci 750 cm byl dostepny dla ludzi bez patentu, a jednoczesnie liczony do stazu? ;)
I tak nie mogą sobie w PZŻ darować do teraz (i dowodzą ,że to tak utrudnia obecnie wstrzymanie liberalizacji) kardynalnego przeoczenia ,że zapomnieli dopisać w rozporządzeniu dla żeglarzy z 1997 w uprawnieniach sterników morskich ...,,po wodach morskich...ZAMKNIĘTYCH!!!!,, i tym przeoczeniem nieopatrznie i w sposób absolutnie niezamierzony wypromowali w uprawnieniach JSM jako samodzielnych pełnomorskich - oceanicznych kapitanów...;)))))))))
Chociaż w kręgach urzędników ministerialnych powiadają ,iż te kluczowe słowo ,,ZAMKNIĘTYCH,, ktoś życzliwy już w ten czas w Urzędzie Rady Ministrów po prostu wykreślił...;)))
Szukajcie dalej, szukajcie...
Jan
A staż według ustawy z 2006 roku można zrobić mając VBr lub inny podobny patent :)
Jeśli prowadzony jacht będzie się mieścił z widełkach to raczej nie mają prawa nie uznać...
Pozostałych niedoróbek nie będę wymieniał, bo jeszcze wszystkie usuną i nie będzie zabawy :)
Jan
Ignorantia iuris legis nocet...
Jan
Mam 300h stażu na jachtach o dł. powyżej 20m pod grecką banderą, na greckich wodach jako prowadzący. Okazało się, że dla PZŻ jestem "przestępcą" i tego stażu nie mogą mi do „kj” zaliczyć, bo zgodnie z ich interpretacją powinienem pływać na "dużych" żaglowcach jako załoga a nie prowadzący.
--
Wojtek Bartoszyński
Najprościej było by jak w 1997 podnieść likwidowany stopień morski do nowego kapitana i sprawa załatwiona. Ale czy minister na to wpadnie ,bo PZŻ i PZMWiNW na pewno nie...
Wszak to tylko stopnie i patenty związkowe i amatorskie w sensie prawnym...
Jan
Cały projekt nie jest w języku polskim. Owszem, użyto polskich słów, ale składnia jakaś taka nieporadna. Widać, że kilka osób pisało poszczególne fragmenty, a spora część owej "ekipy" to raczej nie legislatorzy (mam nadzieję, że nie). ;)
Uwagi już mamy od dawna.
Projekt w BIP zamieszczono wczoraj, ale:
- Projekt nieoficjalnie do oficjalnych konsultacji związki otrzymały wcześniej
- "alternatywni" i ci co chcieli nieoficjalnie otrzymali wcześniej.
Po co takie głupie podchody z wręczaniem pod stołem jak można wszystko robić oficjalnie wykładając karty na stół (stół i tak jest szklany a lustro leży na podłodze). Od BIP i ustawy o lobbingu nie da się uciec, a jakiś niesmak zawsze pozostaje. Pamiętam konferencję naukową przed przedostatnimi wyborami, na której byli przedstawiciele obecnie i poprzednio rządzących ugrupowań (poza premierami - obecnym i poprzednim - była cała "góra"), której myślą przewodnią była transparentność rządzenia. No. :)))
Po dopracowaniu tekstu uwag wyślemy je do ministerstwa i zamieścimy w necie.
Ogólnie - gdyby kapitanowie otrzymali prawo "ponad 24m" to dało by się coś jeszcze z tym tekstem zrobić, a tak - do następnego sezonu i/lub zmiany władzy (może to nie tak długo).
Tendencji zmienić się nie da, a opóźnianie i tak jest iluzoryczne, bo hamulcowy poza nogą wsadzoną w koła nie ma żadnych argumentów.
Takiego prawa (jak się pewnie jako prawnik Andrzeju doskonale orientujesz) kapitanowie PZŻ czy PZMWiNW nie dostaną ani nawet ich formalnie nie posiadali gdyż patenty czy stopnie związkowe były stworzone do amatorskiego czy też rekreacyjnego uprawiania żeglarstwa i nie spełniają kryteriów dla uzyskania kwalifikacji zawodowych określonych przez IMO a konkretnie STCW ...
Pleasure, to pleasure ...i to jeszcze z obligatoryjnymi kwitami na jachty do 24 metrów w Polsce!!.... normalnie "Kubańskie Klimaty"...
Wierzę ,że uczciwe konsultacje środowiskowe doprowadza do refleksji w samym ministerstwie, iż nie można ciągle wpychać starego trupa z czasów błędów i wypaczeń w nowy europejski garnitur, który trzeba w postaci zmiany ustawy o KF i wywaleniu obligu szkolenia i patentów uszyć. Cały żeglarski świat sie z tym uporał a my ciągle drobimy w tych naszych przepisowych 'waciakach"...
Jan
To trochę nie tak z tymi konwencjami. Nie należy "mylić systemów walutowych". To, że dany jacht nie jest już małym statkiem i podlega innym procedurom technicznym nie oznacza, że załoga musi mieć kwalifikacje zawodowe. Przykład można znaleźć w wielu krajach (choćby certyfikaty amerykańskie, a nawet brytyjskie). Kwalifikacje załogi wstępnie reguluje konwencja londyńska z 1978r. Jednakże na mocy art. III ust. konwencji nie dotyczy ona załóg jachtów rekreacyjnych nie uprawiających handlu. Z innych konwencji wynika, że uprawianie handlu to przewożenie więcej niż 12 pasażerów (statek pasażerski to statek, który przewozi więcej niż 12 pasażerów) lub przewożenie ładunków.
Tym samym w patentach amatorskich możemy przyznawać (jako państwo) uprawnienia na jachty dłuższe niż 24m o ile nie uprawiają handlu.
Hasip
Wszak §6.1 Osoba nie będąca członkiem załogi musi mieć założoną kamizelkę ratunkową oraz §6.2 Członek załogi wykonujący prace na pokładzie statku lub na maszcie musi mieć założony odpowiedni do wykonywanej pracy środek asekuracyjny.
Wszystko to jak wnioskuje z kontekstu \'podczas uprawiania żeglarstwa\'. Co niektórzy uważają, że słuchanie szant też jest formą uprawiania żeglarstwa - może więc rozwinie się rynek reklamowych kamizelek ratunkowych rozdawanych na koncertach szantowych :)
Problem tego paragrafu (6) jest moim zdaniem bagatelizowany,a przecież to co znajduje się w tym paragrafie (niestety) jest zagrożeniem dla ŻYCIA i zdrowia uprawiających żeglarstwo. Niestety autor tego dokumentu nie precyzuje czy kamizelka powinna być noszona także pod pokładem - a więc domyślnie też! Chyba osoba pisząca ten paragraf nigdy w życiu nie wywróciła się jachtem, a i z fizyką była na bakier. Czy próbował ktoś z was wypłynąć z wnętrza jachtu mając na sobie kamizelkę ratunkową? Czy komuś się to udało? "Tragedia mazurska" ma swoje drugie dno: ludzie zamiast uczyć się i innych jak prawidłowo stosować środki asekuracyjne (jak, jakie i kiedy) wymyślają durne przepisy. Miejmy świadomość, że źle użyty środek ratunkowy może ZABIĆ. Słyszałem o kilku przypadkach gdzie źle założony kombinezon wypornościowy obrócił człowieka do góry nogami, jak luźna kamizelka prawie nie urwała głowy przy skoku do wody... itd itp.
Więc zamiast marudzić mam apel do autora tej strony i was wszystkich pływających abyście propagowali bezpieczne i rozsądne używanie środków ratunkowych. Proszę przypominajcie swoim znajomym żeglarzom jak i kiedy to robić! Moim zdaniem przydałby się duży artykuł na ten temat tłumaczący wszystko od podstaw!
Pozdrawiam.
To nie projekt ustawy ! To tylko projekt rozporządzenia ministra.
Niestety to prawda. W ferworze ustaw, nowelizacji, nowelizacji do nowelizacji, pomylilem się.
Sorry - moja wina. Ale i tak to nie zmienia postaci rzeczy a nawet czyni ją bardziej niebezpieczną. Ustawę ciężko znowelizować, nie to co wydać Rozporządzenie Ministra.
Akcja w Ministerstwie jest tym bardziej porządana ponieważ Rozporządzenia nie wymagają obligatoryjnie konsultacji.
zbigniew klimczak
Ale najważniejsze pytanie moim zdaniem, kto i w czyim interesie postanowił w ogóle wprawdzac zmiany.
Oj Maciuś, Maciuś...
Tyle żyjesz na tym świecie....
Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi on kasę...
Znowelizowane Ustawy wycięły przeciwnikom kasę z przeglądów i rejestracji (śródladzie) oraz z patentów do 7,5 m to rozpaczliwie szukają jakichkolwiek źródeł pieniedzy...
A poza tym pozostaje problem "prestiżu" szanownych panów egzaminatorów z CKE ....
Pzdr
Kocur
Maciek
"czym Ministerstwo argumentuje potrzebę zmiany istniejącego prawa."
I to jest Macku podstawowe pytanie i odpowiedź na to pytanie jest podstawową w argumentacji dotyczącej prezentowanego projektu.
I jeżeli nie otrzymamy na to pytanie rzetelnej odpowiedzi to jedynie przyziemny "pieniądz" jest argumentem autorów projektu :-(((
Pzdr
Kocur
"Organizacja żeglarska składa do polskiego związku motorowodnego i narciarstwa wodnego albo do polskiego związku żeglarskiego wniosek w sprawie przeprowadzenia egzaminu, do którego załącza system szkolenia zatwierdzony przez ministra własciwego do spraw kultury fizycznej i sportu"
Ja rozumiem to tak:
DOWOLNA (bo nie określona z nazwy) oganizacja żeglarska (czyli np. stowarzyszenie szkół) składa wniosek odpowiednio do pzż lub pzminw o przeprowadzenie egzaminu do którego załącza WŁASNY program szkolenia byleby był zawtwierdzony przez własciwego ministra.
Czyli: pzż egzaminuje i nadaje uprawnienia, szkolić moze "każdy" o ile ma zatwierdzony program
Pytanie moje brzmi czy tak należy to rozumieć???
Dobrze rozumiesz.
Hasip
Jesteś pewien?
w &2 jest wykaz dokumentow jakie ma przedstawić delikwent przyst ępujący do egzaminu i jak byk pisze: zaświadczenie o odbyciu szkolenia
Po drugie nie jestem pewien czy podmiot prowadzący działalnośc gospodarczą ( szkoła) jest organizacją w sensie prawno-administracyjnym
Oczywiście oba te zapisy są ze sobą sprzeczne jak i kilka innych. To się nie nadaje do poprawy tylko do kosza. Naprawdę trzeba przekonać MSiT aby to napisali ludzie kompetentni i nie obarczeni własnymi interesami.
batiar
Ojojoj!!!!
Trzeba DE REGULOWAĆ, a nie pisać kolejne bzdety - żeglarstwo nie potrzebuje specjalnej ustawy, czy rozporządzenia! Żeglarstwo potrzebuje WOLNOŚCI !!!
Robert
Paragraf 14 daje WOLNOŚĆ SZKOLENIA!!! ( o ile go dobrze interpetuje!!!!)
niby tak, ale co to za wolność kiedy egzaminuje Cię konkurencja? trudno oczekiwac obiektywizmu od przedstawicieli konkurencji. Niestety PZŻ nie jest obiektywnym nadzorcą, jest konkurentem na rynku szkoleń.
Maciek
To wymaga głównie unieważniania istniejących przepisów, tworzenie nowych jest ZBĘDNE.
dlatego napisałem "stowarzyszenie szkół"
"w &2 jest wykaz dokumentow jakie ma przedstawić delikwent przyst ępujący do egzaminu i jak byk pisze: zaświadczenie o odbyciu szkolenia"
ale nie jest powiedziane, kto ma wystawić zaświadczenie" więc zgodnie z &14, może to zrobic dowolna szkola o ile szkoliła zgodnie z zatwierdzonym przez ministra programem
tak to rozumiem
Szanowny Kolego!
Dobrze rozumiesz... ale tak jest i obecnie. W Polsce działa prawie 30 dużych szkół z czego z połowa chcąc jakoś przeżyć i zarobić oferuje szkolenie wg programu PZŻ. To wymaga uprzedniego zgłoszenia kursu w PZŻ/OZŻ/ a potem poproszenia o KE. Nie jest możliwe aby Minister podpisał odrębne programy dla każdej z nich. Pomijam fakt, że o zatwierdzenie progarmu może wystąpić organizacja. Firma nie jest organizacją. Szkoły musiałyby stworzyć swoje organizacje.To nonsens. Poza tym wiedza i umiejętności na dany patent sa jasno zdefiniowane. Program PZŻ po dodaniu pewnych rzeczy a pewnych usunięciu, jest progarmem odpowiednim. I nie w tym lezy problem tylko w przeważnie niskim poziomie egzaminowania. Kursant zapłacił, kursant musi zdać. Fetysz pieniędzy powoduje, ze w ub.r. w jednym z Okregów przeegaminowano ponad 200 osób w czasie totalnej ciszy. Konieczne jest rozdzielenie szkolenia i egzaminowania, ponieważ to rodzi patologie. W tym zakresie projekt ( w innym też) jest do kitu. Nawet nie nadaje się do dyskusji.
pozdrawiam
Zbigniew Klimczak
Jan
i dołączasz zaswiadczenie o odbyciu szkolenia wg swojego programu szkolenia zatwierdzonego przez ministra.
Maciek
Po pierwsze, jeśli zatwierdzisz "swój" program w ministerstwie to pogadamy, ale tłumaczę jak mogę, ze nie w tym problem. I tak kandydat wyląduje przed KE PZŻ. Szkolenie PZŻ stoczyło się na dno głównie przez KE. Na kursach jeszcze jakoś to idzie. Trzeba czytać paragrafy łącznie a co ważniejsze, trzeba znać problem od podszewki. Przez 30 lat w tym procesie uczestniczylem a teraz pzrez dwa miesiące obserwuję. Od zmian w gospodarce rynkowej po 90. roku wszystko upada coraz niżej.
Ani Rozporządzenie a tym bardziej &14 monopolu PZŻ nie likwiduje.
Natamiast co do recepty, to niestety uważam ze wszystkie próby naprawiania systemu szkolenia są skazane z góry na porażkę. Jedynym remedium jest zlikwidowanie obowiązkowosci patentów, ale to narazio mrzonki.
Maćku Szanowny,
pojechaleś po bandzie w zapale walki. Czy z patentami czy bez, edukacja jest sprawą nadrzędną. Przecież zakladamy, że każdy myślący człowiek będzie się chciał szkolić dla wiedzy a nie papierka.
PZŻ stoi na drodze do naprawy edukacji, którą po roku 1990 zaczął doprowadzać do ruiny. To te przywileje trzeba mu odebrać, uwolnić edukację w pierwszej kolejności. Czy nam się podoba czy nie, z wielu powodow odsunięcie PZŻ tylko do sportu potrwa a ludzi tzreba szkolić.
pozdrawiam
Zbyszek
ale czy ja gdzieś napisałem, ze mam cos przeciwko edukacji i szkoleniu. Napisałem, ze nie da sie (moim zdaniem) naprawić systemu szkolenia dopóki patenty będą obowiązkowe.
To powiedz mi dlaczego w kilku krajach zachodnich, gdzie jednak patenty są obowiązkowe, system edukacji ma się dobrze.?! Jesteśmy jedynym krajem gdzie związek sportowy ustala programy, szkoli i egzaminuje. To się nazywa monopol. Powodem nieszczęść jak pokazują doświadczenia krajow o obowiązkowych patentach jest nie to a własnie monopol. Takie jest moje zdanie i ono determinuje moje priorytety w walce. Masz prawo myśleć inaczej i niech tak zostanie a czas pokaże kto miał rację.
pozdrawiam
Batiar
Maciek
nie wiem jak Don Jorge ale mnie opadła. Dzięki.
Czy da się wydrzeć, chyba tak ale jak to zrobić dobijam się od dawna o koordynację dzialań opozycji.
Wtedy to się może udać.Ciagle czekam na obiecane "generalne wystąpienie RPO". Tam ma być wątek monopolu. Urząd Antymonopolowy nie może zajmować się sprawami regulowanymi ustawami ale moich racji nie kwestionował. Poczekajmy i tzrymajmy kciuki
pozdrawiam
Zbyszek
Maćku,
to temat nie na forum. Napisz maila abym mogł ci odpisać o moich prywatnych przemyśleniach.
zbigniew.klimczak@gmail.com
głosy na temat zapisów projektu Rozporządzenia skłoniły mnie do wypowiedzi szerszej, ponieważ taka dyskusja wyrywkowa wprowadza zamieszanie w meritum sprawy.
Otóż jak długo egzaminować może tylko jeden związek ( na uznawane patenty) to „pozwolenie”, że szkolić może każdy jest oszukiwaniem ludzi. Oczywiście i dzisiaj może szkolić każdy i każdy szkoli. Tylko jeśli tylko jeden związek ma prawo egzaminować i wydawać ważne dokumenty i ten związek ma program oraz wytyczne egzaminacyjne napisane pod ten program to jak można sobie wyobrazić, że ta sama Komisja raz będzie egzaminować wg jednych wytycznych a następnie wg innych. To nonsens. Albo pozostanie monopol na wydawanie patentów ( certyfikatów), wtedy ważne jest zniesienie przymusu okazywania dowodu ukończenia szkolenia i prawo do stawienia się w każdym czasie przed KE. Po prostu zgłaszam gotowość do poddania się egzaminowi. Tak jest w wypadku dobrowolnych systemów np. RYA jak i choćby systemu chorwackiemu, gdzie zgłaszam się do określonego kapitanatu portu i zdaję egzamin. W takim układzie nikt nie robi łaski każdej profesjonalnej szkole żeglarskiej. Ona po prostu musi zajrzeć do programu związku sportowego i przygotować delikwenta do egzaminu wg niego. Czego jeszcze go nauczy to inna sprawa.
Moim zdaniem, poprawnym rozwiązaniem jest zezwolenia na wydawanie certyfikatów szkołom żeglarskim, honorowanym przez np. firmy czarterowe. Pozostaje problem żeglarzy żeglujących po świecie. I tu dotykam problemu jednak egzaminów państwowych a nie w związku sportowym. To byłaby rewolucja ale inaczej nie pozbędziemy się partykularyzmu jakiegoś związku sportowego. Poziom, etyka, profesjonalizm systemu egzaminowania w RYA jest w najbliższym stuleciu u nas niemożliwy. Nie daję określonych recept a jedynie ogólny kierunek zmian. Komisja (Komisje państwowe) miałyby obowiązek przeegzaminowania każdego zgłaszającego się chętnego a posiadany Certyfikat którejś ze szkół żeglarskich byłby tylko mile widziany.
Na dzień dzisiejszy, moim zdaniem realne jest doprowadzenie do uznawania w kraju Certyfikatów upoważnionych szkół , zniesienie przymusu odbywania szkolenia. Kto chce żeglować poza granicami kraju musi zdobywać patenty gdzie indziej lub pogodzić się z obecną jakością patentu PZŻ. Mam nadzieję, że zrównanie w prawach PZŻ i innych szkół żeglarskich, uświadomi skutecznie temu pierwszemu konieczność istotnego podniesienia poziomu szkolenia i co ważniejsze poziomu egzaminowania wg programu PZŻ. Wielu się to nie podoba, wielu po prostu nie pamięta ale ten patent kiedyś miał naprawdę swoją wartość.
Ale to była inna bajka, kiedy ważne było żeglowanie a nie robienie pieniędzy.
pozdrawiam
Batiar
Prosze zrócić uwagę na dwie sprawy:
1) .. program zatwierdzony przez ministestwo"...
Jeśli tak to na jakiej podstawie ministerstwo bedzie zatwierdzać programy, oceniac ,ze ten jest dobry a ten zły. To wymaga ustadaryzowania, opracowania pewnych "minimów programowych" przez ministerstwo, czyli to de fakto bedzie program ministerialny, "państwowy" a nie związku sportowego.
Z tego wynikałoby, że i do egzaminów musiałybyc "państwowe" kryteria, które musiałby stosować polski związek żeglarski przeprowadzajacy egzaminy.
2) w rozporządzeniu pojawia sie "polski związek żeglarski" pisany z małej litery nie
Polski Związek Żeglarski. Dla mnie to nie jest tożsame!!
Pytanie tylko jak to interpretować ;)
Czyli MSiT przyjął go (jak donoszą z MSiT ) jako program i wytyczne egzaminacyjne już państwowe, a to daje PZŻ fory i monopol programowy???? - dopóty dopóki inna organizacja nie zrobi tego także...
Jan
Tak, niestety to kamyk do ogródka naszych szkół. Od dwóch lat namawiam je do opracowania współnego wzoru Certyfikatu ( a tym samym programu) i wyjście z tym na rynek szkoleniowy. Reakcja zerowa i wiem dlaczego. Jak długo jest monopol PZŻ szkoły, ktore szkolą na patenty ( to daje im poważne dochody) boją się narazić na trudności ze strony PZŻ. Pisałem wcześniej o tych 200. przeegzaminowanych w czasie flauty. Otóż szkoła uczciwa, ktora poprosiła o przełożenie egzaminu została "pouczona" aby tego nie robila w przyszłości.
Zresztą powtarzam, dyskusja zmierza w złym kierunku, bo nie tędy droga do naprawy polskiego systemu edukacji. Trzeba go zbudować od nowa i absolutnie odizolować PZŻ od egzaminów.
Taki na przyklad CYA (kanadyjski związek) w tym zakresie zajmuje się jedynie opracowywaniem programów przez specjalistów i ..uwaga...proponowaniem ich do wykorzystania szkołom!
pozdrawiam
Batiar
No nie jest tak beznadziejnie. Znalazła się m.in. taka np Academia Nautica z Warszawy co ciągle wchodzi w merytoryczne spory programowe z PZŻ oraz opracowała swój autorski certyfikat kompetencji (plastik zbliżony formą do patentu PZŻ) dla absolwentów swoich kursów i ma to jakaś wartość u części czarterodawców w kraju i za granicą. To jaskółki .... nowego normalnego systemu edukacji żeglarzy?
Jan
z racji zaangażowania w liberalizację przepisow żeglarskich w Polsce jestem postrzegany przez Kolegę Witka Chocholaka jako smiertelny wróg, dlatego sprawy rzekomych sporów i kartonika nie będę komentował. Znawcy tematu trochę musieli się uśmiechnąc, czytając to....nie jest tak źle!
Pozdrawiam serdecznie
Batiar
Czyli taka komercyjna główna komisja szkolenia z prezesem Witkiem C. na czele?
No cóż może jednak jakiś pozytywny przykład komercyjnego podmiotu szkoleniowego w walce o liberalizacje i zniesienie monopolu sie znajdzie...?
Jan
Pozytywne przykłady już są od conajmniej dwóch lat. Nie tyle walki o liberalizację ile "róbmy swoje".
Powstały szkoły proponujące "tylko" wiedzę i umiejętności, żadnych świstków. Słynniejsze to kpt. Andrzeja Pochodaja, kpt. Krzysztofa Bieńkowskiego ( przecież członka wladz PZZ) ale i szereg innych, z prekursorem wprowadzenia w Polsce progarmu ISSA, Tomkiem Lipskim. To dla nich, dla zapewnienia im możliwości szybszego rozwoju tak walczę z monopolem PZŻ. To ich działalność sprawia, że co roku mamy pewną ilość starannie wyszkolonych żeglarzy. Dodatkową zaletą jest to co na zachodzie powszechne- panelowość i szeroki wachlarz oferty. W tych szkołach ilośc chętnych wzrosła a ludzie pytani po co przychodzą skoro nie dostaną świstka odpowiadają- po wiedzę i umiejętności. Szef AN zapytany czy mu wzrosło czy spadło odpowiedział, że mogłem o tym mysleć przed liberalizacją. Otóż myślałem, że człowiek jest osobą odpowiedzialną a więc poziom zainteresowania o ile nie wzrośnie to pozostanie taki sam. Odmowę odpowiedzi odczytuję- wzrosło MU ! Inaczej nie odmówiłby sobie satysfakcji wytknięcia mi ponownie, że dążę do upadku prywatnych szkół. A więc pozytywne przyklady są ale gdyby tak zmienił się stan legislacyjny, byłoby ich znacznie więcej.
pozdrawiam
Zbigniew Klimczak
Nieprzypadkowo nazwisko właściciela Licencjonowanej Szkoły Żeglarstwa PZŻ o Niepolsko Brzmiącej Nazwie pisze się przez "Ch". Czy domyślasz się jakie to słowo zaczynające się na "ch" w pełni oddaje charakter pana "Ch."? Jeżeli nie, to podpowiem. Uwaga, uwaga... -Ding dong!
CHORĄGIEWKA!!!
To w jakie piórka stroi się w danej chwili pan "Ch." zależy wyłącznie od tego czy jest w danej chwili skonfliktowany z preziem wiodącego "Okręgu" podpułkownikiem "D." czy też nie. Gdy jest - to na swoje egzaminy angażuje komisję np. z... Białegostoku. Albo propoponuje niżej podpisanemu... ni mniej ni więcej tylko fikcyjne przyjęcie w poczet instruktorów swojej szkółki, po to aby podczas okręgowego sejmiku znienawidzony prezes zyskał dodatkowego oponenta z mandatem przydzielonym jego szkółce w kieszeni. Gdy uda mu się zwojować w miarę satysfakcjonujące ustępstwa ze strony przezesa - wycofuje się ze swoich dopiero co składanych propozycji, za to dziwnym trafem zaczynają się szerzyć obrzydliwe plotki odnośnie moich rzekomo propozycji. A w decydującej chwili - rozpuszcza wśród swojej szkoleniowej konkurencji wici o nadsyłanie do prawodawców apeli o odrzucenie liberalizacyjnych zmian w przepisach.
Te rzekomo "konkurencyjne" wobec PZŻ certyfikaty firmowane przez AN to były li tylko "protezy" mające absolwentom których na przełomie lat 2005/2006 skuszono na kursy zapewnieniami że patenty "wkrótce będą" zastąpić wciąż nieistiejuące dokumenty państwowe. Co do jakości samych szkoleń: oto na jednym z bardziej znaczących forów żeglarskich (to właśnie uczestnicy tego Forum pozyskali dla naszej sprawy poparcie senatora prof. Marka Rockiego) niefortunny absolwent AN skarżył się że nie nauczono go składania masztu na jachcie, mimo że uczestnicy kursu długo na to nalegali. Widać tego czego nie ma na egzaminie PZŻ - zdaniem instruktrów szkółko pana "Ch" uczyć nie warto..
Dobrze wszyscy wiemy, że nie do końca jest to prawda. Wystarczy, aby jacht pływał pod banderą państwa w którym polskie regulacje nie obowiązują np. szwedzką, brytyjską itp. Na pokładzie takiego jachtu obowiązuje patent wymagany przez przepisy tamtego kraju, czyli często ŻADEN !!! I o to chodzi!!!
Robert
Robercie,
oczywiście jest jak piszesz ale czy naprawdę uważasz, że możemy akceptować system powodujący ucieczkę pod inne bandery??
Znam kilka osób i wiem, że żyją w dyskomforcie.
Chciałbym osobiście aby w Polsce było "bezpatencie" ale przyznasz, że są kraje gdzie certyfikat jest obowiązkowy. Osiągnęliśmy w "bazpatenciu" poważny postęp i tzreba to kontynuować. Przyznasz jednak, że taki czy inny system absolutnie nie przesądza o poziomie edukacji. Nie czuję się na siłach wygrać za życia system szwedzki w Polsce ale poprawę edukacji absolutnie tak. Na tej drodze stoi mi tylko monopol PZŻ- TYLKO!
Jeśli padnie to mamy wystarczająco dużo szkół, zdolnych poprowadzić prawidłową edukację. Warunkiem jest konkurencja. Wielu ludzi wpada we wściekłośc jak słyszy słowo; Ubezpieczenia!
Ale ja w praktyce nie spotykam armatora drogiego jachtu, który by go nie ubezpieczył. A stąd już tylko krok aby to ubezpieczyciele byli stymulatorem dobrej edukacji. Drobne różnice w przyznawanych bonifikatach absolwentom różnych szkół to wystarczający bodziec do dobrego szkolenia. Oczywiście nasi ubezpieczyciele nie dorośli do tego, chyba z powodu ubogiego rynku. Ale nadejdzie czas kiedy dla swoich potrzeb będą dysponowali wlasnymi rankingami szkół- a te będą o tym doskonale wiedziały. Ubezpieczający też będa świadomi gdzie powinni się szkolić aby uzyskać największą bonifikatę. To melodia przyszłości w Polsce ale to w tym kierunku podąża.
Moim priorytetem pozostanie jednak walka o zniesienie monopolu, walkę z przymusowymi patentami pozostawiam młodszym.
pozdrawiam
Batiar
Ubezpieczenia tak, ale dobrowolne.
itd. itd.
piszesz: Wielu ludzi wpada we wściekłośc jak słyszy słowo; Ubezpieczenia!
A ja widzę co może się stać z ubezpieczeniami, również z tymi IMHO ważniejszymi, bo emerytalnymi patrząc na "Giganta Ubezpieczeniowego" AIG i jego spektakularny upadek i ratowanie przez fundusz federalny... Jestem za tym, aby upodmiotowić obywateli - w tym również żeglarzy. Niech mają prawo być rozumnymi ludźmi.
Aloha!!! :-)
Robert
No i ten skan powieszony jako .pdf:-((( kompromitacja... Jezeli w Ministerstwie nikt nie potrafi "powiesić" normalnego pdf to ja za drobną opłatą zrobie to w ciągu minuty...
Ale tak się kończy droga na skróty przez związki "bardzo zainteresowane"...
Jan
Czekam na fotkę, na której autor projektu (jeśli posiada patent oczywiście) nadzoruje swoje dziecko siedząc wraz z nim na Optymiście:)) No, bo przecież nie będzie narażał się na konsekwencje karne w związku z nieprzestrzeganiem par. 7 rozporządzenia własnego autorstwa.
pozdrawiam
krzysztof
ale wpuścili ministra - profesjonalistę przecież na minę:)))
Dopisz jeszcze o dyskryminacji w projekcie nowego ukazu dla żeglarzy, posiadaczy starych (lub dotychczasowych) patentów np sternika morskiego.
Jeśli jest to JSM, to kiedy utraci z przyczyn losowych patent , jaki duplikat nowego otrzyma???? bo na pewno nie stary (nieprzepisowy już) blankiecik?
Jesli to MSM, to w podobnej sytuacji znowu odbiorą mu raz nabyte uprawnienia: staremu 24 m Lc oraz wszystkie wody morskie, nowemu MSM "tylko" wszystkie wody morskie" zamienią mu na 200 mil od miejsca schronienia!!!
To się nadaje do zaskarżenia do RPO!!!
Co ty na to Adminie portalu informacyjnego.
Czy w tym MSiT oni nie myślą zahipnotyzowani pragmatyczną i dochodową mantrą PZŻ i PZMWiNW"bezpieczeństwo,bezpiecz.........."
Jan
1. Pracę chcą dopiąć do końca roku i wydać nowe rozporządzenie od 01.01.2009.
2. Wysłali tylko do związków jako beneficjenta i administratora i wykonawcy regulacji a inne stowarzyszenia żeglarskie mogą nadsyłać swoje uwagi i propozycje do koordynatora czyli ("bo nie możemy przecież w rozdzielniku uwzględnić wszystkich ,a opuszczone by miały pretensje")...;))))))))
Wszelkie uwagi i propozycję z uzasadnieniem wysyłać do Koordynatora ministerstwa tego projektu: Pani Ewy Stefanowskiej z Departamentu Prawno - Kontrolnego (adres w BIP)
należy wpisać uwagi i konsultacje do "nazwa nowego projektowanego aktu"
3. Pani Ewa ma aspirację aby nowy patent mógł być traktowany jako ICC i poszukuje info o jakiejś rezolucji nr 40 ...;)))))
4. W MSiT coraz szerzej otwierają oczy ile rzeczy w projekcie brakuje oraz ile jest niewłaściwie sformułowanych (aż wstyd), a jak dostanie pocztę od alternatywnych ,to w ogóle chyba przestanie czytać...;))
5. W ogóle pani Ewa jest otwarta na poprawki zgłaszane przez środowiska poza PZŻ i PZMWiNW, bo ...może sama wam powie...;)))
Jan
Może zamiast szeroko otwierać oczy niech pogonią w diabły tego który ich wsadził na taką minę.
Pani Ewy Stefanowskiej nie zdołałem wiosną ub. roku przekonać podczas długiej rozmowy telefonicznej, iż nieprawdą jest jakoby zniesienie obowiązku przeglądów technicznych na śródlądziu było posunięciem niekorzystnym z punktu widzenia właścicieli jachtów. Bo zdaniem Pani Ewy póki takowy obowiązek istniał, to cena za tą "usługę" była zapisana w ustawie, a po zniesieniu obowiązku będzie dyktowana przez samych inspektorów PZŻ, co musi doprowadzić do jej wzrostu. I nie docierał do Pani Ewy oczywisty fakt że praktycznie żaden z szanujących się (czytaj: znających własny jacht) armatorów żadnych usług ze strony inspektora PZŻ nie potrzebuje. Bo przeglądy muszą być, skoro tak wymaga ubezpieczyciel i już! Samej tylko myśli o tym aby można było pływać na jachcie bez ubezpieczenia (albo wybrać innego ubezpieczyciela który przeglądu nie wymaga) - Pani Ewa nie była najwyraźniej w stanie dopuścić...
A wraz z Panią Ewą z MinSporta stawała wtedy na głowie aby tylko utrącić w Senacie dopiero co uchwaloną przez Sejm nowelizację Ustawy o Żegludze Śródlądowej (znoszącą obowiązek rejestracji jachtów żaglowych do 12m długości oraz przeglądy techniczne) - niejaka pani Marta Wolska z Min. Infrastruktury, sierotka po Niebieskook...ładkowej Magdzi która z kolei niedługo po odejściu ekipy Millera/Belki dała dyla za ocean. Czyżby obecnie pani Marta siedziała tym razem cichutko jak myszka, nie próbujac powtórnie mieszać w przepisach?
Ale z ludzmi o mentalności czekisty nie warto w ogóle gadac.
Maciek
Od zeszłego roku się zastanawiam czy nie "zgubić" mojego patentu Starszego Sternika Motorowodnego:-)))) I trochę się pobawić...
Dla przypomnienia "stary" patent uprawnia mnie do prowadzenia jednostek o długości 24 m w odległości do 20 Nm od brzegu...
Zgodnie z aktualnie obowiązującym prawem (w 2008 roku) może szkolić dowolna organizacja żeglarska byleby miała program zatwierdzony przez ministra. To że taki program ma jedynie PZŻ to insza inszość. Formalnie monopolu szkolenia NIE MA!
Szkolenia w zakresie uprawiania żeglarstwa prowadzą instruktorzy organizacji żeglarskich według systemu szkolenia danej organizacji, zatwierdzonego przez ministra właściwego do spraw kultury fizycznej i sportu. System szkolenia powinien uwzględniać zakres wiedzy i umiejętności niezbędnych do uzyskania uprawnień określonych w przepisach wydanych na podstawie ust. 11.
To, że PZŻ może szkolić i - jednocześnie - ma monopol na egzaminowanie i wydawanie patentów - budzić może wątpliwości (IMHO poważne). Może tym faktem zainteresowałby się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów?
--
Wojtek
ale coś nie zadziałało (nie pierwszy raz).
--
Wojtek
Wojtku,
aby szkolić mógł każdy wystarczy ustawa o przesiębiorczości. Od lat szkoły funkcjonują. Problemem jest własnie egzaminowanie. Jak nie zgłosisz kursu do PZŻ (oplacisz) to nie powołają ci KE. Jak ja wyszkolę przysłowiowego wnuka i poślę na egzamin, nie przyjmą. To jest podstawowy problem. A jak sobie wyobrażasz jeśli nawet beda musieli przyjmowac na egzaminy z innych szkół?!
Szkolić może każdy- to wiadome od dawna i Rozporządzenia łaski nikomu nie zrobiły.
UOKK- złożyłem skargę już trzy lata temu. Odmowa> Z racji uprawnień nie moga rozpatrywać spraw regulowanych Ustawami. Koniec, kropka.
Pozostaje tylko RPO ale gotowy do podpisu projekt generalnego wystąpienia gdzieś utknał. Przygotowala go Delegatura Gdańska już dwa miesiące temu i poslała do Warszawy.
pozdrawiam
Batiar
Z drugiej strony ustawa otworzyła furtkę, z której żadna organizacja żeglarska ZTCW nie skorzystała.
Można snuć dywagacje, co by było gdyby:
Jakaś organizacja zatwierdziła u ministra program - minimum obejmujący:
teoria - znajomość przepisów na śródlądowych drogach wodnych (żeglarz) i na wodach morskich (sternik)
praktyka - umiejętność wyjścia z portu i powrotu.
PZŻ nie może:
- od obcej organizacji żądać zgłoszenia i płacenia,
- sprawdzać na egzaminie czegoś czego zatwierdzony przez ministra program szkolenia nie obejmuje.
Natomiast może spróbować oblać kandydatów. Ale znając sposób działania działaczy, popełnią przy tym mnóstwo błędów proceduralnych.
Ale to tylko dywagacje ...
--
Wojtek
Tak- przymus szkolenia powinien być zniesiony.
Już raz proponowalem ale mnie skoszone, a i rozwiązanie trudne w praktyce tj. egzaminy państwowe prowadzone dla morza w UM lub nawet w wytypowanycvh kapitanatach a szuwary w Urzedach Żeglugi Sródlądowej.
A może stałe, mieszane KE wyłonione z szkół profesjonalnych?
No cóż, pożyjemy zobaczymy. Jedno jest pewne- zniesienie przymusowego szkolenia bardzo podcina gałąź naszych "kolegów"
Zbyszek
A za pare lat szkoły na miarę RYA?
Maciek
Podpisuje się wszystkimi kończynami :)
Ale bądźmy realistami. Nie kupią tego ani posłowie, ani większość naszych kolegów zeglarzy. I to nie dlatego, że są naszymi antagonistami. Zwyczajnie nie mieści im się to w głowie, bo patenty były od zawsze. Czyli odkąd zeglują. Trzeba powoli zmieniać mentalność tych ludzi.
A co do państwa, mam wrażenie, że brak kłopotu to właśnie dla państwa, a właściwie dla jego urzędników to własnie kłopot. Bo co by wtedy mieli robić? Byliby niepotrzebni.
To jest niestety jedna z wielu prawd [ gorzkich] , ale ja znam jeszcze jedną . Tak się poukaładali w tym systemie czy to PO cz to PIS - To jest tak ogromna pajęczyna rączka rączkę myje że wszyscy w jakiś sposób są od siebie zależni . Ministrowie Sportu ciągle w dziwny sposób jedzą z raczki PZŻ PRS i PZMiMW i czy to Drzewiecki PO, Lipiec PIS to i tak wychodzą te idiotyczne rozporządzenia , ten tłusty pysk smiejący się w oczy że , Polska nie potrzebuje zmian na miarę Chorwacji w znanej mi gazecie . To jedna klika i żeby z tym walczyć to trzeba by z tego wystąpić i sie z nimi nie układac tylko piętnować i nagłasniać wszelkimi sposobami . Dogadywanie się z tą sitwa nic nie da bo za tym stoi kasa , którą my im chcemy odebrać . Szwecja , Holandia , Wiel.Bryt to nie Europa . Te państwa są chore , patenty to jedyny sposób na sprawdzenie wiedzy żeglarza czy Motorowodniaka . Zgadzam sie z toba przyjacielu co do tego że gdyby przesunąć bezpatencie do pietnastu metrów to stracili by grunt pod nogami
Właśnie, w znanej gazecie.Jeżeli nie zainteresujemy mediów naszymi problemami.I to na zasadzie afery,zamachu na wolność,konstytucję,to nie wiele możemy zrobić.Niestety media kreują rzeczywistość.Ale trafić do rzetelnego dziennikarza,bezcenne.
Jurek
Tutaj niestety popełniłeś trzy błędy
--
Paweł Burkhard
Słusznie i naukowo...
Ale wskaż mi tylko okręg i KE który zdecyduje się na przyjęcie na egzamin kandydata któremu szeregowy i niezrzeszony w żadnym klubie, szkole i firmie szkoleniowej posiadacz patentu IŻ wystawi swoje ,,autorskie,, zaświadczenie że przeszkolił delikwenta zgodnie z programem PZŻ?????? I nie pomoże oświadczenie że spełnia warunki określone w przepisach szkoleniowych (ubezpieczony i zarejestrowany jacht, salę wykładową i co tam jeszcze wymagają w PZŻ)....
Zapis zapisem a nie honoruje się innych zaświadczeń niż te które wystawiają właśnie podmioty prawne - klub, firma szkoleniowa (nawet jednoosobowa )...
Jak tylko załączą w dokumentacji egzaminacyjnej taki ,,świstek od jakiegoś nieznanego i nie prowadzącego zarejestrowaną działalność szkoleniową IŻ-a, to im go nie uznają w PZŻ i nie pytaj mnie dlaczego...
Przerabiali to już znajomi z dwóch KE jak i kilku prywatnie i nieodpłatnie szkolących swoje dzieci i wnuków instruktorów. Zapis jedno ale interpretacje i życie to drugie...
Także ojciec i dziadek szkolacy swoje latorośle w wolnym czasie i pragnący wystawić im potem kartkę z nawet swoja pieczątka imienną... będą rozczarowani jeśli nie prowadzą działalnosci zorganizowanej i najlepiej monitorowanej przez okręg lub nie potwierdzi im tego klub czy firma jako główny ,,organizator szkolenia,,
Tak to Pawle wygląda w praktyce...
Jan
Okręg nie ma tu nic do gadania. Decyduje przewodniczący KE i nie ma wyboru bo musi przyjąć na egzamin. I mogę wskazać co najmniej kilku przewodniczących KE, którzy nie będą robili oporów. Ot dla przykładu Paweł Burkhard, Małgorzata Burkhard. I fakt, że przyjmuję takie osoby na egzamin to nie jest moja dobra wola czy łaska - tak stanowi prawo.
--
Paweł Burkhard
Argumenty jakie podawali, to np:
1. Bo nie znamy tego IŻ-a i nie wiemy czy naprawdę szkolił jak potwierdził...
2. Bo nie figuruje w zatwierdzonej liście instruktorów uprawnionych do szkolenia...!!!;))) - a co w takim razie daje mu patent IŻ???
3. Bo ma nieaktualną legitymacje IŻ (chyba z 2002).
4. Bo nam odrzuca przez ten kwitek całą dokumentacje w PZŻ i będzie sporo przy tym czasu i pracy na wyprostowanie, a już to przerabialiśmy.
5. Bo jest ...(uwaga!) - ,,z innego okręgu,, ;))))
6. Bo słyszeliśmy o nim bardzo złą opinię...i tu dowolny katalog wykroczeń.
7. Bo on szkolił ostatnio 10 lat temu...
8. Bo na kartce A5 ręcznie pisane zaświadczenie od instruktora X jest nic nie warte...
9. Bo szkolił za granica nie wiadomo gdzie ina czym...np w Chorwacji...
10. Bo musimy przestrzegać jakiś procedur ,a to jest sytuacja w nich nie przewidziana....
Jan
Opadać to powinny zawczasu ręce waszych okręgowych delegatów którzy na sejmikach PZŻ wybierają takie władze związku wybierane przez okręgowy beton rękami "kubańskich" delegatów , a następnie władze PZŻ które prokurują później takie regulaminy i procedury hamulcowe...:(((((
"BO JAK NIE ZACHOWAMY OBOWIĄZKOWYCH SZKOLEŃ TO Z CZEGO BĘDĄ ŻYĆ OKRĘGI ŻEGLARSKIE???!!!!..."
To dopiero Pawle wszystko opada i znikąd nadziei...
Jan
9. Bo szkolił za granica nie wiadomo gdzie ina czym...np w Chorwacji...
To najbardziej mi się podoba. Znaczy za granicą nie wolno, a Chorwacja to już zgroza. Morze musi być zimne, bo na ciepłym źle się szkoli.
Mariusz
czy w Wenecji straciłeś poczucie humoru. Autor sobie kpi.
pozdrawiam a rejsu zazdroszczę. Dojazd do Słoweni jest najkrotszy a jak dają winiety to dobra wiadomosc.
pozdrawiam
Batiar
I fakt, że przyjmuję takie osoby na egzamin to nie jest moja dobra wola czy łaska - tak stanowi prawo.
Niepotrzebnie dyskusja zeszła na temat "dobrej czy złej woli KE ". Istotą jest właśnie złe prawo, napisane z myślą o zabezpieczeniu czyichś interesów. Przecież nikt przy zdrowych zmyslach i minimalnej dawce rozsądku nie może twierdzić, że zmuszanie delikwenta do odbycia kursu, w sytuacji kiedy prawo zmusza go do poddania się weryfikacji przed KE jest w jego interesie. To bzdura. Samo żądanie przestawienia świstka o odbyciu szkolenia jest niesłuszne. Pomijam "drobny " problem, że tata, wujek, dziadek takiego świstka wystawić nie mogą. W czasach dyskusji o wyższości systemu szwedzkiego pisałem, że takie porównanie jest nieadekwatne. W Anglii, Szwecji dzieci wysysają żeglarstwo z piersi matki a poważnie to żeglując z rodzinami, jak dorastają są o niebo lepszymi żeglarzami niż żeglarz wyszkolony nawet przez najlepszego polskiego instruktora. Chyba to jest bezdyskusyjne. Co ważniejsze, nasiąka dobrym obyczajem a to już w wypadku większości naszych kursówm jest nieosiągalne. Ale to temat na inną dyskusję.
W Polsce ten model zaczyna się wyraźnie kształtować, coraz powszechniej. Młoda osoba po osiągnięciu 16 lat ( tak, 16. ponieważ 12 lat to bzdura) , jeśli pozostaną w Polsce patenty przymusowe, powinna mieć prawo zgłosić się sama przed każdą KE i być dopuszczona do egzaminu.
Może ktoś z adwersarzy spróbuje wyjaśnić dlaczego i czemu ma służyć przymus odbywania szkolenia?
No cóż, biję się w piersi z tym rejestrowaniem i opłatą. Od kilku lat nie praktykuję a powodem, ktory przelał kroplę goryczy była coraz bardziej rozwijająca się swoista więź pomiędzy KE i organizatorami pod hasłem : kursant zaplacił , kursant musi zdać.
Kiedyś KWŻ miał prawo zaliczyć pozytywne ukonczenie kursu lub nie podpisać wniosku.
Teraz, mimo, ze na stronie o ktorej mówisz, pisze o pozytywnym odbyciu szkolenia to formularz zawiera tylko rubrykę o ukończeniu kursu. A to oznacza, że KWŻ w drastycznych wypadkach ma tylko możliwosć usunięcia kandydata z kursu a to jest bardzo drastyczne posunięcie. Po zmianie przepisów tylko raz skorzystałem z tego "przywileju" ale kursant robił co mógł aby mi to ulatwić.
To co spowodowało, że definitywnie zakonczyłem przygodę instruktorską byl fakt, że kursant uczestniczył ale z zerowym efektem. Po zejściu z wody egzaminujący pzryznał mi całkowicie rację ale na posiedzeniu końcowym KE przyznano ocenę "mierny" a to oznaczało jednak przyznanie patentu.
Tak się składa, że jestem IŻ PZŻ z 1987 r ale wydawanie indywidualnych zaświadczeń a raczej ich uznanie to fikcja. I nie o to chodzi.
Jeśli w Polsce istnieje przymus posiadania patentow, poprzedzony egzaminem, to odbywanie obligatoryjne szkolenia jest pozbawione podstaw merytorycznych i wiadomo czemu służy. Jeśli, powtarzam, jeśli jest przymusowy egzamin komisyjny to nie ma znaczenia kto i jak szkolił. Może kandydat był samoukiem... i co z tego. Egzamin zweryfikuje absolutnie jego wiedzę i umiejętności.
Chyba, że z góry zaklada się istniejące patologie w egzaminowaniu przez PZŻ i na wszelki wypadek trzeba zmusić też do szkolenia . Jeden wypadek opisałem o innym kiedy to w flautowy totalnie weekend pzreegzaminowano w jednym z Okręgów ponad 200 kursantów.
Szanowny kolego,
rozumiem, że w sprawie przymusowych certyfikatow zdania moga być podzielone to przymus odbycia szkolenia jest nadużyciem i to dośc kosztownym dla kandydatów.
Poza tym, jest dla mnie rzeczą oczywist ą, że notowany upadek prestiżu polskiego patentu jest powodowany w znacznym stopniu tym szkodliwym monopolem.
pozdrawiam
Zbigniew Klimczak
Kiedyś KWŻ miał prawo zaliczyć pozytywne ukonczenie kursu lub nie podpisać wniosku.
Teraz, mimo, ze na stronie o ktorej mówisz, pisze o pozytywnym odbyciu szkolenia to formularz zawiera tylko rubrykę o ukończeniu kursu. A to oznacza, że KWŻ w drastycznych wypadkach ma tylko możliwosć usunięcia kandydata z kursu a to jest bardzo drastyczne posunięcie. Po zmianie przepisów tylko raz skorzystałem z tego "przywileju" ale kursant robił co mógł aby mi to ulatwić.
Oczywiście, że KWŻ ma prawo uznać, iż kursant nie ukończył szkolenia - po prostu nie podpisuje zaświadczenia o ukończeniu szkolenia.
Tak się składa, iż w grupie instruktorów, z która jestem od kilkunastu lat związany wyznajemy zasadę, iż najrzetelniejszym egzaminatorem jest instruktor, który po kilkunastu dniach kursu najlepiej wie co jego kursanci umieją i to instruktor prowadzący daną grupę decyduje kogo dopuścić do egzaminu. Ta decyzja jest jeszcze zawsze weryfikowana przez KWŻ'ta.
Uznaliśmy, iż nie ma sensu wpychać na egzamin kursanta niedoszkolonego na zasadzie "a może mu się uda". Stąd w naszym gronie więcej jest osób niedopuszczonych do egzaminu, niż osób oblanych na egzaminie (a najwięcej jest zdających).
A i praca egzaminatorów jest od razu przyjemniejsza...