ZANIM BĘDZIE O JUBILUSZU
z dnia: 2007-05-20
Jestem już przygotowany do powieszenia newsa z omówieniem sobotnich uroczystości Jubileuszu 50-lecia Jachtklubu Morskiego NEPTUN w Górkach. Mam już fotografie Katarzyny Rembarz, Jerzego Makieły i swoje, ale nadal czekam na Komisję Regatową, która do tej pory nie dostarczyła wyników Regat Otwarcia Sezonu 2007. Cierpliwości.
Szybszy był natomiast kpt. Sławomir Pieniążek, jeden z założycieli NEPTUNA, budowniczy pierwszych obiektów przystani, były Komandor naszego jachtklubu (portret w Sali Kominkowej). Człowiek niesłychanie pogodny, kibic "liberatorów" i naprawdę nowoczesny. Piszę to z przekonaniem (znam Go 45 lat), aby uprzedzić zarzuty, że jego refleksje to typowa nostalgia (kiedyś panie dziejku to było żeglarstwo) wieku starczego. No bo przecież obaj jesteśmy kościanymi dziadkami. Mogę was zapewnić że i na wasze refleksje w rodzaju spojrzenia na drabinę PRZYJDZIE CZAS. Napewno, zaręczam. News jest okazją poznania PIERWSZEGO BOSMANA "NEPTUNA". A przy okazji - przyjrzyjcie się tłom fotografii. Moze coś Wam to będzie przypominało. Sławku - bardzo dziękuję !
Czekajcie na news o Jubiluszu i Regatach.
Zyjcie wiecznie !
Don Jorge
poproszę o klik:
______________________
Witaj Jurku Na wczorajszych uroczystościach w naszym Neptunie zrobiłem zdjęcie, które wywołało u mnie pewne refleksje. Zdjęcie to w załączeniu.

Żródło refleksji Sławka Pieniążka
Pierwszym bosmanem Jacht Klubu Morskiego Neptun był Jan Rzucek. Nie ma chyba nikogo, kto w tych pierwszych latach istnienia klubu przewinął się przez naszą przystań, kto nie wspominał by tego człowieka mile i serdecznie. Pomimo osobistych tragedii jakie on przeżył – wyrok kary śmierci za działalność w AK na wileńszczyźnie i „ratująca go” amnestia na fali przemian października 1956 – był on bardzo pogodny i wesoły. Stary marynarz Marynarki Wojennej rozpoczynający swoją służbę we Flotylli Pińskiej nie mógł wrócić do wojska – rzucił cumy w "Neptunie"
 Człowiek ten miał Wielkie Serce do morza i wszystkiego co w jakikolwiek sposób się z tym morzem wiązało. Jego naczelnym mottem było powiedzenie, że „kiedyś to były okręty drewniane ale marynarze żelazne – teraz zaczyna być odwrotnie”.
 Całą swoją działalnością ( tak działalnością a nie pracą) w klubie starał się zrobić z nas właśnie tych żelaznych. Za jego „rządów” w klubie nie do pomyślenia był taki obrazek jaki mnie sprowokował do napisania tych kilku słów. W „tamtych czasach” na maszty „się wchodziło”, no ostatecznie można było użyć ławki bosmańskiej. Ale tej się unikało, bo honor na to nie pozwalał. Jak to ja nie wejdę? Gdy wczoraj któremuś z „młodszych kolegów” zwróciłem na to uwagę to pierwszą jego reakcją było „ale to jest XXI wiek, wy wtedy nie wiedzieliście co to jest aluminiowa drabina”. Tak, przyznaję mu rację. Nie wiedzieliśmy. Ale ten żeglarz, który po tej drabinie wchodził do pierwszego salingu – nic nie ujmując jego innym umiejętnościom żeglarskim – u Bosmana Rzucka na miano żelaznego by sobie nie zasłużył. Załączam Ci jeszcze kilka zdjęć naszego kochanego Bosmana Rzucka – po prostu naszego Jasia jak większość z nas się do Niego zwracała. Niech jego uśmiechnięta twarz przypomina Wam wszystkim jego motto o drewnie i żelazie.
Sławek Pieniążek
|